Owoc żywota twojego je ZUS?

Niecały tydzień pozostał do zakończenia najważniejszego IMO w tym roku głosowania w Polsce. Chodzi oczywiście o wybór pomiędzy OFE a ZUS. Jest to jedna z niewielu okazji do opowiedzenia się jasno za lub przeciw polityce rządu (o mądrym niegłosowaniu w tradycyjnych wyborach pisałem wcześniej). Rządu, który najpierw dał możliwość wyboru miejsca, gdzie lokujemy – niestety obowiązkowo – zarobione pieniądze, a następnie tę możliwość odebrał, zabierając połowę odłożonych przez nas składek do ZUS.

Nie ma co mieć złudzeń. Na efekt końcowy, czyli wysokość emerytury, wybór jednej lub drugiej opcji jest praktycznie pomijalny. W najbardziej pesymistycznym wariancie możemy stracić 15% składki emerytalnej. Najbardziej optymistyczny wariant trudno przewidzieć. Skuteczność inwestowania i gospodarność ZUS jest znana, więc OFE naprawdę IMO musiałyby się postarać, by wypaść gorzej. Z drugiej strony tego typu zagrywki rządu i zmiana otoczenia ekonomicznego nie poprawiają OFE warunków działania.

Niemniej, jak pisałem wcześniej, decyzja dla większości jest głównie polityczna. Kontrowersji wokół sprawy jest więcej. Nie chodzi tylko o zabranie połowy pieniędzy z OFE do ZUS. Dochodzi do tego wariant domyślny czyli zmiana dokonanego przez obywateli wyboru (pomijam tych, którzy nie wybierali OFE, tylko zdali się na losowanie). OFE otrzymały również zakaz reklamowania możliwości pozostawienia u nich składek. Czyli mamy cenzurowanie prywatnych przedsiębiorstw i podejście rządu wybory będą powtarzane tak długo, aż wybierzecie co chcemy. Bo może zapomnicie wybrać, a wtedy wybieracie nasz wariant.

Decyzja podejmowana nie jest na zawsze. Będzie można zmienić wybór za 2 lata, a potem co kolejne 4 lata. Natomiast aby jasno uzyskać efekt sprzeciwu przeciw polityce rządu należałoby zagłosować już teraz. Brak dokonania wyboru do końca lipca oznacza przeniesienie wszystkich składek do ZUS. Nie warto czekać do ostatniego dnia. Do tej pory wyboru dokonała tylko niewielka liczba uprawnionych osób, co może oznaczać kolejki w urzędach ZUS, szczególnie pod koniec miesiąca.

Po szczegóły typu wyliczenia, wzór deklaracji i inne źródła odsyłam do subiektywnego, ale solidnego wpisu OFE czy ZUS. Większość danych na końcu ww. wpisu plus bardzo dobra „bibliografia”, czyli odnośniki do innych źródeł w temacie.

Hazard z użyciem Bitcoin – 100 BTC do wzięcia

Dawno temu pisałem, że można obejść ustawę hazardową za 5 euro miesięcznie. Stare dzieje. Powstały już serwisy, w których można uprawiać hazard i zakłady z użyciem Bitcoin, co doda kolejną warstwę anonimowości. Bo przecież niekoniecznie na blokadzie stron by się kończyło, a transakcje między wskazanymi kontami łatwo sprawdzić…

W każdym razie do ogródka powody do delegalizacji Bitcoin wpada kolejny kamyczek. We wcześniejszym wpisie można poczytać o wadach Bitcoin.

O całości piszę, bo serwis Cloudbet, który prowadzi hazardowo-zakładowy biznes, zrobił ciekawą zabawę związaną z nadchodzącym Pucharem Świata w Brazylii. Wystarczy założyć u nich za darmo konto i poprawnie typować zwycięzców poszczególnych spotkań i można wygrać 100 BTC (dead link). Czas na rejestrację do 12 czerwca. Wygląda, że no strings attached (pewnie poza spamem na podanego im maila ;-)).

Nie żebym promował/popierał specjalnie, bo nie mam złudzeń, to im się opłaci w postaci wciągniętych w niecny proceder hazardu duszyczek. Ale 100 BTC tak czy inaczej do wzięcia, więc tradycyjnie kibicuję wykorzystującym słabości systemu (powiedzmy, że taki metasport). Swoją drogą ciekawe, ile energii poświęconych będzie na wykrywanie nadużyć i jakie techniki będą stosowane. Niezły test na zachowanie anonimowości (w sumie bardziej: fałszywej tożsamości) w praktyce.

Ukraina, czyli to skomplikowane

Sytuacja na Ukrainie od dawna wyglądała źle. Protesty ludzi przeciwko rządzącym przeciągały się, przemoc się nasilała. Świat nie reagował. Skończyło się trwającą parę dni i także nasilającą strzelaniną regularnych oddziałów z tłumem. Nie do końca nieuzbrojonym, ale też nie całkiem nieuzbrojonym. Świat nie reagował. Znaczy przepraszam, dzielni i skuteczni politycy pojechali na mediacje, czyli pogadać.

W końcu ludowi udało się osiągnąć to, o co walczył, czyli odsunięcie prezydenta od władzy. I zaczęła się awantura wewnętrzna, tym razem między ukraińskimi nacjonalistami i mniejszością rosyjską w Ukrainie, skupioną głównie na Krymie. Wróć, w Republice Autonomicznej Krymu. Znowu zaczęła nasilać się przemoc.

Tym razem zareagowała Rosja, która wysłała swoje wojsko. Decyzja co najmniej kontrowersyjna, ale nie budząca mojego zdziwienia. Po pierwsze, Krym ma dla nich znaczenie militarne (rosyjskie bazy wojskowe na mocy porozumień), po drugie, większość ludności na Krymie to Rosjanie. Faktem jest też, że – patrząc z perspektywy czasu – wkroczenie wojsk rosyjskich powstrzymało rozlew krwi na minimum kilkanaście dni. Czyli Rosja momentalnie osiągnęła coś, co wcześniej przez długie tygodnie nie udało się światu.

Pewnie ten wariant (weszliśmy chronić ludność rosyjską i bazy, bo trzeba było szybko reagować, teraz możecie wprowadzić misję pokojową ONZ do zapewnienia spokoju, a wojska rosyjskie się wycofają) dałby się obronić, ale… stało się inaczej. Najpierw zaprzeczanie, że to wojska rosyjskie, potem, że interwencja na prośbę obalonego prezydenta. Z drugiej strony dość agresywna postawa świata, nie dająca zbytnio Rosji możliwości wycofania się w taki sposób, czyli z twarzą.

Sytuacja jest śliska. Z jednej strony, Krym to Ukraina. Z drugiej strony – nie do końca, bo mają autonomię. W międzyczasie na Krymie przeprowadzają referendum (niech żyje demokracja![1]), w którym ludność opowiada się za przyłączeniem Krymu do Rosji. W tym czasie świat  debatuje, co zrobić. USA przysyła do Polski garstkę samolotów, a wobec dwudziestu jeden (sic!) osób świat wyciąga sankcje finansowe i wizowe.

Momentalnie przypomniał mi się wpis Iluzja. Scenariusz dokładnie się sprawdza. Skoro w przypadku inwazji na Ukrainę sankcjami objętych jest dwadzieścia jeden osób, to w przypadku ataku na Polskę czy Estonię nasi sojusznicy gotowi są pewnie nawet dodatkowo rozmawiać z Putinem podniesionym głosem!

Nasi politycy skwapliwie wykorzystują sytuację do zaistnienia. A to wzmocnienie polskiego wojska, a to nawoływanie wobec sankcji w stosunku do Rosji. Piękny pokaz zaistnienia. Szkoda, że absurdalnie niedorzeczny (polska armia militarnie najzwyczajniej nie ma szans w regularnej wojnie z armią rosyjską, poza tym, zmiany w tym momencie niczego nie zmieniają, na to trzeba lat; gospodarczo od Rosji jesteśmy mocno zależni, oni od nas niezbyt) i za moje pieniądze. Same old story.

Tymczasem Ukraina, i tak najbiedniejszy kraj w regionie (patrz PKB, i PKB na osobę) zalicza chyba najgorszy ekonomicznie wariant: podział na biedny zachód i bogaty wschód (odłączony).

Ogólnie przypomina mi się sytuacja sprzed II WŚ – autonomiczne Wolne Miasto Gdańsk, demokratyczne dojście Hitlera do władzy, żądania Niemiec dotyczące WMG jako pretekst do inwazji na Polskę, słabi politycy, bezwartościowe sojusze i marazm świata.

tl;dr: Demokracja w praktyce nie robi różnicy, sojusze międzynarodowe i militarne można OKDR, politycy umieją tylko doić (moją/naszą) kasę.

[1] Latał mem o frekwencji ponad 100% – jakby ktoś myślał, że u nas jest inaczej to niech poczyta o kontrowersjach w sprawie sposobu przeliczania liczby głosów na liczbę mandatów, albo poszpera nt. głosowań w Polsce w ciągu ostatnich 20 lat. W swoim czasie byłem regularnie członkiem komisji wyborczych i były takie wybory, że w specyficznych okolicznościach niektórzy mogli głosować wielokrotnie. Zupełnie legalnie. IIRC osoby z polskim obywatelstwem, bez dowodu i stałego meldunku na terenie RP, ale szukać mi się nie chce. Potem zdaje się zmienili na papier, który uprawnia do głosowania i który trzeba zostawić w komisji w której się głosuje.