Aero2 – powiadamianie o konieczności wpisania CAPTCHA

Kolejny wyjazd na urlop i znowu dostęp do internetu sponsoruje Aero2. Oczywiście w wariancie z kompresowanym tunelem i proxy cache’ującym. Pewnie gdyby nie to rozwiązanie, to po prostu kupiłbym pakiet w Aero2, bo są naprawdę tanie. A jak testowałem przy okazji awarii netu u mojego ISP – śmiga to bardzo dobrze. Tak czy inaczej, gołe Aero2 jest nieprzyzwoicie wolne do WWW. Po włączeniu ww. proxy śmiga na tyle dobrze, że stwierdziłem, że nie ma sensu kupować. Tym bardziej, że nie pamiętam, czy aktywują od razu itp., a po włączeniu rozwiązania z tunelem wszystko działało. Przy czym najwięcej czasu przy włączaniu zajęło odszukanie wpisu z opisem.

W związku z użyciem ww. proxy WWW pojawia się jeden problem: nie działa przekierowanie. Co za tym idzie, podstawowa przeglądarka nie wyświetla w takiej konfiguracji pytania o captcha. Zresztą, nawet gdyby przekierowanie działało, to mało ono pomaga przy czynnym korzystaniu z internetu, tj. nie przy biernym przeglądaniu, ale np. podczas pisania komentarza na jakiegoś bloga. Co prawda dzięki dodatkowi Lazarus do przeglądarki (polecam!; dead link) treść komentarza nie zginie nawet jeśli funkcja cofnij w przeglądarce nie działa i nastąpi przekierowanie. Postanowiłem jednak sprawę ułatwić, przez napisanie prostego skryptu w Perlu, który sprawdzi dostępność zdefiniowanych hostów. A przy braku dostępności zadanej ilości wyświetli wyskakujące powiadomienie (xmessage). Przy czym sprawdza dość często (co 15 sekund), a jak brak łączności, to przerwa jest dłuższa.

Wyszło trochę ciekawiej, niż się spodziewałem. Wiadomo, że mocną stroną Perla są moduły, więc postanowiłem oprzeć się na dedykowanym module. Po pierwsze, okazało się, że Net::Ping domyślnie korzysta z TCP, nie ICMP, którego planowałem użyć, ale wydało się nawet lepsze. Niestety tylko do czasu, gdy okazało się, że przy podaniu hostów w formie domen i sprawdzaniu portu 80, za sprawą mechanizmu przekierowania Aero2, strona nadal jest dostępna. Tyle, że jest to strona mówiąca o konieczności wpisania captcha.

Rozwiązania są trzy. Pierwsze, to sprawdzanie zawartości strony, tj. czy nie pojawił się tekst mówiący o konieczności wpisania kodu captcha. Po pierwsze komplikuje to budowę skryptu. Po drugie, zmniejsza jego uniwersalność (będzie działał tylko dla Aero2), po trzecie, możliwe, że przestanie działać przy jakiejś zmianie komunikatu. Drugie rozwiązanie, to podanie IP zamiast nazw domenowych. Przy takim rozwiązaniu przekierowanie dokonywane przez Aero2 nie będzie miało wpływu. Mniej czytelne i… zwyczajnie nie wpadłem w pierwszej chwili.

Zamiast tego postanowiłem skorzystać z wersji najoczywistszej i pierwotnie zamierzonej: wykorzystać jednak ICMP do sprawdzania osiągalności hostów. I tu największa niespodzianka: Net::Ping (ogólnie Perl) do wykorzystania ICMP wymaga uprawnień roota. Zdziwiłem się, ale po prostu tak jest i nie jest to feature Perla, a systemu. Zwykli użytkownicy nie mają dostępu do tworzenia socketów. Z tego co znalazłem w sieci, polecane/najprostsze rozwiązanie na obejście tego to… wykorzystanie systemowego polecenia ping, do którego zwykle użytkownicy mają dostęp (SUID). Tak też uczyniłem.

Efekty można zobaczyć na mojej ulubionej sieci społecznościowej (hrhrhr), czyli w repo aero2-watch na GitHubie. Grupa potencjalnych użytkowników bardzo wąska (Linux + Aero2), ale może się komuś przyda…

Gdyby ktoś się zastanawiał, czemu klepię skrypty/siedzę na necie na urlopie to: lubię i zawsze to robię. Poza tym, do porannej kawy jak znalazł; robię też inne, typowo urlopowe rzeczy; napisanie ~50 linii w Perlu trwa znacznie krócej, niż napisanie tego wpisu.

Ile warte jest świadectwo szkolne?

Zapewne w związku z końcem roku szkolnego w radiu pojawiły się nachalne reklamy Mediaekspert, dotyczące rabatów udzielanych za oceny na świadectwie szkolnym. Jak się można dowiedzieć z reklamy, konkretnie za piątkę dają 5 zł, za szóstkę 6 zł.

Pierwsze, co mnie zasmuciło, to niedowartościowanie szóstek. Za moich czasów o szóstkę było dużo trudniej, niż o piątkę, więc już na wstępie jest lekki niesmak, że tylko złotówka różnicy. Skoro liczyć proporcjonalnie, to może 1 zł za niedostateczny? OK, szału nie ma, ale na świadectwie może być nawet kilkanaście ocen, a płacą było nie było obcy ludzie, więc postanowiłem się przyjrzeć bliżej sprawie, bo pewnie są jakieś warunki dodatkowe.

Na stronie sieci Mediaexpert znalazłem regulamin zeszłorocznej promocji – wyszukiwarka płata figle i zdecydowanie łatwiej znaleźć było dane dotyczące zeszłorocznej promocji. Przeczytałem i pierwszym moim skojarzeniem były wpisy Pacyfki z serii don’t be fool, quit the school. Co prawda tam bardziej o studiach, ale niestety ma zastosowanie.

Po pierwsze, żeby skorzystać z promocji, trzeba wydać minimum 300 zł. Uczący się matematyki szybko policzą, że świadectwo z dziesięcioma pozycjami, same szóstki to… 60 zł, czyli szalone 20% rabatu. Oczywiście, gdyby zakup był droższy, to procentowo będzie jeszcze mniej. Liczyłem bardziej na 100 zł.

Po drugie, wszystkie świadectwa są równe, ale są i równiejsze. Świadectwo opisowe to 20 zł, jeśli jest promocja do następnej klasy. Z jednej strony łatwiej uzyskać rabat, z drugiej, w przypadku dobrych ocen, wypada ono dużo gorzej. Teoretycznie szkoły zapewniają tradycyjne świadectwa, z ocenami, ale… trzeba się o nie postarać i wypisanie ich zajmuje trochę czasu.

I teraz zaczyna się najciekawsze. Pomocja trwa… całe dwa dni. Chyba po to, żeby ktoś przypadkiem nie zdążył skorzystać. Czy może w lipcu będą wakacyjne przeceny?

W tym roku akcja chyba (jakoś nazwa sklepu mi umknęła w reklamie) dotyczyła Media Markt. Znalazłem w sieci informacje o promocji (regulamin w pdf niedostępny, choć promocja jeszcze trwa, ciekawe…). Jak widać jest lepiej, niż w zeszłym roku w Mediaexpert, choć nadal niewesoło.

Klasy I-III jak widać w tym roku traktowane równo – 20 zł rabatu. Bawi za to podejście do oceny procentowej. Odpowiednikiem szóstki jest ponad 85%. Kiedyś przysługiwała ona za „ponad program”. Odpowiednik piątki to 66% i więcej. I tu już nic nie rozumiem, bo IIRC zdarzało mi się pisać testy (choć raczej na studiach), gdzie okolice 60% były wymagane na zaliczenie (i słusznie).

Poza tym, promocja trwa teraz pięć dni, a rabat przysługuje przy zakupach za 200 zł (ale nie jest wyższy, niż 100 zł). OK, zdecydowanie bardziej ludzko w tym roku.

Tak czy inaczej, uważam reklamę i pseudopromocję za szkodliwą. I celowana w dzieciaki, i deprecjonuje wartość nauki w ogóle, a ocen celujących w szczególe. Ja rozumiem, że to taki chłyt marketingowy, żeby przyciągnąć ludzi do sklepów, ale może nie mieszajcie w to dzieci i szkoły.

Nie żeby moim dzieciom zależało. I jest to co najwyżej dobry przyczynek do tego, żeby pokazać, jak reklama i promocje są tylko po to, żeby mamić.

Brexit. Histeria. Histereza.

No i stało się to, czego „nikt nie przewidział”. Zjednoczone Królestwo[1] wychodzi z Unii Europejskiej po referendum i stosunku głosów 52% za wyjściem, 48% za pozostaniem.

Wielu jest w szoku (głównie media), ja nie tak bardzo. UK było w UE, ale… jednak tak nie do końca. Wielka Brytania ani nie przystąpiła do strefy euro, ani nie ratyfikowała Traktatu z Schengen[2], co w przypadku tak dużego członka jest co najmniej dziwne. Trochę bolały ostatnio nierozwiązane problemy wewnątrz UE, więc można było się spodziewać takiego wyniku, chociaż początkowa reakcja na rynkach walutowych była dość histeryczna.

Przypuszczam, że w praktyce wielkich zmian nie będzie. Przypuszczam, że ekonomicznie wiele się nie zmieni (chyba, że mamy na horyzoncie naprawdę większą zawieruchę, ale to pomińmy…), a nawet – paradoksalnie – wyjście UK z UE może doprowadzić nie do rozpadu UE, który wieszczą niektórzy, a do scementowania i wzmocnienia Unii. Zresztą, po początkowej histerii na rynkach walutowych szybko przyszło opanowanie.

I na koniec zastanawia mnie jedna rzecz: jak to możliwe, że w tego typu głosowaniach nie ma histerezy? W tej chwili o kształcie długofalowej polityki decydują pojedyncze punkty procentowe głosujących. Jest wielce prawdopodobne, że gdyby referendum przeprowadzić parę miesięcy wcześniej albo później, wynik byłby odwrotny. Po prostu przy małych różnicach istnieje ryzyko oscylacji. Znacznie lepiej by było, gdyby przy tego typu referendach wymagać nie zwykłej większości głosów, ale np. 55% za przyjęciem, a następnie do zmiany 55% za odrzuceniem. Na pewno sprzyjało by to stabilizacji polityki długofalowej.

Niestety, pojawia się problem sformułowania pytania (czy jesteś za pozostaniem w UE vs czy jesteś za opuszczeniem UE), istotny zwłaszcza przy pierwszym referendum. Nie bardzo mam pomysł jak to rozwiązać. Być może jakimś rozwiązaniem byłby wymóg większości dla zmiany, ale jak to od strony prawnej ugryźć, to pojęcia nie mam.

UPDATE Jeszcze dwie kwestie, które pojawiły się po referendum. Pierwsza ojej, oni teraz googlają za czym naprawdę głosowali. No jakby mnie to nie dziwi, bo tak jest w większości przypadków w każdych demokratycznych wyborach. Ludzie zaskakująco często głosują niemerytorycznie, bez zrozumienia, na zasadzie kandydat ładnie wygląda na plakacie albo w radyjku mówili, żeby tak głosować. Nie żebym sam jakoś dogłębnie grokował politykę i zdarza mi się głosować „na partię”, no ale główne założenia programu/poglądy partii znam.

Kwestia druga, to młodzi głosowali za pozostaniem w UE, starzy taki zgotowali im los. Dane, na których opiera się ta teza poniżej.

Brexit przedziały wiekowe.

No i znowu, po pierwsze, to sondaż, po drugie praktycznie nikt z pierwszych dwóch przedziałów nie decydował o przystąpieniu UK do UE z tego prostego względu, że za młody był. I jakby wypada oddać im prawo do nie do takiej unii przystępowaliśmy. I dania temu wyrazu.

[1] Jak to ładnie kumpel dziś na FB ujął teraz to ani zjednoczone, ani królestwo.

[2] Na dodatek używają dziwnych miar i mają kierownicę po złej stronie. Ale nie bądźmy złośliwi…