Retencja danych – co powinien logować mały ISP?

Jak pisałem, przepisy o retencji danych weszły w życie. O tym, że rozporządzenie nie jest zupełnie jasne dla przeciętnego człowieka, przekonywać specjalnie nikogo chyba nie trzeba – wystarczy przeczytać rozporządzenie wraz z uzasadnieniem, polecam szczególnie fragment jak należy rozumieć pocztę elektroniczną).

Temat niezupełnie jasnego i niekoniecznie przystającego do realiów prawa został poruszony na ostatnim PLNOG, pojawiła się przynajmniej jedna inicjatywa mająca pomóc małym i średnim ISP w tym zakresie, wraz z listą „problematycznych” aktów prawnych (hmm, niestety tylko maila dostałem, nie widzę linka, którego mógłbym podać, postaram się to naprawić). Z drugiej strony, pani prezes UKE, Anna Streżyńska, po raz kolejny zaznaczyła, że problemy małych i średnich ISP nie są jej znane, gdyż sami ISP nie kontaktują się z UKE w sprawie swoich problemów (albo kontaktują się w sprawach leżących poza kompetencjami UKE).

Dlatego prośba do wszyskich małych operatorów – zapoznajcie się z ww. rozporzązeniem, jeśli coś jest niejasne, napiszcie o tym do UKE – ja już pisałem i dostałem szybką odpowiedź, że UKE jak najbardziej jest chętny do pomocy w tym zakresie. Tylko prośba – podawajcie konkrety dotyczące swojej sieci (sposób uwierzytelniania użytkowników, stosowane rozwiązania – urzędnicy nie są praktykami i niekoniecznie wiedzą, co się stosuje). Moim zdaniem, jak pisałem, rozporządzenie pomija małych ISP, sieci oparte o radia i/lub przełączniki ethernetowe, a przecież takich sieci (i ich abonentów) jest w kraju sporo i nie każdy ma modem kablowy w domu.

Ogólnie inicjatywa jest taka, żeby powstało coś czytelnego i zrozumiałego „dla admina”, nawet jeśli jest on operatorem z kilkunastoma klientami zapiętymi po radiu (przypominam o konieczności rejestracji takiej działalności), co dokłanie powinien logować. Czasu jest niewiele (okres dostosowawczy mija 1 czerwca 2010 r.), więc swoje uwagi mali ISP powinni zgłosić jak najszybciej. W sumie wysłanie takiego maila jest najmniej zasobożerną formą uzyskania konkretnej pomocy prawnej w zakresie dostosowania się do ustawy.

McDonald’s? It’s fantastic, czyli tajemnica faraonów.

Zastanawiająco dużo ludzi wierzy, że jedzenie z McDonald’s jest zdrowe, a grubasy to nie od jedzenia fast foodów się biorą, tylko z braku ruchu. No, samo słowo zdrowe niekoniecznie się pojawia, za to pseudonaukowe nieźle zbilnasowane i świeże – jak najbardziej.

Zasadniczo z wiarą się nie dyskutuje, ale drażni mnie utrwalanie tego memu, a dołożenie kawałka sałaty czyni danie zielonym wyłącznie optycznie, a ostatnio głośno było o pewnym eksperymencie, stąd notka. Eksperyment to oczywiście przechowanie Happy Meal przez rok.

Co się stało? Czy jedzenie się zepsuło? Skądże. Ono zmumifikowało. Zachodzi podejrzenie, że w pogoni za wieczną świeżością twórcy sięgnęli po recepturę mumifikacji egipskich faraonów. 😉 W ogóle w tym kontekście mowa o świeżości lub jej braku jest faktycznie nie na miejscu – trudno mówić o świeżości czegoś, co się nie psuje.

Oczywiście jeden rok to nie rekord, istnieją głosy o starszych, nierozłożonych burgerach. Mniejsza, czy prawdziwe, bo jeśli gotowy posiłek nie zaczyna się psuć po kilku dniach, to ewidentnie coś z nim jest nie tak.

Proponowane nowe slogany reklamowe dla McDonald’s: It’s fantastic, made of plastic! No, może nie dosłownie plastik, ale zachowuje się podobnie i to tylko reklama, więc jak najbardziej się ten stary slogan nada. Jedzenie z McDonald’s ZAWSZE świeże. No i na koniec może Zasmakuj tajemnicy egipskich faraonów.

Nowy stary laptop.

Od jakiegoś czasu chodził za mną zakup prywatnego laptopa. Nie stacjonarki (taką bym miał od ręki), bo nie mam tyle miejsca w domu. Poza tym, stacjonarki hałasują, żrą kupę prądu, wymagają klawiatury i monitora (wspominałem o braku miejsca?), nie mają wifi (kable… wspominałem o braku miesca?) ale czegoś małego, łatwego do zwinięcia ze stołu, spakowania w plecak i przewiezienia. Służbowy laptop niby jest, ale to nie to samo (nie zepsuję sobie systemu do poziomu niedziałania czy filesystemu do poziomu utraty danych), poza tym, trzeba to nosić do pracy i z pracy…

Pierwotnie myślałem o jakimś netbooku – MSI Wind wyglądał zachęcająco – ale ostatnio dane mi było popracować kilka dni na takim sprzęcie i o ile dorywczo, na parę dni jest to świetna sprawa, a mobilnie zupełne cudo, to na dłuższą metę ekran jest trochę za mały jak na stacjonarnego kompa (a ten 9x% czasu spędzi w domu), a o monitorze miejscu pisałem wyżej.

Jak pisałem, laptop miłej się zepsuł – twierdzi, że się przegrzewa i wyłącza się. Cuda ze smarowaniem pastą, dociskaniem, przyklejaniem (sic!) radiatora do procesora nie pomogły, a raczej pomagały tylko doraźnie (choć w przypadku przykeljenia na tyle długo, że myślałem, że po problemie). Albo walnięta jest dioda termiczna w tym Sempronie, albo nie wiem. Ponieważ miła dostała nowego laptopa, to średnio są zasoby na kupno drugiego, poza tym, kupno nowego lapka dla mnie to byłby overkill. No i jest służbowy, więc tak bez sensu kupować…

W tym kontekście z nieba spadł mi dobry człowiek, który odkrył w biurku „złom” – HP Omnibook 6100, który „trochę na czerwono świeci” i bateria zdechła, i postanowił go oddać (for free). Ponieważ bebechy potężne (1 GB RAM, 1 GHz CPU), to stwierdziłem, że trzeba dać sprzętowi szansę, poza tym, tak naprawdę ja głównie konsoli, komunikatora i WWW używam. No i oszczędzamy środowisko takim recyclingiem. 😉 Gdyby z grafiką było bardzo źle, to zawsze wchodził w grę drugi projekt – media center z jakimś MPD, odtwarzający muzę z netu (Jamendo, radia internetowe) i z dysku, plus robiący za AP w domu (wifi się wsadzi, choćby na USB), plus węzeł Tora (poważnie rozważam kupienie droższego o 10 zł abonamentu na tę okoliczność – upload 512 kbit), plus testy IPv6 (kolejny projekt to odpalenie w domu sieci v6 only, ale nie bardzo chce mi się z tym walczyć na OpenWRT, bo OpenWRT jest, jakie jest, a chciałbym się różnymi podejściami pobawić).

Tak więc, po dotarciu na miejsce (nie bez problemów, bo firma niezupełnie widnieje na domofonie) dostałem laptopa. Szczęśliwie na dysku był system (Debian, łiii!), bo z bootowaniem z pendrive’a były pewne problemy (nie wnikałem zbytnio, a płyty nie miałem pod ręką). Szybka instalacja debootstrapa, zamiana dwugigowej partycji swap na ext3 pod tymczasowy system instalacja i… jest jak instalować normalny system. Padło oczywiście na Debiana, tym razem w wersji testing (+unstable). Lenny jest trochę za stary już, poza tym, skoro to sprzęt prywatny, to można sobie pozwolić na pewne psucie. Grafika okazała się lekko czerwona tylko przy starcie – potem jest to niezauważalne/nie przeszkadza mi, zatem… desktop!

KDE4 (które widzę po raz pierwszy tak naprawdę) – działa zaskakująco sprawnie na takim staruszku. Nie jest to demon szybkości, ale całkiem używalne. Chociaż rozumiem ludzi, którzy z wejściem czwórki porzucają KDE – wygląd i działanie mocno zmienione. Od jakiegoś czasu chodziło za mną LXDE i – mimo, że używam wielu aplikacji ze stajni KDE (choćby akregator, konsole), to wygląda to i działa całkiem przyjemnie i jest w tej chwili systemem nr 1. Za to killerem okazał się… flash. Filmy na YouTube ewidentnie się tną, zużycie procesora 100%. Sprawdziłem na służbowym i faktycznie – nowy procesor (jeden z rdzeni) zużyty w 40-60%, a ten nie tylko prawie o połowę wolniejszy, ale i technologia starsza, więc może tak być. W sumie wyjście audio i tak chyba skopane (charczy, zarówno na słuchawkach, jak i na głośnikach), więc projekt MPD nadal żywy (a radio będzie z lapka młodej na razie, więc nie problem). Brak flash nieco boli (ale tylko nieco) – myślę, czy nie ma jakichś szybszych alternatyw. Pewnie gnash dostanie szansę (już dostał, nic na YT nie bangla)…

W końcu były warunki, by się suspendem pobawić (jakoś nigdy nie miałem motywacji, poza tym, stosunkowo często zmieniam kernel, więc i tak rebooty latają). No i od razu buga zgłosiłem… Sam suspend uchodzi. Trochę wolny jest – z 30 sekund do pełnego podniesienia (łącznie z wifi i odświeżeniem blipa i jabbera, sesje SSH niestety zrywa), ale na razie próbuję się przekonać do tego rozwiązania. Akregator też się sypał, ale to jeszcze dokładniej obadam.

Nasunęło mi się takie nieoficjalne kryterium wstępnej oceny jakości laptopa – ilość gniazd, pobór mocy i głośność wiatraków. Im ciszej, więcej gniazd i mniej prądu bierze, tym lepszy sprzęt. Taka wstępna, niezobowiązująca selekcja.

Podsumowując – całkiem fajny sprzęt. Jak zbiorę siły do grzebania w bebechach, to obadam gniazdo od karty dźwiękowej. No i wpadł mi jeszcze pomysł z wymianą tego Semprona, na wypadek gdyby czujnik temperatury był zepsuty – drogi nie jest, więc może warto. No i w sumie sama idea przekazywania sprzętu mi się spodobała. Będę musiał porządki zrobić, przebrać i poczyścić trochę, bo w sumie pewnie znajdzie się parę całkiem użytecznych gratów.