Niebezpieczny świat.

Ostatnie wydarzenia coraz bardziej skłaniają mnie do – paranoicznego, przyznaję – wniosku, że żadne dane, niezależnie od tego jak zabezpieczane, nie są bezpieczne i prędzej czy później nastąpi ich ujawnienie. O ile tylko komuś będzie zależało.

Na początek – hasła. Niektóre portale, jak Allegro, trzymają hasła otwartym tekstem. Niezależnie od podjętych środków bezpieczeństwa, przy takim podejściu wyciek tych haseł jest IMHO kwestią czasu.

Wiele nie zmienia trzymanie skrótów (hashy) haseł. Ostatnio – poza małymi wyciekami polskimi typu JPwyciekły hashe haseł z Gawkera i niesolone hashe haseł z FSF. To drugie jest wielką porażką, bo mówimy o środowisku z – teoretycznie – wysoką świadomością dotyczącą bezpieczeństwa i spraw technicznych, a tymczasem korzystano z najsłabszej funkcji skrótu i w najgorszym wydaniu. Powinno być najlepiej, było najgorzej. Klasyczne szewc bez butów chodzi.

Zresztą, pomału można zacząć stawiać znak równości między wyciekiem hashy haseł (zwł. niesolonych), a wyciekiem samych haseł – crackery MD5 są coraz szybsze. Co prawda to tylko benchmark, ale najnowsza wersja crackera whitepixel, który podobno jest chyba obecnie najszybszy, sprawdza 33 miliardy (nie miliony, miliardy) kombinacji na sekundę (dla pojedynczego hasha). Na potężnym, co prawda (4 dwurdzeniowe GPU; 1,2 kW poboru prądu przy obciążeniu, 2700 USD w tej chwili), ale pojedynczym komputerze PC.

Inne funkcje skrótu też nie są wiele lepsze. SHA1 to wg tego benchmarku w tym momencie 390 milionów kombinacji na sekundę, oczywiście na pojedynczej maszynie. A przecież bez problemu można mieć tych maszyn więcej, i to za niewielkie pieniądze.

Ale nie tylko haseł się to tyczy. Dane, które nie powinny ujrzeć światła dziennego wyciekły z „wewnętrznego”, rządowego systemu. Oczywiście mowa o wikileaksowym Cablegate. Swoją drogą ciekawe, jak długo w tych okolicznościach w stanie nieujawnionym pozostanie polisa Wikileaks (dead link)?

Głośno też było o rzekomym backdoorze w OpenBSD, a konkretniej IPSEC, który miało zamieścić FBI 10 lat temu (celowo nie linkuję, AFAIK rozeszło się po kościach i backdoora nie było, ale nie śledziłem). Co nie jest takie niemożliwe, bo korzystając z różnych „dziwnych” właściwości matematyki, da się zmusić algorytm szyfrujący, by „wyciekał” klucze. W mało zauważalny sposób – na przykład 128 bajt zaszyfrowanej wiadomości, przexorowany przez arbitralny klucz, będzie ujawniał klucz, którym była szyfrowana cała wiadomość. Albo coś na podobnej zasadzie – sky – i wiedza matematyczna – is the limit.

I raczej nie wierzę w to, żeby programista – czy użytkownik, który zwykle nie ma wielkiej wiedzy matematycznej/kryptograficznej, był w stanie coś takiego zauważyć. Przykład tego widać było przy dziurze w OpenSSL w Debianie. Efekt był dość spektakularny – do każdego konta umożliwiającego logowanie SSH po kluczach można się było dostać przy – IIRC – maksimum 65 tys. prób (bo tylko tyle różnych kluczy było generowanych). Na dowolnym systemie. O ile tylko klucz publiczny użytkownika był generowany na podatnym Debianie.

Niedowiarkom przykład ciekawych właściwości matematycznych można łatwo i zrozumiale zaprezentować na przykładzie listy 18 ulubionych filmów. Oto test (przetłumaczyłem na polski, z wyjtkiem tytułów, polecam IMDB):

Zrób test i dowiedz się, jaki film jest twoim ulubionym. Ten prosty matematyczny quiz przewiduje, który z 18 filmów spodoba ci się najbardziej. Nie pytaj w jaki sposób, ale to działa!

  • Wybierz cyfrę z zakresu 1-9.
  • Pomnóż ją przez 3.
  • Do wyniku dodaj 3.
  • Otrzymany wynik ponownie pomnóż przez 3.
  • Zsumuj obie cyfry otrzymanej liczby. Wynik to numer twojego przewidzianego ulubionego film na poniższej liście:

Lista filmów:

  1. Gone With The Wind
  2. E.T.
  3. Blazing Saddles
  4. Star Wars
  5. Forrest Gump
  6. The Good, The Bad, and the Ugly
  7. Jaws
  8. Grease
  9. The Joy of Anal Sex With A sheep
  10. Casablanca
  11. Jurassic Park
  12. Shrek
  13. Pirates of the Caribbean
  14. Titanic
  15. Raiders Of The Lost Ark
  16. Home Alone
  17. Mrs. Doubtfire
  18. Toy Story

W zasadzie koniec mijającego roku widzę trochę na zasadzie do kogóż to włamano się dzisiaj? I to tylko patrząc na najgłośniejsze i ujawnione sprawy i dziury (taki wariant minimum dla administratora – trochę wypada się w security orientować)…

Korzystając z okazji – bo to ostatni wpis, życzę wszystkim użytkownikom komputerów (ze specjalnym uwzględnieniem adminów) w nadchodzącym Nowym Roku mniej dziur bezpieczeństwa i awarii.

UPDATE: Paranoje dotyczące postępującej szybkości łamania hashy studzi ten wpis o przechowywaniu haseł. Polecam.

Etyka AdBlocka?

Widzę, że ostatnio znowu głośno się zrobiło z powodu blokowania reklam AdBlockiem. W sumie wiele hałasu o nic, bo sprawa jest prosta – reklamy na stronach to dołączona, niezamówiona treść i transakcja wiązana. Jeśli czytam wpis na blogu, to nikt nie wymaga, bym przeczytał wszystkie wpisy, prawda? Jeśli czytam maile, to nikt nie wymaga ode mnie czytania spamu, prawda? Użytkownicy przeglądarek tekstowych i bez kompletu pluginów (flash) też pewnie korzystają „nieuczciwie”, bo mogą coś zablokować… Idiotyczne podejście.

Blokowanie reklam i inne sposoby zwiększania czytelności treści to nic złego, więc na moim komputerze mogę oglądać strony, które chcę, nie oglądać stron, których nie chcę. Mogę surfować po Internecie w trybie tekstowym, z wyłączonym Flash, zmienionym CSS, wyłączonym dźwiękiem, blokowaniem fragmentów stron, albo wyciętą literką a, jeśli mi się to zamarzy. Tak długo, dopóki to mój komputer i mój dostęp do Internetu. Jeśli ktoś dostarczy mi komputer i łącze za darmo i w warunkach korzystania będzie zapis, że do korzystania wymagane jest oglądanie czegoś tam (patrz FreeM), to będziemy rozmawiać inaczej (jacyś chętni?). Wszystko inne to zamach na wolność użytkownika Internetu.

Nie ma się co dać zwariować ludziom twierdzącym, że nasz komputer i łącze to nie do końca nasz komputer. Oni mają na względzie wyłącznie własny interes i przypuszczam, że reprezentują raczej firmy emitujące reklamy, niż właścicieli stron (no chyba, że uznamy SEO spamerów za właścicieli stron…). Podobnie jak przy prawach autorskich dotyczących muzyki – nie chodzi o interes artystów (muzyków), tylko o interes wytwórni.

Poza tym, większość stron obwieszonych reklamami jest zwyczajnie słaba. Ich jedyną „zaletą” jest dobre spozycjonowanie się w wyszukiwarkach i ew. chwytliwe tytuły. No i dostarczanie zysku właścicielom i pośrednikom. Jeśli ktoś naprawdę uważa, że warto docenić autora, to można skorzystać chociażby z Flattr, który póki co jest niestety mało popularny, a który jest prostym, uczciwym i świadomym sposobem na wynagradzanie autorów (niekoniecznie stron – każda twórczość może zostać wynagrodzona).

Tymczasem (sam emitując reklamy – kto chce, niech ogląda, kto chce, niech się wystawia, komu przeszkadza, niech blokuje; nie wnikam i szat nie drę, że komuś wygodniej bez reklam) polecam AdBlock Plus, moje filtry Adblock i dodawanie wszelkich inwazyjnych sieci i reklam. I mam nadzieję, że niebawem będzie moduł udający, że Adblocka nie ma.

A wszelkie rozmowy nt. etyki w kontekście AdBlocka i blokowania reklam w Internecie uważam za grube nieporozumienie. Jeśli ktoś żąda wynagrodzenia za treść, to robi płatny dostęp i tyle. Reszta jest darmowa i nie ma co się dać zwariować.

Optymalizacja MPD.

Jakiś czas temu znalazłem coś, co uważam za ostateczne rozwiązanie dla muzyki pod Linuksem. Ale, po pewnym czasie używania, stwierdziłem, że coś to MPD za duży apetyt ma na procesor. Przypomniał mi o tym sirmacik przy problemach z „charczącym” dźwiękiem, których powodem była różna częstotliwość muzyki i karty. Konkretnie – odtwarzanie Radio Baobab owocowało zużyciem procesora ok. 8-12% wg top (strumień ogg). Niby żaden dramat, bo laptop demonem szybkości nie jest, ale szybki test na mplayerze pokazał, że jemu wystarcza 3-5%.

Oczywiście mplayer to inna bajka – ma wykrywanie procesora podczas uruchomienia, a MPD takich wodotrysków niestety nie ma (strumienia PR 3, czyli Trójki też nie umie odtworzyć, niestety Trójka działa w MPD, wymagany odpowiedni format źródła i odpowiednia wersja MPD – w 0.15.12-1.1 nie działało, mimo zmiany formatu, w 0.15.15-2 z Debiana unstable działa). Zaczął się więc debug. Po pierwsze, trafiłem (nie po raz pierwszy) na świetną stronę opisującą tuning MPD. Po wypróbowaniu wszystkich praktycznie wszystkich sposobów na wyłączenie resamplingu, po braku jakichkolwiek efektów, byłem gotów na przekompilowanie MPD i bibliotek z włączeniem optymalizacji na PIII (bo karta – tania karta USB – uparcie działała w 48 kHz), ale…

Drugiego dnia dobrzy ludzie na IRCu zwrócili moją uwagę na niepozorny i zdecydowanie niewyeksponowany w owym czasie (czytaj: słowa o nim nie było) na wspomnianej stronie parametr samplerate_converter. Okazało się, że jest obecny i opisany w konfigu (cóż, tam nie szukałem, skoro jest dedykowana strona o tuningu). Okazało się, że po dodaniu w konfigu linii:

samplerate_converter            "internal"

MPD zużywa dokładnie tyle procesora, co mplayer – 3-5%. Różnica w jakości jest słyszalna, ale jeśli ktoś słucha głównie radia internetowego, na słabym sprzęcie audio i nie na słuchawkach to spokojnie i bezboleśnie daje się słuchać. Jeśli ktoś ma słaby sprzęt lub nie ma koprocesora, to wręcz nie ma wyboru. 😉

PS. Oczywiście dopisałem stosowny fragment na ww. wiki, w sumie wypada od tego zacząć, żeby sprawdzić, czy o resampling chodzi… Nawiasem, jeśli jest problem z dźwiękiem pod Linuksem, szczególnie w mpd czy mplayerze – przerywa, harczy, tnie, to prawdopodobnie też kwestia ustawień resamplingu. Ww. strona na wiki podaje przyczynę i sposoby rozwiązania.