Krytyczny rzut oka na doLoop.

Na informację o serwisie doLoop natknąłem się podczas lektury bloga o najlepszych dodatkach do blogów. W skrócie jest to wymiana ruchu – ja linkuję kogoś, ktoś linkuje mnie. Z grubsza tematycznie, tzn. można wybrać, jaką tematykę chcemy linkować i określamy kategorię tematyczną własnych wpisów. Postanowiłem wypróbować, jak to działa i co to daje.

Zaczęło się niezbyt dobrze. Po pierwsze, na stronie serwisu doLoop (obecnie 404) nie ma regulaminu (AKA ToS). Jest FAQ, które coś tam wyjaśnia, ale normalnego regulaminu nie ma. Niefajnie, bo nie musi być nie wiadomo co, ale wystarczyłoby w kilku punktach opisać warunki korzystania z serwisu.

Po drugie, zamieszczanie linka w serwisie jest całkowicie ręczne. Po prostu trzeba wklepać linka, opis, tagi. Wszystko ręcznie, bez możliwości skorzystania z automatów typu javascript i zamieszczenia danych typu tytuł czy tagi automatycznie (OK, tytuł może zaciągnąć automagicznie z URLa). Co przecież jest jak najbardziej wykonalne – Folksr to potrafi. Marnym pocieszeniem – przynajmniej dla mnie – jest możliwość dodania kanału RSS i wybierania postów do dodania z niego.

Na dodatek wymagane jest dodanie zdjęcia. Po prostu i zwyczajnie nie da się zamieścić wpisu bez zdjęcia. Na dodatek zdjęcie musi pasować do treści. W praktyce pewnie czeka mnie szukanie jakichś zdjęć na licencji Creative Commons, albo – raczej – public domain, bo CC wymaga podania autora o co trudno w tej sytuacji. Za robieniem własnych fotek/zrzutów nie przepadam. Nawet do wpisów, co dopiero do zajawek o wpisach.

Po trzecie, mail z potwierdzeniem odbioru prośby rejestracji, który przyszedł, miał skopane pl-znaki w temacie, co wygląda delikatnie mówiąc mało profesjonalnie. Mail z potwierdzeniem dodania do serwisu, który dotarł po około 12 godzinach – to samo. No ale skoro dobrnęliśmy do tego momentu, to kontynuujmy…

Pozytywem jest bardzo dużo opcji wyglądu widgetu. Powiedziałbym nawet, że za dużo i chyba wolałbym podział na widok podstawowy i zaawansowany. Ale domyślne ustawienia praktycznie nie wymagały korekty (no dobrze, rozmiar zdjęć zmieniłem, ale to podstawa).

Testowe zamieszczenie pierwszego wpisu – wypełnianie ręczne dla pojedynczego jest niby do przeżycia, ale na dłuższą metę będzie męczące jak dla mnie – m. in. dlatego nie korzystam z Wykopu czy nie dodaję wpisów do katalogu Flattr. Bardzo fajną rzeczą jest możliwość podania linka do zdjęcia, a następnie prostego wykadrowania i – w razie potrzeby – pomniejszenia w przeglądarce. Przynajmniej nie trzeba uruchamiać edytora grafiki.

Za to czas moderacji wpisu to jakiś koszmar – rozumiem, że jest robione ręcznie i uprzedzają w FAQ moderacja postów trwa przeważnie do 12 godzin, ale kilkadziesiąt godzin to trochę przesada. Przynajmniej na początku drażni, kiedy się czeka na efekty, potem nie przeszkadza w ogóle – przestałem zwracać uwagę na czas moderacji.

Inne niefajne rzeczy:

  • Po zgłoszeniu błędu zero informacji o przyjęciu, zero informacji, czy będzie naprawiany i kiedy.
  • Błędy ortograficzne – po dodaniu do czarnej listy proszę odświerzyć stronę.
  • Mimo zaznaczenia przy zakładaniu konta, żeby „atrakcyjnych dziewczyn” nie pokazywało i wyłączania kategorii Sexy, zdarzają się praktycznie gołe dupy na zdjęciach. Znaczy w stringach. Można to oczywiście blokować blacklistą, ale jakby nie takie jest założenie. I niestety nie można zablokować konkretnego wydawcy w całości.
  • Problemy z pl-znakami – występują i w mailach, i przy pobieraniu danych o tytule wpisu. To pierwsze to wina doLoop, to drugie może być winą Blox i archaicznego kodowania pl-znaków.

Nie miałem przypadku, by dodawany wpis został odrzucony, za to męczące jest ograniczenie w dodawaniu wpisów – w praktyce mogłem dodawać po jednym wpisie dziennie – przypuszczam, że chodzi o swoiste zabezpieczenie antyspamowe. Rozrzut CTR (stosunek wyświetleń reklamy danego posta do wejść) mam spory, bo od ok. 1,3% (beznadziejne zdjęcie) do ok 20% (świeży wpis, CTR spada z czasem).

Wyniki, czyli część najważniejsza, bo widget dodaje się w celu zwiększenia ruchu na stronie (albo przyciągnięcia nowych czytelników, jak w moim przypadku). W FAQ piszą przeważnie można liczyć na od 150% do 200% zwiększenia ruchu na twojej stronie po zainstalowaniu widgetu doLoop. Na mój gust o zero za dużo, przynajmniej na tym blogu. 20% jest za to jak najbardziej osiągalne. Wiele zależy od dodanych wpisów – liczy się i opis (tu nie szalałem, po prostu tytuł z bloga), i zdjęcie. W testowym okresie, wynoszącym 14 dni, unikalne wejścia z doLoop stanowiły ok. 15% wszystkich UU.

Ogólne zadowolenie – 4/10, na razie zostawiam to, co jest, zobaczę jak będzie wyglądało w dłuższym okresie (będzie aktualizacja statystyk). I rozglądam się za alternatywami.

UPDATE: No i jednak doLoop okazał się happeningiem, jak wskazywały na to niektóre rzeczy typu brak ToS czy orty. Od paru dni(!!!) strona główna pokazuje Błąd bazy danych!! Znaczy się do piachu.

4 odpowiedzi na “Krytyczny rzut oka na doLoop.”

  1. Bardzo dobra recenzja doLoopa.

    Swoją instrukcję napisałam w początkach używania tego serwisu i chyba muszę tam dodać jakieś uaktualnienie. Zgadzam się właściwie ze wszystkim, co napisałeś. Serwis ma dużo wad.

    Spojrzałam teraz na statystyki i w doloop, i w Analitycs. O ile w doloop fajnie to wygląda, bo 254 otrzymane wejścia na 52 wysłane, czyli 488% zyskuję. O tyle w Analitycs wyraźnie widać, że w ostatnim miesiącu z doloopa było tylko 5% wejść. Te 5 % wejść to 90 nowych czytelników. W sumie nie tak mało.

    A ja ostatnio mało postów dodaję na blogu o dodatkach. Im więcej nowych postów, tym więcej wejść.

    Zobaczymy jak będzie dalej. Na razie doloop u mnie zostaje jako źródło odwiedzin spoza bloxa i wyszukiwarki.

  2. Ja dziś dorzuciłem LinEye (które już kiedyś chciałem dodać, potem zapomniałe), które wygląda na pierwowzór doLoopa. Poszły dokładnie te same wpisy, z dokładnie tymi samymi zdjęciami, tagami, tytułami itd., więc za 2 tyg. będzie w miarę sensowne porównanie.

    Mam wrażenie, że doLoop jest znacznie mniejszym serwisem, niż LinEye, co może oznaczać szybszy spadek CTR po dodaniu wpisu, ale nie uprzedzajmy faktów. Na pierwszy rzut oka, to przydałoby się te serwisy skrzyżować. 😉 I chyba zostaną właśnie oba, docelowo, po 2 obrazki z każdego.

    Co do „zysku” to niezupełnie tak jest, że tracisz/zyskujesz. Przecież użytkownik, który kliknie jakiegoś linka na Twojej stronie nie ucieka z niej. To się otwiera w nowym oknie.

    A Tobie z „wymiany ruchu” polecam jeszcze obadanie serwisu Folksr (opisywałem parę razy). Bardzo duże możliwości dostosowania widgetu i warunków wyświetlania, bazuje na tagach, zdjęcia niewymagane.

  3. LinEye też testowałam, ale okazało się, że nie można tam dodawać obrazków z tekstem, a ja na blogu mam tylko takie. Nie będę szukała specjalnie innych i na siłę dodawała. Przestałam korzystać. Fajne jest to, że oba serwisy można stosować równocześnie, bo wyglądają identycznie. Ale to dla kogoś, kto ma obrazki bez tekstu.

    Z Folksr próbowałam też, ale coś mi nie wyszło z instalacją i linki nie działały. Nie chciało mi się bawić i to naprawiać. Instalacja powinna być prostsza i bardziej typowa. Może jeszcze kiedyś spróbuję wykorzystać ten serwis. Problem z tym, że bardziej odpowiada mi LinkWithin, a oba źle by razem wyglądały. Skoro zadowolona jestem z jednego, drugi mniej mi potrzebny. Chociaż sam system tagowania jest ciekawy. Hmm, jeszcze sama nie wiem, co zrobię.

    A jeżeli chodzi o zysk, to miałam na myśli zysk z instalacji doLoopa, a o stracie nie wspominałam. Bo rzeczywiście nie ma czego tracić. Szkoda tylko, że CTR tak szybko spada. Na początku jest imponujący, mogłoby tak zostać 🙂 Może serwis im się rozrośnie w końcu.

  4. doloop nie działa od kilku miesięcy, żadnego maila o zawieszeniu działalności nie dostałem – ogólnie wiocha wyszła i tyle; lineye się jakoś trzyma, ale nei mają reklam ani płatnych usług, więc nie wiem z czego żyją i co za tym stoi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *