Skazani na zagładę czyli handel po polsku

Przeczytałem niedawno o woltomierzu w samochodzie. Idea mi się spodobała, bo auto raczej stoi, niż jeździ, co kończy się – szczególnie w okresie niskich temperatur – problemami z rozruchem, albo wręcz ładowaniem prostownikiem. Winny oczywiście jest akumulator i powinienem kupić nowy, ale… Jak nie jeździ, tylko stoi, to cudów nie ma, nowoczesna technika typu radio, zegar, immobiliser, centralny zamek coś tam ciągną. Inwestować nie chcę. Last but not least – obecny akumulator nie jest zły i jak jest ciepło to może stać miesiącami. A że kierowca czasem nie odpali auta przez dwa tygodnie albo i lepiej, zamiast przejechać się raz na tydzień do kościołamarketu, to jakby nie akumulatora wina.

Jak pisałem, idea mi się spodobała. Szczególnie, że w komentarzach doczytałem, że są wersje wtykane w gniazdo zapalniczki. Cud miód i orzeszki. Postanowiłem poszukać w znanym portalu na A (w którym nie mam konta). Było. Najtaniej za całe 15 zł z dostawą, czyli jakoś czteropak browca. Ponieważ portal na A dorobił się możliwości kupowania bez konta, postanowiłem kupić, tym bardziej, że nawet opcje dostarczenia akceptowalne (znaczy nie tylko kurier za 12 zł). Klik, klik, załatwione. I nagle mnie tknęło. Dostawa w ciągu 45 dni. Towar wysyłany z zagranicy.

Znaczy, chcecie mi powiedzieć, że tak naprawdę kupuję od Chińczyków? I nic z tego nie mam? Bo parę zł bym przepłacił, byle tylko towar był od ręki (i gwarancja w Polsce). A że Chińczycy potrafią w dwa tygodnie dosłać, to już wiem. I w praktyce brak gwarancji pewnie przeżyję.

Wszedłem więc na aliexpress.com i szukam. Na początku miałem lekki problem ze słowem kluczowym, ale znalazłem. Oczywiście w wariancie free shipping to Poland. Za ile? Ano za okolice 2,5 dolara od sztuki. Czyli dokładnie połowę taniej. Czas dostawy podobny, gwarancja zwrotu pieniędzy przy niedostarczeniu w 60 dni. Uważam, że rodzimi byznesmeni są normalnie skazani na zagładę. Tym bardziej, że moje dotychczasowe doświadczenia są takie, że tylko szukają okazji, żeby jakoś przyciąć/oszukać, a Chińczycy naprawdę się starają (tak, wiem, pewnie też trafię na problemy prędzej czy później).

W każdym razie IMO 100% 50% marży (patrz komentarz dot. wyliczania marży) i nie dawanie nic w zamian ociera się o oszustwo. Bo te parę zł za dostarczenie towaru w ciągu 2-4 dni chętnie bym zapłacił, ale jak nawet nie chce im się trzymać paru sztuk na magazynie to… za co właściwie biorą pieniądze? Za polski opis aukcji (ROTFLMAO)?

Ostatecznie kupiłem u Chińczyków (różnych) dwie sztuki. Może choć jedna dotrze szybciej i będzie działała? A drugą komuś oddam. Obaj sprzedawcy wysłali towar w ciągu 24h od wykonania płatności… I widzę karty sieciowe typu pchełki na USB z podobną różnicą cen w stosunku do kraju…

UPDATE: Paczki dotarły. Awizo dotyczące pierwszej miałem w skrzynce już 18.12.2014, czyli 9 dni od zamówienia i płatności i 8 dni od wysyłki z Chin! Gorzej, ale porównywalnie z zamówieniami z kraju, które w analogicznych warunkach idą 3-4 dni. Dziś przetestowałem sprzęt – działa, nawet jakby z sensem pokazuje (ale tyle, że wsadziłem i zaświeciło na różnych położeniach stacyjki). Drugie awizo dotarło dziś (08.01.2015), czyli po blisko miesiącu.

9 odpowiedzi na “Skazani na zagładę czyli handel po polsku”

  1. AlleBayZel przez swoje radosne zmiany więcej ludzi do siebie zniechęci, niż Ci sprzedawcy z marzą 300%. Z jednej strony prawdą jest, że powinno się czytać zanim się kliknie (tu mam na myśli zaskoczenie: „no jak to, 45 dni? Z Chin? WTF?”, z drugiej zaś na chooy mi portal krajowy, który nie ostrzega, że kupiłem coś w buszu i lokalny szaman najpierw musi poprosić demony a potem Jego wioska mi to coś zrobić i wysłać wielbłądem. AlleBayZel jak dla mnie z przyjaznego serwisu zrobił się bazarem dla cwaniaków i poletkiem dla weekendowych przekrętów. Dostępność towarów jest żenująca, a jak już się coś pojawi jest 2x droższe niż za granicą, z gratisem w postaci buraczanej obsługi Klienta jak nie daj $Deity trzeba skorzystać ze swoich praw gwarancyjnych lub zwykłej zgodności z umową.
    Przydałby się jakiś sprawdzony ranking gdzie co można kupić na świecie, z nazwami konkretnych towarów i wskazaniem na konkretnego sprzedawcę, najlepiej z opisem procedury od kliknięcia do odebrania paczki, końcowym kosztem i możliwym ryzykiem. Na aliexpress konta nie mam, ale w Amazon już kupowałem i była rewelacja.

    Anyway: Maysterkowo to jakiś strasznie biedny serwis, polecający albo sponsorowany sprzęt, albo popełniający takie poradniki jak ten woltomierz. On Ci pokaże 12V a i tak nie obrócisz rozusznikiem, jeżeli bateria z wiekiem utraciła swoją sprawność.

  2. @pawellekpawellek Nie ma znaczenia. Jest to dokładnie ten sam sprzęt. Identyczny. Więc jeśli badziewie, to miejsce kupna i cena nie wpływają. Wcześniej kupiłem Banana Pi, działało.

    Co do niedziałania, to paradoksalnie jestem spokojniejszy o reklamację u Chińczyków. Bo może coś z tego będzie. U naszych byznesmenów nawet w przypadku ewidentnej niezgodności (bateria do laptopa o pojemności mniejszej niż na aukcji już na obudowie) jest „aaale paaanie, to jest to saaamo”. Zresztą przy cenach o połowę niższych jakby stać mnie na brak gwarancji. 😉 A Chińczycy… po zakupie znaleźli mnie na Twitterze (po mailu zapewne) i PM wysłali, że polecają się na przyszłość. Z jednej strony trochę zaskoczenie i stalking, z drugiej – jakby im na kliencie zależy i wierzą, że wróci (i jakbym miał coś kupować co mają, to chętnie od nich).

    @krsnet Gdyby sprzęt był robiony w Polsce, to bym myślał. Tu: ewidentnie nie jest. Wkład byznesmena ogranicza się do polskiej aukcji. I – być może – przepakowania towaru. I o to właśnie się rozchodzi…

    @Monter No właśnie doczytałem. Zdziwiłem się, że takie gówno wpuszczają w ogóle na aukcje, bo dla mnie to kategoria przekręt. I nie to, że jeden byznesmen tak miał… Zgodność – jak piszesz.

    Aliexpress to platforma typu Allegro. Towar trochę za często się zmienia i przypuszczam, że co sprzedawca, to obyczaj. Jasno piszą, ile może potrwać wysyłka (i czasem tyle trwa, podobno), ale starają się jak najszybciej. No i masz jasno określony termin na zwrot kasy i – przy płatności kartą – mechanizmy zabezpieczające banków i kart kredytowych (AFAIK charge back się to zwie).

  3. Zgadzam się z tobą w całej ciągłości. Takie pośrednictwo to czyste złodziejstwo, tym bardziej, że nikłe bo nikłe ale są szanse, że wejdzie na cło. Pomijając śmieszną wartość VAT i cła, ale sam fakt, że trzeba się do nich kopsnąć potrafi człowieka wkurzyć, tym bardziej, że trafiają się kompletne nie ogary do tej pory raz trafiłem na cło i straciłem ponad 40 minut w urzędzie celnym z powodu niekompetencji jednego pracownika – trzy razy zapomnieć, że potrzebny jest jakiś świstek to lekka przesada, a na koniec nie mieli z czego wydać 😉

    Tak więc przepłacać za towar bezpośredni z Chin, chrzanić się z celnikami i do tego pałować potem ze sprzedawcą na Allegro o zwrot VAT i cła (w końcu większość deklaruje, że w razie W zwraca) to stanowczo za dużo. Na szczęście niektóre sklepy zaczynają mieć normalne ceny i towar od ręki, a jak nie to pozostaje Chińczyk. I zazwyczaj towar dochodzi w ciągu dwóch tygodni więc tragedii nie ma. 🙂

  4. @Sebastian Co do cła i VAT, to fajnie, jakby się stosowne urzędy zainteresowały tymi sprzedawcami. Bo zapewne ani cła, ani VAT nie płacą, skoro jest jak piszesz. AFAIK – w przeciwieństwie do osób fizycznych – firmy nie mają w tym przypadku zwolnienia z cła i VAT…

  5. To ostatnio nagminna praktyka, najbardziej mnie wkurzyli jak zepsuł mi się głupiofon i potrzebowałem na szybko nowego więc przepłaciłem na Allegro. Nie dość że szedł z Singapuru to jeszcze była to wersja nie działająca w polskich sieciach GSM – w serwisie powiedzieli mi że to zestaw częstotliwości z Ameryki Południowej. No ale towar zgodny z opisem, co zrobisz?

    Poszedłem do lombardu dwie ulice dalej i kupiłem za tą samą cenę od ręki telefon który wygląda jak nowy, i jeszcze mogłem przetestować czy działa z moją kartą SIM.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *