Globalne ocieplenie czyli public review.

W temacie globalnego ocieplenia znowu zrobiło się gorąco. Ostanie trzy dni przyniosły aż trzy newsy. Chronologicznie środkowy to głos sceptyków i tradycyjne obecne modele ocieplenia klimatu są złe, to nie jest takie straszne. Na co, jako ostatni news, oczywiście pojawiły się odpowiedzi typu modele są dobre, próba obalenia jest zła.

Pojawiać się może pytanie, skąd takie rozbieżności u naukowców, którzy operują na obiektywnych danych? Wiadomo, że klimat rozmów o klimacie nie jest najlepszy. Nie chodzi o przyczynę (jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o…, chociaż zwykła niemożność przyznania się, że ileś tam lat pracy powinno trafić do kosza też wchodzi w grę), tylko o jak to jest, że biorą to samo i mają przeciwne wyniki? No właśnie… nie biorą tego samego.

Po pierwsze, nie wszyscy mają dostęp do tych samych danych. Publikacja przez Wikileaks danych, modeli i emaili dotyczących badań nad globalnym ociepleniem pokazała, jak naukowcy z grupy „proociepleniowej” opracowujący modele starają się utrudnić „reszcie świata” dostęp do danych i modeli (odmowa publikacji, obscufowanie).

Po drugie, dane „nie pasujące do modelu” są pomijane. Przez obie strony, gwoli ścisłości. Pozostaje pytanie o kryteria odrzucenia danych – statystyka i prognozowanie jak najbardziej dopuszcza coś takiego, ale przy odrobinie złej woli lub zwykłym błędzie w prosty sposób pozwala to też wypaczyć wyniki.

Po trzecie, są różne metody budowania modeli. Oczywiście każda daje trochę inne rezultaty. I zakłada pominięcie innych danych, więc jest naturalne, że wyniki będą się różnić, pozostaje pytanie jak bardzo.

O rozbieżności czy błędy w obliczeniach, nawet tych stosunkowo prostych, nie jest trudno. Nawet wtedy, gdy liczy się proste sprawy, takie jak np. ile tak naprawdę płacimy podatku od przychodu z wykonanej pracy (wpis na ten temat niebawem, sprawa ciekawa bo wahania były od 83%, przez 70% do ok. 50%). Dlatego jestem zwolennikiem publikowania pełnych danych, zarówno źródłowych, jak i dotyczących modelu obliczeń. Jest szansa, że ktoś przejrzy i znajdzie błędy, nieścisłości, nieuwzględnione dane i model będzie lepszy. Tworzenie sekretów i knucie prowadzi do podejrzliwości i teorii spiskowych, zaczyna się kombinowanie, FUD i propaganda zamiast nauki. Co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że na wynikach tych badań opierają się decyzje w zakresie prawa i polityki. Ale IMHO nauka powinna być ponad tym.

I na koniec pierwszy chronologicznie news – po latach starań „sceptyków klimatycznych” zostały opublikowane dane z większości stacji na świecie. Polska jak zwykle się popisała i odmówiła zgody na publikację danych (ciekawe czemu, bo mam wrażenie, że zostały on uzyskane za pomocą środków publicznych). Czyli teraz każdy może spróbować zbudować swój model zmian klimatu, albo po prostu sprawdzić, czy naukowcy nie zrobili gdzieś błędu (o ile opublikują swój model, tj. algorytm/funkcję z której korzystają). Małe, a cieszy.

9 odpowiedzi na “Globalne ocieplenie czyli public review.”

  1. Modele klimatyczne sa jawne i otwarte od lat, chyba od zawsze,np:
    http://www.cesm.ucar.edu/
    paoc2001.mit.edu/cmi/development.htm
    http://www.giss.nasa.gov/tools/modelE/
    i wiele innych.

    Jedna z faktycznych przyczyn „climategate” bylo, ze wiele sluzb meteorologicznych nie chcialo ujawniac surowych danych. Na tym zaszczytnym placu boju zostala Polska.

    Aha, od lata dziala akcja spolecznosciowa sprawdzajaca obliczenia naukowcow:
    clearclimatecode.org/

    Polska (a dokladniej IMGW) swoim obywatelom od lat nie udostepnia róznych danych meteo finansowanych z naszych podatkow.
    uwolnicradary.blog.onet.pl

    Dlaczego mialaby udostepniac innym?

  2. @whiteskies: Z wykradzionych emaili, które zostały opublikowane na wikileaks wyłaniał się niezbyt ciekawy obraz – starano się, by zarówno dane, jak i szczegóły obliczeń (czyli budowy modeli) nie dotarły do „sceptyków”.

    Zastanawiam się, co można zrobić, by musieli publikować te dane. Widzę, że zasłaniają się rezolucją nr 40 WMO, ale czy dane sprzed paru lat mają jakąkolwiek wartość komercyjną? A czemu mieliby publikować? Cele statutowe, działalność badawcza, współpraca z WMO… Chociaż po stronie widzę, że mają odchył w stronę biznesu (na dole strony loga typu „solidna firma” czy „rzetelna firma” – instytucje państwowe tam startują?). Ciekawe co trzeba zrobić, żeby NIK się tym zainteresował.

  3. „chociaż zwykła niemożność przyznania się, że ileś tam lat pracy powinno trafić do kosza też wchodzi w grę”

    Jeśli już bawimy się w diagnozowanie motywów, to ten pasuje akurat bardziej do Roya Spencera, który, jak mówi popularny bon mot, made a scientific career out of being wrong, przez lata utrzymując, że troposfera tak naprawdę się ochładza, a wszyscy którzy twierdzą co innego błądzą.

    „tylko o jak to jest, że biorą to samo i mają przeciwne wyniki? No właśnie… nie biorą tego samego.”

    Tutaj się mylisz. Spencer porównywał ogólnodostępne dane z modeli (archiwum CMIP3) z ogólnodostępnymi danymi obserwacyjnymi (CERES SSF). Różnice wynikają wyłącznie ze sposóbu analizy tych danych.

    „Publikacja przez Wikileaks danych, modeli i emaili dotyczących badań nad globalnym ociepleniem pokazała, jak naukowcy z grupy „proociepleniowej” opracowujący modele starają się utrudnić „reszcie świata” dostęp do danych i modeli (odmowa publikacji, obscufowanie).”

    To też nie jest prawda. Jak już napisał whiteskies, dostęp do modeli może uzyskać każdy, kto ma wystarczający zasób samozaparcia – bo postawienie u siebie np. CCSMa nie jest rzeczą prostą. „Dostęp do danych” oznaczał w kontekście wykradzionych z CRU emaili (które nawiasem mówiąc opublikowano na miesiące przed tym jak Wikileaks zaczęła je hostować) dane ze stacji pomiarowych, których dysponentami były służby meteorologiczne, a nie naukowcy którzy dokonali ich analizy.

  4. @perfectgreybody: Kolejno. Nie znam tych ludzi, ciężko mi oceniać, co komu pasuje.

    Nie do końca. Teksty typu Im getting hassled by a couple of people to release the CRU station temperature data. Dont any of you three tell anybody that the UK has a Freedom of Information Act ! w wydaniu Phila Jonesa świadczą, że miał do dyspozycji więcej danych ze stacji, niż sceptycy. I w owym czasie dostępnych publicznie było ponad 95% danych, nie wszystkie ( http://www.uea.ac.uk/mac/comm/media/press/2009/nov/CRUupdate ).

    Ależ jednak. Ukrywanie/obscufowanie kodu: Ive attached a cleaned-up and commented version of the matlab code that I wrote for doing the Mann and Jones (2003) composites. I did this knowing that Phil and I are likely to have to respond to more crap criticisms from the idiots in the near future, so best to clean up the code and provide to some of my close colleagues in case they want to test it, etc. Please feel free to use this code for your own internal purposes, but dont pass it along where it may get into the hands of the wrong people. Nie wiem jak w przypadku matlaba, ale w większości znanych mi języków nieokomentowany, obscufowany kod, szczególnie nieco dłuższy jest bardzo trudny w analizie. Źródło w obu wypadkach: http://www.examiner.com/climate-change-in-national/climategate-climate-center-s-server-hacked-revealing-documents-and-emails

    Tak czy inaczej, IMO dobrze, że dane zostały opublikowane praktycznie w całości, w wersji z opisem. Jest szansa, że teraz energia będzie pożytkowana na merytoryczne argumenty, a nie knucie za kulisami.

  5. „Nie do końca. Teksty typu Im getting hassled by a couple of people to release the CRU station temperature data. Dont any of you three tell anybody that the UK has a Freedom of Information Act ! w wydaniu Phila Jonesa świadczą, że miał do dyspozycji więcej danych ze stacji, niż sceptycy.”

    To że miał „do dyspozycji” np. dane pozyskane od IMGW, nie oznaczało że miał prawo je udostępniać każdemu, na każde zawołanie.

    Tak czy owak, nie ma to nic wspólnego z danymi które wykorzystał Spencer w swoim artykule.

    „I w owym czasie dostępnych publicznie było ponad 95% danych, nie wszystkie ( http://www.uea.ac.uk/mac/comm/media/press/2009/nov/CRUupdate ).”

    Przecież i 95% danych (a nawet 50% czy 30%) wystarczyłoby sceptykom, by np. zreplikować analizę CRUTEM. To, że przed 2009 rokiem nikt z nich tego nie zrobił, świadczy że zainteresowani uprawianiem nauki nie byli.

    „Ależ jednak. Ukrywanie/obscufowanie kodu: Ive attached a cleaned-up and commented version of the matlab code that I wrote for doing the Mann and Jones (2003) composites. I did this knowing that Phil and I are likely to have to respond to more crap criticisms from the idiots in the near future, so best to clean up the code and provide to some of my close colleagues in case they want to test it, etc. Please feel free to use this code for your own internal purposes, but dont pass it along where it may get into the hands of the wrong people. Nie wiem jak w przypadku matlaba, ale w większości znanych mi języków nieokomentowany, obscufowany kod, szczególnie nieco dłuższy jest bardzo trudny w analizie.”

    Wiesz, zdarzyło mi się niejeden raz napisanie nieudokumentowanego kodu. Nie dlatego, że chciałem go celowo obfuscować, ale bywało że spieszyłem się, chciałem coś przetestować, i nie spodziewałem się że będę go komukolwiek pokazywać w przyszłości.

  6. @perfectgraybody:
    To że miał „do dyspozycji” np. dane pozyskane od IMGW, nie oznaczało że miał prawo je udostępniać każdemu, na każde zawołanie.

    Oczywiście. Jednak przywołanie Freedom of Information Act świadczy nie tyle o tym, że sam nie chce ich udostępnić, a o tym, że nie chciał dawać furtki do ich opublikowania (przez osoby uprawnione) w ogóle.

    Przecież i 95% danych (a nawet 50% czy 30%) wystarczyłoby sceptykom, by np. zreplikować analizę CRUTEM. To, że przed 2009 rokiem nikt z nich tego nie zrobił, świadczy że zainteresowani uprawianiem nauki nie byli.

    Myślę, że obie strony były tym mało zainteresowane.

    Wiesz, zdarzyło mi się niejeden raz napisanie nieudokumentowanego kodu. Nie dlatego, że chciałem go celowo obfuscować, ale bywało że spieszyłem się, chciałem coś przetestować, i nie spodziewałem się że będę go komukolwiek pokazywać w przyszłości.

    Oczywiście. Mi też się zdarza. Tylko to inny przypadek niż ten, kiedy masz już posprzątany, opatrzony komentarzami kod i go z premedytacją nie udostępniasz.

    Generalnie: IMO lepiej jest dać wszystkie dane, obliczenia, kod programu itd. i wymagać tego samego od innych „stron”, niż tworzyć atmosferę spisku. Tym bardziej, że dyskusja jest (a przynajmniej powinna być) raczej o tym, jak szybko postępują zmiany, a nie „czy w ogóle”. I samo ocieplenie nie jest aż takim dramatem. Polecam http://www.homethemovie.org/ – przerysowuje, ale zwraca uwagę na więcej aspektów.

  7. „Zastanawiam się, co można zrobić, by musieli publikować te dane. Widzę, że zasłaniają się rezolucją nr 40 WMO, ale czy dane sprzed paru lat mają jakąkolwiek wartość komercyjną? „
    Maja, konkretna jedna dana 4 zł. Przygotowanie decyzji srodowiskowej jakiejkolwiek powazniejszej inwestycji wymaga analiz np. rozprzestrzenianaia sie zanieczyszczen na podstawie danych klimatycznych. Jako podatnik i inwestor placisz w Polsce za te dane wielokrotnie.
    Takie same dane w innych krajach, gdzie ta rezolucja tez obowiazuje sa dostepne. A o naszym ogrodku:
    http://www.augustyna.pl/news/article.php3?id=29099&group=pl.misc.meteorologia

  8. „Oczywiście. Jednak przywołanie Freedom of Information Act świadczy nie tyle o tym, że sam nie chce ich udostępnić, a o tym, że nie chciał dawać furtki do ich opublikowania (przez osoby uprawnione) w ogóle.”

    Nie dziwię mu się, jeśli z powodu FoIA mógł zostać zmuszony do złamania porozumień z poszczególnymi służbami meteo o nieudostępnianiu danych. Nawet jeśli to „tylko” Trynidad i Tobago. Albo Polska.

    „Myślę, że obie strony były tym mało zainteresowane.”

    No ale zainteresowane czym? Przekonaniem sceptyków, by łaskawie pobrali te dane, które już zostały udostępnione, przetworzyli je przy pomocy już opisanych algorytmów, i zobaczyli na własne oczy, że wyjdzie im to samo? Przecież n-ta replikacja CRUTEM3, na podstawie 95% czy 99,9% danych ma zerową wartość poznawczą.

    „Oczywiście. Mi też się zdarza. Tylko to inny przypadek niż ten, kiedy masz już posprzątany, opatrzony komentarzami kod i go z premedytacją nie udostępniasz.”

    Też bym go nie udostępniał, gdybym miał świadomość że następnego dnia po jego publikacji będę wyszydzany za konwencje nazewnicze zmiennych, sposób przechowywania danych tymczasowych i te dwa bugi, które co prawda nie mają wpływu na wynik, ale świadczą o tym jak kiepskim programistą jestem, całą moją pracę należy wyrzucić do kosza, i w ogóle powinienem zatrudnić inżyniera za $100k rocznie żeby zrobił to za mnie „porządnie”.

    „Generalnie: IMO lepiej jest dać wszystkie dane, obliczenia, kod programu itd. i wymagać tego samego od innych „stron”, niż tworzyć atmosferę spisku”

    Jasne, że lepiej (moje stanowisko jest zbieżne z tym co pisał Barnes z ClearClimateCode w Nature). Weź jednak pod uwagę, że są to wymagania, które nie zawsze były obowiązującą w świecie naukowym normą – zwłaszcza że mówimy o historiach sprzed 10 czy 15 lat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *