Nie żyjesz w demokracji

Jakiś czas temu mignął mi nagłówek na Slashdocie o tym, że badania wykazują, że w Stanach Zjednoczonych nie ma demokracji, tylko zamiast niej jest oligarchia. Czyli, pokrótce, nie rządzą przeciętni obywatele, tylko elity ekonomiczne i przedstawiciele zorganizowanych grup zajmujących się daną sprawą. Na dłuższy wpis nie miałem do tej pory czasu za sprawą zadymy w pracy i treningów, ale zagadnienie jest bardzo ciekawe, więc pora nadrobić.

Po pierwsze, nie jest to gdybanie oparte na Głębokim Przekonaniu i argumentami typu to wymyślili producenci gaśnic czy to pomysł lobby producentów żarówek, tylko badania naukowe, z podanymi źródłami i możliwością ich samodzielnej weryfikacji i analizy (na to nie miałem czasu jeszcze). Po drugie, dotyczy USA. U nas może być tylko gorzej, choćby ze względu na inwestycje pozakrajowych grup interesów. Po trzecie, potwierdza to słuszność ruchów libertariańskich, anarchistycznych i samorządowych, które z jednej strony są od siebie ideologicznie dość odległe (niestety; bardzo to na rękę obecnym elitom), z drugiej postulują znacznie bardziej oddolny model, niż to, z czym mamy obecnie.

Na koniec dla przypomnienia wpisy o manipulacji w demokracji, i o niegłosowaniu w wyborach. Polecam też uwadze fakt, że mamy tak genialnie skonstruowaną ordynację, że frekwencja, czy zainteresowanie ludu nie ma już znaczenia w większości przypadków w wyborach. W razie czego elity same do urn pójdą i w wyborach obsłużą się same.

Na wypadek, gdyby rzeczony dokument miał zniknąć lokalna kopia do pobrania.

Demokracja? Manipulacja!

Demokracja to taki fatalny system, ale nikt nie wymyślił lepszego. Ostatnie wydarzenia ładnie pokazują, na czym polega słabość tego systemu.

Chodzi oczywiście o Traktat lizboński i Irlandię. Był to jedyny kraj, w którym o przyjęciu bądź odrzuceniu traktatu decydować miało ogólnopaństwowe referendum, a nie wyłącznie grupa trzymająca władzę. Wstrzymam się w tym momencie od komentarza, czy tak ważne decyzje powinno podejmować całe społeczeństwo.

Referendum w tej sprawie odbyło się 12 czerwca 2008. Wynik? Około 53% głosów przeciw. I gdyby taki wynik był po myśli grupy trzymającej władzę, to byłby koniec. Ale nie był. Ruszyła medialna machina tłumacząca ludziom, czemu nie chcieli, czemu nie mieli racji i że w ogóle źle głosowali. Normalna propaganda, czy może raczej indoktrynacja. Oczywiście za państwowe (unijne?) pieniądze.

Po nieco ponad roku badania wykazały, że ludność jest już tak propagandą urobiona, że wynik głosowania będzie inny, więc 2 października 2009 referendum… powtórzono. Tym razem wszystko poszło o myśli grupy trzymającej władzę, więc zapewne kolejnego referendum nie będzie.

Morał? Drodzy wyborcy! Będziecie głosować będziecie tak długo, aż wybierzecie dobrze. To jest właśnie demokracja. Czy też manipulacja. Ludzie są coraz bardziej ogłupieni medialną, profesjonalnie przygotowaną, kosztującą grube pieniądze papką. Decydują niezdecydowani. Ci, których najłatwiej przekonać (omamić?) do swych racji. I to jest największa słabość obecnej demokracji – rządzą pieniądze i pustosłowie. Tak sobie myślę, do czego nas to zaprowadzi? Kolejny 1933?