Demokracja to taki fatalny system, ale nikt nie wymyślił lepszego. Ostatnie wydarzenia ładnie pokazują, na czym polega słabość tego systemu.
Chodzi oczywiście o Traktat lizboński i Irlandię. Był to jedyny kraj, w którym o przyjęciu bądź odrzuceniu traktatu decydować miało ogólnopaństwowe referendum, a nie wyłącznie grupa trzymająca władzę. Wstrzymam się w tym momencie od komentarza, czy tak ważne decyzje powinno podejmować całe społeczeństwo.
Referendum w tej sprawie odbyło się 12 czerwca 2008. Wynik? Około 53% głosów przeciw. I gdyby taki wynik był po myśli grupy trzymającej władzę, to byłby koniec. Ale nie był. Ruszyła medialna machina tłumacząca ludziom, czemu nie chcieli, czemu nie mieli racji i że w ogóle źle głosowali. Normalna propaganda, czy może raczej indoktrynacja. Oczywiście za państwowe (unijne?) pieniądze.
Po nieco ponad roku badania wykazały, że ludność jest już tak propagandą urobiona, że wynik głosowania będzie inny, więc 2 października 2009 referendum… powtórzono. Tym razem wszystko poszło o myśli grupy trzymającej władzę, więc zapewne kolejnego referendum nie będzie.
Morał? Drodzy wyborcy! Będziecie głosować będziecie tak długo, aż wybierzecie dobrze. To jest właśnie demokracja. Czy też manipulacja. Ludzie są coraz bardziej ogłupieni medialną, profesjonalnie przygotowaną, kosztującą grube pieniądze papką. Decydują niezdecydowani. Ci, których najłatwiej przekonać (omamić?) do swych racji. I to jest największa słabość obecnej demokracji – rządzą pieniądze i pustosłowie. Tak sobie myślę, do czego nas to zaprowadzi? Kolejny 1933?