Powtarzalne budowanie pakietów w Debianie

Dyskusji nt. zgodności pakietów binarnych z dostarczanymi źródłami teraz nie znajdę (podrzucenie mile widziane), ale Półtora roku temu pisałem o braku weryfikacji, czy kod źródłowy jest zgodny z wersją binarną. Pamiętam, że w różnych dystrybucjach wyglądało to różnie, a chyba w żadnej dobrze. IIRC na testowanym pakiecie różnice w Debianie były minimalne, bo dotyczyły tylko timestampu ale… były. W praktyce dla użytkownika końcowego oznacza to brak możliwości łatwego zweryfikowania, czy dostarczony (bardziej: deklarowany) kod źródłowy odpowiada dostarczonej wersji binarnej pakietu[1].

Implikacje są oczywiste: możemy uruchamiać co innego, niż sądzimy, że uruchamiamy. Z jednej strony może dojść do naruszenia licencji (zwł. GPL) i użytkownik może mieć problemy z modyfikacją oprogramowania, z drugiej, bardziej praktycznej: mogą pojawić się problemy z bezpieczeństwem. Nie tylko developer może dołożyć coś od siebie (developerom ufamy),. Także atakujący może w wyniku włamania przejąć klucze jakiegoś developera i wprowadzić zmodyfikowaną wersję binarną pakietu do repozytorium.

Wiadomo, że dokładna i systematyczna kontrola podstawą zaufania, w związku z tym w Debianie ogłoszono projekt Reproducible Builds. Ma on na celu dostarczenie narzędzi i środowisk do kontroli. Oraz poprawę pakietów tak, aby można było w prosty sposób sprawdzić zgodność pakietu binarnego ze źródłem. Czyli każdy będzie mógł łatwo odpowiedzieć na pytanie: czy dany pakiet powstał z deklarowanego źródła?

Projekt dotyczy raczej przyszłych wersji Debiana, ale na pewno jest krokiem w kierunku zwiększenia wolności użytkowników i bezpieczeństwa.

Wg danych projektu Reproducible Builds w chwili obecnej udało się potwierdzić powtarzalność budowy ponad 83% pakietów z repozytorium main dla Debiana unstable.

[1] Nie miejsce na dyskusję nad wyższością dystrybucji pakietów w źródłach nad wersją binarną i odwrotnie.

Bananian, czyli Linux dla Banana Pi

O Banana Pi pisałem już jakiś czas temu. Jeszcze wcześniej narzekałem na Raspbiana, że dziwne opcje ma, że bloat… Cóż, posiadacze Raspberry Pi nie mają specjalnie wyboru, natomiast w przypadku Banana Pi nie ma przeciwskazań, by korzystać z normalnej architektury armhf w Debianie. No dobrze, jest jeden wyjątek, czyli kernel…

Niedawno, po dłuższej, bo blisko dwumiesięcznej przerwie zajrzałem na forum producenta Banana Pi, a tam rzuciła mi się w oczy informacja o wydaniu dystrybucji Linuksa dla Banana Pi o nazwie Bananian. Wesoła nazwa, pomyślałem i stwierdziłem, że może faktycznie na popularności Raspberry Pi przesadnie bazują, skoro nawet Raspbiana przechrzcili… Potem wszedłem na stronkę dystrybucji, doczytałem i… jestem bardzo zaskoczony i zadowolony. Tak naprawdę autorzy poszli w tę stronę, w którą sam planowałem iść.

Czym jest Bananian? Bananian nie ma wiele wspólnego z Raspbianem, poza nazwą. To minimalna wersja (base system, zero raspbianowego bloatu!) Debiana, tuningowana pod Banana Pi (głównie kernel, plus skrypty pomocnicze). Dla pakietów (poza kernelem) korzysta z wyłącznie oficjalnych repozytoriów Debiana, czyli koniec z opóźnieniami w aktualizacjach pakietów (także security). Tuning polega na poprawieniu wydajności i bezpieczeństwa. Normalny swap (niestety włączony domyślnie), bez cudacznych skryptów. Tuning SSH pod kątem zwiększenia bezpieczeństwa zgodnie z wytycznymi z bettercrypto.org. Więcej o zmianach, ficzerach itd. na stronce.

Do tego obraz jest bardzo mały (spakowany poniżej 230 MB, po rozpakowaniu wchodzi na kartę 2GB), a developerzy sprawili na mnie znacznie lepsze wrażenie, niż ci od Raspbiana (bardziej przyjaźni i otwarci na propozycje/wiedzę).  Załapałem się na wydanie nowej wersji i nawet jakieś zgłoszone bugi na forum zostały naprawione (lub dodane do bugtrackera). Zdecydowanie Bananian mi się podoba. Taki minimalny (stronka też). 🙂

UPDATE: Projekt został zakończony, Bananian nie jest już rozwijany.

One apt to rule them all

Zdarza się, że mamy więcej niż jednego czy dwa hosty do zarządzania. Zdarza się, że wykonując aktualizację na desktopie zapomnimy o innych hostach. Albo, po prostu chcemy sobie uprościć aktualizacje i nie musieć się ręcznie logować w kilka(naście, -dziesiąt) miejsc.

Jest przyjemne, konsolowe narzędzie, które ułatwi takie zadanie. Chodzi o apt-dater, czyli narzędzie do automatycznej aktualizacji wielu hostów, działające w ncurses. Działa z pochodnymi Debiana, ale również z systemami wykorzystującymi managery pakietów rug czy yum. Zasada działania jest prosta i nieco podobna do rozwiązań typu clusterssh. Na systemie docelowym dodajemy (dla pochodnych Debiana) użytkownika, który ma dodane w /etc/sudoers:

user ALL=NOPASSWD: /usr/bin/apt-get, /usr/bin/aptitude

Dodatkowo należy umożliwić temu użytkownikowi logowanie po kluczach (pamiętamy o używaniu kluczy z hasłem!) z maszyny, z której będziemy zarządzać. No i oczywiście skonfigurować hosty, którymi apt-dater będzie zarządzać. Domyślna konfiguracja znajduje się w plikach w katalogu:

$XDG_CONFIG_HOME/apt-dater/

Definiujemy tam grupy hostów, użytkowników na poszczególnych systemach, hosty (IP lub FQDN) oraz port. Przykładowa zawartość pliku hosts.conf:

[GRUPA1]
Hosts=localhost;pi@mojeraspberry:222

[GRUPA2]
Hosts=user1@serwer.www;user2@serwer.db:222;user3@serwer.poczty:222

[GRUPA3]
Hosts=user1@kolejny.serwer,user1@kolejny.serwer2

Jednym przyciśnięciem klawisza można wywołać aktualizację listy pakietów lub instalację aktualizacji w całej grupie hostów lub na pojedynczym hoście. Oczywiście jest możliwość podłączenia się do wybranego hosta i dokładnego sprawdzenia sytuacji.

Korzystanie nie jest oczywiste – trzeba się chwilę pobawić i przywyknąć. Nie podoba mi się też wykorzystanie aptitude, którego nie trawię i który AFAIK korzysta z innego algorytmu ustalania zależności, niż apt-get[1]. Wolałbym wajig albo gołego apt-get. Domyślnie wykorzystywany jest apt-get, ale można zmienić go na aptitude w pliku /etc/apt-dater-host.conf. Niemniej rozwiązanie jest ciekawe i mało znane, więc informuję i polecam wypróbowanie. A nuż komuś się spodoba. Ja używam pół na pół – czasem aktualizacje przy pomocy apt-dater, czasem po prostu aktualizuję tradycyjnym wajig daily-upgrade.

PS Dzięki K. za informację o tym programie.

[1] Z tego powodu kiedyś był zalecany przy aktualizacji wersji Debiana. Od jakiegoś czasu zalecany jest apt-get.

UPDATE: Poprawione błędy w nazwach plików, dodana informacja o wyborze programu używanego do aktualizacji.