Radio czyli muzyka

Będzie trochę rozważań o muzyce. Powodem do rozważań i powstania wpisu jest radio WSQK The Squawk, podrzucone przez kumpla z roboty. Sama stacja związana jest emisją ostatniej, piątej serii serialu Stranger Things produkcji Netfliksa. Podziała tymczasowo i zakończy nadawanie 1 stycznia 2026, dzień przed emisją ostatniego odcinka. Co grają? Muzykę związaną z serialem, muzykę z epoki (i nie tylko), reklamy nawiązujące do wcześniejszych sezonów.

Child in time, Superhuman Stranger Things Verision

Wiral, robienie klimatu? Zapewne. Trzeba jednak oddać Netfliksowi, że umie robić klimat[1]. I dobrze używa do tego muzyki. Także nowych wersji starych utworów. Z naszego podwórka, kiedyś coś podobnego zrobiło Allegro w ramach cyklu Legendy polskie. Wtedy też odświeżono – całkiem zgrabnie – kilka utworów. Jednak to co mnie uderzyło po włączeniu stacji WSQK, to fakt, że ta stacja bardzo mi pasuje do słuchania przy pracy.

Nie jest perfekcyjnie. Poza oczywistą wadą w postaci tymczasowego charakteru stacji, są inne. Techniczna, to konieczność słuchania w przeglądarce. Ani mplayer, ani vlc nie radzą sobie ze strumieniem. Tymczasem dla mnie odtwarzanie z konsoli to praktycznie podstawowy wymóg. No i od razu ładna historia utworów się robi na potrzeby dodania do streamingu. Ale skoro tymczasowe, to dam radę. Z kolei jeśli chodzi o repertuar, to utwory dość często się powtarzają. I to chyba tyle wad. Nie zmieniają faktu, że od paru dni radio WSQK towarzyszy mi podczas pracy przez ładnych parę godzin dziennie od kilku dni. I zapowiadają się kolejne.

Właśnie tak się składa, że ostatnio stwierdziłem, że ani Radio Nowy Świat, ani Radio 357 mi nie wystarczają. Znalazłem co prawda jakieś alternatywy[2], które testuję, ale żadna nie siadła mi tak jak WSQK. Dokładnie czegoś w tym stylu (chodzi o proporcję gadania, muzyki, nawet reklam) szukam. Wolałbym coś bardziej współczesnego, rzecz jasna. Albo, dokładniej, ze współczesnymi elementami. I pewnie ambitniejszego. Ale gdyby wziąć RNŚ czy R357 i zamienić wszystkie gadane audycje czymś takim jak WSQK, to wyszłoby IMO na plus.

I tu druga część wpisu, bo Spotify opublikowało ludziom podsumowania roku 2025. Sporo znajomych ma wiek muzyczny o wiele wyższy, niż rzeczywisty. Zastanawiam się, z czego to wynika i jakiej muzyki słuchamy naprawdę. Bo okazuje się, że większość granych w WSQK utworów znam ze słyszenia wcześniej.

Tak sobie myślę, że teoretycznie utwór z danego roku może przyjąć jeden ze stanów: niezauważony (nisza), dość popularny ale tylko chwilowo, bardzo popularny chwilowo (znak czasów), wejście na stałe do kanonu. Stan pierwszy to zapomnienie. Stan drugi – podobnie, choć może pojawić się w formie sampli czy coverów. Stan trzeci – pewnie będzie grany w nawiązaniach, spora szansa na covery czy sample. No i ostatni – będzie grany przez dekady.

Kolejna sprawa – kiedyś gwiazdy świeciły jaśniej. Może się mylę, ale kiedyś zespołów grających na poziomie zawodowym, granych w mediach było po prostu mniej. Obecnie każdy może łatwo nagrywać na profesjonalnym poziomie, ale jednocześnie trudniej dotrzeć do „wszystkich” słuchaczy.

Dlatego „stary” utwór ma więcej okazji, by pojawić się w naszej świadomości czy na playliście. Może być grany jako znak czasów w audycji, przypomniany jako cover, wykorzystany w firmie. Wreszcie przypomniany przy okazji śmierci któregoś z dawnych członków zespołu. I przy każdej takiej okazji może „wpaść w ucho” i trafić na playlistę, by potem powracać.

[1] W Poznaniu jeździ tramwaj Netflix, spróbuję się przejechać, jeśli nie zapomnę…
[2] Z godnych wymienienia – rockserwis.fm Zapowiadał się dobrze, ale trochę zbyt niszowo i monotematycznie jest, jednak.

Radio internetowe – powrót

Radio 357 kiedyś doczekało się wpisu. Radio Nowy Świat – nigdy, choć pewnie powinno. W każdym razie w ostatnich latach praktycznie przestałem słuchać obu tych stacji. Więcej słuchałem audio ze streamingu.

Słyszałem, że trochę odwilż z Trójką, część prowadzących wróciła tam, więc postanowiłem sprawdzić, jak wygląda sytuacja po roszadach personalnych. Od kilkunastu tygodni staram się dawać szansę obu stacjom. Już samo sformułowanie staram się dawać szansę sugeruje, że szału nie ma.

Faktycznie, w obu przypadkach jest – jak dla mnie – średnio. Generalnie za dużo „gadania”, za mało audycji z muzyką i o muzyce. Co gorsza, często jest tak, że „gadana” audycja jest w obu stacjach jednocześnie. Wtedy wjeżdża streaming i raczej przez przynajmnije parę godzin do słuchania radia już nie wracam.

Słyszałem, że trochę upadły ideały w Radio 357. Wbrew początkowym zapowiedziom pojawiły się reklamy. Może nie takie typowe, w trakcie audycji, a tylko czasem na początku streamu. Nie wierzyłem, sprawdziłem. I faktycznie, bardzo rzadko, ale się zdarza. Plus, już od bardzo dawna, mają – z rzadka – audycje sponsorowane (np. lista noworoczna).

W Radio 357 jest też to, co kiedyś mnie drażniło, czyli audycje z wpuszczaniem słuchaczy na antenę. No nie przepadam, szczególnie jeśli słuchacze próbują wypowiadać się merytorycznie. Gdyby to były tylko pozdrowienia, to jeszcze może by uszło.

Z drażniących rzeczy: dużo o „patronizowaniu”. A czemu to dobry pomysł. A zostań patronem. A kup komuś. A jakieś statystyki. A wpływ inflacji. Tu zdaje się przoduje RNŚ. Nie mam statystyk, bo jak się zaczyna, to od razu przełączam stację. Rozumiem, że z tego żyją, ale… chyba wolałbym reklamy.

Ogólnie mam trochę wrażenie, że pewne rzeczy zatrzymały się na etapie sprzed paru lat, krótko po powstaniu stacji i dla fanów. I jak dla mnie się to nie broni, może dlatego, że nigdy nie byłem fanem i nie uważałem żadnej z tych stacji za „swoją”. I – dla jasności – nie byłem patronem. Trochę brakuje mi tu mechanizmu, który podsumowywałby, których audycji słuchałem, pozwalał dawać lajki gdy mi się podobało i jakieś mikropłatności a’la Flattr czy rozdzielanie pieniędzy z reklam, jak kiedyś było w Brave na koniec miesiąca.

Bo właśnie, stacje jako całość mi nie podchodzą, ale niektóre audycje czy prowadzących lubię. Więc pewnie nie przyjmie się słuchanie „ciągle”, ale może ustawię przypomnienia w kalendarzu, by słuchać wybranych audycji? Zobaczymy.

Na koniec jeszcze jedna ciekawa obserwacja. Kiedyś wolałem – i bardziej kibicowałem – RNŚ, teraz w praktyce raczej wybieram Radio 357. Oczywiście nie zawsze, ale proporcja się jakby odwróciła.

Dostęp tymczasowy

Zaczęło się niewinnie, bo od obrazkowego komentarza. Kumpel DJ pochwalił się w firmie, że okazyjnie kupił mixer, więc jako komentarz poleciała od razu stosowna scena z filmu Nienawiść (La Heine):

DJ scene La Heine

Fanem francuskiego hip-hopu/rapu nie jestem, ale… jest trochę kawałków, które doceniam. Albo wręcz lubię. Przypomniało mi się, że całkiem niedawno odkryłem pewien godny uwagi kawałek i chciałem się nim podzielić.

Tylko był „drobny” problem – nie pamiętałem ani tytułu, ani wykonawcy. Co gorsza, zupełnie nie kojarzyłem, kiedy go ostatnio słyszałem na liście na Spotify. Więc się nie podzieliłem.

Jednak nie dawało mi to spokoju. Stwierdziłem, że może dodałem go jeszcze w Tidalu, a migracja playlisty ciągle czeka, podobnie jak wpis na ten temat, więc może jest tam? Zalogowałem się na Tidal i… zaczęło się przeglądanie.

Mam tam ponad pięćset utworów w jednym worku. Niby jest chronologiczna kolejność dodawania do listy, ale jakoś nie kojarzyłem, kiedy dokładnie dodałem ten utwór. W trakcie przeglądania zwróciłem uwagę na coś innego. Niektóre utwory były oznaczone innym kolorem. I nie dawały się odtworzyć. Początkowo sądziłem, że to jakiś problem techniczny, konieczność załadowania z wolniejszego storage albo covery, które w jakiś sposób łamią prawa autorskie, bo dotyczyło to raczej niszowych utworów.

Jednak nie. To samo dotyczyło oryginalnych utworów pewnych, zupełnie nie niszowych, wykonawców. I – z tego co zaobserwowałem – raczej właśnie całej twórczości artysty, a nie poszczególnych kawałków. Czyli w Tidal mamy dokładnie tę samą sytuację, co np. w Netflix: płacimy jedynie za możliwość korzystania z platformy w danym okresie czasu. Nie kupujemy dostępu do konkretnej treści. Nie mamy żadnej gwarancji, że za parę miesięcy będziemy mogli posłuchać naszych ulubionych utworów. Ani że nasze playlisty będą takie, jakimi je stworzyliśmy[1].

W przypadku filmów powiedzmy, że istnieją jakieś przesłanki techniczne, żeby ograniczać ilość contentu. Jednak muzyka jest znacznie mniejsza. Licząc na bogato 5MB na utwór, tysiąc kawałków to raptem 5 GB. Wrzucam to na telefon – o komputerze nie wspominając – i nawet nie zauważam zużycia miejsca…

Oczywiście nie chodzi o przyczyny techniczne. I nie powinienem być zaskoczony. Artysta zerwał umowę z platformą, więc utwory nie są dostępne, proste. Ale jestem zaskoczony, bo o ile filmy nie są „legalnie” dostępne wszędzie, w tym na największym pirackim portalu, to muzyka jak najbardziej dostępna jest. Czyli mamy paradoksalną sytuację, że płacąc nie dostaniemy dostępu do rzeczy, które są dostępne za darmo.

Czy coś w związku z tym zamierzam zrobić? Z płatnych platform nie zrezygnuję, bo jestem na doczepkę, z rodziną, a pod wieloma względami są wygodne. Ale zapewne zacznę zbierać muzykę offline. Przynajmniej to, co trafia do ulubionych na platformach streamingowych. Niekoniecznie na żywo, ale okresowa synchronizacja, raz na kwartał – czemu nie?

Na pewno motywuje mnie to też do uruchomienia – w końcu – self hosted storage. Pewnie jakiś Nextcloud. Zresztą, w przypadku muzyki mówimy o ilościach danych, które mieszczą się na darmowych dyskach webowych – zwykle dostępne jest 10-20GB za darmo.

Utwór, którego szukałem, ostatecznie znalazłem. Po prostu przypomniałem sobie tytuł na tyle, że wpisanie w wyszukiwarkę pozwoliło go znaleźć. Okazało się, że przeoczyłem go na liście w Tidalu, choć był chronologicznie dokładnie tam, gdzie się go spodziewałem.

La Rage – Keny Arkana

Cloud is fraud!

[1] Tzn. playlisty będą istniały w oryginalnej, tylko nie będzie można ich odtworzyć w pierwotnej formie, bo nie będzie „wsadu”.