Nawiązując do tradycji, kolejna odsłona statystyk. Poprzednie statystyki są sprzed ponad roku, więc czas najwyższy popatrzeć i odnotować, co się zmieniło.
Przede wszystkim zmiana lidera w gronie systemów operacyjnych. Jest nim Windows 7 z 33,14% (poprzednio drugie miejsce). Na drugim miejscu ówczesny lider, czyli Windows XP z 30%. Vista notuje spadek do 7,3%. Łącznie systemy Windows spadek do 71%. Linux się umacnia do 23,6%, Mac OS X również delikatny wzrost, do 2,3%.
Jeśli chodzi o przeglądarki to praktycznie bez zmian. Firefox kosmetyczny wzrost do 51%, Chrome również delikatnie do góry 25%. Opera powoli traci użytkowników – korzystało z niej 9,6% odwiedzających. MSIE 8.0 jest najpopularniejszą wersją przeglądarki MS z 4,5%, łącznie IE łącznie to 8,7%, czyli spadek.
Nadal spada udział rozdzielczości 1280×800 i 1280×1024, ale nadal są one z 26% najpopularniejsze. 1366×768 to już 15,5%. Szybko zanika 1024×768 – stanowi już tylko 6,2% czyli spadek aż o 6 punktów procentowych. Biorąc pod uwagę, że wszystkie statystyki liczone są od początku zliczania, to praktycznie nikt nie korzysta już z tej rozdzielczości. Widać, że gwałtownie rośnie popularność 1920×1080 i 1680×1050 – mają po 4,2% każda.
Jeśli chodzi o pagerank to bez zmian, nadal 4 tutaj. Nadal 3 na starym blogu. Na blogu muzycznym, mocno zaniedbanym aktualnie N/A.
Reklamy Google – jest nieco gorzej niż było, ale bez wielkich zmian. Pojawiła się możliwość kupienia reklamy bezpośrednio na blogu i w sumie dała większy przychód, niż AdSense. Tyle, że reklamy Google są bezobsługowe. Tak czy inaczej, chyba mam wrażenie, że wyszedłbym lepiej na zbieraniu kaucjowanych butelek, które opróżniam. A opróżniam na tyle rzadko, że nie chce mi się ich nosić na wymianę. BTW taki paradoks – piwo w butelce z kaucją jest nadal tańsze, niż w puszce. I wg niektórych (się zaliczam) smaczniejsze.
Największa zmiana na blogu? Uruchomienie statystyk Piwik Żeby nie mieszać, powyższe nadal wg stat4u, zresztą nadal trochę mało danych…
Statystyki, wszędzie zestawienia, wykresy, statystyki… Czy dziś pisanie bloga czy prowadzenie jakiejkolwiek strony to już tylko dodatek do liczby wyświetlonych lub klikniętych reklam?
Lubię sobie robić takie notatki. Zawsze jakiś punkt odniesienia, a do części danych nie sposób się cofnąć. Żałuję, że nie mam cen produktów, których używam. Choćby kwartał po kwartale. Pamięć jest ulotna, a porównanie starych cen często daje do myślenia.
Daje do myślenia? Yyyy, nudzisz się czy pracujesz w dziale handlowym dużego sklepu typu Merlin? Come on, na co Ci wiedza że coś zdrożało, lub potaniało, skoro i tak po starej cenie tego już nie kupisz, pomijając, że drugi egzemplarz nie będzie Ci i tak potrzebny? Większość rzeczy tanieje, dlatego producenci zmienią coś (najczęściej w wyglądzie), pakują to samo w inne opakowanie, inny design, stary model któremu spada cena wycofują i robią: „tadammmm” – oferują „nowy” model, po nowej, wysokiej cenie, a w środku to samo co w starym, albo na skutek cięć kosztów – tańszy zamiennik. Ten mechanizm nie jest trudny do odgadnięcia.
Ceny używanych produktów nie przydają się też przy chęci dalszej odsprzedaży, O.K. – wiemy mniej więcej jak bardzo spadło, ale przy tej masie złomu, jaki mamy na rynku, sprzedać coś nie-kultowego po sensownej cenie to dziś niezły wyczyn. Zbyt dużo osób patrzy na „opakowanie” i status „nowy” oraz na nic nie dające hasło o nazwie „gwarancja”.
Lubię wiedzieć co się dzieje. I raczej rzeczy nie tanieją, a drożeją. Jogurty, pieczywo, bilety komunikacji miejskiej, gazety (nie czytam, ale…), paliwo, papierosy (nie palę, ale tu rewolucja była), alkohol… Porównanie cen netu też byłoby co najmniej zabawne. Zwł. w przeliczaniu per megabit.
To co pisałem tyczy się głównie sprzętu , elektroniki, ta tanieje i dlatego wymyśla się „nowe” modele. Proszki do prania też pod to podpadają – co chwila jest nowy i lepszy od poprzednich.
Wzrosty cen żywności i opłat mają różne podłoże. Takiemu alkoholowi dowalili 15% akcyzy, bo w budżecie dziura. MPK – bo inwestuje, za poza tym podzielili się na dwie spółki a każda ma zarząd i klakierów którzy muszą przecież dużo zarabiać. Papierosy, bo coś tam (nie wiem, nie palę, ale ceny wydają się sztucznie pędzone, zupełnie tak, jak w przypadku paliwa). Drożyzna spożywcza wynika z podnoszenia cen paliwa głównie- prawie wszystko opiera się przecież na transporcie samochodowym, więc jak paliwo idzie w górę to ceny w sklepach też. Ciężko też obliczyć na ile wzrost cen to podnoszenie ich przez producentów (np. chyba dwa lata temu zostały uwolnione ceny energii elektrycznej dla firm, co spowodowało wzrost ceny nawet do 20%), a na ile jest to chęć zysku pośredników typu hurtownie, kończąc na sieciach sklepów i ich właścicielach.
Co do netu to IMHO jeszcze „śmieszniejsze” będzie porównanie do tego ile my w PL płacimy za szybkie łącza, a ile płaci się w krajach rozwiniętych. I może nie per megabit, tylko proponuję wszystko (nie tylko net) liczyć w ten sposób: jaki procent średnich zarobków zjadają określone typy opłat i ile zostaje w kieszeni ;o)
Tak czy siak chyba szkoda sił i czasu na takie porównania – człowiek się tylko niepotrzebnie naładuje złymi emocjami, a na ceny wpływu – my, użytkownicy końcowi i konsumenci – i tak nie mamy żadnego, „kupujesz albo spadaj, nie Ty to przyjdą inni”.