Reklama, co nóż w kieszeni otwiera

Święta, czyli u rodziców. U rodziców, czyli z TV. Z TV, czyli reklamy w przerwach filmu. Bo filmy całkiem znośne puszczają, jak to w święta. Nie wiem, czy kwestia pory roku, czy to standard, ale w reklamach stadami lekarstwa. Jedno po drugim.

Najpierw babka chora, ale zażywa reklamowany specyfik i dalejże na stok. Bo urlop i trzeba szaleć, nie można tracić czasu. Zdrowie i możliwe powikłania? Bzdura! Taka odmiana zastaw się, a postaw się.

W sumie zachowanie mniej szkodliwe, niż chodzenie z chorobą do pracy, o którym pisze siwa[1] (link jak Jogger wstanie), bo na stoku raczej tylko sobie szkodzi (no dobra, jakoś tam minimalnie via NFZ się to na innych odbije), ale głupie. OK, powiedzmy, że to takie przerysowanie i nie była tak chora, jak pokazali.

No i kolejna reklama. Tym razem dziecię kaszlące niemożebnie i wyglądające na wymagające pilnej interwencji lekarza. I ma urodziny. I miało być super. I mamusia zapewnia, że będzie super. Oczywiście lekarstwo, dziecię hasa na imprezie z innymi dziećmi. Noż kurwa. Jakim skurwielem trzeba być, żeby takie zachowania promować? Pomijam tępotę mamusi i tym, że jej pociecha pozaraża inne dzieci. W końcu ludzie nie myślą i mają innych w dupie. Ale żeby własnemu dziecku fundować potencjalne powikłania?

Zachowanie, w odpowiedzi na które mam jedynie ochotę sprzedać liścia i rzec ogarnij się. Ostatnio tak miałem[2], gdzie przy wejścia do paśnika (czyt.: Mc Donald’s) widzę scenkę: rodzice (waga ewidentnie ciężka) z kilkulatkiem o BMI na oko 40[3], który – podekscytowany jak pijak na widok kielonka – upewnia się, że frytki podwójne (czy tam powiększone) będą.

Ktoś tam te reklamy kontroluje pod kątem etyki, czy nie? I skoro osobom nietrzeźwym alkoholu nie sprzedajemy, to może w paśnikach przed kasą waga, miarka i jak BMI powyżej określonego progu, to spadówa?

[1] Ze specyficznego punktu widzenia i – jak pisałem w komentarzach – pewnie w tym przypadku byłoby prościej, gdyby to ona została w domu niż wszyscy z byle drobiazgiem.

[2] Ochota ochotą, a działanie działaniem. Jednak mamy wolność wyznania, wychowania itd., więc wtrącać się nieproszony nie będę.

[3] Typ, przy którym nie będąc lekarzem stwierdza się w ciągu kilku sekund nadciągające galopem płaskostopie itd.

Jedna odpowiedź do “Reklama, co nóż w kieszeni otwiera”

  1. Zamieszałeś kijkiem w rzece.

    Po pierwsze, rzadko oglądając TV lepiej zauważam obecny trend, że to teraz programy i filmy są dodatkiem, przerywnikiem reklam, a nie odwrotnie. Skakanie po kanałach już nic nie daje. Z tego co pamiętam kilka lat temu zapewniano, że reklamy stanowią tylko max 30% pasma, ale już wtedy dało się odczuć, że jest tego zdecydowanie więcej, że nie wspomnę, iż wszelakie boxy nazywane „autopromocją”, reklamujące co wkrótce będzie, itp. do reklam zaliczanie nie są. A to co dziś serwuje TV to już porażka, z powodu której coraz mniej cokolwiek oglądam.

    Komisja etyki w reklamie? LOL, żartujesz sobie? Skoro mamy takie prawo, że wielu produktów nie wolno produkować ale wolno je sprzedawać, a zwykłe oszukiwanie ludzi kryje się za słowem „marketing” (bo ja tak to wprost nazywam, gdy ktoś próbuje mi sprzedać coś, czego nie chcę i nie potrzebuję), to Ty chcesz aby główny kanał zbierania żniwa przez marketingowców przechodził przez sito komisji etyki? Haha, dobre sobie :o)
    Jak to ktoś kiedyś pięknie powiedział, „TV odzwierciedla nas samych i nasze potrzeby”. Czyli co – tępi jesteśmy po prostu i trzeba nam mówić jak żyć, co kupować i czym się leczyć ;o) A alkoholu Ci nietrzeźwym lub małolatom nie sprzeda tylko ktoś, na kogo patrzy kamera. Małe sklepiki osiedlowe rządzą się innymi prawami.

    A termin „paśnik” wymiata :o) Chociaż po syfie jaki jest na stołach i z powodu klejącej się podłogi powinno być bardziej swojsko: „chlew” ;-P

    Ad. [3] – IMHO jest jeszcze „lepiej” – idziesz latem przez miasto, a tam tradycyjnie lachonarium. Patrzysz (popatrzeć przecież sobie można), niektóre bardzo ładne, zgrabne i dobrze ubrane (tu chodzi mi o styl, a nie o małą ilość użytego materiału). Takich jest w moim mieście sporo. Zjeżdżasz oczami w dół po idealnej figurze i to, co ukłuło Cię sekundę temu dużo poniżej serca w kolejnej sekundzie gwałtownie opada, bo panna ma taką zbieżność stóp, że przy zetkniętych palcach mógłbyś jej włożyć cegłę między pięty. Rozejrzyj się, dziś mało kto normalnie stawia stopy. Z dziećmi jest tak samo. I nikt tego nie widzi, a za parę lat będą lamentować w TV, i pewnie jakiś suplement na to zaserwują ;o) Sorry za offtop.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *