Trochę mam pecha do tego, co na murach. A może szczęście? W każdym razie mam wrażenie, że jak tylko coś sfotografuję i wrzucę na blog, to zaraz znika. Tak było z nierzucającą się w oczy tabliczką, tak było z napisem pod wiaduktem w Poznaniu. Pora na kolejne zdjęcie.
Jeśli dobrze pamiętam, napis na słupie przy ul. Strzeleckiej w Poznaniu pojawił się jakoś za pandemii. Zdjęcie zrobiłem w maju 2023. Nie śledziłem jego losów, ale wydaje mi się, że większość czasu był odsłonięty. Przypomniał mi się, bo ostatnio widziałem go zaklejonego plakatami. Gdyby ktoś pytał – niewyborczymi.
W sobotę, dzień przed drugą turą wyborów prezydenckich w 2020 dostałem, podobnie jak miliony Polaków, takiego oto SMSa zawierającego alert RCB:
Zdziwiłem się. Jakiż to alert i czemu jest wysyłany w trakcie trwania ciszy wyborczej? Dziwna sprawa. A może w ogóle jakiś fake i dezinformacja? W końcu pojawiały się już nieprawdziwe informacje, że jeśli ktoś głosował w pierwszej turze na danego kandydata, to w drugiej nie musi, jeśli chce głosować na tego samego. Sprawdziłem na stronie rcb.gov.pl i tam znalazłem taką informację:
Lipiec 11, 2020 Kategoria: KOMUNIKATY
W związku ze zmianą zasad obsługi wyborców przez obwodowe komisje wyborcze, do obywateli został wysłany Alert RCB o treści:
II tura wyborów prezydenckich w niedzielę 12.07. Osoby 60+, kobiety w ciąży oraz osoby niepełnosprawne będą mogły głosować w komisjach wyborczych bez kolejki.
I dodatkowo obrazek:
Jest też wyjaśnienie, czemu został wysłany:
Państwowa Komisja Wyborcza zwróciła się z apelem do organów władzy i administracji publicznej o jak najszersze rozpowszechnienie informacji o nowych przepisach wśród wyborców.
Do czego służy RCB?
Ale czy w ogóle RCB służy do tego? Popatrzyłem w FAQ, a tam:
Komunikaty będą wydawane tylko w wyjątkowych sytuacjach, które realnie mogą zagrażać życiu i zdrowiu człowieka.
Wiadomości tekstowe (SMS) są wysyłane tylko w nadzwyczajnych sytuacjach, gdy zagrożone jest bezpośrednio życie i zdrowie.
Alert RCB powstaje na podstawie informacji o potencjalnych zagrożeniach otrzymywanych z ministerstw, służb np. policji, straży pożarnej, urzędów i instytucji centralnych np. IMGW oraz urzędów wojewódzkich.
Alert RCB dotyczy wszystkich zdarzeń bezpośrednio zagrażających zdrowiu i życiu. Jest rozsyłany tylko w sytuacjach nadzwyczajnych.
Nijak mi nie pasuje informacja o zmianie zasad uczestnictwa w wyborach do żadnego z powyższych. Nie ma przecież żadnego zagrożenia, sytuacja nie jest wyjątkowa – zwykłe wybory. Wygląda więc, że ktoś zrobił sobie z RCB tubę propagandową. Chyba, że FAQ jest wyjątkowo słabe.
Wtopy
Czy uważam, że sytuacja była niejednoznaczna etycznie i mogła wpłynąć na wynik wyborów? Oczywiście.
Po pierwsze, głosowanie poza kolejnością dotyczy tylko niektórych grup społecznych. W szczególności osób w wieku 60 i więcej lat, czyli grupy, w której partia rządząca ma największe poparcie. Przypadek? Nie sądzę.
Po drugie, wszystko wskazuje na to, że wykorzystano struktury państwowych niezgodnie z przeznaczeniem do wysyłania informacji. Ciekawe, ile kosztowała ta akcja?
Zmiana zasad tylko w II turze, wysłanie informacji w ostatniej chwili również nie budzą zaufania.
Informacja była niepełna, nie zawierała informacji o tym, że do głosowania poza kolejnością uprawnione są osoby z dziećmi do lat 3. W komunikacie nie było również informacji o tym, że przesyłana informacja jest częściowa i gdzie można się zapoznać z pełną wersją. Próba manipulacji czy zwykła niekompetencja? Podobno nie należy przypisywać złych intencji, jeśli zachowanie da się wytłumaczyć głupotą…
Podobno motywacją była pandemia, więc konia z rzędem temu, kto wytłumaczy mi w jaki sposób osoby z dzieckiem do lat 3, niepełnosprawni czy wymagający kształcenia specjalnego są bardziej podatni na zarażenie.
Jak się dokładniej zastanowić, to przepisy promowały wypożyczanie dzieci do lat trzech w celu uniknięcia stania w kolejce.
Niebezpieczeństwa uprzywilejowania
Ogólnie uważam, że faworyzowanie jakichkolwiek grup społecznych podczas wyborów jest niebezpieczne. W przypadku zorganizowanej akcji może powodować tworzenie np. sztucznych kolejek, które będą zniechęcały ludzi spoza uprzywilejowanych grup do głosowania.
Mechanizm nadużycia jest prosty: stoi kolejka, przychodzi kilkadziesiąt albo więcej osób w sposób oczywisty należących do uprzywilejowanej grupy, zajmują miejsca na początku kolejki. I tak ciągle. W sumie nie muszą nawet głosować – kto im zabroni stanąć i odejść, nie oddawszy głosu? Czy osoby nie będące w uprzywilejowanej grupie, czekające w kolejce mogą się zniechęcić w takiej sytuacji do oddania głosu? Ano mogą.
PS Wpis niezbyt na czasie, bo ostatnie dwa tygodnie spędziłem bez komputera praktycznie – z racji sytuacji urlop pod namiotem. Ale podobno lepiej późno, niż wcale.
Miałem napisać ten wpis już jakiś czas temu, ale nie napisałem wtedy, a przed wyborami ostatni dzwonek, więc napiszę teraz.
Kim jest Vagla można sprawdzić na Wikipedii. To może kim jest dla mnie? Pozytywnie zakręconym człowiekiem o sporym poczuciu humoru (biorąc pod uwagę pewne działania; sam dałem się nabrać), którego stronę (nie-blog!) czasami czytuję (choć nie mam jej w RSSach, pewnie to się zmieni zaraz), piszącym o prawie, sieci i wolności (głównie w sensie wolności dostępu do informacji) i działającym na rzecz obywateli (dostęp do informacji publicznej). Ostatnio: kandydatem na senatora. I właśnie o tym będzie.
Na początku był chaos. Po tym, jak Vagla zapowiedział, że kandyduje do Senatu i zbiera 1000 podpisów poparcia, pojawiła się dość nieskładna komunikacja – częściowo na FB, częściowo na istniejącej stronie. Typowe pospolite ruszenie, ale dla osoby jednak trochę znanej zadanie zebrania 1000 podpisów (fizycznych) jest wykonalne, mimo ewidentnych niedociągnięć w komunikacji i wpadek (typu zła ilość okienek na formularzu). Końcówka była lepsza informacyjnie, choć nie doskonała. Podpisałem i ja…
Ciekawa była też obserwacja pewnych… niezamierzonych, jak przypuszczam, konsekwencji prawa. Bo Vagla wystartował głównie dla funu, jak sam pisał, żeby zobaczyć, czy zwykłemu (no…), obywatelowi bez zaplecza partyjnego uda się w ramach obowiązujących przepisów (skrupulatnie je wypełniając) spełnić wymogi prawne stawiane kandydatom do Senatu. Bo to co robił, robił już wcześniej, nie będąc senatorem.
Byłem praktycznie pewien, że o ile pierwszy etap spokojnie uda mu się przebyć, o tyle z drugim (2000 podpisów od ludzi ze swojego okręgu) mogą być spore problemy. Czasu było niewiele, kampania zaczęta późno, a mam wrażenie, że Vagla jest znany raczej w sieci, niż IRL (OK, nic nie wiem o samej W-wie). Prognozy po pierwszych dniach były „na styk”, ze wskazaniem na „o włos za mało”. W międzyczasie bardzo poprawiła się komunikacja (głównie FB). Najbardziej dramatyczna okazała się końcówka, bo sprawa była praktycznie przesądzona (negatywnie), ale w ostatnich dwóch dniach udało się zebrać podpisy, nawet z bezpiecznym zapasem.
Od tego momentu można było zaobserwować parę ciekawych zjawisk, typu publiczna, dostępna online lista przychodów i wydatków komitetu wyborczego (zresztą jawne były też takie rzeczy jak ilość zdobytych w kolejnych dniach podpisów z drugiego etapu), poparcie dla kandydata z różnych stron sceny politycznej (do lewicy, przez centrum, do prawicy), zapowiedzianą migrację ludzi z całej Polski do Warszawy w celu oddania głosu na Vaglę. Oczywiście było trochę trollingu, jak np. fotomontaż z banerem na budynku. Interesujące (choć raczej smutne) były też reakcje ludzi oraz projekcje poglądów – Vagli zostały przypisane już łatki i prawicowca, i lewicowca. Szufladkowanie i instynkty stadne mają się dobrze…
IMO bardzo duży sukces, niezależnie od wyniku niedzielnych wyborów. Nie wiem, na ile sukces samego Vagli, a na ile pomagającego mu sztabu, a na ile po prostu ludzi, ale udowodnił, że „się da”. A co najważniejsze, zbudował bardzo silny przyczółek, którego brakowało teraz, dla wyborów za cztery lata. Oczywiście o ile będzie kandydował…
Póki co, czekam na wyniki niedzielnych wyborów. Okręgi są jednomandatowe, więc, jak rzekomo mówi cytat, there can only be one.
UPDATE: Trzecie miejsce (z czterech startujących w okręgu), 10,2% ważnych głosów (7% uprawnionych do głosowania). Więcej o wynikach.