Wybór taryfy elektrycznej.

W związku z nadchodzącą przeprowadzką pojawił się etap pod tytułem energetyka, czyli przepisanie liczników i możliwy wybór taryfy dla energii elektrycznej. W dotychczasowym mieszkaniu liczniki były zarejestrowane na właściciela, wszystko było na prąd (gotowanie, podgrzewanie wody, ogrzewanie mieszkania też), dostawcą była Enea, a taryfą – Ciepły Dom. Czyli trochę drożej w dzień niż przy taryfie z płaską stawką Dzień i Noc, za to sporo taniej w nocy.

Grzanie wody wydawało się brać sporo prądu, odbywało się w nocy. Ogrzewanie mieszkania co prawda nie tylko w nocy, ale w nocy chłodniej, więc niby więcej. Wybór wydawał się słuszny, zmiana byłaby skomplikowana (zmiany musiałby dokonać właściciel), rachunki nie zabijały. Ogólnie: nie przyglądałem się temu dokładnie, tym bardziej, że – jak pisze Enea:

Taryfa Dzień i Noc (G11) to idealne rozwiązanie dla Klientów, którzy zużywają energię elektryczną głównie:

– nie korzystają z energii elektrycznej do celów grzewczych.

Z kolei o Ciepły Dom piszą:

Taryfa Ciepły Dom (G12) to doskonała oferta dla Klientów, którzy:

– korzystają­ z ogrzewania elektrycznego, zarówno pomieszczeń, jak i wody użytkowej,

– posiadają urządzenia elektryczne sterowane za pomocą programatorów czasowych.

W nowym mieszkaniu odpada ogrzewanie i grzanie wody prądem, więc naturalnie nasuwa się taryfa z płaską stawką. Znając dokładne zużycie w poszczególnych taryfach postanowiłem policzyć, ile zarabialiśmy na różnicowaniu stawki (dane za ponad rok). Wyniki mnie zaskoczyły. W ciągu ostatniego roku było to… całe 60 zł. Przy czym większa część zysków 36 zł) przypadała na jeden okres rozliczeniowy. Ergo: wiele hałasu o nic. Dobrze chociaż, że różnica w tę stronę. 😉

Watomierz.

Watomierz GreenBlue GB202

Źródło: Nokaut.pl (dead link)

Pomysł sprawdzania, ile jakie urządzenie zużywa prądu chodził za mną od dłuższego czasu i trochę pokrywa się z konikiem urządzeń, które mają niski pobór prądu energię i działają na energię słoneczną. Parokrotnie przeglądałem watomierze na Allegro, ale nie zdecydowałem się na wybór i zakup – głównym problemem była dolna granica działania, która dla większości modeli wynosi 5W i niezbyt chętne chwalenie się nią przez sprzedających. Trochę sporo, bo planowałem mierzyć przecież różne urządzenia, zużywające niewielkie ilości energii.

Ostatnio zdecydowałem się na zakup i to nie na Allegro, tylko w sklepie. Wybrany model to GreenBlue GB202. Oczywiście z funkcji zależało mi wyłącznie na pokazywaniu zużycia energii z możliwie dużą dokładnością i możliwie od najniższej wartości. Wygląda, że mierzy z dokładnością do 0,1 W, czyli bardzo przyzwoicie, a najniższy wynik, który do tej pory udało mi się zmierzyć to 0,5 W, czyli działa już poniżej 1 W. Dokładnie o to chodziło. 🙂

Zabawka jest absolutnie fantastyczna i na razie dość chaotycznie mierzę, co się da, ale jest plan usystematyzowania pomiarów zużycia energii elektrycznej dla różnych sprzętów i zamieszczania tego w sieci, żeby ludzie chcący oszczędzać energię wiedzieli na co zwrócić uwagę. Już w tej chwili widzę, że zużycie energii przez różne sprzęty jest mocno nieoczywiste. Przykładowo, z ciekawostek: włączona w trybie standby drukarka, z zapaloną diodą, zużywa mniej prądu, niż wyłączona przyciskiem i pozornie martwa. Niebawem wrzucę instrukcję do tego watomierza i zacznę publikować dane o sprzętach. Stay tuned.

UPDATE: Z tymi zachwytami nad dokładnością to się pospieszyłem, bo opieram się wyłącznie na tym, co pokazuje miernik, a powinienem napisać raczej, że ma szansę być dokładny. Jak podpowiadają dobrzy ludzie przydałby się test, czy choćby urządzenie pobierające 100 W i urządzenie pobierające 2,5 W po podłączeniu jednocześnie będą pobierały 102,5 W. Na razie problem ze znanymi punktami odniesienia – nie mam zwykłych żarówek pod ręką. Czajnik elektryczny o mocy nominalnej 1800 W zużywa niby 1802 W i powoli spada o pojedyncze W.