Linux w stacji ładującej telefony komórkowe.

Linuksa widzieliśmy już we wrocławskich automatach biletowych, na gdańskich wyświetlaczach rozkładu jazdy. Jakiś czas temu w Poznaniu w jednej z galer(ii) handlowych pojawiło się dziwne urządzenie. Nie widziałem, by ktoś z niego korzystał, z opisu miała to być stacja do ładowania i dezynfekcji(?) telefonów komórkowych.

Postało jakiś czas, potem się zepsuło (albo nigdy nie zostało uruchomione – te kabelki zawsze tak na wierzchu były – żadnego zamknięcia…), ujawniając, że pod spodem działa Linux. Takie zepsute postało jeszcze parę dni i… zniknęło. Czyżby nie było biznesu w ładowaniu i dezynfekcji telefonów komórkowych? W sumie nie zdziwiłbym się, gdyby w mieście nie było – do ładowarki blisko, a miejsce nie wygląda na pewne. Ja bym nie zostawił telefonu GSM tak bez nadzoru…

W każdym razie, dowód, że pod spodem Linux (sorry za jakość, komórką klikane szybko):

Urządzenie do ładowania telefonów - pełny widok.

I zbliżenie ekranu – GRUB z komunikatem błędu w całej okazałości:

Komunikat błędu na ładowarce.

Geekowy grzejnik (powered by Debian).

Powoli robi się szaro i zimno i trzeba było pomyśleć o uruchomieniu ogrzewania w mieszkaniu. Grzeję prądem, niestety (drogo), ale nie zmienię tego, bo ani mieszkanie moje, ani pewnie warunków technicznych na co innego nie ma. A skoro już ogrzewanie elektryczne, to równie dobrze może być komputer zamiast grzejnika, tym bardziej, że mam jeden nieużywany. W sumie miałem go oddać, ale jakoś nie doszło do tego, bo i daleko był, i nie byłem pewien, czy całkiem sprawny jest. Okazuje się, że jest sprawny.

Zawsze to ciekawiej grzać komputerem, niż grzejnikiem, no i można różne ciekawe rzeczy sobie potestować, na które do tej pory, bez komputera nieprodukcyjnego, pod ręką, ale włączonego 24/7 nie było warunków (ot choćby dn24). Poza tym w końcu chyba pobawię się poważniej apt-p2p. No i żeby się nie nudziła maszynka, to jakieś dociążenie się przyda w stylu obliczenia rozproszone.

W środku nic specjalnego:

$ cat /proc/cpuinfoprocessor       : 0vendor_id       : AuthenticAMDcpu family      : 6model           : 8model name      : AMD Sempron(tm) 2300+stepping        : 1cpu MHz         : 1588.825cache size      : 256 KB

Do tego 512 MB RAM.

Jako system oczywiście GNU/Linux Debian, tym razem Squeeze (czyli jeszcze testing). I w miarę nowy soft, i stabilnie jest. Hostname? Oczywiście grzejnik. 😉

Po krótkim namyśle jako utylizator cykli procesora został wybrany GIMPS, którym – jeśli chodzi o obliczenia rozproszone – bawiłem się chyba najdłużej. Odpowiedni poziom nieużyteczności posiada, nie jest całkiem bezsensowny (w przeciwieństwie do szukania kosmitów), są statystyki i teamy, jeśli kogoś to bawi (mnie odpowiednio: tak, nie). Przy okazji zrobiłem mały research i wychodzi, że minimum 4 lata nie bawiłem się GIMPS. No i 2 lata minęły od znalezienia liczb pierwszych odpowiednich do przyznania nagrody. Tak w ogóle, to z obliczeń rozproszonych do tej pory kolejno bawiłem się SETI@Home, GIMPS, M4 project, no i teraz powraca GIMPS.

Programy, które są/będą uruchomione na grzejniku:

Myślę, co by tu jeszcze wrzucić…?

Every time you use breaks on highway, God kills a kitten.

Będzie o minionym jakiś czas temu urlopie, a w zasadzie dojeździe i powrocie. Ponieważ był to wyjazd w góry™, to uznany został za odległy. Ponieważ został uznany za odległy, to pociąg odpadał – mała nie da rady. Samochód jest jednak i bardziej wygodny, i bardziej elastyczny. I – koniec końców – przydaje się na miejscu, bo zawsze można gdzieś podskoczyć. To, że lubię jeździć pomijam.

Okazało się, że Poznań nie tylko w stronę Szczecina nie ma porządnej drogi. W stronę Wrocławia też jest bieda. Za pierwszym razem Google wybrało trasę przez Jarocin (odradzam), za drugim wracałem czymś niby trochę lepszym, ale tak naprawdę miało być o tym, czego nie ma, czyli o autostradach. Stan autostrad w Polsce widać na wiki i specjalnie nie ma co dywagować nad jego oczywistą niedolą. W każdym razie wynika z niego, że z Poznania do stolicy porządną drogą się nie dojedzie (a ze Szczecina i owszem ;->) i że autostrad jest w Polsce… niewiele.

Zapewne z niewielkiej ilości wynika fakt, że przeciętny Polak nie umie jechać po autostradzie. Albo się wlecze (czytaj: jedzie poniżej 120), albo gna na złamanie karku (czytaj: jedzie ponad 180), ale zawsze jedzie nierówno i wymusza nierówną jazdę innych. Nierówną, czyli z dużymi zmianami prędkości. Wręcz z hamowaniem. A przecież every time you use breaks on highway, God kills a kitten.

Czemu piszę Polak? Tak sądząc po blachach. Jakoś Niemcy jeżdżą u nas po autostradach sensowniej. Nawet jeśli jadą nieco szybciej, to widząc, że kogoś wyprzedzasz lub powinieneś zacząć wyprzedzać, żeby samemu nie hamować, zwolnią delikatnie (nie w ostatniej chwili) i wpuszczą, pozwalając bezstresowo wykonać manewr. Z drugiej strony sami też nie czekają z wyprzedzaniem do ostatniej chwili.

Specjalnie zacząłem zwracać na to uwagę w drodze powrotnej i praktycznie zawsze samochody na niemieckich blachach jechały płynnie i umożliwiały płynną jazdę innych w granicach 130-150 km/h (absolutnie bezpieczna prędkość, choć wg przepisów za szybko), natomiast na naszych blachach – loteria i brak myślenia kilkadziesiąt sekund naprzód. A przecież tak naprawdę jazda po autostradzie z taką prędkością to prawie szachy – spokojnie można przewidzieć kolejność samochodów i potrzebne manewry na kilkadziesiąt sekund naprzód dla wszystkich aut w zasięgu wzroku.

Oczywiście nie mówię o sytuacjach awaryjnych – takie się zdarzają, podobnie jak dziwne manewry innych i wtedy hamować po prostu trzeba, ale następnym razem jak wyjedziesz na autostradę pamiętaj: every time you use breaks on highway, God kills a kitten. I ogólnie, że świetny refleks przez 99,999% (tak, pięć dziewiątek i wiem co to znaczy) czasu kierowcy się nie przydaje do niczego, za to wyobraźnia i myślenie – jak najbardziej.

PS. Przy podanych prędkościach zakładam, że samochód jest sprawny technicznie, nie jest czterośladem i ma normalne ogumienie, a jazda nie odbywa się w nietypowych warunkach. Kupowanie auta, a na opony nie starczyło jest u nas dość popularne, niestety. Czteroślady chyba jeszcze też.