Muzyka z YouTube w konsoli

Na YouTube można w prosty sposób znaleźć sporo różnej muzyki i obecnie jest to mój wybór numer jeden, jeśli chodzi o muzykę z sieci[1]. Odtwarzanie YouTube w przeglądarce jest oczywistym wyborem w przypadku filmów. Jeśli jednak zależy nam tylko na audio, czyli np. słuchamy w pracy, to odtwarzanie w przeglądarce tylko przeszkadza. Niepotrzebnie obciążamy i sieć, i CPU, i RAM.

Niedawno znalazłem program mps-youtube, który jest napisany w Pythonie i który stawia sobie za cel obsługę YouTube w konsoli. Można m.in. wyszukiwać utwory, dodawać URLe, tworzyć lokalne playlisty, a także pobierać muzykę w określonym formacie na dysk. Opis mówi, że można też importować istniejące playlisty z YouTube, ale tej funkcjonalności jeszcze nie testowałem. Całość pomyślana w taki sposób, aby można było dowiedzieć się wszystkiego z samej aplikacji, bez konieczności czytania manuali. Sam program przychodzi z sensownymi ustawieniami domyślnymi.

Pomoc programu mps-youtube
Pomoc programu mps-youtube – screenshot

Wersja z Jessie 0.01.46-3 jest o wiele starsza, niż dostępna w unstable 0.2.5-5, ale… obie wersje mają błędy, niestety i bywa, że jedna wersja potrafi otworzyć dany URL, a druga nie. Na GitHubie dostępna jest wersja 2.6, ale jeszcze nie testowałem. W pracy, gdzie słucham najwięcej (niby leci jakieś radio ogólnie, ale słaba muza, w kółko te same utwory, dużo reklam, poza tym, „uroki” openspace…), wystarcza mi wersja z Jessie. Niemniej nadal polecam przymiarkę do programu.

Wyniki wyszukiwania w mps-youtube
Wyniki wyszukiwania w mps-youtube. Źródło: strona projektu.

Lokalna playlista mps-youtube
Lokalna playlista w mps-youtube. Źródło: strona projektu.

Niby działa na dowolnym systemie operacyjnym, ale z racji trybu obsługi (konsola) wróżę popularność raczej na Linuksie i wśród geeków. Dla porządku: wymaga mplayera lub mpv, z których korzysta do odtwarzania muzyki.

[1] Jak widać, opisywane kiedyś słuchanie radia w konsoli się nie sprawdziło, podobnie jak wykorzystanie mpd. Łatwe tworzenie playlist z dostępnych od ręki zasobów jednak wygrywa.

Polskie radio w konsoli.

Dziś na kanale padło pytanie jak odtwarzać w konsoli radio z http://moje.polskieradio.pl? Na początku sądziłem, że chodzi o Trójkę itp., wtedy format URLa działający zarówno w mplayer jak i w MPD to wspominany we wpisie o MPD:

mms://stream.polskieradio.pl/program3

Okazało się jednak, że chodzi o pozostałe strumienie. I tu nie jest już tak różowo i prosto. Co prawda podczas poszukiwań (w sumie na koniec) ktoś natknął się na skrypt, który umożliwia odtwarzanie tych strumieni w konsoli, ale wędka lepsza od ryby więc:

  • Każda strona zawiera odtwarzacz w JS.
  • W kodzie odtwarzacza jest link do strumienia.
  • Link do odtwarzacza jest stały.
  • Link do strumienia również jest stały.
  • Strumień da się odtwarzać w mplayerze.

Przykładowo:

Minimax ma URL:

 http://moje.polskieradio.pl/station/33/Minimax

Player JS powstaje przez dodanie /_js/player.js, czyi ma URL:

 http://moje.polskieradio.pl/station/33/Minimax/_js/player.js

Strumienie są nazywane wg schematu k.stream, czyli szukamy:

wget -q -O - http://moje.polskieradio.pl/station/33/Minimax/_js/player.js| egrep "file.*k.*stream"

co daje nam wynik  _obj2.addVariable(’file’, 'k34.stream’);

Cały link do strumienia to:

rtmp://stream85.polskieradio.pl/live/k34.stream

Oczywiście nie dam głowy, że stream85 będzie stała i niezmienna, ale to również widać w źródle playera. Jedyną nieoczywistą częścią było dodanie live – wyłuskane z działających stacji (IIRC z Trójki).

Niestety, taką wersję obsłuży mplayer, ale już nie MPD. Jakby ktoś znalazł rozwiązanie jak tworzyć URL zdatny do MPD – proszę o info. Wersja ze skryptu odpada.

Wam życzę dobrego odbioru, a sobie, żeby stacje radiowe przestały utrudniać ludziom życie i dawały przyjazne konsolowym odtwarzaczom linki. Nie zawsze chce się/można włączyć ciężką przeglądarkę, by posłuchać radia. Niezrównanym ideałem jest tu dla mnie Radio Baobab, które nie tylko daje przyjazny konsoli format, ale również w wolnym formacie ogg (obok innych formatów) i w takiej formie, że się ładnie scrobble’uje.

UPDATE: Mpd w wersji 0.16.2 radzi sobie z URLami typu rtmp:// co oczywiście cieszy.

Rzut oka na odtwarzacz Sansa c200 z Rockbox – instalacja.

Jakiś czas temu Zal pisał o Rockboksie na Sansie. Sprawa zainteresowała mnie na tyle, że postanowiłem kupić ten wynalazek. Pora na wrażenia z instalacji.

Stary odtwarzacz Creative ma dwie zasadnicze wady: pojemność (512 MB) oraz brak odtwarzania plików ogg. Do tego z „pomniejszych” wad, których sobie nie uświadamiałem można doliczyć: brak playlist i integracji ze scrobblerami. Ponieważ do kupienia była Sansa c200 2 GB za relatywnie niewielkie – w porównaniu z możliwościami po insalacji Rockboksa – pieniądze, a dawno nie kupiłem sobie żadnego gadżetu, wybór był prosty – wymiana odtwarzacza.

Co do samego odtwarzacza nie mam zastrzerzeń. Co prawda refubished, ale wygląda jak nowy. Jakość wykonania nie rzuca na kolana – w porównaniu z Creative trochę plastikowy. Zasadniczą wadą jest, moim zdaniem, specjalny, dziwny kabel, oraz wbudowany akumulator. Razem sprawia to, że nie jest tak do końca mobilnie w porównaniu ze starym – trzeba taszczyć/znaleźć komputer i kabelek, żeby podładować baterię czy dograć muzę. Jeśli chodzi o dogrywanie muzyki, to dzięki wbudowanemu czytnikowi microSD jest to pewnie do obejścia (karta do telefonu, telefon z kompem bo bluetooth i voila – dogrywamy nowe kawałki). Akumulatorków przeboleć nie mogę, jedyne co mnie pociesza, to zapowiadany czas pracy na akumulatorze – 14h. Wygląda, że wystarczy.

Oryginalnym softem zbytnio się nie bawiłem, bo i tak zamierzam korzystać z Rockboksa. No ewentualnie do ładowania będzie wykorzystywany, bo podobno Rockbox ma buga z obsługą chipa w tym modelu. Zostawiłem baterię do naładowania i postanowiłem zrobić upgrade. Od samego początku były problemy – graficzny instalator nie wykrył sprzętu. Nie wiem, co było przyczyną, ale po doczytaniu, że tak naprawdę cała instalacja to rozpakowanie archiwum na playera i uruchomienie jednej binarki, postanowiłem instalować manualnie.

Instalacja, a konkretnie wgranie bootloadera wymaga uprawnień administratora. Najpierw kopiujemy zawartość archiwum (zdecydowałem się oczywiście na wersję stabilną, czyli release, czyli 3.3), potem uruchamiamy patcher bootloadera. Trwa to dosłownie moment. Po reboocie możemy przejrzeć dostępne opcje.

Opcji jest dużo. Trochę za dużo, jak dla mnie. Nawigacja nie do końca intuicyjna. Postanowiłem dodać muzykę i pobawić się playlistami. Tu pierwszy spory zonk – nie działało mi zapisywanie playlisty (teoretycznie dłuższe przytrzymanie select powinno zapisywać). Podobnie z presetami w radiu – także nie chciało zapisywać. Poprzeglądałem trochę gry (jest m.in. klon Frozen Bubble i Life!) i ustawienia. W międzyczasie trafiłem na forum o wiele mówiącej nazwie Anything But iPod, które będąc użytkownikiem Rockboksa warto znać – zwykle znajdziemy tam odpowiedzi na pytania.

Postanowiłem sprawdzić, czy upgrade do current coś zmienia w sprawie tych playlist. Tym razem – o dziwo – graficzny instalator nie miał problemów z rozpoznaniem sprzętu. Dodałem kilka tematów, fonty i postanowiłem wgrać nowy firmware. Upgrade jest prosty – po prostu nadpisujemy pliki (gdybyśmy chcieli zrobić upgrade manualny). Automat robi to sam. Przy okazji – nie trzeba upgrade’ować bootloadera – zmienia się bardzo rzadko.

Upgrade firmware’u nie tylko rozwiązał problem z zapisywaniem playlist (teraz wszystko działa jak w manualu), ale chyba też trochę pozmieniał nawigację – IMO jest znacznie lepiej. Wygląda na to, że podstawowa funkcjonalność działa OK. Do przetestowania zostało mi trochę bajerów w stylu spięcie ze scrobblerem libre.fm i być może pomyślę później o wgraniu audio menu. Na razie pora skompletować muzę, rozejrzeć się za jakąś kartą i zrobić playlisty.

Podsumowując – Rockbox jest fajny, choć nieco za bardzo dla geeków. Pewnie moja miła nie poradziłaby sobie z upgrade’em.