Dlaczego nie kupię Raspberry Pi

Pierwsze egzemplarze Raspberry Pi dotarły parę dni temu do nabywców w Polsce, pojawiają się pierwsze recenzje i zachwyty. FullHD, mało prądu[1], działa Linux – wydawać by się mogło, że pełna sielanka. Jednym okiem śledzę nowinki ze świata komputerów opartych na ARM, szczególnie pod kątem Linuksa. Mam domowy serwerek (głównie router) z Debianem działającym na Dockstarze. I już wcześnie pisałem, że sytuacja ARM i Linuksa nie jest różowa.

Od czasu tego ostatniego wpisu minęło trochę czasu, sytuacja stopniowo poprawia się, jeśli chodzi o wsparcie dla Linuksa. W Debianie pojawi się (prawdopodobnie już we Wheezy) nowa architektura ArmHardFloatPort. Stwierdziłem, że sprawdzę, czy przypadkiem da się z niej skorzystać na Dockstarze (nie, nie da się), w międzyczasie zakręciłem się w oznaczeniach, więc zadałem pytanie na forum Dockstara, a jedna z odpowiedzi bardzo otworzyła mi oczy na sytuację i jest inspiracją dla tego wpisu. Gorąco polecam lekturę całego wątku w oryginale, ale dla tych, którzy nie mają czasu lub możliwości skrót głównej myśli poniżej.

Otóż Raspberry Pi jest drogi i przestarzały. Niby miało być 35 dolarów, ale w praktyce jest to minimum 35 euro. Za sprzęt bez portu SATA, z 256 MB RAM (piszcie co chcecie, ale to stanowczo za mało na desktop, pracowałem ostatnio na niecałych 400 MB), bez obudowy (pewnie prędzej czy później pojawią się za ok. 10 dolarów, plus wysyłka) i bez zasilacza. Przede wszystkim jednak jest to sprzęt, na którym nowa, wydajniejsza architektura nie zadziała w ogóle. Z tego samego powodu nie zadziała na Raspberry Pi Ubuntu.

Pojawiła się alternatywa w postaci Gooseberry (płyta z tabletów), która jest oparta na nowszym, wspierającym armhf procesorze i oferująca 2-3 razy większą wydajność, 512 MB RAM, ale też ma wady, przede wszystkim cenowe, szerzej omówione w wątku na forum. Ogólnie myśl jest taka: Raspberry Pi jest tragicznie przestarzałe i drogie, Gooseberry to goła płyta z tableta, dopłacając minimalnie, można mieć tablet, czyli kompletne urządzenie, z ekranem, obudową, zasilaczem itd. Ale sugestia jest taka, by kupić po prostu Mele A2000 za 90 dolarów (z wysyłką do Polski). Trochę drożej ale dostajemy 512 MB RAM, port ethernet, normalne SATA, HDMI, VGA i obudowę. I – przede wszystkim – nowszą architekturę, nad którą pracuje większość developerów różnych dystrybucji Linuksa.

Oczywiście, zapewne pojawi się, przynajmniej początkowo, jakaś dystrybucja wspierająca Raspberry Pi. Można też będzie samemu rekompilować z odpowiednimi aktualizacjami. Ale powoli będzie się to coraz bardziej rozjeżdżać między główną linią Linuksa na ARM i wymagać coraz więcej pracy w utrzymaniu.

Oczywiście mówię o zastosowaniach, gdzie rozmiar płytki i pojedyncze W różnicy w poborze prądu mają drugorzędne znaczenie i bardziej o desktopach. Mój Dockstar jest równie przestarzały, ale jako router i domowy serwer pewnie będzie wystarczający jeszcze długie lata. Ale nigdy nie był kupowany z myślą o podłączaniu do niego monitora i korzystaniu z graficznego środowiska.

[1] No dobrze, niby mało, ale lepiej się dało. Prosta (ideowo, niekoniecznie prosta do wykonania, bo wymaga lutowania na płytce) modyfikacja pozwala na zmniejszenie poboru prądu w Raspberry Pi o 25%.

UPDATE: Pojawiła się kolejna alternatywa dla Raspberry Pi – ODROID-X. Co prawda aż 130 dolarów za gołą płytkę, ale czterordzeniowy procesor 1,4 GHz, 1 GB RAM i mocne GPU, więc chyba najbliżej sensownego desktopu. Oczywiście nowa architektura procesora ARM. Raczej nie będę już aktualizował tego wpisu o kolejne sprzęty – ten pojawił się po prostu krótko po zamieszczeniu wpisu.

UPDATE: Długo nie trzeba było czekać – na Allegro już pojawiają się praktycznie nieużywane egzemplarze Raspberry Pi. Ceny nie podam, bo nie ma kup teraz, tylko licytacja (ok. 100-150 zł w tej chwili). A sprzedający nowe sztuki życzą sobie 250 zł i więcej za gołą płytkę. Plus minimum 20 zł za pseudoobudowę (dwie płytki akrylu z przerwą) i 40 zł za „oryginalny zasilacz”. W zamian jedynie faktura i szybsza dostawa. No i ew. gwarancja/rękojmia. Tyle, że to drożej niż Mele A2000. Przy okazji, info dla oszczędzających: pojawiła się wersja oznaczona Mele A100, która jest wykastrowana z SATA, ale za to 10 USD tańsza. IMO nie warto, chyba, że ktoś na pewno nie chce dysku podłączać.

Zamknięcie konta Allegro a dane osobowe

Niedawno, po węźle gordyjskim z odzyskiwaniem hasła do konta Allegro, zamknąłem konto w tym serwisie. Chwilę później dostałem maila o treści:

Informujemy, że w dniu 2011-08-14 08:35:07 konto o nazwie [cenzura] zostało zamknięte, a dane osobowe przypisane do tego konta nie są dostępne innym użytkownikom. Dane użytkowników będą w dalszym ciągu przetwarzane i archiwizowane w zbiorze danych osobowych administrowanych przez Grupa Allegro Sp. z o.o. mimo rozwiązania w/w umowy, w trybie i zakresie przewidzianym przepisami ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 roku o ochronie danych osobowych (Dz.U. z 2002 r., Nr 101, poz. 926 z późn.zm.)

W sumie standard i miło, że informują. Ale skoro są, a przynajmniej starają się być tak przepisową i trzymającą się procedur firmą, postanowiłem skorzystać z prawa do wglądu w moje dane, tym bardziej, że ciekawi mnie, co tak naprawdę mają o mnie, że nie było możliwości w oparciu o to zweryfikowania tożsamości. Oczywiście na podstawie art. 24 ust. 1 pkt 3 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 roku o ochronie danych osobowych, czyli:

Art. 24. 1. W przypadku zbierania danych osobowych od osoby, której one dotyczą, administrator danych jest obowiązany poinformować tę osobę o:
3) prawie wglądu do swoich danych oraz ich poprawiania,

Najpierw dostałem standardową, szablonową odpowiedź, w której zawarta była jedynie podstawa przechowywania. Dowiedziałem się też, że przechowywanie będzie trwało 5 lat. Po zwróceniu uwagi, że nie taka jest treść mojej prośby/pytania, otrzymałem odpowiedź, że nie ma możliwości dokonania edycji danych na zamkniętym koncie. OK, rozumiem, ale nie chodzi mi o edycję, a o wymieniony w ustawie wgląd.

I tu Allegro ewidentnie się z jednej strony podkłada, z drugiej IMO szokująco narusza prawo, odmawiając mi prawa do wglądu w dane, bowiem odpowiedź, którą uzyskałem to:

Tak jak pisałam wcześniej, nie ma takiej możliwości. Złożył Pan wniosek o zamknięcie konta i usunięcie danych. Decyzji tej nie można cofnąć, co oznacza, ze nie ma Pan już dostępu ani do konta, ani do danych.

Zupełnie jakby posiadanie aktywnego konta było warunkiem prawa do wglądu. Cóż, ja, biedny żuczek z koniem kopać się osobiście nie zamierzam. Złożenie skargi do GIODO kosztuje raptem 10 zł, napisanie i wysyłka pisma kolejne tyle. A urzędowej interpretacji jestem niesłychanie ciekawy…

C.D.N.

UPDATE Ostatecznie przeprosiłem się z Allegro i znowu mam tam konto. Więcej o motywach powrotu w tym wpisie.

Polityka bezpieczeństwa Allegro

Wgląda, że polityka bezpieczeństwa Allegro jest mocno poroniona. Z jednej strony hasła latają sobie plaintekstem (co z tego, że „tylko po serwisie”? pracowników z dostępem „trochę” jest…), z drugiej – nie przyślą (zmienionego) hasła czy URLa do zmiany hasła na podanego wieki temu przy zakładaniu konta maila bo… nie podałem nazwiska panieńskiego matki (dziwnym nie jest – nie było obowiązkowe, to po co im ono?).

Ostatnio jak rozmawialiśmy, to pracownicy Allegro byli tak dowcipni, że do resetu hasła chcieli ksero dowodu osobistego, koniecznie wysłane pocztą (żaden skan, żaden faks). Bardzo śmieszne, bardzo „bezpieczne”, bardzo ekologicznie i bardzo wygodnie. Przecież dane z DO w ogóle nie są wrażliwe. I poczta na pewno nie może ich zgubić. I na 100% trafi na uczciwą i kompetentną osobę w helpdesku. Jasne.

I jak już dostaną list z kserem dowodu, to chcą kod pocztowy i numer telefonu. Nie kojarzę, by mieli mój numer telefonu, więc w weryfikacji im to nie pomoże, ale to szczegół. Startery są po 3 zł i tyle kosztowałoby mnie mocno anonimowe przejęcie cudzego konta, jeśli znałbym hasło do maila i login Allegro, przed czym teoretycznie może zabezpieczać makulaturogenna procedura, którą proponują.

Więcej, usunięcie konta (jak patrzę, to korespondencję nt. przywrócenia konta prowadziłem rok temu, co mi po koncie, którego nie używam? tylko spam dostaję…) też wymaga zalogowania się (którego z braku hasła nie jestem w stanie wykonać).

Z jednej strony utrudnianie życia legalnym i uczciwym użytkownikom i narażanie ich danych (hasła trzymane plaintekstem, żądanie narażania na wyciek danych z DO), a z drugiej mają drugiej strony mają multikonta, choć niby weryfikacja listem itp. Z dyskusji przy wyżej linkowanym wpisie wynika, że hasła plaintekstem są po to, by wyłapywać multikonta. Niesłychanie skuteczny sposób. Nikt teraz nie będzie wiedział co zrobić, żeby mieć kilka kont na Allegro.

I po ostatniej wtopie nie jest wykluczone, że moje hasło już ktoś ma. Jakieś pomysły, z czego (poza GIODO i UOKiK) można ich w tej sytuacji ścignąć? Tak, znudziło mi się i tym razem definitywnie chcę dokończyć sprawę – ich problem, czy chcą mieć klienta, czy nie – ja nie chcę spamu, potencjalnie „wyciekniętego” hasła i braku kontroli nad swoimi danymi.

UPDATE: Teraz chcą skan dokumentu tożsamości. Nadal nie uśmiecha mi się wysyłanie tego otwartym tekstem. Oraz: szybki googiel twierdzi, że i wtedy można było skany wysyłać. Tyle w sprawie kompetencji pracowników na podstawie udzielanych informacji (Nadmienię, że dokumenty przyjmujemy jedynie drogą pocztową. Kopie nadesłane faksem czy też skany przesłane drogą mailową nie są przez nas honorowane)…

UPDATE2: Ostatecznie udało się zamknąć konto na Allegro (korzystając wyłącznie z adresu email, przy pomocy z którego (plus dodatkowe dane) nie chciano zresetować hasła. Z jednej strony odejście od procedury albo luka w niej, z drugiej przejaw zdrowego rozsądku i myślenia (w końcu!): W tej sytuacji proszę o podanie wszystkich danych, na jakie zostało założone konto, tj. imienia i nazwiska, adresu i telefonu oraz oświadczenia, iż decyduje się Pan na zamknięcie konta i usunięcie z niego danych osobowych.

Podałem dane (także telefon sprzed wielu lat, który ewentualnie mogli mieć w systemie) i zamknąłem konto (skoro i tak prawie od dwóch lat nie używałem, to po co mi ono). Czy to koniec? Skądże. Ale o tym w kolejnym wpisie (patrz trackback).

UPDATE 3 Ostatecznie przeprosiłem się z Allegro i znowu mam tam konto. Więcej o motywach powrotu w tym wpisie.