Porównanie LinkWithin i Folskr.

Zauważyłem, że ostatnio sporo ludzi z Blox interesuje się wspomagaczem linkowania LinkWithin (znanego również jako You might also like). Rozwiązanie, choć proste i popularne, niekoniecznie jest najlepsze. Postanowiłem szybko porównać LinkWithin i Folksr, którego integrację z Blox opisywałem kiedyś (patrz też wpis o Folksr na wiki Blox).

Oba rozwiązania są darmowe, działają z różnymi systemami blogowymi i mają na celu proponowanie ludziom podobnych – czyli potencjalnie również interesujących – wpisów. Parę cech różniących oba rozwiązania:

LinkWithin:

  • bierze pod uwagę temat, tagi i treść (chyba w tej kolejności, patrząc na efekty u mnie temat jest bardzo istotny)
  • potrafi sam dobrać wygląd w zależności od dostępności bądź braku zdjęć w linkowanych wpisach
  • linkuje tylko do wpisów z danego bloga
  • brak kontroli nad działaniem
  • prosta konfiguracja i implementacja
  • nieznany dokładny algorytm
  • brak statystyk (nieco widać w zwykłych, zewnętrznych)
  • tylko wersja angielska
  • bardzo popularny

Folksr:

  • bierze pod uwagę tylko na tagi (ew. kategorie; ogólnie: przekazane wprost parametry)
  • jednoznaczne, stałe dla całego serwisu określenie wyglądu linkowanych wpisów
  • linki z wszystkich blogów w Folksr, tylko wybranych („znajomych”), tylko tych, które pozwalają pokazywać także nasze linki lub tylko z naszego bloga (wybieramy samodzielnie)
  • pełna kontrola nad działaniem
  • stosunko skomplikowana konfiguracja i implementacja (patrz opis na wiki)
  • w pełni znany algorytm
  • statystyki wejść i wyjść z użyciem Folksr (osobno wejścia i wyjścia dla każdego wpisu)
  • polska i angielska wersja językowa
  • mało popularny

Ocena

Pierwsze dwa punkty to moim zdaniem remis – jednemu może bardziej odpowiadać automatyka, drugi będzie wolał większą przewidywalność. Po prostu rzecz gustu. Niestety, na Blox trochę psują efekt kiepsko zaimplementowane tagi.

Punkt trzeci to zdecydowana przewaga Folksr – w prosty sposób pozwoli na wymianę ruchu między kilkoma swoimi serwisami, albo serwisami o podobnej tematyce, jeśli tylko korzystają z Folksr.

Punkt czwarty – punkt dla Folksr. Nieduży, bo nie każdemu zależy na kontroli, ale jednak.

Punkt piąty – LinkWithin kliknąłem w minutę. Z Folksr było więcej zabawy, choć tak naprawdę nie jest to trudne, jest opisane i robi się to raz… Punkt dla LinkWithin.

Punkt szósty – kolejny punkt dla Folksr, choć znowu raczej nie dla każdego znajomość algorytmu będzie istotna.

Kolejne dwa punkty to zdecydowana przewaga Folksr. Statystyki są fajne, od razu widać, do których wpisów wchodzą ludzie, i z jakich wychodzą przy pomocy linków. Z serwisu zawsze prościej i wygodniej korzystać po polsku. Szkoda jedynie, że nie można wprost wybrać języka, wybór jest dokonywany automatycznie na podstawie ustawień w przeglądarce. UPDATE: jak trafnie zauważono w komentarzu, można samemu wybrać język.

Ostatni punkt to przewaga LinkWithin. Łatwiej o pomoc, teoretycznie większą pewność działania i przyszłość ma serwis popularny… Folksr, choć nie jest pierwszoplanowym projektem autora działa, jest funkcjonalny, ale ostatnie zmiany były dawno temu, a ilość nowych blogów, które z niego korzystają nie powala. Niemniej autor zapewnia, że serwis ma się dobrze.

Podsumowanie

Ostatecznie moim zdaniem wygrywa Folksr przewagą 5 punktów do 2 (w kolejnych 2 punktach remis).

Dla jasności: nie jestem w żaden sposób związany z Folksr. Po prostu go lubię, używam i wydaje mi się, że jest ciekawą polską alternatywą dla LinkWithin. Dodatkowo o większych możliwościach.

Prawo ironii losu.

Od jakiegoś czasu zauważyłem sporą ilość wejść z wyszukiwarek na tego bloga z fraz prawo ironii losu, prawa ironii losu itp. W różnych możliwych odmianach, z różnymi błędami (bo odmienić słowo ironia to nie taka prosta sprawa, c’nie?) itd. Oczywiście wszystko celowało we wpis o ironii losu wg Metro, w którym słowa prawo i ironia się pojawiają, ale tylko tyle ma to wspólnego z tematem. Zrobiłem klasycznego WTF?! i starałem się wyjaśnić, o co chodzi. Po pierwsze, czemu ludzie to wpisują, po drugie, o co naprawdę chodzi, bo o prawach ironii losu to ja pierwszy raz w życiu słyszę.

Niestety, wyszukiwarka (G ;-)) uparcie nie zwracała nic, co by wyjaśniało sprawę, przynajmniej pierwszych wynikach. Do dziś. Okazuje się, że PZU ma nową kampanię,

którą ktoś z agencji reklamowej „kreatywnie” oparł o prawa ironii losu. Ciekawe, czy ten nowy, błędny zwrot się przyjmie (stawiam, że tak, bo ludzie jakby podchwycili), bo do tej pory nazywało się to po prostu prawa Murphy’ego

Fajny przykład na nie do końca poprawne działanie algorytmów w wyszukiwarkach i na to, że nie warto ograniczać się do jednej wyszukiwarki. Ja, mając dość Google, ale i świadomość, że bez Google ciężko, po raz kolejny robię podejście do czego innego. Tym razem jest to Dogpile, który łączy wyniki różnych wyszukiwarek (w tym Google – taka ironia losu – „rezygnując’ z Google, nadal z niego korzystam).

UPDATE: Dodany cudzysłów przy słowie kreatywnie, bo nic nowego (poza nazwą). Wszystko ulega rozkładowi w najmniej odpowiednim momencie. Podobne, do „nowego” jeżeli coś ma się stać, to stanie się w najmniej odpowiednim momencie, prawda? Jest tu i tu. I w sumie oryginał lepszy, bo i bardziej by pasował, i zgrabniejszy, i bardziej ogólny. Podobnie jak i prawa Murphy’ego.

UPDATE2: Wspomniane w komentarzu dwa kolejne. Prawo ironii losu nr 72:

Oraz prawo ironii losu numer 64:

 

Tagi na Blox jako przykład usability fail.

Bardzo lubię tagi jako znaczniki do wpisów, bo to chyba najszybsza metoda na znalezienie wpisu (w swoich wpisach), poza tym, można w prosty sposób kierować do podobnych tematycznie wpisów, także między platformami (np. z wykorzystaniem Folksr; opis integracji Blox i Folksr tutaj), więc bardzo ucieszyłem się, gdy Blox je wprowadził.

Moja radość nie trwała długo – mój mały system półautomatycznego przypisywania tagów (AKA tag-ego-rise) szybko dobił do limitu 100 tagów. Później limit został zwiększony do 250, ale i to nie starczyło na długo. Podobno istnieje jakieś uzasadnienie limitu tagów dla danego bloga. Więcej, nawet nie wiedząc nic o bebechach Blox potrafię sobie wyobrazić powody limitowania. Ale czemu tylko 250? Nic to, przyjmijmy to za ograniczenie techniczne. I w sumie da się przeżyć…

Kolejna sprawa to pisownia – obecny system, gdzie każdy tag jest globalny dla wszystkich blogów na Blox i może być dodany tylko w jednej wersji (duże i małe litery) wymusza arbitralne decyzje, czy będzie Safari (przeglądarka) czy safari (polowanie), Opera (przeglądarka) czy opera (muzyka, budynek). Kto pierwszy ten lepszy (no dobrze, admini mają możliwość interwencji, ale…), ale dzięki temu mamy tagi typu Policja (na pewno nikt z ekipy JP nie dodawał tagu), Katastrofa (taka kaczka?), Rock (musiało to być potężne brzmienie) i Wpis (Wpis na Blogu – brzmi dumnie, niestety blog jest małą). Też w sumie niekrytyczne, choć przydałaby się opcja pozwalająca na prezentowanie wszystkich tagów bez użycia wielkich liter (albo wszystko kapitalikami). Może nawet da się to w CSS jakoś zrobić.

No dobrze, powyższe mają jakieś uzasadnienia techniczne. Ale jak wytłumaczyć to, że z poziomu administratora bloga:

  • Nie ma sortowania tagów po ilości użycia w ramach danego bloga? I weź tu szukaj rzadko używanych tagów…
  • Nie można kliknąć tagu, żeby zobaczyć wszystkie wpisy na blogu (albo lepiej, listę ich tytułów), do których jest przypisany? Sama funkcjonalność istnieje, bo kliknięcie tagu pod wpisem dokładnie tak działa… No ale nie będę się w greasemonkey bawić, żeby łatać dziurę.

Pisząc oczywiście mam nadzieję, że podziała to stymulująco na developerów i późno bo późno, ale dorobią. Lepiej późno, niż wcale.