Poprzedni wpis traktował o świebodzińskim pomniku Jezusa, który okazał być się średnią atrakcją. Czułem to w kościach już przed wyjazdem, więc zawczasu rozejrzałem się za czymś więcej. Trafiłem na opis jednej ze stacji należących do Port 2000, konkretnie ORLEN Mostki, położonej kilkanaście kilometrów na zachód od Świebodzina. No dobrze, nie ten opis. Ten znalazłem po fakcie i… nie daje zupełnie pojęcia, co tam jest. Znacznie lepszy jest ten opis mini Zoo koło Świebodzina i to on skłonił mnie do włączenia stacji do planu wycieczki.
Przed wyjazdem pomyślałem są zwierzaki, więc pewnie się dzieciakom spodoba. Niestety, zdjęcia nie oddają całości klimatu. Jest znacznie lepiej, bo na zdjęciach z linka powyżej widzimy zasadniczo głównie zagrody. Tymczasem teren ma kilka oblicz i jest znacznie lepiej. Dużo zieleni, sporo wody, sztuczny wodospad, fontanny. Do tego sporo miejsc, gdzie można usiąść, także w cieniu. Często z widokiem na zwierzęta.
No właśnie, zwierzęta. Jest ich jakby więcej (i większych), niż np. w Starym Zoo w Poznaniu. Poza wdzięcznymi łakomczuchami, czyli kozami, są m.in. szkockie krowy, świnie różnych ras, konie, osły, zebry, strusie afrykańskie, papugi, małpy, króliki, owce, daniele, antylopy lamy i… wielbłąd. Pewnie coś pominąłem. W każdym razie naprawdę sporo. Sporo zwierząt występuje w wariancie z młodymi. Trafiliśmy na młodziutkie kózki, prosiaki i… małpkę. Były też młode osły i cielaki, no ale to standard. Bonus: sporą część zwierząt można karmić (karma do kupienia na miejscu).
Do tego jest coś w rodzaju platformy nad jednym z płytkich stawów. Zadaszonej. Czyli cień i chłodno. A w stawie pływają ryby, więc można obserwować. Znaczy można wsiąknąć tam praktycznie na dowolnie długi okres czasu. Żeby było łatwiej, na miejscu są i lody, i piwo[1], i restauracja. I jeszcze muzyka zdaje się z radia, która sączy się z głośników rozmieszczonych po całym terenie[2]. Gdyby dzieciom zdarzyło się znudzić oglądaniem zwierząt, to jest jeszcze plac zabaw. Młodzież była już trochę zmęczona, więc tym razem plac zabaw sobie odpuściliśmy i poprzestaliśmy na lodach.
Wstęp do obiektu (Zoo, park) jest darmowy. Niektóre atrakcje (plac zabaw) płatne. Całość nie wygląda na nastawioną na zysk. Podejrzewam, że model biznesowy jest taki, że celują w ściągnięcie Niemców na pełen serwis auta, a jednocześnie zapewniają rozrywkę młodszej części ich rodziny w czasie, kiedy auto jest serwisowane. W każdym razie cudzoziemców sporo (na moje ucho z 25%). Tak czy inaczej pomysł i wykonanie bardzo dobre[3]. Polecam zarówno chcącym odpocząć, jaki i tym, którzy szukają inspiracji do zrobienia miejsca do wypoczynku dla całej rodziny.
[1] Mam mieszane uczucia co do obecności piwa. Mam nadzieję, że piją tylko pasażerowie, nie kierowcy.
[2] Pomysł dyskusyjny i nie każdemu się podoba. Mi się podoba zarówno pomysł, jak i wykonanie. Muzyka nie jest za głośna, a głośniki są schowane, więc ładnie robi tło.
[3] Nie to, że wszystko mi się podobało. Niektóre motywy w stylu dinozaur czy żubry z tworzywa IMHO można było sobie odpuścić. Chociaż niby nie wadzą i widziałem, że sporo ludzi chętnie się z dinozaurem fotografuje.
Dostępność [1] zapewne podyktowana chęcią przyciągnięcia jak największej ilości ludzi. Czysty marketing.
Poza tym alkohol na całym świecie jest dla ludzi, tylko Polak musi się zawsze nawalić jak autobus, albo inni rodacy reagują na obecność piwa tak, jak Ty. Ale zawdzięczamy ten stereotyp i powiązane z nim reakcje właśnie temu, że zbyt wiele osób nie zna umiaru. Tymczasem gdy byłem w Hiszpanii już 14 lat temu na terenie bufetu zakładu produkcyjnego mieli butelki z piwem i winem w automatach (takich samych, z których możesz sobie u nas kupić kanapkę lub pepsi) – mniejsze od naszych, ale tam piwko podczas lunchu to było coś normalnego. Być może poza mniejszą objętością miało też mniejszą ilość „voltów”, ale na to nie zwróciłem uwagi, niestety. Gdyby u nas takie automaty postawić, pewnie nie nadążyli by z ich uzupełnianiem…
Nie reaguję alergicznie, ale połączenie „dojazd tylko samochodem” i picie piwa jakoś mi nie pasują. Akurat nie trzeba nawalić się jak autobus, żeby pogorszyć reakcje. Oczywiście to nie musieli być kierowcy. Ale wrażenie pozostaje.
Co do kultury spożycia – większość krajów ma/miała znacznie wyższe normy pozwalające na kierowanie pojazdami, niż Polska. A polskie piwa (jasne) są raczej mocniejsze, niż w innych krajach. I dominują 0,5 litra. Pamiętam, że w Holandii były 0,33l i ok. 4%. I wtedy jedno faktycznie można spokojnie wypić, nawet na słoneczku. Nawet przy naszych limitach.