Wolność w Mozilla Foundation

Albo raczej jej brak. Po tym jak Brendan Eich został CEO Mozilla Foundation, ludzie przekopali jego przeszłość i odkryli, że w roku 2008 dokonał darowizny w wysokości tysiąca dolarów na rzecz poparcia zmiany prawa tak, by małżeństwa osób tej samej płci nie były możliwe w Kalifornii. I zaczęła się nagonka ze strony środowisk LGBT, która zakończyła się ustąpieniem ze stanowiska (prywatnie uważam, że niekoniecznie z własnej nieprzymuszonej woli).

Jak to ma się do wolności przekonań politycznych, religijnych, moralnych i światopoglądowych? Legalne poparcie legalnych instytucji (nie mówimy tu przecież o jakichś bojówkach), ze środków prywatnych, owocuje atakiem medialnym. W moim odczuciu atakiem z powodu prywatnych przekonań, bo Brendan Eich jasno dał do zrozumienia, że w zakresie Mozilla Foundation nic się nie zmienia i pozostają nadal otwarci na różnych ludzi, niezależnie od rasy, płci, religii i orientacji seksualnej.

Uważam, że działaniom środowisk LGBT blisko w tym momencie do dyskryminacji z powodu przynależności partyjnej, religijnej itd. IMO Mozilla niebezpiecznie zbliża się do stanowiska szanujemy wolność wypowiedzi i przekonań, pod warunkiem, że są to przekonania zgodne z oficjalną linią partii. Ciekawe kiedy wpadną na pomysł wprowadzenia mechanizmów cenzury w ramach obrony wolności wypowiedzi?

W każdym razie Mozilla sporo straciła w moich oczach. O ruchu LGBT nie wspominając.

2 odpowiedzi na “Wolność w Mozilla Foundation”

  1. Nie mam pojęcia co to „środowiska LGBT” i wspomniana fundacja, i jak widać nic nie straciłem. Nawiasem, kolejny przykład mijania się teorii z praktyką oraz braku rozdzielenia strefy prywatnej danej osoby od efektów jej pracy. Jak (teoretycznie) będę specjalistą w jakiejś dziedzinie z namacalnymi efektami mojej pracy, ale prywatnie poprę ruch będący za legalną aborcją w szczególnych przypadkach (gwałt, kazirodztwo, poważna choroba, zagrożenie życia, itp) to zamkną mnie za zabójstwo, a Xiądz wytknie palcem i wyrzuci z mszy? Chory świat, chorzy ludzie… Jakie to szczęście, że nie jestem nikim ważnym a czarną mafię omijam szerokim łukiem.

  2. @Monter: Specjalnie dla Ciebie podlinkowałem w treści. I dokładnie brak rozdziału strefy prywatnej od służbowej boli. Te same metody o których piszesz, tyle, że nie ksiądz wyrzuci z mszy (to akurat jakby mu wolno), tylko pracodawca z roboty. Albo za noszenie ulotek czy darowiznę na rzecz jakiejś partii. Albo pokazywanie się w kościele. Albo za uczestnictwo w paradzie równości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *