Jak co roku, ochłodzenie zaskoczyło kolej. Pisałem kiedyś, że PKP to skrót od Polskie Koleje Popsute i co się przez te cztery lata zmieniło? No, trochę się zmieniło… Na dworcu stoi sobie mój pociąg (EIC, jeśli ma znaczenie, nie pośpiech, bo jednak i czas przejazdu, i godziny przejazdu lepsze), przed nim konduktor w jakimś nowym gustownym uniformie. Czekam na kumpla.
Kumpel przychodzi, zabieramy się do wsiadania do wagonu. I tu niespodzianka. Na drzwiach wejściowych wagonu karteczka wagon niedostępny dla podróżnych. Ciemno i pusto w całym wagonie. Podchodzimy do konduktora i pytamy, co w tej sytuacji. Ano konduktor stwierdza uprzejmie, że mamy klapnąć sobie w pierwszej klasie. Lekko obawiałem się przesiadek, ale w końcu mają numerowane miejsca i bilety, a pierwszy postój w Warszawie Zachodniej, więc niechaj i tak będzie.
Pierwsza klasa – hell yeah, jest różnica. Cztery miejsca w przedziale, szafka na kurtki/płaszcze, stół. Prądu nie sprawdzałem (w drugiej różnie z tym bywa), ale rozważę w służbowych wyjazdach, bo wygląda, że da się normalnie i wygodnie popracować, a dopłata nie jest zabójcza.
Wkrótce przyszła kelnerka (stewardessa?) z napojami (kawa!) i prasą (przywilej pierwszej klasy). Zapowiedziała też, że być może wkrótce włączą ogrzewanie, bo jest jakiś problem. Zdaje się, że tylko w naszym wagonie. Nie żeby było jakoś specjalnie zimno, ale OK, mamy połowę listopada i temperatura szału nie czyni, więc wypadałoby, żeby ogrzewanie działało.
Jakieś dwie godziny później przyszła po raz drugi i stwierdziła, że ponieważ ogrzewania nie ma, to możemy wziąć drugi napój na rozgrzewkę. Co prawda uważam, że w kwestii podniesienia temperatury więcej dałoby wyłączenie nadmuchu chłodnego powietrza, ale OK, kawa się przyda. Zimno specjalnie nie było, chociaż rozważałem wyciągnięcie swetra z szafy.
Notki by nie było, gdyby nie powrót, znowu EIC. Po pociągu krążyli ludzie, którzy pytali, czy są wolne miejsca. Lekko dziwne, bo przecież są miejscówki. Okazało się, że kolejny skład ma nieogrzewane wagony…
W każdym razie jest lepiej, bo pociągi jeżdżą. Co prawda zrobienie 25 minut opóźnienia na odcinku Warszawa Wschodnia – Warszawa Centralna wymaga IMO pewnego wysiłku, ale jeżdżą. Nieogrzewane, ale przecież do wiosny niedaleko.
NFM: Wypady 6-21 to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Ale czasem inaczej się nie da.
Łeee, po takim tytule, to miałem nadzieję przeczytać albo o opóźnieniu większym niż 3h lub o postoju przez 3 godziny w szczerym polu bez ogrzewania, bez prądu i w totalnym haosie ;o)
Oczywiście to jest „joke”. Osobiście z PKP korzystam bardzo rzadko, tak circa raz na 2 lata, ale za każdym razem widzę, że nic poza mundurkami się nie zmieniło. No, może nie licząc dworca w Posen, ale po tych opisach jakie ma w sieci to odechciało mi się tam iść by go zobaczyć – zobaczę sobie jak już będę musiał…
Dlaczego niektórzy ciągle narzekają na warunki w polskich kolejach, przecież wiadomo, że mimo, iż gonimy zachód, tyle, że w swoim specyficznym tempie. Niedawno przecież nawet pit 2014, jest w postaci elektronicznej a był to standard już dawno temu na zachodzie. Podobnie jest z wszystkim technologiami.