- 1 stycznia
- 1 maja
- 3 maja
- 15 sierpnia
- 1 listopada
- 11 listopada
- 25 grudnia
- 26 grudnia
(pomijam 4 święta ruchome, które w Polsce nigdy nie wypadają w sobotę), a do tego dochodzi od tego roku 6 stycznia.
Nie wdając się w matematykę (jakoś nie mam głowy do matematyki kalendarzowej, a nic sensownego mi nie wyszło przez chwilę namysłu), korzystam z metody najdoskonalszej, czyli pełnego przeglądu (AKA brute force) wg algorytmu: jeśli któreś z dotychczasowych świąt wypadnie w sobotę, to pracownicy tracą dzień, jeśli 6 stycznia nie wypadnie w sobotę ani w niedzielę, to pracownicy zyskują dzień. I sumowanie strat i zysków…
Całość to nieładny bash (funkcja date) napędzana perlem, pisany na szybko.
Wynik? Miłe złego początki – przez najbliższe 10 lat stracimy, jako pracownicy, średnio rocznie 0,1 dnia wolnego, a w pierwszych 3 latach nawet będzie niewielki zysk, ale dla 25 lat – o ile przepisy się nie zmienią – stracimy łącznie 8 dni wolnych, czyli 0,32 dnia wolnego rocznie. Szczerze mówiąc, nie jest tak źle jak myślałem…
Ale zmiana jest ewidentnie niekorzystna dla pracowników. Gdyby miała miejsce w 1990 roku, to do tego roku tracilibyśmy średnio ponad pół dnia wolnego rocznie.
I skrypt do obliczeń: