Po dłuższym czasie trzymania w niepewności co do terminów pracy zdalnej i formy pracy po pandemii, firma zdecydowała się na opublikowanie zasad. Nie jest to wariant docelowy, ale coś jest.
Zgodnie z tym, czego się spodziewałem, zdalna rewolucja w obecnej firmie nie nastąpi. Przytaczać całości nie będę, poniżej jak to widzę:
Pozytywy
- brak pełnego powrotu do biur
- brak twardej pracy hybrydowej w podziale 2 na 3 dni
- zasadniczo o formie pracy decyduje przełożony, a mój nie czuje potrzeby pracy z biura
- dodatkowe wyposażenie (monitor) można zabrać do domu
- jest przewidziana opcja dla wolących pracę z biura, ale trzeba pracować 100% z biura i ma być to weryfikowane na podstawie kart dostępowych
Negatywy
- konieczność gotowości do pojawienia się w biurze na każde wezwanie – nie jest określone wyprzedzenie tj. może być to „jutro w biurze”, w związku z tym brak możliwości trwałej przeprowadzki „za miasto”
- teoretycznie organizator spotkania (np. z innego działu) może zadecydować, że jest ono stacjonarne
- brak możliwości pracy z zagranicy – formalnie nigdy nie było można, ale istniała szara strefa i część ludzi korzystała
- brak własnych biurek w pracy – zamiast tego jest system rezerwacji „gorących biurek”; nie dotyczy osób, które deklarują 100% pracy z biura, te zachowają własne biurka
- brak możliwości rezerwacji biurka z określonym wyposażeniem (np. dodatkowy monitor lub dwa), nie ma nawet możliwości sprawdzenia w co wyposażone jest wybierane miejsce
- brak gwarancji dostępności biurka – miejsc do pracy w biurze ma być mniej, niż pracowników, więc może się zdarzyć, że biurka do pracy nie będzie, mimo konieczności obecności w biurze
- jeśli cały zespół pojawi się w biurze to może okazać się, że i tak nie siedzi razem, co oznacza konieczność szukania salki do spotkań (tych zawsze jest z mało) i pracy w mało komfortowych warunkach
I tu pojawia się tytułowa szklanka. Dla jednych jest to szklanka do połowy pełna, dla innych do połowy pusta. Jedni cieszą się, inni widzą straconą szansę na pracę zdalną i potencjalne problemy. Właśnie raczej potencjalne, bo, ponieważ póki co biurek jest stosunkowo dużo, a ludzi w biurach stosunkowo mało, niewiele się zmieniło, tak naprawdę.
Ja jestem gdzieś pośrodku. Niby dobrze, tym bardziej, że nastawienie przełożonego jest przyjazne zdalnej. Czyli jeszcze nie jest tak źle i jestem na zdalnej.
Po dwóch lata i 2 miesiącach non-stop zdalnie, też nadeszły zmiany.
Raz w tygodniu trzeba być w biurze, cały zespół w jeden konkretnie określony dzień tygodnia. W ramach tego dnia można siedzieć przy tym samym biurku co zawsze, ale biurko w ramach tygodnia rotuje pomiędzy zespołami, różne zespoły przychodzą w różne dni tygodnia.
Idea jest taka że ma to być dzień poświęcony głównie na spotkania, wspólny obiad, brainstorming i takie tam. W praktyce, jest jak zwykle. Tylko mniej produktywnie bo, nie ma dodatkowych monitorów na biurkach – wszyscy dawno zabrali do domu.
Jak ktoś chce, może zadeklarować 100% z biura, wtedy może mieć monitory itd. Nadal nie ma problemu żeby incydentalnie pracował z domu, byle tylko w ten jeden wyznaczony dla zespołu dzień tygodnia był w pracy.
W praktyce te osoby które zaczęły prace z biura jakiś czas temu (była taka możliwość, na podstawie oddzielnej zgody managementu) chwaliły sobie do niedawna, ale jakby przestają. Mianowicie w biurze podobno było bardzo przyjemnie jak było kilka osób, ale zaczęło być jak zawsze jak się pojawiło więcej.
Osobiście, chodzę do biura jak tylko najmniej się da.
Czyli jestem raz w tygodniu, z czego raz w miesiącu zgłaszam że jestem przeziębiony 😀 – jest oficjalnie taka możliwość, management wie to że ściema, ale nieoficjalnie dał znać, że tak długo jak nie ma przegięć że ktoś w ogóle nie bywa, to nie będą drążyć.
Jak jestem to przybywam na godzinę X, kiedy mam scruma, potem idę do kuchni i poluję na znajomych w celu wypicia kawy, pogadania i umówienia się na obiad.
Po obiedzie wypijam kolejną kawę, przeglądam maile i niedługo potem dyskretnie znikam. O produktywną pracę niestety trudno, raz że w domowym biurze (które w międzyczasie zorganizowałem sobie) jest dużo lepiej (ciszej, lepsze biurko, fotel i monitory), dwa, że dojazd męczy.