W związku z pandemią koronawirusa pojawiła się konieczność zdalnego nauczania. Spowodowało to wzrost cen kamer internetowych w Polsce. Wydały mi się na tyle drogie, że zacząłem się zastanawiać, czy nie prościej kupić cały poleasingowy laptop, z wbudowaną kamerą. I faktycznie, poleasingowe laptopy na Allegro w dość sensownych konfiguracjach „do internetu” (CPU i3/i5, dysk, system[1], 4 GB RAM, kamera) zaczynają się od 400 zł, przy zakupie od firm – pomijam detal. Trzeba uważnie czytać opisy często czegoś im brakuje. Na przykład nie ma baterii, albo są sprawne technicznie, ale mają uszkodzenia obudowy, rozmiar ekranu to tylko 12,5-14″. Niemniej da się znaleźć w pełni sprawne, a nawet takie do nauki wystarczą i o dolną granicę ceny chodziło. To oczywiście drożej, trochę niż sama kamera, ale… porównywalnie.
Pomyślałem jednak o czymś innym – czy warto, ze względu na pobór prąd wymienić laptopa na coś współczesnego? Nawet jeśli mamy do dyspozycji sprawny stary sprzęt. Powiedzmy jakieś C2D z 4 GB RAM i 95W zasilaczem. Trochę ponaciągałem, trochę uprościłem, wrzuciłem dane w kalkulator zwrotu i… się zdziwiłem.
Przyjąłem aż 8h działania laptopa dziennie. Pobór prądu nowego sprzętu na poziomie 15W (raczej zaniżony), pobór starego na poziomie 100W. Ten ostatni zawyżony, skoro zasilacz ma 95W, to rzeczywisty pobór będzie co najwyżej taki, w praktyce sporo mniejszy. Stary sprzęt już jest, nowy kosztuje 400 zł. Cenę prądu przyjąłem 55 gr/kWh, czyli sprzed podwyżek, ale zmiana nie była duża.
Okazało się, że laptop będzie się zwracał aż 3 lata. Bardzo długo, szczególnie, że nie nie mówimy tu o nowym sprzęcie, tylko używanym, więc nawet nie wiadomo, czy tyle „pożyje”. Oczywiście można rozważać inne korzyści, typu bogatsze wyposażenie (szczególnie, jeśli potrzebujemy kamery internetowej, a stary sprzęt nie ma), większa wydajność (dyskusyjne), ale ze względu na sam pobór prądu wymiana nie ma sensu.
Przypomniało mi się, że z podobnych względów nie kupiłem najbardziej oszczędnego sprzętu AGD do domu. Różnica była na poziomie 400-500 zł, co oznaczało zwrot ok. 5 lat, a na tyle szacowałem czas życia produktów. Tu patrząc z perspektywy akurat trochę żałuję decyzji, bo sprzęt działa już dłużej, ceny prądu rosną, ale… to wiem dopiero po fakcie. I nadal przy zakupie AGD nie zakładałbym, że podziała ponad 5 lat.
1. Zwykle Windows 7, ale można go zaktualizować do Windows 10, zresztą tu powinien wystarczyć Linux.
Mam poczucie że zaniżasz okres działania AGD.
Mikrofalówka najtańsza z możliwych kupiona kilkanaście lat temu działała ponad dekadę, po czym nadal w pełni sprawna została sprzedana z uwagi na przeprowadzkę. Dwie lodówki, obie sprzedane z uwagi na przeprowadzki, jedna działała ponad dekadę, druga też kilka. W obecnym mieszkaniu mikrofalówka, piekarnik, lodówka, zmywarka – wszystko działa ponad dekadę.
Przy zakupach obecnie zakładałbym 10 lat eksploatacji sprzętu, chyba że chodziłoby o bardzo drobne AGD.
Druga rzecz. Mam poczucie że podobnie zaniżasz okres eksploatacji laptopa. Jak to jest w miarę solidny poleasingowy laptop, to są duże szanse że będzie działał dłużej. Mam w domu trzy laptopy (Lenovo Thinkpad), każdy z nich działa, obecnie najstarszy ma 11 lat, każdy następny kilka lat mniej. I nawet najstarszy, po wymianie dysku SSD jest wystarczająco użyteczny.
Trzecia rzecz (tak naprawdę to mnie sprowokowało do napisania komentarza w ogóle). Co tak naprawdę zrobić alternatywnie z pieniędzmi? Przy obecnym stosunku oprocentowania lokat bankowych do inflacji, to bardzo trudno o podobnie nie-ryzykowną a zyskowną inwestycję jak wymiana sprzętu na energooszczędny. Oczywiście, przy takich kwotach to ta optymalizacja ma znaczenie hobbystyczne, ale jednak…