Taskwarrior

Istnieją różne sposoby doprowadzania do realizacji celów/zadań i narzędzia wspomagające to zadanie. Jednym z takich narzędzi jest Taskwarrior. Nie fetyszyzuję realizacji zadań[1], nie przepadam za poradnikami i metodykami, chyba w życiu nie przeczytałem poradnika w formie książki. Bardziej jestem zwolennikiem zapoznania się jak ktoś coś robi i wyciągnięcia własnych wniosków, ew. przyjęcia fragmentów rozwiązań. Czyli luźna inspiracja.

Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy na realizacji czegoś zależy mi trochę bardziej. Rzeczy ważne, ale nie pilne, albo zwyczajnie takie, które wylatują z głowy. Albo takie, które chciałbym zrealizować, jeśli akurat będę miał czas. Niezależnie od typu zadań i motywacji (prywatnie czy zawodowo), zawsze wysoko na liście narzędzi wspomagających była u mnie lista. Zwykła lista na kartce papieru, gdzie zadania są wykreślane/odptaszkowywane[2]. Bez większej filozofii, czy lista ma być numerowana, czy zadania sortowane wg priorytetu, a papier czysty czy w kratkę. Po prostu lista, idealnie jeśli mieści się na pojedynczej kartce – od razu widać co jest do zrobienia.

Taskwarrior - lista zadań
Taskwarrior lista zadań w wersji z priorytetami i datami; theme dark-16. Źródło: https://taskwarrior.org/docs/themes.html

Okazało się, że istnieje narzędzie open source Taskwarrior, które dobrze wpisuje się w takie podejście w wersji komputerowej. Działa także w konsoli. Opcji tak naprawdę jest znacznie więcej, jeśli ktoś potrzebuje, ale w najprostszej wersji jest to właśnie elektroniczny odpowiednik wykreślanej listy, równie prosty w użyciu. Taskwarrior nie jest związany z żadną konkretną metodyką realizacji projektów i… jeśli ktoś chce, to pozwala na trochę więcej, niż zwykła lista.

Z taskwarriora zacząłem korzystać ponad rok temu, używam go głównie do rzeczy nie posiadających własnej listy TODO[3], które łatwo zrealizować, jeśli się o nich akurat pamięta i ma chwilę czasu, a zapisanie zajmuje znacząco mniej czasu, niż realizacja. Ostatni warunek to mały prztyczek w nos dla różnych metod, które mają narzut porównywalny z zadaniami, których realizację „wspomagają”. Do narzutu zaliczam zapoznanie się z metodą i jej naukę. 😉

Z taskwarriora można korzystać w wersji standalone[4], można jednak mieć wspólne dane za pośrednictwem taskserver AKA taskd. Również jest open source, daje niezależność od zewnętrznych dostawców, więc chroni naszą prywatność – żadna duża firma nie ma wglądu, czym się zajmujemy i nie będzie nas profilować. Możemy uruchomić go na dowolnym serwerze w sieci, albo nawet z domu. Konfiguracja serwera jest nieco długa/skomplikowana, ale także tu pomaga dobra dokumentacja projektu. Istnieje appka dla Androida, ogłoszona w 2016.

Użycie taskwarriora w najprostszej postaci można sprowadzić do kilku oczywistych poleceń:

  • task add – dodanie zadania
  • task done – oznaczenie jako wykonane
  • task list – wyświetlenie listy zadań
  • task delete – usunięcie zadania z listy (bez realizacji)

Więcej ciekawych poleceń, zwł. dotyczących zestawień wykonanych zadań można obejrzeć na stronie projektu w dziale motywów kolorystycznych. Ładny dodatek, ale bez wpływu na podstawową funkcjonalność.

Jeśli ktoś nie zna, a lubi wspomagać się listą zadań, to polecam wypróbowanie tego oprogramowania. Bardzo niska bariera wejścia, open source. Jeśli ktoś potrzebuje więcej możliwości typu kolejność zadań, grupowanie w projekty, tagowanie, uwzględnienie dat czy zestawienia, to również są takie opcje.

[1] Wiadomo, że są zadania, które trzeba zrealizować, na dodatek w określonym terminie np. odnowienie ubezpieczenia samochodu. Część z nich jednak jest dyskusyjna, np. przetestowanie Cloudflare na blogu. Fajnie byłoby to zrobić, ale nie jest to niezbędne. Ogólnie wiele rzeczy nie jest niezbędne, czasem zwyczajnie warto odpuścić i poczytać książkę w tym czasie.
[2] Tak, dla ortodoksów to już pewnie dwa sposoby, tym bardziej, że wersję odptaszkowywaną stosuję w wersji z trzema wariantami: zrobione (v), częściowo/w trakcie (~) i nie wykonane/porzuć (-).
[3] Np. notatki dla bloga mają swoje TODO w postaci szkiców, więc na listę taskwarriora raczej nie trafią, chyba że jakieś wyjątkowo ważne, powiązane z zadaniem lub do zrobienia w określonym terminie.
[4] I właśnie z wersji standalone w konsoli korzystam. Konsolę mam zawsze pod ręką, jeśli jestem przy komputerze.

7 odpowiedzi na “Taskwarrior”

  1. Swego czasu było modne http://todotxt.org/ – to format tekstowy i programy go wspierające. Nie trzeba nic instalować, a synchronizacja danych odbywa się przez dysk współdzielony. Nie wiem jakie zalety nad to rozwiazanie ma mieć Taskwarior.

    1. Fajne. Na szybko – faktycznie bardzo podobne, ale jak się trochę wytężyć, to można znaleźć zalety Taskwarriora:
      1. nie trzeba pamiętać o formacie czy lokalizacji pliku lokalizacji pliku
      2. nie trzeba uruchamiać klienta (to dla wersji, gdzie nie edytujemy przy pomocy edytora w konsoli)
      3. można chcieć współdzielić tylko listę TODO, nie cały dysk
      4. szybsza interakcja z taskami – przy dodaniu nie trzeba sprawdzać/wpisywać daty
      5. przy większej ilości zadań nieukrywanie skończonych zadań IMO spowoduje chaos. Oczywiście można je usuwać, ale wtedy tracimy historię.
      6. jest już w dystrybucji, nie trzeba dodawać dodatkowych programów – trochę się zdziwiłem, że żadnego z linuksowych konsolowych dla todo.txt nie ma w repo…

      Punkty 1, 2, 4 i 5 można zneutralizować przy pomocy aliasów, ale wtedy się pomału Taskwarrior z innym backendem robi. 😉

      Ogólnie – bardzo podobne. Szybkie wyszukanie pokazuje, że jest dyskusja na ten temat https://www.reddit.com/r/commandline/comments/273l3l/t_vs_taskwarrior_vs_todotxt/

      Z innych patentów dot. współdzielonych list TODO, zwł. na mobilkach i list używanych wielokrotnie: polecam Google Keep, które ktoś mi w sieci podpowiedział. Sprawdza się jako np. lista zakupów, wystarczy zaptaszkować co jest do kupienia (chleb, mleko) i odptaszkować po włożeniu do koszyka. Można udostępnić konkretną listę innym kontom Google. Oczywiście non free i sprzedajemy dane do Google.

        1. TBH nie bawiłem się bardziej Google Keep. Używam tylko do wspomnianej listy zakupów, autorzy pewnie rwą włosy, że wykorzystuję 1% możliwości… 😉

    1. Nie mam takiej potrzeby, więc nie wygląda. Gdybym miał potrzebę, to albo trzymałbym listę na serwerze (do którego owszem, mam dostęp z telefonu, chociaż SSH z mobilka bez fizycznej klawiatury to nie jest mój ulubiony sposób korzystania), albo po prostu użyłbym wspomnianego taskd i jakiegoś klienta.

      Niemniej, to nie jest lista do której potrzebuję dostęp zawsze, nie ma rzeczy zdalnych, nie ma zakupów sklepowych. Przykłady rzeczy, które są można znaleźć w przypisie pierwszym. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *