Początkowo z wyborami było trochę śmiesznie (no dobrze, śmiech przez łzy), zrobiło się trochę strasznie (okupacja PKW, nie ma zgody na kwestionowanie wyników przez miłościwie nam panującego, wygrana PSL). Pojawiły się też głosy o konieczności stworzenia otwartego, wolnoźródłowego systemu i inicjatywy w tym temacie. Cieszy, bo oznacza, że to nie moje paranoje i pomysł ma sens.
Trochę na FB pisałem, ale to znika, więc dla pamięci (i szerszego grona). Do głowy przyszedł mi wariant minimum. Zaznaczam, że bazuje na starych procedurach ręcznych (ale cóż więcej trzeba?) i starych, sprawdzonych technologiach, choć korzystając z nowych warunków.
Wystarczyłoby, żeby komisje wysyłały proste tekstowe dokumenty o ustalonym formacie (formatkę, czyli odpowiednik protokołu powinny dostać wcześniej) przy pomocy emaila (stara sprawdzona technologia, dobrze się skalująca). W ramach ustalenia autentyczności i tajności[1] podpisanego/zaszyfrowanego GPG. Oczywiście członkowie komisji (a przynajmniej 2-3 z każdej komisji) musieli by mieć potwierdzone klucze, ale z tym nie ma problemu – i tak są na szkoleniu dla członków komisji. Maila każdy w dzisiejszych czasach ma (wystarczą 2-3 osoby z komisji, powtórzę) i wysłać umie. Czyli tak, wysyłali by wyniki podpisane GPG z dowolnych, nawet prywatnych, darmowych kont. Potwierdzenie dostarczenia jest opcjonalne (delivery notification), ale dostępne w programach pocztowych, czyli komisja wie, czy/kiedy protokół dotarł do serwera poczty PKW. Z nowoczesnych dodatków i zwiększania wiarygodności – można załączyć „skany” papierowego protokołu. Wystarczy smartfon z aparatem (znaczy: smartfon)…
Po stronie serwera email PKW nic specjalnego się nie dzieje. Jeśli chodzi o dalszą część serwerową, to program do liczenia łączy się do serwera poczty, odbiera maila, na podstawie tematu przypisuje do komisji (albo z treści formularza…). Następnie weryfikuje autentyczność podpisu GPG i w przypadku zgodności parsuje plik tekstowy.
Gdyby pliki były wysyłane w dokładnie określonym formacie, to całość jest do naklepania w Perlu w parę godzin. No ale pewnie nie będą, bo maile umożliwiają dość dużą dowolność formatu wysyłki pliku i co program, to wynalazki… (szczególne ukłony w stronę Microsoft). Można się bawić oczywiście w napisanie prostego klienta poczty dla komisji. Zaleta rozwiązania jest taka, że po wyborach PKW może udostępnić publicznie wyniki. Albo wręcz przeforwardować wyniki z danej komisji wszystkim zainteresowanym, którzy np. wcześniej zgłoszą takie zapotrzebowanie.
W kontekście wysokiego wyniku PSL i ponownie sporej ilości głosów nieważnych dla przypomnienia kawałek historii:
W odpowiedzi na to kolejny pomysł – kamery w komisjach i albo streaming online, albo przynajmniej rejestracja i udostępnienie obywatelom bezpośrednio po wyborach[2]. Jeśli jest podejrzenie fałszowania głosów przez członków komisji (a właśnie o dostawianiu krzyżyków mowa), to powinno to rozwiązać problem. Plus obowiązek przebywania głosów „na oczach kamer” od momentu wyjęcia ich z urny do czasu sporządzenia protokołu przez komisję.
W ten sposób obywatele mieliby możliwość prostego zweryfikowania wyborów ze swojej komisji i nadzorowania pracy (przypomnę, po zamknięciu lokali poza członkami komisji i mężami zaufania obywatele nie mają dostępu do lokali).
[1] Tajność wygląda na zbędną. Wysyłki są dokonywane już po zamknięciu lokali, więc nie ma potrzeby utajniać wyniku.
[2] Zdaję sobie sprawę, że danych jest sporo i nakłady na infrastrukturę (kamery plus streaming) nie są małe. Być może wystarczyłaby możliwość montowania kamer (z publicznym streamingiem) przez obywateli.
Strasznie się widzę wkręciłeś (wspomnienia, nostalgia, pomysły rozwiązań) w tematy wyborcze. Skoro PSL wygrał (nawet nie wiem), to może być skutkiem tego, iż udział w wyborach wzięli głównie mieszkańcy małych wsi i miasteczek. Mam kumpli z takich miejsc, Oni znają dobrze kandydatów ze swoich okręgów, bo w małych mieścinach to możliwe, ale w dużych miastach jak moje jest to nierealne. Nie wiedząc na kogo głosować, nie wziąłem udziału, i z kim bym nie rozmawiał mieszkającym w dużym mieście, poglądy słyszę podobne.
Jest jeszcze coś. Mnie osobiście temat wyborów ani ziębi, ani grzeje – dokładnie tak samo, jak tych radnych – przez całą ich kadencję niczego w moim mieście pozytywnego nie zrobili (bo ja podwyżek biletów, przyklepanie PEKI czy inne takie pierdoły nie zaliczam do działań pro mieszkańcom, raczej wręcz przeciwnie), a o wyborcach przypomnieli sobie tydzień lub dwa przed wyborami, racząc wszystkich obietnicami niczym Tusk w swoim Expose. Były też przypadki obiecywania rzeczy na jakie nie mają wpływu. Także jacy kandydaci i jakie wybory, takie moje głosowanie…
Jestem wkręcony. Przez ładnych kilka lat byłem w komisji na każdych wyborach. Plus zdarzało mi się wieszać plakaty (typowo za kasę). Więc wiem, że to festiwal, powierzchowność i po prostu dla wielu biznes.
Nie mam problemu z tym, kto wygrywa i jest mi to dość obojętne (dokładnie te powody o których piszesz), Natomiast uważam, że jeśli chcemy się uważać za państwo demokratyczne, to wybory powinny być przeprowadzane sprawnie i kryształowo czysto, z możliwością nadzoru przez obywateli. Smuci i złości mnie ta szopka, którą teraz widzę. Z pierwszej ręki znam relację o zamiataniu sprawy fałszerstwa głosu pod dywan… Obecne teksty miłościwie nam panującego co wolno obywatelom w kontekście tej szopki, którą mamy, źle mi się kojarzą. Ogólnie mam wrażenie, że wiele w sprawie wyborów jest robione na pokaz i fikcyjnie. Od ciszy wyborczej zaczynając.
Nie chcę wpadać tu w jakiś umoralniający ton, ale myślę, że jeżeli znasz prawdziwą historię zamiatania fałszerstwa pod dywan, jak to ująłeś, to Twoim obowiązkiem jest zawiadomić Prokuraturę, albo chociaż Policję… W ramach demokratycznej kryształowości, jak to sam ująłeś.
@Monter Czy prawdziwa? Relacja znajomego na FB (nie mogę wykopać, dziękuję ci FB za skopaną wyszukiwarkę). Wg relacji sam już zgłosił.
Ponoć powstał projekt OpenPKW – powinien Cię więc zainteresować.
Wiem (w sumie od początku), ale dzięki za info. FB ma jakieś plusy. 😉