Twitter wyłącza 2FA

Przepraszam za clickbaitowy tytuł, ale tak podobno zostały odebrane ostatnie działania i wiadomości wysyłane przez ten serwis. Zatem, gwoli ścisłości nie 2FA, tylko jedną z metod 2FA (SMS) i nie wyłącza, a udostępnia jedynie w płatnej wersji usługi. Nadal można mieć na Twitterze 2FA, za darmo, w dodatku w teoretycznie bezpieczniejszej wersji.

Wiadomość od Twittera w sprawie SMS Źródło: https://twitter.com/jsrailton/status/1626791204238008320

Motywacja jest oczywista. Chodzi o pieniądze. Wszyscy się przyzwyczailiśmy, że SMSy są darmowe, w pakiecie lub abonamencie. Bo taka jest rzeczywistość, przynajmniej w Polsce i dla SMSów wysyłanych w kraju. Tyle, że sytuacja z puntku widzenia serwisu internetowego wygląda nieco inaczej – korzystają z zewnętrznych dostawców, wysyłają do różnych krajów. To jest usługa, która kosztuje i to zapewne niemało. Czyli SMSy to taki rodzaj 2FA, gdzie całość kosztu ponosi serwis. No chyba, że przerzuci ten koszt na użytkownika, co Twitter właśnie zrobił.

Przy okazji, SMSy to jeden z najsłabszych rodzajów 2FA. Dla przeciętnego użytkownika Twittera być może nie ma to praktycznego znaczenia[1], ale istnieją ataki pozwalające na obejście tej metody komunikacji. Jak widać były w praktyce stosowane, także do przejmowania kont na Twitterze. Co gorsza, ofiara, czyli właściciel konta z takim 2FA praktycznie nie ma wpływu na skuteczność tych ataków. Atak odbywa się bowiem na dostawcę sieci komórkowej, a w zasadzie na jego pracowników obsługi klienta.

Dygresja: jeśli korzystamy z serwisu na telefonie i odbieramy SMS służące do 2FA na tym samym telefonie, to czy to jest jeszcze drugi składnik zaczyna być mocno dyskusyjne. Zależy od zagrożenia, przed którym chcemy się bronić. Dla kradzieży hasła czy sesji np. przez XSS wystarczy, dla malware na telefonie czy kradzieży telefonu – niekoniecznie. Dotyczy to także innych metod 2FA, jak email czy TOTP w Google Authenicator[2] czy aplikacji.

Niezależnie od motywacji, zapewne przypadkiem, Twitter został pionierem rewolucji w security na miarę walki Orange ze spamem przez zablokowanie wysyłki maili na porcie 25. Jest to pierwszy duży serwis, który odsyła przestarzałe 2FA via SMS tam, gdzie jego miejsce. Tj. do fanaberii typu papierowa faktura w usługach masowych. Tu od dawna mamy mniej lub bardziej zawoalowane opłaty za wystawianie papierowych faktur. Zwykle w formie „będzie 5 zł taniej, warunkiem skorzystania z promocji jest wyrażenie zgody na faktury elektroniczne”. I jakoś nikt z tym nie ma problemu. Chociaż faktury elektroniczne są także tańsze dla firm. Ale lepsze, bo nie marnujemy papieru i środków na jego transport.

Jeśli ktoś chce nadal korzystać za darmo z 2FA dla konta na Twitterze, to nadal ma dostępne takie opcje:

Opcje 2FA na Twitterze. Źródło: https://twitter.com/mkusiciel/status/1626851994097922048

Według mnie marginalizacja 2FA via SMS to dobra zmiana i będę kibicował innym serwisom, które się zdecydują na jej wprowadzenie. O wadach i zaletach poszczególnych metod 2FA może napiszę innym razem.

[1] Przykro mi, nikomu nie zależy na przejęciu naszych kont. A przynajmniej nie jest to warte ryzyka i/lub kilkuset złotych.
[2] Upraszczam, nie tylko Google Authenticator to oferuje. Tak naprawdę to trywialny algorytm, ale ta implementacja jest najbardziej znana i chyba najpopularniejsza.

Tidal

Całkiem niedawno pisałem o Spotify, a tu nagle wpis o Tidal? Ano bywa i tak. Wszystko za sprawą opisywanej na Pepper okazji. Nadal aktywnej, zresztą. W skrócie: na każdym numerze w Plus (także karta!) można aktywować Tidal HiFi[1] na… rok. Za darmo, no strings attached[2].

Za darmo to uczciwa cena[3], więc stwierdziłem, że wypróbuję. Co prawda zarówno Tidal, jak i Spotify oferują pełną wersję za darmo na próbę, ale znam się na tyle, że wiem, że dłużej zajmie mi składanie playlisty. O ewentualnych zabawach z API nie wspominając. Kupiłem kartę SIM, przedłużyłem ważność, aktywowałem. Zadziałało od razu.

Po zalogowaniu zostałem odpytany o lubianą muzykę. Niestety, nie poświęciłem temu należytej ilości czasu, a szkoda. Nie znalazłem bowiem żadnego sposobu, by wrócić do uczenia, i trochę mnie zbąbelkowało. Powoli rozszerzam bąbel, ale… właśnie powoli. Zauważyłem, że serwis wygląda praktycznie identycznie jak Spotify. Sterowanie podobne, ceny podobne, funkcje podobne. Nawet podobne rozmieszczenie elementów, przynajmniej w web playerze.

Tidal wydał mi się jednak bardziej logiczny i intuicyjny. Np. funkcja trwałego pomijania utworu dostępna jest w web playerze na widoku, w postaci ikony przypominającej znak zakazu. Można wybrać blokadę utworu lub artysty. Jest to funkcja, której brakowało mi w Spotify, więc jak tylko zobaczyłem, że jest w Tidal, to poszukałem dokładniej. Okazało się, że i w Spotify jest! Nawet w podobnym miejscu, tyle, że ukryta dodatkowo warstwę głębiej w menu za „trzykropkiem”[4].

Jeśli chodzi o API to nie bawiłem się jeszcze w żadnym przypadku, ale z pobieżnego rozpoznania wyszło mi, że Tidal ma szczątkowe, Spotify niezłe, z całą oficjalną dokumentacją dla developerów. W najbliższym czasie mam zamiar przyjrzeć się możliwości synchronizacji playlist między serwisami, wtedy pewnie napiszę więcej. Zwłaszcza, jeśli nie znajdę gotowca.

Wersja family w obu przypadkach kosztuje tyle samo – 30 zł. Spotify miewa wsparcie w sprzęcie (np. głośniki WiFi) i daje możliwość sterowania różnymi urządzeniami z aplikacji. Nie wiem, czy Tidal także to oferuje i nie sprawdziłem, czy sprzęt korzysta z jakiegoś wspólnego standardu. Jeśli tylko ficzer obecny tylko w Spotify, bo byłby kolejny argument za wyborem tego właśnie serwisu.

Spotify to także większa ilość playlist. Znalazłem i coś w stylu wczoraj w Radio Nowy Świat, i podobną wersję dla Radio 357. Próżno tego szukać na Tidal.

Czyli teoretycznie wszystko przemawia za Spotify. Jednak prawda jest taka, że odkąd włączyłem Tidal, to zupełnie nie ciągnie mnie do powrotu do Spotify.

Tak czy inaczej, w kościach czuję, że nie da się zrobić automatycznej synchronizacji między nimi, więc serwis agnostyczne słuchanie raczej nie nastąpi i coś będę musiał wybrać. Prawdopodobnie wybiorę właśnie Spotify. A Tidal? Może zostanie tymczasowo muzą do pracy, w stylu osobnej playlisty?

[1] Czyli zwykły płatny pakiet, normalnie kosztujący 19,99 zł/m-c. Jest jeszcze dwukrotnie droższy HiFi Plus z niby jeszcze lepszą jakością i dodatkowymi bajerami.
[2] Jakby się kto pytał o zdanie, to czuję, że któraś z firm chce sobie szybko nabić ilość klientów. Np. przed sprzedażą.
[3] Niezupełnie za darmo, bo musiałem najpierw kupić starter za 5 zł, następnie przedłużyć mu ważność za kolejne 5 zł. No ale to pomijalne.
[4] Jakby te kropki były kreseczkami, to byłby, w gwarze frontendowców, hamburger. Jak się ten twór nazywa – nie wiem. Hamburger dietetyczny? Lód (gałkowy)? Kapanie?

Spotify

W końcu się skusiłem na Spotify. Co prawda do tej pory największy portal z pirackim contentem, czyli YouTube, dawał radę, ale inni członkowie rodziny byli innego zdania. W sumie rozumiem. YouTube na telefonie to nieporozumienie. Wymaga włączonego ekranu i focusa na odtwarzającej aplikacji. To do słuchania muzyki jest zupełnie zbędne, a tylko rozładowuje baterię.

Na razie korzystam z wersji free, ale kupno wersji family[1] jest postanowione. W zasadzie mógłbym mieć wersję premium, bo dają, chyba na trzy miesiące[2], ale odkryłem ciekawostkę. Przy korzystaniu z przeglądarki internetowej, z ublockiem, nawet wersja free nie ma reklam. Co prawda korciło wypróbowanie ficzerów dostępnych w wersji płatnej, ale ponieważ i tak chwilowo nie mam czasu, gram z przeglądarki. I oznaczam ulubione.

Jeśli chodzi do ficzery to jest najważniejsze – możliwość pobierania muzyki do słuchania offline. Przyda się do zrobienia składanek do słuchania w aucie. Co prawda i tak mało jeżdżę ostatnio, ale składanki się przydadzą. Do tej pory nastawiałem się na album splitter opisany przy okazji tego wpisu.

Kolejna sprawa: jest aplikacja na Linuksa. Niejedna, bo widziałem jakieś nieoficjalne, działające w konsoli. Nie testowałem, bo ta oryginalna nawet działa, ale ponieważ miała reklamy, to wróciłem do przeglądarki. Sama aplikacja posiada ciekawą funkcjonalność – pozwala sterować odtwarzaniem na innych podłączonych urządzeniach. Wygląda bardzo interesująco, tym bardziej, że widziałem np. głośniki WiFi, które potrafią same odtwarzać Spotify. Może kiedyś na coś podobnego się skuszę.

Dostępność muzyki bardzo dobra. W sumie chyba nie zdarzyło mi się nie znaleźć czegoś z mainstreamu. Niszowych kapel garażowych nie ma, ale tego się spodziewałem. Raczej zdziwiłbym się, gdyby były. W końcu nie miały oficjalnych wydań albumów. Trochę brakuje mi danych o utworze i płycie z której pochodzi. Zdarzyło mi się trafić na wersje koncertowe, gdy szukałem podstawowych, z albumów.

To, co najbardziej mnie rozczarowało, to funkcja podpowiadania muzyki. Gdzie te ML i AI, się pytam? Nie no, oczywiście, coś tam się znalazło. Ale nadal, spodziewałem się czegoś, co zareaguje na like czy skip na utworze. Tymczasem nic takiego się nie dzieje, podpowiada wg swojego widzimisię. W dodatku zauważyłem, że ma tendencję do zapętlania się na tych samych utworach. Znaczy nic, czego nie było w YouTube. Szkoda, bo przydałby się tryb odkrywania nowej muzyki, czyli polecania utworów albo wykonawców w jakiś sposób podobnych, ale różnych. W wersji idealnej – ze sterowaniem poziomem losowości. Wygląda jednak, że Spotify skupiło się na radiach i różnego rodzaju listach itp. grupach tematycznych.

No nic, spróbuję zrobić na razie własne składanki… dlatego oznaczam ulubione utwory.

[1] Wersja family kosztuje aktualnie 30 zł. Jestem praktycznie pewien, że przed chwilą było to 25 zł.
[2] Też co chwilę się zmienia. Były trzy m-ce, są cztery.

UPDATE Z miejsca obok pojawiły się godne odnotowania sugestie dotyczące YouTube na Androidzie, rozwiązujące problem świecącego ekranu: LibreTube, Newpipe. Obie appki niedostępne w oficjalnym sklepie Google, wymagany F-Droid.