Zmiany

Potrzebne są zmiany!
Konieczne są zmiany!
Bo jeśli nic się nie zmieni
Może nadejść dzień rebelii

Stało się. Zmieniłem szablon ze starego, na tzw. nowy szablon Blox. Na drugim blogu zmieniłem go znacznie wcześniej (i działa, i nawet fajny jest), ale tu zwlekałem – do wyboru są tylko trzy szablony, predefiniowane, bez dostępu do krótkich tagów (odkąd Folsr.com padł i tak nie korzystałem) i – póki co – bez możliwości ingerencji w CSS. No i szpalta boczna jest w nowych ukrywana, co prawda pojawiła się wersja z widocznymi szpaltami bocznymi cały czas, ale trochę na doczepkę, co raczej widać.

Głównym motywatorem do zmiany była wersja mobilna w starym Blox, która IMO była nieporozumieniem. Brak możliwości wpływu na wygląd, serwowane przez Agorę reklamy, brak możliwości uruchomienia nawet skryptów statystyk… Poza tym, wg zapowiedzi, prędzej czy później i tak wszyscy skończą na nowych szablonach.

Na razie wrzuciłem na szybko sprawdzony już szablon i… mam bardzo mieszane uczucia. Przede wszystkim wygląd – brak justowania tekstu w szablonie w połączeniu z brakiem możliwości edycji CSS. Poza tym, miało być nowocześnie, mobilnie i lekko, a tymczasem strona jest cięższa i ładuje się dłużej (a mam porównanie, bo w zeszłym roku odchudzałem bloga). No i linki do RSS (komentarze itp.) zniknęły, jeśli dobrze widzę.

Ale generalnie to, co zmieniło się użytkownikom wygląda i działa w porównaniu do tego, co dzieje się zapleczu. Edytor radośnie powoduje zużycie 100% CPU, co nawet doprowadziło do przegrzania i wyłączenia kompa (OK, był zakurzony, teraz po prostu żre CPU jak głupi – hell yeah, była sobie praca na baterii, trzeba krótkie notki robić, ciekawe czy na mobilkach to samo…), za to nie mam np. możliwości ustawienia atrybutu nofollow przy wstawianiu linka. Nie ma edycji stron statycznych na blogu. Nie ma edycji/podglądu tagów. Nie ma możliwości dodania trackbacka. Brak dostępu do pól tagów meta (choćby weryfikacja w Google webmaster tools). Centrowanie dla video nie działa (co widać niżej).

Oczywiście rozważałem (i nadal rozważam) wyniesienie się na własne śmiecie. Póki co potestuję nowe szablony i ustawienia, więc możliwe kolejne zmiany wyglądu i poczekam – miały być zrobione optymalizacje i dodana edycja CSS, więc może będzie akceptowalnie. Oby, bo zmiana szablonu to kilka kliknięć, a przenosiny to… trochę więcej.

A tymczasem piosenka, która poniekąd sponsoruje wpis:

Gdyby ktoś zauważył jakieś błędy w wyświetlaniu, to proszę o info w komentarzach – najchętniej URL wpisu i co się rozwala.

Nowe biletomaty w Poznaniu

Jak pisałem poprzednio, nowe biletomaty w Poznaniu zaczęły pracę od awarii. Potem zaczęły działać. Co prawda, obserwując reakcje korzystający, chyba nie były zbyt intuicyjne i/lub responsywne, no widziałem szukanie, klikanie w kilku miejscach, klikanie po klika razy tego samego (nim załapało?), ale przyszedł taki dzień, gdy chciałem kupić bilet. Padło na dobowy, bo planowałem w najbliższym czasie kilka przejazdów.

Podchodzę do biletomatu (Kórnicka) i widzę:

Biletomat Poznań wyjmij kartę

Źródło: fot. własna

Zgodnie z tym, co widać na powyższym zdjęciu, żadnej karty nie ma. Klikanie na ekranie również nie przynosiło rezultatów. Czyli biletu kupić się nie da, za to w pojeździe możemy się spotkać z tekstem jak na wiacie na przystanku tuż obok

Bileciki do kontroli grafitti

Źródło: fot. własna

Ostatnio widzę na mieście trochę billboardów Łódź vs Poznań. A to festiwal filmowy na Malcie, a to Szkoła Filmowa w Łodzi będących częścią kampanii ocieplającej wizerunek Łodzi (paywalled, ale przykład widać). Tak sobie myślę, że nie ma się co wysilać. Wystarczyłyby hasła u nas stać cię na bilet oraz u nas biletomaty działają.

Miasto know how, takie piękne…

Jak zrobić kuku spamerowi?

Jak wielu innych ludzi, darzę spamerów czystym i płomiennym uczuciem. Jakiś czas temu popełniłem automat do wykrywania spamu na Blox. W zasadzie, to tych skryptów jest kilka i raczej dane zbierają się „na kiedyś”, niż działa to produkcyjnie, ale czasem coś tam podeślę do blokowania. Niemniej, nie jest to pełny automat.

Jeśli chodzi o pocztę, to nie jest u mnie ze spamem źle. Łącznie na wszystkie konta dostaję jakieś małe pojedyncze sztuki dziennie. Część odsiewają dostawcy poczty, przytłaczającą większość tych nielicznych, które przejdą oznacza Thunderbird.

Dodatkowo, jeśli już coś do mnie dotrze, to zwykle trafia na Spamcopa (polecam zarejestrowanie się). Roboty z tym tyle, co kliknięcie Forward i linka w mailu, więc niewiele, a powiadamiane są wszystkie powiązane abuse. Polecam rejestrację. Czasem nawet odpiszą, że zablokowali (i to niekoniecznie nadawcę, bo potrafią reagować także właściciele domen/hostingów na których znajduje się „reklamowana” strona. Tak czy inaczej, o ile nie zadziała to pewnie na spam o niebieskich pastylkach wysyłanych z botnetów (ale liczę, że to odpada na etapie dostawcy poczty, zresztą mało tego typu dociera do mnie), to działa[1] na byznesmenów wysyłających zapytania o możliwość wysłania oferty handlowej do adresatów z baz pozyskanych z ogólnodostępnych źródeł. Znaczy, tłumacząc na polski: na spamerów wysyłających spam, bo (polskie) prawo prawem, ale o tym, czy wiadomość była zamówiona decyduje jednak odbiorca.

Niedawno, podczas szukania rozwiązań antyspamowych trafiłem na ciekawą stronę Email Labirynth, która generuje losowe adresy email w celu zaśmiecenia baz danych harvesterom, a w konsekwencji spamerom. Czyli po pierwsze stracą czas zbierając te adresy, po drugie stracą czas wysyłając maile na nieistniejące adresy, a po trzecie jest spora szansa, że dzięki takim wysyłkom trafią na RBLe. Nie jestem przekonany o skuteczności, ale spróbować IMO nie zaszkodzi. Sceptykom twierdzącym, że spamerzy nie mogą być aż tak głupi od razu mówię, że nie tylko mogą, ale są. Może nie wszyscy, ale większość. No i zwykle mają słabe automaty, a nadzór ludzki kosztuje.

W każdym razie powyższe rozwiązanie ma IMO kilka wad:

  • Brak spamtrapa na każdej stronie. IMHO na każdej(?) stronie wśród generowanych maili powinien być także spamtrap w celu automatycznego zgłaszania IP korzystających z harvestowanych adresów email do abuse/RBLi.
  • Stały adres strony. Wystarczy szczątkowa inteligencja, by nie harvestować tam adresów email.
  • W pełni losowe loginy. Trochę wada, trochę zaleta. W każdym razie wyglądają mało naturalnie i przy odrobinie wysiłku można je odsiać.
  • Brak lokalizacji. Wiadomo, że spamerzy celują z niektórymi produktami raczej w określone grupy klientów, np. klientów z Polski. Dane z ww. strony zdecydowanie nie wyglądają na bazę polskich klientów email.

Koniec końców postanowiłem zrobić swoje rozwiązanie realizujące podobny cel (oczywiście Perl). Na razie mam opracowane częściowe rozwiązanie[2] dla dwóch ostatnich punktów. Punkt drugi też będzie rozwiązany, bo zamierzam opublikować gotowca, którego każdy będzie mógł podpiąć na swojej stronie.

Ponieważ pewnie trochę czasu będę miał dopiero w przyszły weekend, liczę do tego czasu na uwagi dot. sensowności i ew. innych funkcjonalności.

[1] Działa, znam trochę środowisko hostingowe. Przyzwoite hostingi nie przepadają za wysyłającymi spam do zaśmieconych baz adresów email, a z tego co wiem w polskich firmach hostingowych abuse raczej działa.

[2] Jak dam sobie na luz z perfekcjonizmem, to pewnie uznam je za docelowe, przynajmniej w pierwszej wersji.

UPDATE: No i uruchomiłem. Póki co wersja testowa karmnika z adresami email wisi tu.