Debian jest nudny.

Autentycznie, Debian potrafi być nudny. Zwłaszcza w wersji stabilnej. O ile przy instalacji nowych programów, czy też systemu na nowym sprzęcie jest jeszcze dreszczyk emocji, to po uruchomieniu i skonfigurowaniu działa. I działa. I ciągle działa. Czasem pozostaje poznanie jakiegoś nowego programu (przydaje się subskrybcja Debian Package of the Day – niestety, nie codziennie się pojawiają nowe), czy dopieszczenie istniejącego, ale poza tym – nuda.

Nuda do tego stopnia, że zainteresowałem się, czemu deborphan zgłasza qca-tls do usunięcia, mimo wykonania wajig install –reinstall qca-tls i apt-mark unmarkauto qca-tls, które teoretycznie powinny to rozwiązać. A to już przy upgrade z Sarge do Etch IIRC występowało. Nie, nie przeszkadza specjalnie mi zgłaszanie do usunięcia. Pielęgnuję perfekcjonizm. Jakby ktoś znał rozwiązanie, to poproszę.

Oczywiście, działający system ma swoje zalety. Tak tylko narzekam na lekki brak drobnych wyzwań. Czasem się przydają…

NTFS i Linux – nie tak różowo

NTFS i Linux nie wyglądają tak różowo jak można by się spodziewać. A w zasadzie wyglądają całkiem źle. Postanowiłem dodać mojej miłej możliwość korzystania z dysków w kieszeniach. Podczas instalacji nie były podłączone, więc o nich zapomniałem. Sprawa wydawała się prosta – zwykłe montowanie po UUID, dopisać do fstab i tyle. Znaczy 3 minuty roboty.

Niestety nie ma tak dobrze. Jeden z dysków był sformatowany z NTFS (próba automontowania przez HAL zakończona fiaskiem). Oczywiście pamiętam, że jest świetny NTFS-3G, który pozwala na zapis, więc nic nie wróżyło problemów – ot, następne 3 minuty roboty. Tymczasem ten driver nie pozwala na montowanie zasobów przez zwykłego usera. Szybki gógiel (liczmy 3 minuty) i… oczywiście problem jest opisany w dokumentacji i jest na to rozwiązanie, a raczej obejście.

Szybkie (3 min) wdrożenie i już mogę z poziomu użytkownika montować i odmontowywać dysk. Z CLI. Prawie jak sukces, bo przecież nie każę kobiecie na „prostym i łatwym” systemie babrać się z wierszem poleceń. No i ogólnie przydał by się jakiś wskaźnik, czy aktualnie jest zamontowane, czy też nie. No i jest coś takiego w KDE, z tego co pamiętam…

Szybkie dodanie ikonek typu dysk twardy na pulpit. Kliknięcie montuje. Ikonka się nie zmienia, niezależnie od tego, czy jest zamontowane, czy nie, opcja „odmontuj” się nie pojawia. W systemowych „urządzeniach przechowywania danych” z kolei są wymienne nośniki, ale coś HAL nie daje rady ich zamontować. Może kwestia tego, że próbuje do /media (i nie pozwala tego zmienić), a we fstab mam wpisy dla /mnt?

Na tym się skończyło wczoraj – właścicielka też chciała skorzystać z laptopa… Konkluzja: w zasadzie działa, ale nie w zadowalający sposób. Jeśli macie gotowe przepisy na eleganckie, graficzne montowanie (i odmontowanie) dysku wymiennego z NTFS pod KDE przez użytkownika bez praw roota, z możliwością zapisu (tu: Debian Lenny, ale pewnie niespecjalnie jest różnica), to chętnie je poznam. Chodzi mi o pomysły samodzielnie sprawdzone, googlać umiem i mam parę pomysłów, łączenie z wyczyszczeniem wpisów we fstab, użyciem ntfsmount (dead link) itp.

W miarę posuwania się naprzód, wpis będzie aktualizowany (ew. zamieszczę info o nowym wpisie, jeśli szczególnie długie miałoby być). Bo tylko bitwa przegrana, nie wojna. 😉

UPDATE: Sprawa z NTFS i Linux okazała się prostsza, niż myślałem. Po prostu – jak się spodziewałem – przekombinowałem. Wystarczyło dodać usera do grupy plugdev i usunąć wszystkie wpisy z fstab. Wówczas HAL pięknie sobie radzi z montowaniem i odmontowywaniem (z użyciem ntfs-3g), a user ma prawa RW. Identyfikacja następuje nie po UUID, a po LABEL. Czyli brakowało „tylko” obecności usera w grupie plugdev (mój ewidentny błąd) i zainstalowanego ntfs-3g. No ewentualnie jeszcze suid, jak opisano w FAQ.

Penumbra Collection – promocja – tylko 5 USD w ten weekend.

Z informacyjnego obowiązku: RPG utrzymane w klimacie horroru, czyli seria Penumbra po pierwsze dostępna jest teraz w natywnej wersji linuksowej, a po drugie tylko w ten weekend jest do kupienia za jedyne 5 dolarów. Z tego co piszą i co widać na filmach – świetny nastrój i niezwykle bogate możliwości interakcji z otoczeniem.

Jeśli ktoś nie jest przekonany, czy warto – można ściągnąć demo i wypróbować. Mnie powstrzymuje jedynie brak czasu.

Źródła: pierwsze (dead link) i drugie.