Bateria podwójnie chroniona

Jakiś czas temu telefon mnie zaskoczył przy okazji ładowania. Pojawiło się jakieś powiadomienie, że teraz o baterię[1] w moim telefonie może dbać AI. Upewniwszy się, mam pod ręką ciężki i twardy przedmiot, na wypadek gdyby AI postanowiło przejąć kontrolę nad urządzeniem, zacząłem czytać dokładniej.

Przypuszczam, że to jakaś nowa funkcjonalność, która przyszła z ostatnią aktualizacją Androida, bo wcześniej tego nie kojarzyłem. Optimized charging – bo tak się nazywa funkcja – ma być przydatna, gdy podłączamy telefon do ładowarki w stałych porach. Nie jest zalecana, jeśli ładujemy nieregularnie.

Niby wykorzystuje AI, aby nauczyć się wzorca, kiedy telefon jest podpięty do ładowarki, następnie ogranicza ładowanie do 80%. Około godziny przed planowanym odłączeniem, pozwala się naładować baterii do 100%. Znaczy się nie AI w obecnym rozumieniu, a pewnie jakiś machine learning, zapewne.

Druga funkcja to overcharge protection. Działa prościej, jeśli 3 kolejne dni telefon był podłączany do ładowarki, to ogranicza ładowanie do 80% pojemności baterii. A raz w tygodniu, w celu utrzymania poprawnej kalibracji, ładuje do 100%.

Tak, Android dorobił się dwóch niezależnych, konkurencyjnych sposobów ochrony baterii.

Korzystam z tego drugiego wariantu, bo raczej nie podłączam ładowarki, jeśli bateria nie jest bliska rozładowania. I mam wątpliwość, czy faktycznie ładuje do 100%, bo jakoś tego nie zauważyłem. Czy to coś daje? Nie potrafię zweryfikować, ale ładowanie do 80% zupełnie mi nie przeszkadza. Jeśli potrzebuję pełnej pojemności (podróż itp.) to po prostu wyłączam funkcję.

[1] Znaczy się akumulator. Ale pomału pomału kalka z angielskiego zdobywa polski język. Stawiam, że jeszcze dekada, może dwie i akumulator będzie równie częsty, jak obecnie niedeklinowane radio.

Niesmart

Przeczytałem wpis o odejściu od smartwatcha i przypomniało mi się, że mam podobnie. Tyle tylko, że nigdy nie miałem smartwatcha. Czego zatem używam do pomiaru czasu? Korzystam albo z zegarka – mam tani kwarcowy ze wskazówkami Casio MQ-24. Plastikowo-gumowy. Mam go od 8 lat, wymieniony pasek i samodzielnie bateria dwa[1] razy. Pasek wymieniony na zastępczy, a bateria samodzielnie, bo oryginalny pasek czy wizyta u zegarmistrza to pewnie połowa ceny nowego zegarka. Albo po prostu coraz częściej do sprawdzania godziny korzystam ze smartfona. W sumie częściej korzystam z tej opcji, bo i datę podaje, i pogodę.

Ale wracając do tematu, o smartwatchu myślałem wielokrotnie. Albo nawet nie o smartwatchu, a smartbandzie. Bardziej pod kątem aktywności fizycznych typu jazda na rowerze czy bieganie. Obecnie po prostu rejestruję je na telefonie. Co oznacza jazdę z telefonem w kieszeni albo plecaku w przypadku roweru. I bieganie z telefonem w garści. Czemu w garści? Dość często zerkam na ekran, by sprawdzić dystans i tempo.

Czemu się nie zdecydowałem na zakup smartwatcha czy smartbanda? Jakieś kulawe te urządzenia są. Po pierwsze, wymagają częstego ładowania. Może nie tak częstego jak telefon, ale w porównaniu z zegarkiem, który działa latami na jednej baterii jest to coś, o czym musiałbym pamiętać. Pewnie do przeżycia, ale trochę zniechęca. Nawiasem, żeby nie zmiana czasu, to zegarka bym nie regulował przez te dwa lata. Zegarki kwarcowe są dokładne.

Po drugie, smartwatche są drogie[2], a smartbandom brakuje funkcjonalności. No bo chciałbym sobie pójść biegać czy to z samym smartwatchem, czy mając smartfona głęboko schowanego i chciałbym, żeby rejestrował trasę (GPS), podawał na bieżąco dane. Oczywiście tętno, saturacja, tego typu rzeczy też powinny być rejestrowane i wyświetlane na bieżąco. Idealnie jakbym brał tylko zegarek, który ma GPS i wszystko poda na bieżąco, a w domu połączy się z siecią i ew. zgra dane.

Po trzecie, ekosystem jest słaby. Popularne – i całkiem niezłe IMHO – Xiaomi Mi bandy nie mają integracji ze Stravą. Istnieją sposoby na jednokierunkową integrację, ale mi się marzy, żeby działo się to na poziomie systemu operacyjnego, a opaska powinna być tylko działającym na bieżąco wyświetlaczem. Czyli chciałbym mieć na niej na bieżąco dane o aktualnym dystansie, tempie itp.

Oczywiście, można zrezygnować z zerkania na ekran i zamiast tego próbować używać powiadomień głosowych. Niestety bardzo słabo konfigurowalnych w Stravie. Można też zrezygnować ze Stravy i korzystać z innego oprogramowania. Być może wtedy będzie wsparcie dla Mi Bandów. Tyle, że nie chce mi się zmieniać przyzwyczajeń. Chociaż przyznaję, że coraz bliższy jestem złamania się i porzucenia Stravy[3]. Może od przyszłego roku, kto wie?

[1] W sumie już trzy, bo właśnie wymieniłem kolejny raz. Z tego co pamiętam ostatnia wymiana była nie na zalecane SR626SW, tylko LR626, która w dodatku trochę już leżała. Wady i zalety kupowania zestawów różnych baterii. Wytrzymała zauważalnie krócej.
[2] No dobrze, zależy jakie. Zakładając, że trzymałbym się uznanych marek i poszedł na lekki kompromis w postaci braku pulsoksymetru, to najniższe modele to 600 zł, więc bez dramatu. Z drugiej strony to więcej, niż cały mój sprzęt do biegania, od początku przygody.
[3] Testowałem w jednym biegu FitoTrack, łącznie ze Stravą. Czyli dwa pomiary naraz. Wrażenia nawet pozytywne, większa konfigurowalność powiadomień głosowych.

Bateria w laptopie

Jakoś tak zeszło ze znajomymi na rozmowę o komputerach. Dokładniej o laptopach wykupionych z pracy. No i mówię, że wszystko fajnie, ale bateria chyba będzie wymagała wymiany u mnie, bo nie trzyma jak dawniej. Oczywiście gdyby laptop był zbudowany jak kiedyś, zwyczajnie wymieniłbym ją i zapomniał o temacie. Jednak teraz zamiast osobnej baterii, którą można wpiąć z zewnątrz, są zabudowane, w środku laptopa. Czyli z prostego wypięcia starej i wpięcia nowej zrobiła się trochę bardziej skomplikowana operacja, co trochę zniechęca.

Tym bardziej, że bateria nadal trzyma tylko… krócej. W zasadzie określenie „trzyma krócej” to nadużycie, bo nie wiedziałem, ile naprawdę trzyma. Zauważyłem, że komunikat o niskim stanie naładowania pojawia się wcześniej. I miałem wrażenie, że nagle. Trochę sfera domysłów, ale po pierwsze raczej rzadko korzystam z tego sprzętu na baterii, a po drugie raczej nie śledzę wtedy stanu naładowania, bo robię coś innego.

Pomiar

W każdym razie rozmowa skłoniła mnie, żeby sprawę zbadać dokładniej. Żeby zobaczyć, ile trzyma bateria, popełniłem szybki skrypt:

#!/bin/bash
OUT='/home/rozie/battery.log'
while :
do
date >> $OUT
acpi >> $OUT
sleep 60
done

Po uruchomienu, co minutę w pliku dodawane są dwie linie. Data i stan baterii. Na przykład:

nie, 30 maj 2021, 19:49:52 CEST
Battery 0: Discharging, 95%, 09:06:51 remaining

Nie jest to idealna wersja do parsowania, ale widać co się działo i kiedy.

Odłączyłem laptopa od zasilania i czekałem. W sumie nie doczekałem się wyłączenia, bo usnąłem. No ale po to właśnie był log.

Okazało się, że laptop działał długo. Stwierdziłem, że do określenia wszystkie wystarczy tak naprawdę sam stan naładowania baterii. W końcu próbki są robione dokładnie co minutę, więc czas będzie znany.

Wynik

Przerzuciłem do CSV i zrobiłem wykres:

Wizualizacja raportowanej pojemności baterii w procentach

Jak widać potwierdziło się wszystko, co mi się wydawało. Bateria trzyma długo, bo prawie 6h. Co prawda to raczej okolice idle, ale nadal sporo, zwłaszcza jak na kilkuletni sprzęt. Widać też, że zgłaszana pojemność gwałtownie spada po ok. 3,5 h.

Czyli jest problem. Szukałem jak go rozwiązać i póki co wyczytałem tylko tyle, że system ma tu niewiele do powiedzenia. Na razie znalazłem taką radę. Rozładowałem do zera, choć miałem opory, bo coś mi się kojarzy, że to niezbyt zdrowe dla baterii. Chyba nie pomogło. Ewentualnie hibernacja coś tu ma do rzeczy.

Za to znalazłem lepsze narzędzie do pomiaru stanu baterii laptopa w czasie. Battery-stats, bo o nim mowa, jest ładnym rozwinięciem prostej idei z powyższego skryptu dostępnym w repozytoriach Debiana. Jest i porządny plik, czytelny dla człowieka, i skrypt w bashu, który z pomocą gnuplot generuje wykres.

Gdyby ktoś miał pomysł, jak sprawić, aby cały czas pokazywana była rzeczywista pojemność i pozostały czas pracy, chętnie przyjmę rady. Wymieniać nie będę. Nawet gdybym miał wyłączać laptopa po tych 3,5 h, to w zupełności mi to wystarcza.