Mechaniczna pomarańcza.

Niedawno odświeżyłem sobie utwór z tytułu (w formie filmu) i stwierdziłem, że wnosi tyle do moich poglądów na wolność, że zasługuje na notkę.

Jak pisałem, tym razem był to film Mechaniczna Pomarańcza, ale tak naprawdę tytuł ten zawsze będzie kojarzył mi się z książką (wersja R), którą czytałem dawno, dawno temu. Patrząc dzisiejszymi kategoriami można powiedzieć, że książka była piracka – ot, zwykłe ksero. Co prawda jak najbardziej w ramach dozwolonego użytku osobistego przekazane, ale patrząc na to dzisiejszymi kategoriami – ewidentny pirat. Tym bardziej, że to chyba ksero z ksero było.

Temat przyszedł mi do głowy w związku z różnymi wydarzeniami. Poczynając od kolejnej cenzury, tym razem pod hasłem „walki z trollami” na Joggerze (poszło o nazwę bloga ihateapple), przez „ustawę hazardową” i nagonkę na Tora. I tak sobie myślę, że dokładnie o to chodzi z całą tą wolnością. O wybór. Blokowanie czegokolwiek, nawet gdyby było skuteczne (a nie będzie) nie sprawi, że ludzie staną się lepsi. Monitoring nie zastąpi wewnętrznych norm. A ludzie z możliwościami nadużyć (choćby operatorzy monitoringu), będą je popełniać. Co więcej, co się stanie, jeśli monitoring przestanie działać, a ludzie nie będą mieli norm?

Sam film ciekawy, więc gorąco polecam. Trochę teatralny, ale w sumie taka konwencja bardzo pasuje. Śmieszy wizja przyszłości – takie to wszystko plastikowe i obłe, bardzo teatralne. No i coś, co mnie zabiło – muzyka z taśm puszczana. Całkowite pudło, bo taśmy umarły… Tradycyjnie polecam trivia do filmu (po obejrzeniu, raczej) – sporo smaczków.

Dzisiaj zadałem sobie bardzo ważne – w kontekście Joggera – pytanie: Am I evil? Mimo sugestii, odpowiedź brzmi: nie. Udowodnienie komuś, że nie ma racji nie jest warte utraty serwisu przez parę tysięcy użytkowników (spośród których minimum kilkunastu znam/szanuję, na dodatek). Dlatego dzieci nie dostaną nabitego rewolweru (chociaż wiedzą, jak się robi proch, ale to jednak dwie różne sprawy, zresztą mało kto pamięta, bugger przecież zdjęty). Ludzi nie można uszczęśliwiać wolnością na siłę. Wybór jest… Więcej o wolności w kontekście Joggera pisać nie będę (także w formie komentarzy), bo wszystko zostało już napisane.

Zatem powodzenia w walce z trollami. Jakkolwiek by one wyglądały.

Jak skutecznie usuwać reklamy na stronach WWW.

Oczywiście, że przy pomocy Adblock Plus (moje filtry Adblock tutaj, czyli rozszerzenia dla Firefoksa, które właśnie do tego celu zostało stworzone. Chrome też ma jakiś filtr. Pytanie tylko, dlaczego warto reklamy na stronach WWW usuwać.

Oczywiście cały wpis to polemika z tym wpisem, w którym uparcie autor przekonuje, czemu to reklam nie warto blokować.

Zatem, czemu warto je blokować? Po kolei:

  1. Reklamy bez sensu zapychają łącze.
  2. Reklamy bez sensu obciążają komputer, który je odtwarza.
  3. Reklamy spowalniają ładowanie się strony (ważny jest nie tylko czas transmisji i renderowania, ale i czas zapytań DNS).
  4. Reklamy rozpraszają uwagę czytającego.
  5. Reklamy utrudniają (czasem uniemożliwiają) nawigację na stronie.

Blokowanie użytkowników blokujących reklamy nie jest – na dłuższą metę – wykonalne. Jaki problem, by przeglądarka udawała, że reklamę wyświetliła? Teraz to nie jest potrzebne, ale gdyby były, to implementacja jest równie prosta, co wykrywanie blokowania. Niekoniecznie oszczędzi to łącze, ale na pewno pomoże w punktach 4 i 5.

Nadawanie właściwej treści strony cech reklamy? Trzymanie zdjęć w katalogu /ads? Piękny strzał w stopę. Po pierwsze, reklamy można wykrywać także np. po rozmiarze/proporcji (część antywirusów to robi), po drugie, niesłychanie łatwo zarządzać takim śmietnikiem. A jeśli webmaster stworzy schemat nazw odróżniający zdjęcia od reklam, to ludzie, którzy to chcą zablokować mogą go łatwo odgadnąć.

Niepomijalna reklama? W CAPTCHA? Cóż, może się da. Pytanie, kto będzie chciał się z tym męczyć? Zwł. żeby przeczytać denny tekst (patrz niżej).

Trzeba też pamiętać, że wojna „reklamodawch” vs. „użytkownicy” to wojna 1 vs. wielu. Narzędzi do blokowania nie ma – jeszcze – wiele, privoxy, Adblock Plus, wspomniane już niektóre antywirusy, które w ramach ochrony WWW blokują także część reklam…

Prawda jest taka, że nienachalnych reklam nikt nie blokuje. Nie ma to sensu, bo dobrze zrobiona reklama nie spowalnia ładowania strony, nie odrywa od tekstu. Poza tym, blokowanie reklam też kosztuje (coś musi je analizować, ktoś musi zrobić reguły). Problemem są ci, którzy wrzucają nachalne śmieci.

Szczerze mówiąc, nie kojarzę żadnej wartościowej strony z nachalnymi reklamami, dużą ilością reklam, wyskakującymi reklamami itd. Zwykle tego typu rzeczy są na stronach o miernej treści, nastawionych na ilość. Dla mnie jakiekolwiek utrudnianie przez webmastera blokowania reklam na stronie to wyraźny sygnał, że strona jest słaba. Podobnie jak duża ilość reklam na stronie.

Zresztą, sam fakt, że ktoś chciałby narzucać mi co mam/muszę oglądać, napawa mnie niesmakiem. Jeśli koniecznie chcesz zarobić na stronie, zrób normalny płatny dostęp. Jeśli będzie wartościowa, to znajdą się czytelnicy. Jeśli nie – daj ludziom korzystać ze swoich systemów/ekranów/łącz tak, jak mają ochotę.

Nietolerancja (wobec palenia tytoniu).

Tak nawiązując do flame’u u mrw, pozwolę sobie ponarzekać na mentalność ludzi. W kwestii palenia tytoniu, ale można ekstrapolować.

Jak jest teraz? Teraz jest tak, że właściciel lokalu może wyrazić zgodę na palenie tytoniu (wchodzenie w obuwiu sportowym, picie wódki), albo nie. Z jakichś powodów – zapewne ekonomicznych – pozwalają (albo nie) na palenie w lokalu. Nikt nikomu nie broni na wprowadzenie zakazu palenia.

Czego chcą niepalący (tzw. twardzi niepalący, co to im umiarkowany obcy dym przeszkadza)? Chcą wprowadzenia całkowitego zakazu palenia. Bo im śmierdzi, bo ich truje. Ale przecież nie muszą chodzić do knajp, gdzie się pali, prawda? I wolno prowadzić knajpy, w których nie wolno palić?

Oczywiście chwilę później ci sami ludzie mają w dupie to, że komuś śmierdzi coś, czego oni używają (jedzą, perfumy, spaliny z samochodu), ich dzwonek w komórce, że oni trują innych swoim autem. I nie w zamkniętym lokalu, tylko pod cudzymi oknami. Mentalność Kalego.

Żeby nie było, doskonale rozumiem, że komuś może przeszkadzać dym w knajpie (nie nie przeszkadza, w umiarkowanym stężeniu). I że jak wchodzi, to nie ma dymu i nagle, jak zamówi jedzenie/piwo to pojawiają się źli palacze. Dlatego proponuję zdroworozsądkowe nalepki. Najlepiej trzy sztuki. Pierwsza – tu się pali – nie ma specjalnej wentylacji, licz się z dymem. Druga – lokal z ograniczonym paleniem – są strefy dla palących i niepalących lub dobra wentylacja. Trzecia – lokal dla niepalących – brak popielniczek nawet, jak ktoś chce palić, to poza lokalem.