Dziś niemal skorzystałem z usług Poznańskiego roweru miejskiego, czyli nextbike.pl. Czemu prawie? Otóż tak wyszło, że wylądowałem na przystanku, przy którym znajduje się stacja niedawno uruchomionej wypożyczalni rowerów i czekałem na tramwaj. Spojrzałem na rowery i skojarzyłem, że tam, dokąd jadę, także jest stacja rowerów. Skoro nie ma tramwaju, to po co czekać, skoro można wziąć rower i przejechać? Tym bardziej, że kojarzyłem, że pewien okres czasu jest za darmo, a napis zachęcał zadzwoń i jedź.
Skoro to takie proste, to postanowiłem przetestować usługę i zadzwoniłem. Oczywiście z komórki. IVR był jakiś powolny – długie pauzy itp., a menu nie znałem, bo pierwszy raz dzwoniłem. W końcu dotarłem do momentu, gdzie powinien zgłosić się konsultant i… czekałem. I czekałem. I zdążył pojawić się w zasięgu wzroku mój tramwaj, więc dałem sobie spokój, tym bardziej, że mam sieciówkę. To byłby w zasadzie koniec historii, ale…
W domu wszedłem na stronę i okazało się, że dobrze, że się nie doczekałem, bo nic by z tego nie było i tak. Trzeba się zarejestrować wcześniej, wpłacić pieniądze i dopiero wtedy można korzystać. Rozmieszczenie wypożyczalni i cennik też nie zachęcają (przynajmniej mnie). Wypożyczalnie są raczej blisko siebie i raczej w mało ważnych/atrakcyjnych miejscach (może poza Starym Browarem i dworcem PKP). Pierwsze 20 min gratis – OK i miłe (szczególnie, że dzwoniąc i tak ponosi się jakiś koszt). Kolejne 40 minut za 2 zł – OK. Każda następna godzina 4 zł – WTF?! Progresywny, zniechęcający do dłuższego korzystania cennik?
Regulamin też nie jest ani specjalnie jasny, ani prosty, ani spójny. Choćby 50. Opłaty na poczet wypożyczeni (kwota doładowania) nie podlegają zwrotowi w połączeniu z Opłata inicjalna (zwrotna) – minimalny stan konta 10 zł ze strony ZTM oraz wpłać minimum 1 pln opłaty inicjacyjnej ze strony nextbike.pl. To w końcu 10 zł czy 1 zł? I zwrotne czy bezzwrotne? Tabela opłat na stronie nextbike zawiera pozycje nie występujące w regulaminie (powiadomienia SMS, telefoniczne, listowne). No i 2 zł za SMS, który może być wysłany… no właśnie nie wiadomo kiedy, to trochę sporo.
W każdym razie pomysł może i fajny, ale wykonanie zniechęcające, przynajmniej dla mnie. Chyba nie tylko dla mnie, bo stojaki są cały czas pełne rowerów. No i pytanie, czemu skoro ZTM bierze w tym udział, to czemu nie ma wsparcia dla komkarty i nie ma zniżek dla jej posiadaczy?
O Rockbox 3.11 nie napisałem nic, bo wcześniej napisali inni w polskiej sieci, a i dopiero niedawno go wgrałem na moje urządzenie, bo wielkich zmian (dla mnie) nie było, więc donoszę o wersji 3.11.2, która zawiera wyłącznie poprawki błędów, w tym naprawia radio dla Sansa e200 i c200. Czyli dla mojego playera. Nie żebym z radia korzystał… 😉 Tradycyjnie pełna lista zmian dla Rockbox 3.11.2.
W końcu, po latach kupiłem sobie nowy laptop. Ostatnio jakoś cały czas korzystałem albo ze służbowego, albo z różnych starych. Nie da się ukryć, że stary laptop spisywał się dobrze do zadań podstawowych, ale… Tłumaczenie dla FSF z użyciem virtaal było ciut mało komfortowe, a zupełnie irytujące, gdy dorzuciłem do tego muzykę z YT. Zresztą YT ogólnie średnio działało, przynajmniej w przeglądarce. Bo z użyciem minitube to i owszem, ale jednak znowu – nie ten komfort. Tak więc po dwóch latach przyszła pora na zakup.
Po krótkim wyszukiwaniu w porównywarkach cen stanęło na Dellu Vostro 1440. Czemu taki nowy laptop? Matowy ekran (czemu, ach czemu nie ma tego do wyboru jako kryterium w żadnej porównywarce?!), jest mniejszy niż 15″ (tu miałem dylemat – albo 17″ i całkiem stacjonarnie, albo jednak trochę z zachowaniem mobilności – wybrałem to drugie rozwiązanie). Dużo – szczególnie jak na moje standardy – RAM, duży dysk. Chwilę wahałem się, czy wybrać wersję ze znienawidzoną kartą ATI (obecnie AMD), czy Intel. Ostatecznie stwierdziłem, że ATI gorzej tj. wolniej od Intela działać nie powinien, nawet na otwartych sterownikach, więc wziąłem tę z AMD. No i była wersja bez systemu. Znaczy z Linuksem.
No właśnie, laptop przyszedł z zainstalowanym Ubuntu (IIRC 10.10), które zrobiło naprawdę rewelacyjne wrażenie na pierwszy rzut oka. Wszystko działa: i wifi, i grafika, i dźwięk, i hibernacja. I wyglądało całkiem elegancko. Przeszła mi myśl, czy nie zostawić tego systemu. Niestety, po bliższych oględzinach i próbie aktualizacji wyszły wady: synaptic zawiesił się na aktualizacji pythona (czy też jego modułów). Program do testowania systemu uruchomiony w międzyczasie zawiesił się na sztywno, gdy odmówiłem mu podania hasła do roota i żadną miarą nie dawał się w cywilizowany sposób wyłączyć. W niecywilizowany (kill z konsoli) też nie, bo nie mogłem skorelować nazwy procesu z tymże programem. Czarę goryczy przepełnił Firefox w wersji 3.6 oraz zainstalowany Skype (i pewnie masa innego non-free syfu). Stwierdziłem, że mam gdzieś taki system, nad którym nie panuję, nagrałem płytę rescue na wszelki wypadek i zabrałem się za instalację Debiana przy pomocy debootstrap (stąd m.in. tamten wpis).
Sam zakup też nie jest trywialny w naszym pięknym kraju. Pierwszy sklep, po potwierdzeniu dostępności towaru, wymaganej obowiązkowej rejestracji (nie lubię) i złożeniu zamówienia skontaktował się… W celu poinformowania, że nie obsługują osób fizycznych, wyłącznie firmy i instytucje. Nie rozumiem idei takiego postępowania (przychodzi mi jedynie na myśl chęć uniknięcia 10 dni na zwrot towaru przy zakupie zdalnym), ale drugi sklep, z ceną o kilka zł wyższą nie miał takiego problemu. Warto jedynie odnotować, że w sumie zakup zajął mi tydzień.
Po dość długiej synchronizacji danych (uroki karty wifi bez anteny w starym laptopie, kabla nie chciało mi się szukać…) system w zasadzie działał. Istnieje parę przyjemniejszych rzeczy, niż migracja z 32 bit na 64 bit. Chodzi o parę pakietów, którym zmieniają się nazwy. I całkiem sporo pakietów (w tym Bloxer2), które nie są popaczkowane, a które trzeba było przeinstalować na wersję 64 bit. Niemniej ostatecznie wszystko działało OK. Sprzęt działa praktycznie od kopa na kernelu 3.2.x , włączając wifi i hibernację (po konfiguracji, którą musiałem sobie odświeżyć). Akceleracja 3D w karcie AMD też działała po instalacji fglrx, ale stabilność pozostawiała nieco do życzenia. Znaczy raz się zwiesił (ale podczas gry w Nerdquiz!), więc fglrx poszły w odstawkę. Na chwilę, bo później do nich wróciłem i było OK.
Żeby nie było za fajnie – przy lspci okazało się, że laptop ma dwie karty graficzne. Wspomnianą AMD oraz… zintegrowanego Intela. Co ciekawe, domyślnie korzysta ze zintegrowanego Intela. I działa to całkiem wystarczająco – YT jest płynne. Tym bardziej wystarczająco, że zabawa z vgaswitcheroo to jakaś masakra i rzeźba. I nie działa. I są zwisy (podobnie, jak przy fglrx).
Dowiedziałem się też, że kernele serii rt w ogóle z fglrx nie działają. A sterowanie prędkością wiatraka to zupełna abstrakcja. Niby i8kfan pozwala na coś, ale to coś działa po chwili mocno losowo i zupełnie niezgodnie z konfigiem. Nie wiem, czy ACPI się wdaje w paradę czy o co chodzi, ale ustawienie do którego przywykłem korzystając ze starego laptopa, czyli totalna cisza, a w okolicy bliskiej gotowania totalne wycie chwilowo wydaje mi się nieosiągalne. Przy okazji – osiągnięcie temperatury bliskiej gotowania nie było tam takie proste… Być może chodzi o kartę graficzną? W każdym razie będzie nad czym posiedzieć.
Z innych wad, które ma nowy laptop: spacja jest przesunięta trochę w prawo, co powoduje, że odruchowo naciskałem spację, zamiast prawego alt przy pisaniu pl-znaków. Na szczęście przesunięcie jest minimalne, a trochę głębsze podwijanie kciuka weszło mi już w krew. Dokładniejszy opis jak działa Debian na tym sprzęcie pewnie pojawi się za jakiś czas. Generalnie wygląda całkiem dobrze. No i skoro mam sprawną baterię, to mogę korzystać bardziej mobilnie. Ale jeszcze się nie przestawiłem mentalnie i nadal klikam przy biurku.