Internet rzeczy nadchodzi

Internet rzeczy jest coraz bliżej. Coraz więcej sprzętów posiada interfejsy sieciowe, przez które można nimi zarządzać, przez które mogą one wymieniać dane i… przez które można się włamać. Rozmawiałem ostatnio z ludźmi bardziej siedzącymi w temacie i wygląda to źle. Sprzęt jest słaby (w sensie mocy obliczeniowej), przez co ograniczone są implementacje bezpiecznych protokołów. Brakuje jednego wspólnego standardu zarządzania – generalnie co produkt/producent, to autorski system komunikacji, co gorsza, rzeczy są wystawiane bezpośrednio do internetu, bez ograniczenia do wydzielonej sieci lokalnej[1].

Czasem mam wrażenie, że twórcy zbyt skupili się na aspekcie elektronicznym, a zupełnie pominęli część może nie tyle programistyczną, co sieciową. Rozumiem, że SNMP nie jest jakoś bardzo powszechne w świadomości, a możliwość ustawiania danych przy jego jest jeszcze mniej znana, ale IMO nadaje się do IoT idealnie. Zresztą, nawet ustandaryzowany JSON byłby OK, a pewnie bardziej strawny dla programistów.

Gdyby już istniał standard wymiany danych, to można by zrezygnować z wystawiania rzeczy na świat. Nie mam złudzeń, sytuacja z aktualizacją rzeczy będzie wyglądać jeszcze gorzej, niż w przypadku istniejących urządzeń, a przecież z routerami czy kamerami IP już w tej chwili jest dramat. O ile o aktualizacji oprogramowania w kamerze czy routerze jeszcze ktoś pomyśli, to co z lodówką, głowicą grzejnika czy żarówką? Jakoś wątpię, by były aktualizowane, nawet, jeśli producent przewidzi taką możliwość.

Mam wizję, że rolę bramy dostępowej, czyli centrum, które uwierzytelnia użytkownika i łączy się z rzeczami pełniłby router. Po pierwsze, i tak jest na brzegu sieci, więc warto by go zabezpieczyć, zaktualizować. Po drugie, z racji miejsca ma najlepsze połączenie z zewnętrznym światem. Po trzecie, routery są/bywają stosunkowo mocnym sprzętem, szczególnie w porównaniu z rzeczami, a nawet niekoniecznie ustępują słabszym desktopom. No i zawsze można jakąś płytkę z procesorem ARM wykorzystać. Do tego parowanie certyfikatów brama-rzecz przy pierwszym uruchomieniu i jest względnie bezpiecznie, oczywiście przy wyłączeniu możliwości komunikacji z innymi hostami po parowaniu i zabezpieczeniu (aktualizowaniu) bramy.

Na koniec taka refleksja, chociaż może to tylko moje odchylenie – czy naprawdę potrzebujemy wszystkiego zautomatyzowanego i podłączonego do internetu? Rozumiem proste timery załączające urządzenia np. do grzania wody czy czy termostaty elektroniczne do sterowania ogrzewaniem, ale czy włączanie żarówek przez internet jest tak naprawdę potrzebne? Albo czy lodówka musi informować, że mleko/piwo się skończyło?

W przypadku ogrzewania z jednej strony pewnie wystarczy automatyzacja na poziomie „w dni powszednie włączaj ogrzewanie o 6:30, w weekendy o 8:00”, z drugiej jednak, przy synchronizacji ze smartfonem, można by ustawić, żeby ogrzewanie załączało się zawsze pół godziny przed budzikiem, po prostu. No i zależy, czy mieszkanie, czy dom. IMO w domu sterowanie żaluzjami i trochę bardziej zaawansowana automatyka mogą mieć sens i ekonomiczny (konkretne oszczędności), i nie widać na pierwszy rzut oka, gdzie się światło świeci. W każdym razie ja wolę jednak bardziej manualne sterowanie i do IoT się nie spieszę.

[1] Co też nie do końca jest rozwiązaniem, ponieważ przy domyślnych danych (IP, login, hasło) atakujący jest w stanie wykonać atak z lokalnej przeglądarki użytkownika – wystarczy prosty JS…

Statystyki hitów Wykopu

Przy okazji startu Vagli do Senatu w pewnym momencie pojawiły się spekulacje nt. zasięgu Wykopu. Tzn. do ilu ludzi można dotrzeć przy pomocy tego serwisu, jeśli doda się ciekawe znalezisko. W pewnym momencie popełniłem analizę zasięgu Wykopu,. Ponieważ było to działanie jednorazowe, postanowiłem podejść do sprawy bardziej systematycznie, tym bardziej, że wartości były raczej niskie.

Postanowiłem zrobić automat, które będzie liczył statystyki Wykopu. Prosty skrypt w Perlu zbiera dane o wszystkich znaleziskach, które są na stronie Hity (czyli, zakładam, że są najlepsze). Następnie pobiera bezpośrednio z nich interesujące dane (wykopy, zakopy, wyświetlenia) i pakuje do bazy danych. Dzięki temu miałem nie tylko dane maksymalne, ale także dynamikę zmian w czasie. I w sumie na moje potrzeby to wystarczało, ale ponieważ rozmawiałem ostatnio z ludźmi, to stwierdziłem, że warto się podzielić.

Efekt można zobaczyć tutaj. Strona zawierająca statystyki Wykopu generowana jest raz na godzinę i jest bardzo uproszczona. Sortowanie malejąco po ilości wejść. Nie ma informacji o zakopach (żaden problem dodać, ale po co zaciemniać?), nie ma żadnych danych nt. dynamiki. Robiłem przymiarkę do prezentacji tych danych, ale wygląda brzydko i mało czytelnie, więc na razie odpuszczę.

Z ciekawostek – patrzyłem na Wykop i w pewnym momencie przy sortowaniu pojawia się słowo diggs. Doczytałem w Wikipedii, że Wykop jest/był klonem serwisu digg.com. Zastanawiam się, czy przypadkiem nie dzieli z nim (części) kodu źródłowego?

Jak Vagla do Senatu startował

Miałem napisać ten wpis już jakiś czas temu, ale nie napisałem wtedy, a przed wyborami ostatni dzwonek, więc napiszę teraz.

Kim jest Vagla można sprawdzić na Wikipedii. To może kim jest dla mnie? Pozytywnie zakręconym człowiekiem o sporym poczuciu humoru (biorąc pod uwagę pewne działania; sam dałem się nabrać), którego stronę (nie-blog!) czasami czytuję (choć nie mam jej w RSSach, pewnie to się zmieni zaraz), piszącym o prawie, sieci i wolności (głównie w sensie wolności dostępu do informacji) i działającym na rzecz obywateli (dostęp do informacji publicznej). Ostatnio: kandydatem na senatora. I właśnie o tym będzie.

Na początku był chaos. Po tym, jak Vagla zapowiedział, że kandyduje do Senatu i zbiera 1000 podpisów poparcia, pojawiła się dość nieskładna komunikacja – częściowo na FB, częściowo na istniejącej stronie. Typowe pospolite ruszenie, ale dla osoby jednak trochę znanej zadanie zebrania 1000 podpisów (fizycznych) jest wykonalne, mimo ewidentnych niedociągnięć w komunikacji i wpadek (typu zła ilość okienek na formularzu). Końcówka była lepsza informacyjnie, choć nie doskonała. Podpisałem i ja…

Ciekawa była też obserwacja pewnych… niezamierzonych, jak przypuszczam, konsekwencji prawa. Bo Vagla wystartował głównie dla funu, jak sam pisał, żeby zobaczyć, czy zwykłemu (no…), obywatelowi bez zaplecza partyjnego uda się w ramach obowiązujących przepisów (skrupulatnie je wypełniając) spełnić wymogi prawne stawiane kandydatom do Senatu. Bo to co robił, robił już wcześniej, nie będąc senatorem.

Byłem praktycznie pewien, że o ile pierwszy etap spokojnie uda mu się przebyć, o tyle z drugim (2000 podpisów od ludzi ze swojego okręgu) mogą być spore problemy. Czasu było niewiele, kampania zaczęta późno, a mam wrażenie, że Vagla jest znany raczej w sieci, niż IRL (OK, nic nie wiem o samej W-wie). Prognozy po pierwszych dniach były „na styk”, ze wskazaniem na „o włos za mało”. W międzyczasie bardzo poprawiła się komunikacja (głównie FB). Najbardziej dramatyczna okazała się końcówka, bo sprawa była praktycznie przesądzona (negatywnie), ale w ostatnich dwóch dniach udało się zebrać podpisy, nawet z bezpiecznym zapasem.

Od tego momentu można było zaobserwować parę ciekawych zjawisk, typu publiczna, dostępna online lista przychodów i wydatków komitetu wyborczego (zresztą jawne były też takie rzeczy jak ilość zdobytych w kolejnych dniach podpisów z drugiego etapu), poparcie dla kandydata z różnych stron sceny politycznej (do lewicy, przez centrum, do prawicy), zapowiedzianą migrację ludzi z całej Polski do Warszawy w celu oddania głosu na Vaglę. Oczywiście było trochę trollingu, jak np. fotomontaż z banerem na budynku. Interesujące (choć raczej smutne) były też reakcje ludzi oraz projekcje poglądów – Vagli zostały przypisane już łatki i prawicowca, i lewicowca. Szufladkowanie i instynkty stadne mają się dobrze…

IMO bardzo duży sukces, niezależnie od wyniku niedzielnych wyborów. Nie wiem, na ile sukces samego Vagli, a na ile pomagającego mu sztabu, a na ile po prostu ludzi, ale udowodnił, że „się da”. A co najważniejsze, zbudował bardzo silny przyczółek, którego brakowało teraz, dla wyborów za cztery lata. Oczywiście o ile będzie kandydował…

Póki co, czekam na wyniki niedzielnych wyborów. Okręgi są jednomandatowe, więc, jak rzekomo mówi cytat, there can only be one.

UPDATE: Trzecie miejsce (z czterech startujących w okręgu), 10,2% ważnych głosów (7% uprawnionych do głosowania). Więcej o wynikach.