Ostatnio w okolicach ruchów pro- i antyszczepionkowych na Facebooku głośno o sprawie rodziców z Białogardu. Dla nieznających krótkie przypomnienie: przyjechali do szpitala rodzić; nie wyrazili zgodę na żadne czynności medyczne w tym podgrzewanie, szczepienie itp. Lekarz zareagował podaniem sprawy do sądu, który w trybie przyspieszonym, już po paru godzinach ograniczył prawa rodzicielskie w zakresie opieki zdrowotnej nad dzieckiem i lekarze mogli dokonać procedur. Rodzice zareagowali „kradzieżą” (zabraniem) dziecka ze szpitala i są poszukiwani.
Przyznaję, że kupy mi się to nie trzyma. I zupełnie nie będę tu dyskutował nt. „jak to jest w innych krajach” ani „czy szczepić”. Sensu nie trzyma mi się to z innego powodu: jeśli się o coś kogoś pyta lub pozwala mu się nie wyrazić na coś zgody, to należy tę decyzję uszanować. Reakcja rodziców nie dziwi mnie w żaden sposób. I w sumie nie bardzo widzę podstawy do poszukiwania, nawet przy ograniczonym prawie do opieki zdrowotnej (co też uważam za bzdurę). Dziecko jest zdrowe, więc opieki medycznej nie wymaga.
Absurdalna jest też sytuacja, że czekano parę godzin na wyrok sądu, zapewne naruszając przy okazji prawo do obrony (sorry, ale nie widzę jakoś matki parę godzin po porodzie na sali). Ogrzewać dziecko można na kilka sposobów, skoro wytrzymało kilka godzin, to nie było bezpośredniego zagrożenia zdrowia lub życia. A rodzice będą się opiekowali dzieckiem przez resztę życia. I nie przypuszczam, by chcieli dla dziecka źle.
Z pewnością utracono możliwość jakiejkolwiek kontroli zdrowia dziecka w szpitalu, niepotrzebnie stresowano rodziców i naraża się dziecko w tej chwili (skoro się ukrywają, to zapewne się przemieszczają, a to korzystne dla tak małego dziecka nie jest), a postawa siły gwarantuje, że druga strona pozostanie trwale nieprzekonana.
Zastanawiam się, gdzie rodzice zdecydują się rodzić kolejne dzieci. Przypuszczam, że nie w szpitalu, który, nawiasem, zdaniem niektórych jest średnio przyjazny w standardowych okolicznościach – to jednak obce środowisko. Chociaż oczywiście posiada odpowiednie wyposażenie na okoliczność komplikacji.
W każdym razie prezentowane podejście, zamiast łagodnego przekonywania i dialogu powoduje IMO tylko pogłębienie niechęci do służby zdrowia, wymiaru sprawiedliwości i szczepień.
UPDATE: Po namyśle doszły dwie sprawy:
Jakie są konsekwencje dla matek palących czy pijących w ciąży i co jest bardziej szkodliwe dla dziecka, picie i palenie, czy brak zabiegów higienicznych? O niezdrowym odżywianiu nie wspominam.
Jak można mówić o prawie kobiet do przerywania ciąży, skoro zabrania im się decydowania nawet o sposobie opieki nad dzieckiem?
Pomijając wszystko należałoby się zastanowić czy dziecko jest własnością rodziców czy też zrodzonym przez rodziców niezależnym człowiekiem? Rola rodziców może polegać tylko na zapewnieniu odpowiedniej opieki w celu dobrego rozwoju małego człowieka. Ale czy można je traktować jak własność, z którą można zrobić co się chce? Pozdrawiam serdecznie
Ziemowit Szafran
Zastanawiałem się też nad tym i wydaje mi się, że w Polsce problemem jest to, że każdy jest teraz wielkim indywidualistą. Szpital jako instytucja ma jakiś wachlarz standardowych usług. Np. dziennie przyjmuje kilka-kilkanaście porodów. Z jednej strony to znieczulica, bo traktują każdy poród jak czynność mechanicznie. Z drugiej traktowanie każdego indywidualnie (też chciałbym być tak traktowany) nie pozwalałoby im normalnie pracować.
No i teraz mamy opisywany przypadek w prasie – jeżeli lekarz, który gdyby coś się stało odpowiadał za życie swojego pacjenta zderza się prawdopodobnie z jakąś roszczeniową postawą to co ma robić? Mógłby uspokajać, przekonywać (pewnie takie było początkowe podejście) – ale nie sądzę aby to była sprawa do wyjaśnienia przez chwilę rozmowy.
Bardziej podejrzewam, że z jednej strony rodzice zgodzili się na szpital i jego zasady, gdzie to lekarz odpowiada ponosi konsekwencje i ma związaną z tym możliwość podejmowania decyzji, a z drugiej strony chcieli aby lekarz jednak nie działał tak jak oni sobie życzą. Nawet gdyby mieli 100% racji jeżeli chodzi o sprawy merytoryczne to trudno dziwić się, że lekarz nie chciał się na to godzić.
No chyba jednak zagrożenie było i te kilka godzin to jest tryb ekstra przyspieszony. Przy dziecku to rodzice podejmują decyzję i ona jest wiążąca. Chyba że wystąpią okoliczności które uzasadniają ograniczenie praw rodzicielskich i takie tutaj z tego co słyszałem wystąpiły. No właśnie skoro lekarz stwierdził że dziecko wymaga pewnych zabiegów i rodzice się na nie zgodzili to miał pełne prawo tak postąpić. Gdyby je wykonał bez zgody rodziców wtedy byłoby to naruszeniem prawa. Więc tutaj lekarz postąpił tak jak powinien. Jak sobie inaczej to wyobrażasz?
Tutaj to rodzice narazili dziecko na niebezpieczeństwo, czy celowo czy z niewiedzy jest już mniej istotne. Rodzice swoimi decyzjami narażają zdrowie dziecka więc takie są procedury postępowania.
@ziemek52 Przyjęte jest, że o wychowaniu dziecka decydują rodzice. W tym o żywieniu, religii, edukacji i opiece medycznej. Rola państwa w tym zakresie jest tak czy owak ograniczona – jakoś nikt nie odbiera rodzicom dzieci faszerowanych słodyczami i fast-foodami, nie ma też możliwości innej niż edukacja na przekonanie rodziców, że dzieci lepiej leczyć u lekarza, niż u znachora. Oczywiście poza wizją totalitarną, gdzie dzieci są po porodzie odbierane rodzicom i wychowywane przez państwo, bo państwo wie lepiej (a partia najlepiej).
@m. Szpitale mają swoje zasady, owszem. Szpitale do porodu można „zwiedzać” wcześniej i zapoznać się z nimi. Można przy tej okazji, na luźne pytanie dot. „niestandardowych” pozycji przy porodzie (szkoła rodzenia rulez) usłyszeć oburzone „A czy pani chce dziecku krzywdę zrobić?!”. BTDT.
Wracając do tytułu wpisu: skoro pyta się kogoś o zgodę, to wypada uszanować odpowiedź. Odnośnie lekarza i ponoszenia konsekwencji – z tego co wiem dostał na piśmie brak zgody, to chyba rozstrzyga kwestię ew. konsekwencji.
@darekkr1 Kilka godzin w przypadku dziecka po porodzie to jest kosmicznie dużo czasu. Także przy wychłodzeniu. I to, że lekarz czekał tyle czasu na decyzję jest dla mnie najlepszym dowodem na to, że zabieg nie jest niezbędny. Prawdę mówiąc miałbym mniejsze wątpliwości, gdyby lekarz w ramach ratowania życia lub zdrowia po prostu przeprowadził czynności medyczne od razu.
Wracając do ograniczenia praw rodzicielskich i „narażania dziecka”. Czasowe? Ograniczone tylko do opieki medycznej? A co będzie za tydzień/miesiąc/rok? Skoro uważają, że rodzice nie nadają się do wychowania dziecka i je „narażają”, to może należy dziecko zabrać i oddać do adopcji/domu dziecka?
Oraz: życie to jest ogólnie jedno wielkie narażanie życia i zdrowia, nieuchronnie kończące się chorobami i zgonem. Pomijam już fakt, że to co funkcjonuje w społeczeństwie jako zdrowe, niekoniecznie takie jest w praktyce, wiele rzeczy jest sprawą indywidualną lub kwestią przyzwyczajenia (np. temperatura, w Polsce dominuje pogląd, że dziecko powinno być ubrane cieplej, niż dorosły).
W ramach ćwiczeń z myślenia polecam zastanowienie się, czy w Polsce jest w ogóle obowiązek porodu w szpitalu. Albo korzystania ze służby zdrowia. I czy szpital jest naturalnym i najlepszym miejscem do porodu w ogóle. I jak/gdzie odbywały się porody jeszcze (duże) kilkadziesiąt lat temu, zwł. na wsiach.
Polecam też lekturę książki Kirinyaga (chciałem notkę nawet kiedyś, może wrócę do tego). To jest bardzo dobra lektura w temacie dawania ludziom prawa do posiadania własnych przekonań i tradycji i tego, że czasami nie da się pogodzić nowoczesnego mainstreamu z wierzeniami, religią i tradycją.
Wygląda na to, że dziecko jest bardziej systemu aniżeli rodziców. Tak naprawdę to wojna na poglądy i przekonania.
Rozie za oswiadczniem rzecznika szpitala rodzice sprzeciwili się: osuszeniu dziecka, ogrzaniu pod napromiennikiem ciepła, wytarciu z mazi płodowej, kąpieli dziecka w oddziale, podaniu witaminy K domięśniowo lub doustnie, szczepieniom ochronnym, ewentualnemu dokarmianiu dziecka, gdyby tego wymagało, wykonywaniu badań przesiewowych, profilaktyce zakażenia przedniego odcinak oka (inaczej zabieg Credego). Czyli mamy noworodka, wcześniaka który na dzień dobry nie jest w najlepszej kondycji i rodzice zakazują wszystkich tych czynności. To po co w ogóle przychodzić do szpitala?
Sąd wydał ograniczenie wiedzy rodzicielskiej po przesłuchaniu rodziców i lekarzy. I wybacz ale jak rodzice zabronili obmyć dziecko po porodzie czy jako wcześniaka zabronili go ogrzać to moja opinia o nich nie jest najlepsza już absolutnie pomijając wątek czy szczepić.
@darekkr1 Miałeś dwa komentarze, jeden usunąłem. Kojarzysz, czemu dwa się dodały?
I do rzeczy:
Osuszenie, wytarcie z mazi, kąpiel – to jest pokrewne wszystko, żeby nie napisać wprost, że to jest to samo. Wytarcie z mazi – hej, płód przebywa w niej parę m-cy. Jak nie kąpiesz, to nie trzeba suszyć plus nt. kąpieli noworodków są różne szkoły w różnych krajach.
Podanie witaminy K – nie jest niezbędne dla zdrowia i/lub życia, czyli profilaktyka. Jeśli dodatkowo było to tak sformułowane, to nie mają wpływu na sposób podania (przypuszczam, że nie chcieli się zgodzić na kłucie).
Ewentualne dokarmianie – pachnie mi wygodą szpitala, może utrudniać karmienie piersią i… co to znaczy „ewentualne”? Będzie niedożywienie, można proponować środki zaradcze, to nie jest krytyk, a na pewno nie w tym momencie.
Profilaktyka zakażenia przedniego odcinka oka – jak sama nazwa wskazuje, to profilaktyka.
Zostają szczepienia i badania przesiewowe. Te ostatnie to raczej przywilej (dzięki WOŚP!). Odnośnie szczepień noworodków są różne zwyczaje w różnych krajach, niewielka zwłoka nie ma tu większego znaczenia. Oraz: szczepienie wcześniaka w nienajlepszej kondycji?
Zostaje tak naprawdę ogrzanie, z którym lekarze zwlekali do wyroku sądu, czyli – gdyby faktycznie było potrzebne – dramatycznie długo. I które stosunkowo prosto zastąpić (podkręcenie temperatury w pomieszczeniu, ciepło matki, inkubator, choose one).
Sorry, pachnie mi to głównie rutyniarstwem szpitala, niezależnie od motywacji czy kompetencji rodziców.
Domyślam się dlaczego dodał się podwójnie, dość problematyczny internet i pisanie komcia z tabletu.
Tutaj i jedna i druga strona ma swoje za uszami.
Szpital podał nieprecyzyjne żeby nie powiedzieć kłamliwe informacje. Wychodziło że stan dziecka jest zły i rodzice nie chcą zgodzić na procedury mające wpływ na zdrowie i życie dziecka. Do tego nie za bardzo widać było chęć współpracy z rodzicami tylko od razu konfrontacja.
Co do rodziców podobne zastrzeżenia, ucieczka ze szpitala po odebraniu częściowej władzy rodzicielskiej. Po co w ogóle do tego szpitala poszli skoro nie chcieli się zgodzić na żadne proponowane tam procedury, mogli wybrać inny szpital.
Mam lekki uraz do antyszczpionkowców i ich zachowanie pasowało do tego schematu, ale jeżeli po prostu byli lepiej zorientowanie od lekarza (też się zdarza) wtedy to ich zachowanie staje się bardziej zrozumiałe.
Nie będę dyskutować na temat tych procedur, nie jestem lekarzem nie wiem jak wyglądała sytuacja więc ciężko mi sobie wyrobić sensowną opinię. W takich przypadkach znaczenie mogę mieć szczegóły.
@darekkr1 Dzięki za info. Cuda tu się dzieją (działy) na Blox i myślałem, że znowu kwestia platformy. Przeczulony jestem.