World of Tanks – gra prawie doskonała.

Od jakiegoś czasu pogrywam w World of Tanks. Przeczytałem o grze na necie, wydała mi się interesująca, ale nie zainstalowałem. Często tak mam. Nawet bardzo często. Wolę poczytać instrukcję itp., niż instalować i grać. Bodźcem do instalacji była dopiero wizyta u szwagra, który też niedawno zaczął grać, naprawienie grafiki w tejże grze (wystarczyła aktualizacja sterowników), krótka przejażdżka czołgiem i… gra miażdży.

Zawsze lubiłem „wolne” FPS, czyli takie, które mniej polegają na refleksie i trickach, a bardziej na taktyce. Sporo czasu spędziliśmy ze znajomymi grając na lan party w Counter-Strike (1.5), potem podobało mi się mod do Enemy Territory o nazwie True Combat: Elite. Miałem też bardzo krótki, przelotny epizod z America’s Army. Wielkim fanem grania nie jestem (i nie samymi FPS człowiek żyje), przynajmniej nie na tyle, by inwestować dla każdej nowej gry w sprzęt, a Radeon 9200 SE, którego kupiłem pod CS nie do końca wystarczał na dwie ostatnie pozycje, w związku z czym nie chodziły rewelacyjnie, więc nie wciągnąłem się. Może to i lepiej?

WoT screenshot

Źródło: http://worldoftanks.eu/en/media/3/1933/

Wracając do WoT – łączy cechy FPS (bardziej TPS, that’s complicated…), ale ma też cechy RPG i trochę symulatora. W skrócie – czołg ma załogę, załoga zdobywa doświadczenie i umiejętności. Do tego – również za doświadczenie – badamy nowe moduły. Doświadczenie zdobywamy w bitwach, czyli klasycznych rozgrywkach (tu część symulatorowo-FPS-TPS). Trybów rozgrywki jest kilka, ale ogólnie sprowadzają się do tego, że albo trzeba wytłuc wszystkich przeciwników, albo zająć bazę (coś jak CTF). Do tego mamy różne klasy pojazdów (czołgi lekkie, średnie i ciężkie, niszczyciele czołgów, działa samobieżne), całkiem przyjemną fizykę i kilka rodzajów amunicji.

Fajnie jest rozwiązany system zdobywania doświadczenia – im lepiej wyszkolona załoga, tym lepsze osiągi ma czołg (szybkość, szybkość obrotu wieży, celowania, zasięg widzenia), ale nie zmienia się opancerzenie i siła ognia. Dobre połączenie, bo doświadczenie daje przewagę, ale nie czyni czołgu z doświadczoną załogą niezniszczalnym dla pojazdów bez doświadczenia czy początkujących graczy.

Gra dostępna jest jako freemium, czyli podstawa za darmo, ale za pieniądze można dokupić bonusy. W przypadku WoT bonusy to więcej miejsca w koszarach, garażu, niektóre modele czołgów oraz… trochę doświadczenia i niektóre dodatki poprawiające lekko charakterystykę pojazdu podczas bitwy. Bez problemu da się grać za darmo (i tak robię), większość rzeczy i tak będzie osiągalna, tylko wymaga więcej „pracy” w postaci grania. Wymagania sprzętowe – bardzo umiarkowane i można z wysoką miodnością grać na niskich detalach (da się grać na Nvidii 8200M).

Do pełni szczęścia brakuje mi trochę tego, żeby pojedynczy gracz nie sterował całym czołgiem, tylko pełnił rolę określonego członka załogi. Ale to już zupełnie inna gra – nawiązująca do tego pomysłu – by była. No i nie ma niestety natywnej wersji na Linuksa. Na Wine nie udało mi się uruchomić w sposób umożliwiający granie, choć niby powinno działać. Gra się instaluje i startuje, ale w losowym momencie na początku (intro/menu) następuje zwis. Podejrzewam sterowniki grafiki. W sumie mam już nowsze, ale instalacja jest dość upierdliwa (kolosalna ilość danych do pobrania i czas trwania instalacji). Ciekawostką jest to, że gra do pobierania aktualizacji domyślnie korzysta z p2p. Poza tym – miód i bardzo polecam.

Ikea RPG czyli loda nie będzie.

Wpadamy z drużyną do sklepu Ikea. Misja – obejrzeć AGD, bo szeptali w tawernie, że i AGD mają w Ikei, na dodatek w przyzwoitych cenach, więc trzeba pomacać. Jakoś zawsze wcześniej umykało to mej uwadze, choć telewizory zauważyłem. Młodsza część drużyny trochę marudzi i ogólnie jest pora jedzenia, więc jest do zrobienia quest: kupić lody dla dzieciaków.

W kieszeni mam banknot 50 zł, więc problemu nie ma. Bzzzt, wrong! Automat do lodów przyjmuje wyłącznie monety. I na dodatek wyłącznie 1 zł. No dobrze, przecież jest tu automat do rozmieniania banknotów na monety, więc problemu nie ma. Bzzzt, wrong! Automat jest, ale przyjmuje wyłącznie banknoty o nominałach 10 i 20 zł. Przy kasach kolejki takie, że szkoda gadać. No dobrze, poza banknotem jest jeszcze w kieszeni ten magiczny kawałek plastiku zwany kartą płatniczą, włożę do obecnego w sklepie bankomatu Euronetu, wybiorę 20 zł, rozmienię w automacie do rozmieniania i po problemie. Bzzzt, wrong! Bankomat pozwala na wypłatę od 50 zł w górę, na dodatek z krokiem co 50 zł, jeśli dobrze zrozumiałem.

Udaje mi się wypatrzeć mniejszą ilość ludzi w sklepiku, więc uderzam tam do kasy. Miła pani informuje, że nie rozmieni nam banknotu o niezwykle wysokim nominale[1]. I tu smutno zakończyłaby się opowieść, gdybyśmy chcieli kupić tylko lody. Ale wszystko kończy się dobrze, bo w planie były też zapiekanki dla starszej części drużyny, a pani ze sklepiku informuje nas, że automat do zapiekanek przyjmuje banknoty 50 zł. I wydaje resztę. A gdyby przypadkiem wydał tak, że nie będzie 1 zł, to panie które wydają zapiekanki i robią hotdogi rozmienią na po złotówce[2].

Pozostało odstać swoje w kolejce do maszyny do kupna zapiekanek, następnie znowu odstać, tym razem po lody. Dało się zaobserwować dwukrotną interwencję, bo raz jeden automat, raz drugi zeżarły złotówkę (jeden z automatów w Ikei pozwala na samodzielne zrobienie loda, co sprowadza się do wetknięcia wafla we właściwe miejsce) i quest zatytułowany lody w Ikei został pomyślnie zakończony. Potem już tylko odstaliśmy w kolejce do pobrania zapiekanek i mogliśmy zacząć główną część misji, czyli oglądanie sprzętu AGD. Jakoś mnie nie powalił ani parametrami, ani ceną.

[1] OK, mogłem coś kupić i nie miałaby wyjścia…

[2] Budzi to u mnie lekkie obawy dotyczące higieny, bo gdyby nie ten fakt, to dotykałyby wyłącznie jedzenia i paragonów.