Zatrzymanie planety

Niedawno napisałem, że planeta weszła na dach. Jest to nawiązanie do pewnego dowcipu, który w jednej z późniejszych odpowiedzi zacytowałem. Dowcip najbardziej kojarzę z ostatniego odcinka drugiego sezonu serialu Przystanek Alaska pod tytułem Slow dance i jest tam genialnie podany.

Jednak do rzeczy. Planeta Joggera została uruchomiona prawie równo dziewięć lat temu. Już wtedy Planet Venus, czyli oprogramowanie, o które jest oparta, wyglądało na nierozwijane. Ale znałem je i były pakiety w Debianie, więc uznałem, że jest to jakoś utrzymywane i łatwo dostępne. Liczyłem, że w tak zwanym międzyczasie znajdę jakąś rozwijaną alternatywę. Albo sam wprowadzę zmiany.

W międzyczasie zauważyłem, że są problemy z kodowaniem, które zwalałem na obsługę UTF-8 w Pythonie 2. Nawet robiłem jakieś podejście do naprawy, bez sukcesu. A na przepisywanie na Pythona 3 nie miałem czasu.

Fast forward. Zgłoszenie błędu pewnie jest bliższe prawdy. Problem nie jest z UTF-8, a z emoji. Jednak nie w tym rzecz. Silnik działa na Pythonie 2, który jest nierozwijany od lat. Debian, na którym jest to aktualnie uruchomiony, jest prehistoryczny, bez wsparcia bezpieczeństwa. Zaraz wychodzi kolejna wersja i będzie mnie to uwierać jeszcze bardziej. Nie jest to coś, co chcę mieć uruchomione na serwerze, nawet w kontenerze.

Próbowałem napisać własny prosty parser feedów w Pythonie. W końcu robiłem to parę razy. Nie jest to niby trudne, ale… Formatów feedów jest wiele. I czym innym jest pobranie informacji z feedu, co robiłem dotychczas, a czym innym pobranie HTML. W grę wchodzą błędy bezpieczeństwa (XSSy i podobne atrakcje), konieczność poprawy linków na bezwzględne. Format niby jest standardowy i jest do tego feedparser, ale różni się znacznie między feedami blogów z których składa się planeta. Last but not least, jeden feed to nie zbiór feedów, jakiś cache by tu się przydał.

Wspominałem, że popularna i polecana biblioteka do tzw. sanityzacji HTML w Pythonie bleach, nie jest już rozwijana? Nadal działa, ale… No i nie korzysta się z tego tak po prostu. Co z tego, że zrobię sanityzację linków do obrazków, jeśli zamiast zdjęcia wyświetli się kod HTML. Wygląda to fatalnie. Mogę usunąć te tagi i wtedy po prostu nie będzie zdjęć. Też średnio.

Kolejna sprawa: ruch. O ile planeta ma stały ruch – i przyznaję, że sam często korzystam w ten sposób – to jest on niewielki.

Ostatnia sprawa: czas. Po tym, jak znowu spędziłem z godzinę na szukaniu alternatyw i kolejną na próbach napisania własnego parsera stwierdzam, że nie mam czasu. OK, nauczyłem się nieco o parsowaniu feedów i sanityzacji w Pythonie. Znalazłem alternatywny soft w Ruby, nierozwijany od raptem 5 lat, czyli w porównaniu – nówka. No ale nie jestem przekonany do niego. I nie mam teraz czasu na zabawę.

Co wchodzi w grę dalej:

  • Uruchomienie planety na innej domenie, niezależnie od wybranego silnika. Rozwiązuje – w sumie tylko mój – problem z XSS itp. Nawet mam domenę i serwer. Mógłbym luźniej podejść do sanityzacji. Tylko nadal, to będzie słaby, niebezpieczny soft. I trzeba go napisać.
  • Prosta planeta, gdzie będą tylko tytuły i daty wpisów. Może tekstowy fragment opisu, bez formatowania HTML. Przyznaję, że ma to swoje zalety, jeśli chodzi o pisanie kodu i jest mi blisko do tego rozwiązania. Nadal, trzeba napisać, przetestować, uruchomić.
  • Ktoś z większym zapałem przejmuje planetę. W sumie oczywista oczywistość, cała konfiguracja i wszystkie potrzebne pliki są dostępna na GitHub.

Tymczasem w najbliższym czasie Planeta przestanie aktualizować wpisy. Nie wyłączam zupełnie, bo jest tam trochę linków do blogów. Nie podjąłem decyzji o wyłączeniu (w końcu finalnie to statyczny plik HTML, więc co tu wyłączać). Jako ołtarzyk – zostaje.

Robokot

Podczas niedawnej wizyty w Krakowie wylądowałem w Pizza Hut w Galerii Krakowskiej. Czemu akurat tam? Ano chciałem coś zjeść przed podróżą pociągiem. A pizzę lubię. Co prawda była w okolicy inna pizzeria, ale częściowo dlatego, że wiedziałem, czego się spodziewać, a częściowo dlatego, że kiedyś, dawno temu, chyba także w Krakowie wylądowałem w Pizza Hut ze znajomymi, poszedłem tam.

Samotna wizyta pozwoliła na parę ciekawych obserwacji. Kontekst: późne popołudnie, raczej sporo ludzi – większość stolików zajęta. Mam dużo czasu do pociągu. Zostałem zaprowadzony do stolika. Raczej małego, tym bardziej, że niby dla dwóch osób. Mój talerz, kufel i pizza jakoś się zmieściły, ale trochę nie wyobrażam sobie siedzących tam dwóch osób.

Poinstruowano, mnie, że mogę zeskanować QR-code ze stolika i zamówić w ten sposób, albo, że ktoś do mnie przyjdzie. Z ciekawości rozpocząłem nierówną walkę – zeskanowałem kod. Przejście na stronę i widzę jakieś jakieś popularne, polecane. No niby się da zamówić. I tu pierwsza niespodzianka – niektórych pozycji z tradycyjnego, analogowego menu nie było na stronie. Albo ich nie znalazłem. Nie wiem czy dotyczyło to także potraw (chyba tak), a na pewno nie było możliwości zamówienia sosu, który sobie upatrzyłem. Postanowiłem więc zaczekać na obsługę.

Zauważyłem, że lokal posiada robota, który rozwozi potrawy. Robot – z wyglądu przypominający nieco skrzyżowanie R2D2 z miejscami na tace, zdaje się miał być kotem. Wnioskuję po tym, że komunikował się z otoczeniem zaczynając od miau! i jakichś niewielkich uszach. Robot jeździł, gadał, robił zamęt, narzekał, że „jemu się nie spieszy” gdy nie mógł przejechać. Nieco odmienne zdanie od entuzjastycznego opisu BellaBot[1], prawda?

zdjęcie robota udającego kota rozwożącego pizzę w Pizza Hut
Robokot. Źródło: https://e-restauracja.com/artykul/38348/bot-czy-kot-pizza-hut-stawia-na-innowacje-czyli-robot-kelner-w-restauracji

Robot mówił tylko po polsku. Tak się złożyło, że niedaleko siedzieli obcokrajowcy. W pewnym momencie podjechał do ich stolika i gada, żeby odebrać i uważać, bo może być gorące. Cudzoziemcy nie reagowali. Obsługa zajęta swoimi sprawami. W końcu ktoś z najbliższego stolika powiedział im, że przyjechało ich jedzenie. Na co odparli, że to nie ich, oni tego nie zamawiali. Doprawdy fantastyczne i przemyślane rozwiązanie. Niestety nie zwróciłem uwagi jak się skończyło.

Nie wiem, czy trzeba sobie jakoś zasłużyć na dostarczenie przez robota, na przykład zamawiając telefonem, w każdym razie mi jedzenie i picie przynieśli ludzie.

No właśnie, obsługa. Rozumiem, że było dość sporo gości, ale czekałem dość długo na złożenie zamówienia. Może dlatego, że miałem w rękach telefon, a wcześniej skanowałem kod? Zwykle w lokalach jest jakiś podział, typu kelnerzy mają swoje stoliki. Tu było jakoś inaczej. Bardziej chaotycznie. Przykładowo zamówienie przyjęła jedna osoba, a chwilę, dosłownie kilkadziesiąt sekund po jego złożeniu, zamówienie chciała przyjąć kolejna. Pewnie po robocie też trzeba poprawić…

Zjadłem i nie doczekałem się rachunku. Jest jakieś centralne stanowisko typu kasa/monitoring i jest to dla mnie dziwne. Bo spodziewam się, że skoro przyjmujemy gościa przy drzwiach i sadzamy przy stoliku, to nie będzie musiał biegać do kasy. A może po prostu się nie doczekałem? W każdym razie nie chciałem się spóźnić na pociąg, więc podszedłem i zapłaciłem.

Dowiedziałem się jeszcze, że w lokalu nie ma WC (sic!). No w sumie szału nie ma. Jedzenie standardowe. Pomysł zastąpienia części kelnerów robotem – według mnie bardzo słaby. Działa to średnio, psuje atmosferę gadaniem. Powtarzające się teksty o stałej intonacji i niedostosowanej do sytuacji, stałej głośności są wg mnie irytujące. Skojarzenie z automatycznymi kasami jak najbardziej na miejscu. Ale najgorsze, że wydaje mi się, że zaburza pracę obsługi. Normalnie jakoś zwykle wiedzą, kiedy podejść i na jakim etapie są klienci. Tu tego zupełnie nie było. Wg mnie bez niego mogłoby być sprawniej, przy tej samej ilości obsługi.

Niby bez wielkich wtop, ale po tej wizycie raczej nie planuję prędko odwiedzać Pizza Hut. I raczej będę się upewniał, że w lokalu nie ma autonomicznego robota pełniącego funkcję kelnera.

[1] Znalazłem już po napisaniu wpisu. Jak widać te roboty są obecne od 3 lat. Przyszłoby komuś do głowy drapać wyposażenie restauracji za uchem?

Wpisy, których nie było

Uważny czytelnik zauważy, że na blogu ostatnio dość często pojawiały się wpisy z adnotacją, że przeleżały sporo czasu jako szkice. Jakoś tak mam, czasem temat wydaje mi się ciekawy i żeby o nim nie zapomnieć robię zalążek wpisu. Ale czasem nie rozwijam tego zalążka później, bo po namyśle wychodzi, że temat jednak tak ciekawy nie jest. Albo czasem robię prawie cały wpis, ale z jakiegoś powodu nie kończę go. Zwykle brakuje sprawdzenia jakiegoś miejsca, o którym pamiętałem, albo wyszukania i dołożenia grafik. A takiego niedokończonego nie opublikuję przecież, prawda? Co zabawne, później często okazuje się, że niektórym tym szkicom naprawdę niewiele brakuje do finalnej postaci.

Jednak jest tak, że te szkice – aktualnie 16 sztuk – leżą i mnie męczą. Zatem, żeby nie męczyły, skasuję je. Może nie wszystkie, ale przynajmniej znaczącą większość z nich. Ale zanim to zrobię, napiszę tutaj ich tytuły i pokrótce o czym miały być. Może kogoś skłoni do przemyśleń w temacie? A może wyniknie dyskusja i nawet zdecyduję się jednak rozwinąć temat?

Pythona z bibliotekami problemy – szkic z 2018 o tym, że w bibliotekach Pythona jest bałagan i problemy z kompatybilnością. Nie tylko między Python 2.x a 3.x, choć tam to już w ogóle był cyrk.

Kompresja – nieco chaotyczny wpis z 2020 o tym, że VPSy w Aruba cloud podrożały z 4 zł na 12 zł i w związku z tym zrobiłem porządki, a w efekcie tytułową kompresję i z dwóch VPSów przeszedłem na 1 VPS z 20 GB dysku. Plus mała historia wcześniej gdzie miałem hosting bloga. Z kronikarskiego obowiązku: aktualnie nadal w Oracle Cloud (free tier).

Cloud is fraud – w sumie tytuł i jedno zdanie z 2020. Miało być o tym, że cloud (obliczeniowy/hostingowy, czyli AWS, GCP itp.) to trochę ściema, jest drogi i – przede wszystkim – nie daje użytkownikom łatwej możliwości kontroli maksymalnego kosztu. Skomplikowane, wielopozycyjne cenniki z wieloma warunkami też nie pomagają. W tle wszyscy ci, których zaskoczył rachunek za chmurę na koniec miesiąca, czy to za sprawą włamania, czy niespodziewanej popularności.

Radio Nowy Świat – znowu niewiele ponad tytuł i trzy zdania na krzyż. Wpis z 2020, w zamierzeniu o genezie tej stacji i tego, czym dla mnie jest (tzn. czym wtedy było). Sytuacja była dynamiczna, pojawiło się Radio 357, które dla odmiany doczekało się wpisu, choć nieco o czymś innym. Teraz stacja ma inne problemy, a jeszcze wcześniej obie straciły dla mnie mocno na znaczeniu za sprawą streamingu (Tidal, Spotify). Niedawno pojawił się wpis o powrocie do słuchania radia internetowego.

Pirx is dead – kolejny wpis z 2020, znowu tylko tytuł i jedno zdanie. Wrażenia po lekturze Lem: Życie nie z tej ziemi (błędnie zapisałem tytuł jako Fantastyczne życie Lema). O tym, że świetny pisarz, ale jako człowiek – trudny, delikatnie mówiąc. I zdecydowanie nie kryształowy.

Netflix – Zawsze jest coś do obejrzenia, ale jak szukasz konkretnego filmu, to nie ma – to pierwsze zdanie wpisu z 2021. Jest piękne, nadal aktualne i uniwersalne także w stosunku do innych streamingów. Poza tym, trochę o UX, trochę o cenach – w sumie bez sensu. Wpis o streamingu ostatnio chodził mi po głowie, bo sytuacja jest kiepska. Można wydawać niewąskie kwoty, mieć 2-3 subskrybcje i nadal nie móc obejrzeć tego co się chce. Przynajmniej bez dopłaty. Dramat. Skończyło się wpisem.

Szczepionkowe kłamstwa – wpis z końca 2021 w zamyśle punktujący kłamstwa rządowej propagandy zachęcającej do szczepień przeciw COVID-19. Strona zachęcająca do szczepień nadal istnieje. Było też o plakacie, mówiącym, że 99% (sic!) zgonów to osoby niezaszczepione. Wpisu nie dokończyłem, chwilę później pisałem o oficjalnych statystykach, które jawnie przeczą tej rządowej propagandzie. Skończyło się wpisem.

Co się stało z ARMami? – wpis z połowy 2022 o tym, że tanie SoC z procesorami ARM praktycznie znikneły z rynku. ARMy żyją, zyskały na wydajności, ale jest drogo. Nie skończyłem, bo w sumie poza RPi nie jest to do końca prawda.

Dungeons of Dreadrock – miał być wpis z końca 2022 o grze. Nic poza tytułem. O grze można poczytać tu.

Czemu czasem nie warto brać pieniędzy – wpis z początku 2023 o tym, że gdy Blox się kończył, to popełniłem skrypt do migracji blogów (pierwotnie na własne potrzeby) do WordPressa i chciałem komercyjnie migrować blogi. I o tym, że to nie wypaliło w sensownej skali. Z różnych powodów, zaczynając od tego, że Agora cenzurowała informacje o skrypcie i możliwości eksportu blogów z komentarzami, przez konkurencję, po kontakt zainteresowanych na nieużywanym FB, zamiast na mailu (jeden przypadek). Wreszcie kończąc na tym – i to chyba najważniejsze – że ludzie chyba jakoś nie widzieli wartości w migracji z komentarzami. Teraz pewnie bym to rozegrał lepiej.
Z perspektywy czasu uważam, że lepiej było oddać ten skrypt za darmo. Choć nie wiem, czy ludzie by sobie poradzili.

O tym, jak AI odbiera pracę – wpis z połowy 2023 o tym, jak to AI odbiera pracę i czemu nie. Znaczy, że niektórym odbiera, ale globalnie niekoniecznie. Ale tak naprawdę jest tylko narzędziem, a pracę odbierają wybory ludzi[1], którzy wolą generalnie wolą może trochę gorzej, ale taniej. A w ogóle globalnie AI jest kolejnym przejawem automatyzacji, tyle, że nie pracy fizycznej, jak to miało miejsce dotychczas, a powiedzmy twórczej. Bardziej: umysłowej.

Czy to wszystkie szkice? Oczywiście nie. Ale jest to zdecydowana większość.

Fun fact: ten wpis też trochę przeleżał w szkicach.

[1] Pewnie mniej ludzi, bardziej korporacji. Ale ludzi też. Oraz: za każdą korporacją stoją ludzie.