Jesienne tło na telefon

Wczoraj byłem na Cytadeli na spacerze z rodziną. Taka jesienna wycieczka. Nawet ładna jesień i trochę słońca. Stwierdziłem, że zrobię sobie tapetę na telefon. Coś prostego, jesiennego. Oczywiście telefonem.  Pierwotnie myślałem o drzewie na tle nieba, ale… fota/ujęcie może ładna, ale na tapetę się zdecydowanie nie nadaje – za jasne, napisy i ikony giną.

Postanowiłem zrobić coś, co zawsze wychodzi – jednolita mozaika, w tym przypadku liście. Oryginał wyglądał tak (wyświetla się pomniejszony, rozmiar jest oryginalny):

Liście jesień tapeta

Źródło: fot. własna

Tapeta całkiem przyjemna, ale… nadal za jasno i białych napisów nie widać. Ale efekt na zablokowanym ekranie był naprawdę fajny, więc postanowiłem pobawić się chwilę w Gimpie. Balans bieli plus lekka zabawa z kolorami (nie znalazłem prostego ściemnij) plus zabawa z kompresją (zupełnie nie oszczędzałem) i ostateczny efekt wygląda tak:

Jesień tapeta wersja ostateczna

Źródło: fot. własna

Daje się używać jako tapeta na telefonie, napisy widać, ale nadal mogło by być ciut ciemniejsze. Póki co zostaje w tej wersji.

Urlop IV

Ostatni urlop w te wakacje to wypad pod namioty pełną gębą do Przemęckiego Parku Krajobrazowego. Podobno ładnie – jeziora i krajobraz polodowcowy, plus dobra infrastruktura, nie bez znaczenia była też odległość, bo zwierzaki zostały same i trzeba było wyskoczyć w połowie nakarmić… Wyjechaliśmy w długi weekend, a po przyjeździe na miejsce okazało się, że jest to jakiś koszmar. Ilość ludzi w wybranej miejscowości, łażących wszędzie, łącznie z jezdnią, budy z błyskotkami i żarciem, jakieś pojazdy czterokołowe z dzieciakami w środku a’la rower (wspomniałem, że na jezdni?)… Jednym słowem tłumy i klimat takie, jak w miejscowościach nadmorskich. A miały być namioty i cisza. Zrezygnowaliśmy z noclegu na wybranym polu namiotowym, nieopodal kąpieliska i zaczęliśmy szukać jakiejś alternatywy.

Tu po raz pierwszy dał o sobie znać słaby zasięg sieci Virgin Mobile. Nie wiem, czy po prostu taka słaba infrastruktura GSM w rejonie, czy przypadłość VM[1]. W każdym razie przez cały wypad zero lub jedna kreska zasięgu były standardem, zdarzało się tylko połączenia alarmowe, w takich warunkach internet działa bardzo słabo. Skoro przez sieć ciężko było coś znaleźć, podjęliśmy szukanie organoleptyczne. I niestety, wszędzie tłumy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na prywatne pole, na jedną noc i poszukanie w spokoju.

Na polu dużo ludzi, dużo przyczep i grillowanie, ale miejsce okazało się świetne – dobra infrastruktura, czyste łazienki, blisko do pięknych okoliczności przyrody. I mimo tłumów na polu spokój, więc ostatecznie cały wyjazd spędziliśmy tam. Zresztą oblężenie było tylko w długi weekend – poza nim ilości ludzi i na „naszym” polu namiotowym, i w całej okolicy raczej mizerne. Za to ostatnie dwa dni dane nam było obserwować fenomen typu wyjazd samochodami pod namioty, grille, sprzęt grający, tym sporych rozmiarów kolumna i łupanka disco polo przez cały czas przebywania przy namiocie. Daleko od nas, niespecjalnie głośno i nie do późna, natomiast sam repertuar lasujący mózg – Ona tańczy dla mnie[2] było tam całkiem znośne; z utworów, które poznałem i utrwaliłem był Dziadek[3]. Mam nadzieję, że to się spierze…

Lokalne atrakcje pozaprzyrodnicze szału nie czynią, ale jest ptactwo do dokarmiana, są wędkarze, jest dużo jezior i dostępny sprzęt pływający. W zasadzie bez dostępu do sprzętu nie widzę sensu się tam wybierać… Jeziora są połączone malowniczymi kanałami, które są na tyle szerokie i drożne, że można zaryzykować wycieczkę rowerem wodnym między jeziorami (polecam).

Kanał między jeziorami

Kanał między jeziorami. Źródło: fot. własna

Co poza tym? Niewesoła refleksja na temat stanu dostępności stron WWW na mobilkach i ciekawa dyskusja pod tym postem[4]. Polecam lekturę podlinkowanych stron. Efekt bardziej bezpośredni, to ucywilizowanie i lepsze dostosowanie do urządzeń mobilnych kolejnych stron: stanu rowerów miejskich Nextbike oraz – przede wszystkim – Planety Joggera, którą teraz powinno dać się czytać w miarę wygodnie nawet na małych ekranach.

[1] Jak teraz sprawdziłem, to wyszukiwarka BTSów wskazuje jednak na słabą infrastrukturę.

[2] Gorąco polecam wersję z lektorem. Zresztą Piosenki z Lektorem fajne są i dzień mi kiedyś zrobiły.

[3] Komentarz To jest prawdziwe czy parodie disco polo robia? dobrze oddaje moje uczucia. Niestety, to jest prawdziwe.

[4] Hmm, skoro blipnięcie na Blipie, blabnięcie na Blablerze, twitnięcie na Twitterze, to chyba na Diasporze są diaspy?

Świebodzin Port 2000

Poprzedni wpis traktował o świebodzińskim pomniku Jezusa, który okazał być się średnią atrakcją. Czułem to w kościach już przed wyjazdem, więc zawczasu rozejrzałem się za czymś więcej. Trafiłem na opis jednej ze stacji należących do Port 2000, konkretnie ORLEN Mostki, położonej kilkanaście kilometrów na zachód od Świebodzina. No dobrze, nie ten opis. Ten znalazłem po fakcie i… nie daje zupełnie pojęcia, co tam jest. Znacznie lepszy jest ten opis mini Zoo koło Świebodzina i to on skłonił mnie do włączenia stacji do planu wycieczki.

Przed wyjazdem pomyślałem są zwierzaki, więc pewnie się dzieciakom spodoba. Niestety, zdjęcia nie oddają całości klimatu. Jest znacznie lepiej, bo na zdjęciach z linka powyżej widzimy zasadniczo głównie zagrody. Tymczasem teren ma kilka oblicz i jest znacznie lepiej. Dużo zieleni, sporo wody, sztuczny wodospad, fontanny. Do tego sporo miejsc, gdzie można usiąść, także w cieniu. Często z widokiem na zwierzęta.

No właśnie, zwierzęta. Jest ich jakby więcej (i większych), niż np. w Starym Zoo w Poznaniu. Poza wdzięcznymi łakomczuchami, czyli kozami, są m.in. szkockie krowy, świnie różnych ras, konie, osły, zebry, strusie afrykańskie, papugi, małpy, króliki, owce, daniele, antylopy lamy i… wielbłąd. Pewnie coś pominąłem. W każdym razie naprawdę sporo. Sporo zwierząt występuje w wariancie z młodymi. Trafiliśmy na młodziutkie kózki, prosiaki i… małpkę. Były też młode osły i cielaki, no ale to standard. Bonus: sporą część zwierząt można karmić (karma do kupienia na miejscu).

Do tego jest coś w rodzaju platformy nad jednym z płytkich stawów. Zadaszonej. Czyli cień i chłodno. A w stawie pływają ryby, więc można obserwować. Znaczy można wsiąknąć tam praktycznie na dowolnie długi okres czasu. Żeby było łatwiej, na miejscu są i lody, i piwo[1], i restauracja. I jeszcze muzyka zdaje się z radia, która sączy się z głośników rozmieszczonych po całym terenie[2]. Gdyby dzieciom zdarzyło się znudzić oglądaniem zwierząt, to jest jeszcze plac zabaw. Młodzież była już trochę zmęczona, więc tym razem plac zabaw sobie odpuściliśmy i poprzestaliśmy na lodach.

Wstęp do obiektu (Zoo, park) jest darmowy. Niektóre atrakcje (plac zabaw) płatne. Całość nie wygląda na nastawioną na zysk. Podejrzewam, że model biznesowy jest taki, że celują w ściągnięcie Niemców na pełen serwis auta, a jednocześnie zapewniają rozrywkę młodszej części ich rodziny w czasie, kiedy auto jest serwisowane. W każdym razie cudzoziemców sporo (na moje ucho z 25%). Tak czy inaczej pomysł i wykonanie bardzo dobre[3]. Polecam zarówno chcącym odpocząć, jaki i tym, którzy szukają inspiracji do zrobienia miejsca do wypoczynku dla całej rodziny.

[1] Mam mieszane uczucia co do obecności piwa. Mam nadzieję, że piją tylko pasażerowie, nie kierowcy.

[2] Pomysł dyskusyjny i nie każdemu się podoba. Mi się podoba zarówno pomysł, jak i wykonanie. Muzyka nie jest za głośna, a głośniki są schowane, więc ładnie robi tło.

[3] Nie to, że wszystko mi się podobało. Niektóre motywy w stylu dinozaur czy żubry z tworzywa IMHO można było sobie odpuścić. Chociaż niby nie wadzą i widziałem, że sporo ludzi chętnie się z dinozaurem fotografuje.