Porządki z telefonem

Nie przepadam za smartfonami do dzwonienia. Zdecydowanie lepiej w tej roli sprawdza się wg mnie dumbphone typu Nokia 3110c (z dostępem do netu od biedy, zresztą). No ale koniec końców trzeba było po parunastu latach zmigrować – tu operatorzy powinni się zastanowić nad tworzeniem grafów powiązań userów i co oznacza naprawdę przeniesienie danego numeru do innej sieci. W każdym razie wylądowałem w Virgin Mobile. Przy tej okazji ściągawka wybranych krótkich kodów w Virgin Mobile. Z fajnych rzeczy – mają pakiety Freemium, które nieźle nadają się do nawigacji samochodowej (300MB internetu) i pozwalają bez stresu sprawdzić w praktyce zasięg, jakość rozmów itp. Znaczy przynajmniej kiedyś, nie wiem jak to wygląda teraz, jak jest obowiązek rejestracji kart SIM…

W każdym razie największym wyzwaniem okazała się synchronizacja kontaktów. Coś miałem w starej Nokii na telefonie, większość na karcie SIM, poza tym nowy telefon też zdążył dorobić się osobnej bazy kontaktów. Wpadłem na pomysł sczytania wszystkiego na komputer (od razu backup by się zrobił…), przejrzenia, posortowania i wczytania na telefon. Na szczęście nie bawiłem się w sczytywanie z Nokii 3110c, choć kiedyś to opisywałem, tylko stwierdziłem, że zrobię eksport do pliku, następnie przełożę kartę SIM i zrobię kolejny eksport. Trochę z dmuchaniem na zimne, bo jeszcze musiałem skopiować kontakty z telefonu na kartę, a pewności nie miałem, czy telefon realizuje to przez złączenie, czy nadpisanie.

Przy okazji – nie wiem kto projektował eksport kontaktów na kartę w Androidzie, ale… skopał. Znacznie prościej wysłać mailem, niż zapisywać na kartę, bo eksport następuje – jak informuje telefon – do uroczo intuicyjnej lokalizacji /mnt/sdcard/System/PIM/PIM00001.vcf. Nielinuksiarzy pewnie wystraszy już pewnie /mnt, a po przełożeniu karty do komputera można się lekko naszukać. No bo po co zrobić ten eksport w głównym katalogu karty SD… U mnie skończyło się kolejnym eksportem, żeby doczytać komunikat o lokalizacji.

Okazało się, że kontakty zarówno na Nokii, jak i Androidzie są łączone, ale… powtarzające się kontakty tworzą duplikaty. Nawet jeśli są identyczne. Bardzo user friendly. W każdym razie zerknąłem na strukturę pliku z eksportem z Androida (vCard) i stwierdziłem, że szybciej będzie mi zrobić skrypt, który usunie duplikaty, niż szukać czegoś, co się tym zajmie. I tak powstał vCardUniq.

Skrypt robi tylko jedną rzecz – czyta ze STDIN vcardy, eliminuje identyczne (muszą być obecne i zgadzać się wszystkie dane, by były identyczne) i wypluwa na STDOUT wynik, który można wczytać do telefonu. Może się komuś przyda…

Aero2 – powiadamianie o konieczności wpisania CAPTCHA

Kolejny wyjazd na urlop i znowu dostęp do internetu sponsoruje Aero2. Oczywiście w wariancie z kompresowanym tunelem i proxy cache’ującym. Pewnie gdyby nie to rozwiązanie, to po prostu kupiłbym pakiet w Aero2, bo są naprawdę tanie. A jak testowałem przy okazji awarii netu u mojego ISP – śmiga to bardzo dobrze. Tak czy inaczej, gołe Aero2 jest nieprzyzwoicie wolne do WWW. Po włączeniu ww. proxy śmiga na tyle dobrze, że stwierdziłem, że nie ma sensu kupować. Tym bardziej, że nie pamiętam, czy aktywują od razu itp., a po włączeniu rozwiązania z tunelem wszystko działało. Przy czym najwięcej czasu przy włączaniu zajęło odszukanie wpisu z opisem.

W związku z użyciem ww. proxy WWW pojawia się jeden problem: nie działa przekierowanie. Co za tym idzie, podstawowa przeglądarka nie wyświetla w takiej konfiguracji pytania o captcha. Zresztą, nawet gdyby przekierowanie działało, to mało ono pomaga przy czynnym korzystaniu z internetu, tj. nie przy biernym przeglądaniu, ale np. podczas pisania komentarza na jakiegoś bloga. Co prawda dzięki dodatkowi Lazarus do przeglądarki (polecam!; dead link) treść komentarza nie zginie nawet jeśli funkcja cofnij w przeglądarce nie działa i nastąpi przekierowanie. Postanowiłem jednak sprawę ułatwić, przez napisanie prostego skryptu w Perlu, który sprawdzi dostępność zdefiniowanych hostów. A przy braku dostępności zadanej ilości wyświetli wyskakujące powiadomienie (xmessage). Przy czym sprawdza dość często (co 15 sekund), a jak brak łączności, to przerwa jest dłuższa.

Wyszło trochę ciekawiej, niż się spodziewałem. Wiadomo, że mocną stroną Perla są moduły, więc postanowiłem oprzeć się na dedykowanym module. Po pierwsze, okazało się, że Net::Ping domyślnie korzysta z TCP, nie ICMP, którego planowałem użyć, ale wydało się nawet lepsze. Niestety tylko do czasu, gdy okazało się, że przy podaniu hostów w formie domen i sprawdzaniu portu 80, za sprawą mechanizmu przekierowania Aero2, strona nadal jest dostępna. Tyle, że jest to strona mówiąca o konieczności wpisania captcha.

Rozwiązania są trzy. Pierwsze, to sprawdzanie zawartości strony, tj. czy nie pojawił się tekst mówiący o konieczności wpisania kodu captcha. Po pierwsze komplikuje to budowę skryptu. Po drugie, zmniejsza jego uniwersalność (będzie działał tylko dla Aero2), po trzecie, możliwe, że przestanie działać przy jakiejś zmianie komunikatu. Drugie rozwiązanie, to podanie IP zamiast nazw domenowych. Przy takim rozwiązaniu przekierowanie dokonywane przez Aero2 nie będzie miało wpływu. Mniej czytelne i… zwyczajnie nie wpadłem w pierwszej chwili.

Zamiast tego postanowiłem skorzystać z wersji najoczywistszej i pierwotnie zamierzonej: wykorzystać jednak ICMP do sprawdzania osiągalności hostów. I tu największa niespodzianka: Net::Ping (ogólnie Perl) do wykorzystania ICMP wymaga uprawnień roota. Zdziwiłem się, ale po prostu tak jest i nie jest to feature Perla, a systemu. Zwykli użytkownicy nie mają dostępu do tworzenia socketów. Z tego co znalazłem w sieci, polecane/najprostsze rozwiązanie na obejście tego to… wykorzystanie systemowego polecenia ping, do którego zwykle użytkownicy mają dostęp (SUID). Tak też uczyniłem.

Efekty można zobaczyć na mojej ulubionej sieci społecznościowej (hrhrhr), czyli w repo aero2-watch na GitHubie. Grupa potencjalnych użytkowników bardzo wąska (Linux + Aero2), ale może się komuś przyda…

Gdyby ktoś się zastanawiał, czemu klepię skrypty/siedzę na necie na urlopie to: lubię i zawsze to robię. Poza tym, do porannej kawy jak znalazł; robię też inne, typowo urlopowe rzeczy; napisanie ~50 linii w Perlu trwa znacznie krócej, niż napisanie tego wpisu.

Let’s encrypt i lighttpd – HOWTO

Czym jest Let’s Encrypt wie już chyba każdy, kogo interesują certyfikaty SSL. Wypada jednak jakieś wprowadzenie napisać, więc: to prosty sposób na odnawialne automatycznie, rozpoznawane przez przeglądarki, bezpłatne certyfikaty SSL dla każdego. Projekt jest w fazie public beta, więc przystąpić może każdy. Stoją za nim duzi (przykładowi, bardziej znani sponsorzy: Mozilla, EFF, Cisco, OVH, Google Chrome, Facebook), więc raczej coś z tego będzie. Jest krokiem w kierunku zwiększania bezpieczeństwa w sieci pod hasłem wszystko po HTTPS. Które to rozwiązanie ma wady, ale o tym już było.

Let's Encrypt logo

Źródło: https://letsencrypt.org/trademarks/

Ponieważ właśnie dostałem maila od Let’s Encrypt, że wygenerowany przez nich, darmowy certyfikat SSL dla mojej domeny wygasa, postanowiłem skorzystać z największego dobrodziejstwa, czyli zautomatyzować całość. Prosty skrypt, który zadziała dla lighttpd i jednej domeny:

#!/bin/bash LECMD="/opt/bin/letsencrypt/letsencrypt-auto"DOMAIN="mojadomena.com"WEBROOT="/var/www/mojadomena.com/html/"EMAIL="adres@email"$LECMD --renew-by-default -a webroot --webroot-path $WEBROOT --server https://acme-v01.api.letsencrypt.org/directory --email $EMAIL --text --agree-tos -d $DOMAIN authcat /etc/letsencrypt/live/$DOMAIN/privkey.pem /etc/letsencrypt/live/$DOMAIN/cert.pem > /etc/letsencrypt/live/$DOMAIN/ssl.pemservice lighttpd restart

Zakładam oczywiście, że skrypt letsencrypt jest pobrany z gita. Dodatkowo masz dostęp do roota, lighttpd jest skonfigurowane i ma podpięty certyfikat SSL. Plus, że w konfiguracji lighttpd jest linia w stylu:

ssl.pemfile = "/etc/letsencrypt/live/mojadomena.com/ssl.pem"

To co wyżej to sama esencja, brakuje choćby kontroli błędów/statusu wykonania poleceń. Ale wywołane z ręki działa i pewnie dodam do crona wykonywanie raz w miesiącu (wzmocnione przez && w ramach „kontroli błędów”). Opisuję, by mi nie zginęło. Poza tym, widziałem albo skrypty automatyzujące, albo opisy uruchomienia letsencrypt z lighttpd. Liczę więc, że zebrane do kupy się komuś przyda.

UPDATE Wpis się lekko zdezaktualizował o czym więcej w tym wpisie. A krótko: jest gotowiec od EFF o nazwie Certbot do automatycznego zarządzania darmowymi certyfikatami SSL Let’s Encrypt. Z opisami użycia dla różnych serwerów.