Raspberry Pi radzi sobie w połączeniu z modemem Huawei 3131 (stara wersja) zaskakująco dobrze jako router do Aero2 (wariant płatny). Przesiadka z Banana Pi nie była całkiem bezproblemowa. Internet w domu co prawda działał, ale straciłem zdalny dostęp przy pomocy autossh. Diagnostyka była prosta. Okazało się, że nie wystarczy skopiować skrypty i crony, warto jeszcze sprawdzić, czy autossh jest w ogóle zainstalowane…
Prawdopodobnie przez brak nawiązanego połączenia SSH zmienia się IP i przesyłanych (a w zasadzie zliczanych) jest więcej danych podczas okresowego (co 5 minut) wywoływania wget w ramach namiastki dyndns. Znaczy zamiast jednego pakietu 3GB po 5 zł sztuka miesięcznie schodzą dwa. Można kupić więcej od razu, więc żaden problem. Zresztą i tak raczej się zdziwiłem, że na początku mieścili się w jednym.
Internet z GSM działa przyzwoicie. Nie zauważyłem ani specjalnych lagów, ani spowolnienia. Co prawda może to być kwestia porównywania ze starym pakietem, ale póki co skłaniam się ku teorii, że jestem w stanie przesiąść się w domu całkowicie na internet bezprzewodowy, po GSM. Przynajmniej technologicznie, bo ceny wyższych pakietów jeszcze nie zachwycają. Poza tym, LTE działa podobno jeszcze lepiej…
Pozostało dołożenie drugiego modemu z internetem od innego operatora, uruchomienie abcc do wybierania aktualnie lepszego (i działającego) łącza i… tyle. No, muszę przerobić jeszcze wywoływanie autossh, bo zrobiłem proste @reboot w cronie. Słabo się to sprawdza w przypadku zerwania sesji – raz się jednak pakiet Aero2 skończył i trzeba było doładować, a jak się nie zrobi tego od razu, to się zapomina.
Oczywiście można kombinować jeszcze z wyniesieniem modemów GSM w lepsze miejsce, podpięciem anten itp. ale… po co komplikować, skoro działa? Z drugiej strony byłby pretekst do zabawy z antenami i potestowania wpływu siły sygnału GSM na prędkość działania internetu. Tak czy inaczej internet bez kabla działa.