***** ****

W tytule nie ma błędu. Nie chodzi o popularne ostatnio osiem gwiazdek czyli ***** ***. Choć nawiązanie nie jest wcale przypadkowe. Będzie bowiem o polityce i sytuacji w Polsce.

Protesty

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego doprowadził do protestów inicjowanych głównie przez Ogólnopolski Strajk Kobiet. Tak, Strajk Kobiet to nazwa ruchu, nie sam strajk. Niezbyt fortunna nazwa, ale nie o nazwę chodzi. Przypomnijmy, chodzi o dalsze zaostrzenie polityki aborcyjnej w kraju.

Czas na protesty nie jest dobry z uwagi na pandemię koronawirusa i wysoką liczbę zachorowań. Zupełnie się z tym zgadzam. O ile nie mam danych, czy i na ile protesty zwiększają liczbę zachorowań, to od protestów na pewno liczba zarażonych nie spada.

Rząd zwala winę za wzrost zachorowań na protestujących. Oczywiście bez twardych danych. Wygląda, że to świetna wymówka i próba przeniesienia odpowiedzialności. Za dramatyczną sytuację w kraju, grożący nam brak łóżek w szpitalach, ogólny stan służby zdrowia, gospodarczy chaos. Nie rząd winien, tylko protestujący! Wygodne. Tak wygodne, że gdyby nie było protestów, należałoby je wymyślić.

Tylko przecież protesty nie wzięły się z powietrza. Pandemia i kryzys to nie jest dobry moment na protesty – zgoda. Tylko czy to dobry moment na zmiany prawa dotyczące kontrowersyjnych tematów? Protesty były nawet nie tyle do przewidzenia, co pewne. Bo przecież to nie jest tak, że jak PO PiS dostaje w wyborach 70-80% głosów łącznie, to takie mają poparcie w kraju. Jest jeszcze spora grupa niegłosujących. Z różnych powodów. Należy pamiętać, że niegłosowanie to też forma głosu. A i sam OSK działa od paru lat. Czyli klasyczne odwracanie kota ogonem.

Rząd nie rządzi

rząd nie rządzi
Źródło: https://www.wykop.pl/cdn/c3201142/comment_1604138238DyE9A5j7249yB5G9EFoxtM.jpg

Nie znam oryginalnego źródła (też Wykop?), ktoś wrzucił linka na IRC, ujęło mnie celnością. W zasadzie mógłbym się pod tym podpisać. Dekrety, pokazówki, hasła i wielkie słowa – to wychodzi. Zrywy i akcje, koniecznie z przymiotnikiem narodowy, odmienianemu na wszelkie sposoby. Nawet kwarantanna w ustach rządu jest już narodowa, nie ogólnopolska czy ogólnokrajowa. A długofalowe zarządzanie krajem, by zwykłym ludziom było dobrze. Tak zwyczajnie i po prostu. Hm…

Zatem kto rządzi w kraju? Spotkałem się z bardzo ładnym podsumowaniem, kto obecnie rządzi w kraju, w kontekście pandemii. Nie rząd, nie prezes, nie premier. Rządzi Darwin. W przypadku zachorowania na koronawirusa największe znaczenie dla przeżycia mają bowiem wiek i stan zdrowia. Godziny dla seniorów nie rozwiązują problemu. Appka do monitoringu kontaktów także nie. Więcej tu i tu. Znaczy znowu – działania nieskuteczne, nie poparte danymi.

Jednowymiarowość

Wracając do poparcia dla partii politycznych. W Polsce popularyzowany jest, szczególnie w mediach, jednowymiarowy podział partii. Lewica, centrum, prawica. Sęk w tym, że to zupełnie nie przystaje. Są inne klasyfikatory partii politycznych 8values, Political Compass, Trójkąt Ideologiczny. Więcej tutaj. To nadal są uproszczenia, ale absolutne minimum dla klasyfikacji politycznej to IMO dwa wymiary.

Jeden wymiar jest wygodny. Prosty i zrozumiały dla każdego. My tu, oni tam. A wszystko pomiędzy da się sklasyfikować w zależności od potrzeb albo tu, albo tam. Z jednej strony pozwala PiS uważać się za prawicę. A z drugiej strony łatwo dyskredytować wszystkie partie liberalne światopoglądowo. To przecież lewica, a lewica to komunizm. Tyle, że poza jednowymiarowym podziałem partii – zupełnie nie. No i PiS słabo nadaje się wtedy na partię prawicową.

Pandemia koronawirusa

Na blogu raczej unikam tematów politycznych. Jednak mamy drugą falę zarażeń koronawirusem. Liczby zarażeń i zgonów są dość dramatyczne. W ciągu ostatnich dwóch tygodni chorych na covid-19 w Polsce przybyło tyle, co przez ostatnie dwa kwartały. Liczba zgonów (ogólnie, wszystkie przyczyny) wzrosła w porównaniu z poprzednimi latami o ok. 50%. W szpitalach kończą się miejsca.

Sytuacja gospodarcza też jest zła. Szczególnie w niektórych branżach. Ludzie chcą pracować, w sposób zwiększający ilość kontaktów międzyludzkich, nie dlatego, że taki mają kaprys, tylko dlatego, że muszą, bo nie mają z czego żyć. Rząd nie zapewnia im warunków do zaprzestania pracy. Tymczasem tematy te są przez rząd omijane. Zamiast tego dominują tematy zastępcze i działania pozorowane.

Ja rozumiem, że nas nie stać. Przynajmniej nie na wszystko. Nie na pełen lockdown. Ale można przynajmniej nie dolewać oliwy do ognia w postaci prowokowania protestów.

Nie wyjaśniłem skąd wziął się tytuł. Jeśli ktoś dotarł do tego momentu, pora na wyjaśnienie Znajdziecie ją w tym wpisie.

Gotowanie żaby

Dziś będzie o gotowaniu żaby, czyli jak my, obywatele, oddajemy bezczynnie coraz więcej swojej wolności państwu. Po małym kawałeczku. Wpis jest zainspirowany dyskusją na kanale IRC o tym, jak to my, społeczeństwo bez protestu przyjmujemy to, co wymyśla rząd AKA miłościwie nam panujący.

Poszło o rządową cenzurę stron przy pomocy DNS. O sprawie pisał DI, pisała też Fundacja Panoptykon. Oczywiście, sprawa nikogo nie dotyczy – mało kogo interesuje hazard przez Internet, poza tym, co to za zabezpieczenie przez blokadę w DNS, skoro można zmienić DNS? No i mamy Tora i VPNy, łatwo można obejść ustawę za parę euro miesięcznie, jak pisałem. Zresztą na innych portalach branżowych również są instrukcje dotyczące czy to zmiany serwerów DNS, czy zdobycia łatwego VPNa. Niby nie ma sprawy.

Tyle, że powstało pozwolenie na pewną czynność i pewien mechanizm. Czynność to blokowanie dostępu do stron WWW czyli informacji na rozkaz państwa. Przy pomocy centralnego rejestru. Oczywiście na razie to tylko hazard i tylko nieskuteczna blokada DNS, ale… jaki problem rozszerzyć za jakiś czas indeks stron zakazanych o strony porno? Porno złe! I nikt nie będzie protestował. Albo krytykujące miłościwie nam panującego prezydenta. Albo równie miłościwie nam panujący rząd? Krytyka zła! I nikt nie będzie protestował.

Na razie mechanizm blokady jest nieskuteczny i prosty do obejścia, więc się godzimy na niego. Ale jaki problem za jakiś czas poprawić go? Omijają kontrolowane przez rząd DNSy? Wymuśmy, by ISP – nieodpłatnie rzecz jasna – przekierowywał każdy ruch DNS na nie. Używają Tora? Wiadomo do czego! Zablokujmy Tora! Nikt nie zaprotestuje. Używają dnscrypt i VPNów? Wiadomo do czego! Zablokujmy! Nie da się w DNSach? To nic, doda się obowiązek utrzymywania blokowania po IP. Nawet prostszy w implementacji… Nikt nie zaprotestuje.

Zwrócono w dyskusji uwagę, że przy ACTA były protesty na ulicach i że ten język rządzący rozumieją. Bo czy ten wpis, czy linkowane wyżej artykuły Panoptykonu czy DI, czy opinie Ministerstwa Cyfryzacji spływają po miłościwie nam panujących jak po kaczce. Teraz nie ma żadnych działań.

Nie chodzi o tę jedną ustawę, oczywiście. Przypominam, że powstaje (albo już powstał) ogólnopolski projekt monitorowania ruchu internetowego. Oczywiście znowu w imię walki z przestępczością i terroryzmem. Potem wystarczy dorzucić, że próby obejścia rządowej blokady są przestępstwem, wytypować korzystających z Tora, VPNów itp. i… z głowy. A wiadomo, że służby muszą mieć sukcesy. I że jak się ma młotek, to wszystko wygląda jak gwóźdź…

Inne, podobne: pamiętacie obowiązek rejestracji kart SIM, wprowadzony w imię walki z terroryzmem? Niektórzy zastanawiali się, co z niezarejestrowanymi. Niektórzy nie wierzyli jak pisałem, że po prostu za jakiś czas każą operatorom zablokować wszystkie niezarejestrowane karty. Że prawo nie może działać wstecz, że umowa, że operator się nie zgodzi. Otóż Plus już zmienił regulaminy:

Klienci zawierający umowę o świadczenie usług telekomunikacyjnych od dnia 25 lipca 2016 r. będą zobowiązani do dokonania rejestracji powyższych danych oraz umożliwienia ich weryfikacji z dokumentem potwierdzającym tożsamość przed zawarciem umowy i rozpoczęciem korzystania z usług.

Abonenci Na Kartę, którzy zawarli umowę o świadczenie usług telekomunikacyjnych przed dniem 25 lipca 2016 r. obowiązani są podać powyższe dane i umożliwić ich weryfikację najpóźniej do dnia 1 lutego 2017 r. Zgodnie z ustawą o działaniach antyterrorystycznych niedokonanie rejestracji powyższych danych będzie skutkowało całkowitym zaprzestaniem świadczenia usług z dniem 2 lutego 2017 r.

Nikt nie protestuje, nikogo to nie dotyczy, jaki problem zarejestrować kartę?

Temperatura wody rośnie, żaba nie reaguje…

Afera Sokołów.

Znajomy napisał na FB Całkiem niezły komentarz tej całej pseudoafery  i podlinkował tekst Tatar a wiarygodność blogerów (dead link). Warto go przeczytać (choć niezupełnie się z nim zgadzam), ale…

Afera jest rzeczywista i ma przynajmniej dwa wymiary:
Ochrony wolności wypowiedzi i próby jej ograniczenia poprzez pozew sądowy. Jeśli przejdzie (i nie mówię o wyroku skazującym), to za moment nie będzie można napisać nic, co krytykuje jakiś koncern lub jego produkt. Bo bloger ma jakby mniejsze zasoby, niż firma. I niekoniecznie chodzi o pieniądze, bardziej o czas. Zresztą zaledwie dzień wcześniej sam Techround zamieścił tekst Manta MID08S – powinni tego zabronić! (dead link), czyli test tableta, który w żaden sposób nie różni się merytorycznie od testu tatara. Parę cytatów:

Gdyby nie konieczność zwrotu sprzętu w stanie nieuszkodzonym, chętnie pograłbym nim we frisbee

Na pierwszy rzut oka widać natomiast, na czym producent oszczędził najbardziej – w tym wypadku Manta wykupiła chyba najtańsze panele LCD dostępne na rynku.

Ten ekran jest po prostu fatalny – podświetlenie jest nierówne jak polskie drogi gminne między Sztumem a Dzierzgoniem, kątów widzenia praktycznie nie ma, bo nawet minimalna zmiana położenia tabletu przekłamuje kolory, a od samego patrzenia w ekran z odległości mniejszej niż 50 cm momentalnie zaczynała mnie boleć głowa. Aby upewnić się co do jakości ekranu, wyświetliłem jednolity obraz w kolorze amarantowym (to taka wersja różowego) – ekran mienił się wszystkimi kolorami tęczy, nie wyłączywszy niebieskiego, a dodatkowo wieloma odcieniami szarości.

Niemniej, z uwagi na naprawdę fatalny ekran, zakup Manty MID08S byłby stratą pieniędzy – jeśli chcecie kupić tablet, to zainwestujcie w Nexusa 7 – droższy o paręset złotych, ale przynajmniej nie zniszczycie sobie oczu i nie będziecie musieli zainwestować w uśmierzające ból duszy środki psychotropowe.

Jak to nie są środki zwiększające ekspresję wyrazu, bezpodstawne spekulacje, opieranie się na subiektywnych opiniach (na podstawie pojedynczego egzemplarza), to nie wiem, co jest. Bo jakoś wątpię, by autor znał rynek ekranów LCD, zniszczył sobie oczy czy inwestował po teście w psychotropy. Jedyna różnica, to fakt, że w przypadku tabletu test był zamówiony.

Drugi wymiar afery to temat dodatków do żywności, ich ilości i stopnia zmieniania właściwości tejże żywności. Rozpisywać się nie będę, bo się nie znam. Platyna pisze nieco więcej w temacie i warto przeczytać (znowu nie do końca się zgadzam, ale jako punkt wyjścia i równoważenie całkiem OK), a stworzone monstrum widać na filmie z testem.

Obejrzałem cały film z testem tatara i test (raczej „test”)  jest idiotyczny, szczególnie moment wyboru przez psa. A koleś jest IMO żałosny z tym „sama chemia”, egzaltacją i ewidentnym łaknięciem atencji. Ale jego prawo. Przy czym fakty są takie, że uczciwie pokazał, co z czym porównuje. Dziwne są też właściwości tatara z Sokołowa – choć w nietypowym zastosowaniu, co jednak autor podkreśla. Test na niepsucie – łatwy do wybronienia: data minimalnej przydatności do spożycia, ewidentne korzyści z niepsucia się mięsa. Inna sprawa, że Sokołów chyba z ilością „polepszaczy” przesadził.

Wracając do meritum – Sokołów ma oczywiście prawo pozwać blogera do sądu, zamiast sprostować sprawę w sieci. Bo mogą nie mieć życzenia utrzymywania działu PR zajmującego się Internetem, za to mieć życzenie utrzymywania działu prawnego. Tylko mam wrażenie, że przy kwocie 150 tys. zł nie chodzi o odszkodowanie za realnie poniesione szkody, tylko o zamknięcie ust potencjalnym naśladowcom, krytykującym produkty firmy. I jakoś nie dziwi mnie, że w tej sytuacji środowiska sieciowe protestują. Ich prawo i naturalne działanie.

PS Mam wrażenie – być może mylne – że Sokołów totalnie nie rozumie sieci. Ciekawe jaki byłby płacz, jakby anonimowi dorwali się do listy środków chemicznych kupowanych przez Sokołów i opublikowali ją (wraz z ilością).

PS2 Film, o który poszło:

UPDATE: Wygląda, że sprawa się zakończyła i rozeszło się po kościach:

Blogger na Facebooku napisał:

Moim celem nie było uderzanie w jakąkolwiek markę ale zwrócenie uwagi na problem z którym każdy kto ma pojęcie o gotowaniu się prędzej czy później zetknie. Żeby nie było że nie potrafię przyznać się do błędu, przepraszam grupę Sokołów, chyba rzeczywiście trochę przegiąłem. A jeśli jeszcze kogoś to uraziło to sorry. Przyznaję czasem mnie ponosi w moich komentarzach, ale taki właśnie jestem i pewnie się już nie zmienię. Liczę że na tym wszystkim uda się zbudować jeszcze coś pozytywnego i wyciągnąć dla nas wszystkich jakąś naukę na przyszłość.

Natomiast Sokołów, również na Facebooku, odpowiedział:

Przyjmujemy przeprosiny i w związku z tym zdecydowaliśmy się wycofać pozew wobec Pana osoby. Być może rozwiązanie, którego użyliśmy było niewspółmierne, jednak uważamy, że powinno się reagować w sytuacji nieobiektywnej oceny produktów, dobrego imienia firmy, jej pracowników i dostawców, za których pracodawca jest odpowiedzialny. Szanujemy wolność wypowiedzi oraz możliwość dyskusji na temat produktów i usług. Dbając jednak o takie wartości jak obiektywizm i odpowiedzialność zamierzamy rozpocząć otwartą dyskusję z udziałem ekspertów, blogerów, vlogerów oraz organizacji branżowych.

To ja w tonie powyższych wypowiedzi skomentuję całą sprawę: Chyba jestem trochę zawiedziony. Być może można było coś pozytywnego na przyszłość uzyskać z tej afery, a tak rozeszło się po kościach. Ale dbając o obiektywizm aktualizuję wpis, żeby nie było.