Paczkomaty 24/7 czyli jak nie robić promocji.

InPost zrobił promocję swojej nowej usłudze, czyli Paczkomatom. Taką promocję pełną gębą, trendy i social. Z użyciem Facebooka, oczywiście. Aplikacja na FB, konkurs Paczkozagadka, do wygrania coś tam. Pełna integracja systemów. Zasadniczo, dnia 16 grudnia skusiły mnie trzy rzeczy: nad kartą FreeM (do zabawy) myślałem już wcześniej, miałem w perspektywie nieco czasu wolnego i sama idea usługi mi się spodobała, więc chciałem wypróbować w praktyce działanie.

Szybkie klik klik i założyłem konto w portalu. Co prawda już sam początek nie napawał optymizmem bo i null null w aplikacji, i wymagany Flash, ale OK… Chwilę później nadszedł mail z potwierdzeniem, a w nim:

Oczekuj sms-a oraz emaila z informacją o nadaniu Twojej przesyłki do wybranego przez Ciebie Paczkomatu. W przesyłce na pewno znajdziesz Twoją nagrodę gwarantowaną – zestaw startowy ogólnopolskiej sieci komórkowej FreeM z darmowym dostępem do Facebooka i komunikatorów internetowych na zawsze, bez doładowań i nawet z zerowym kontem oraz kupony rabatowe o łącznej wartości 1169 zł do wykorzystania w sklepach internetowych!

Możliwe, że oprócz karty FreeM oraz kuponów rabatowych, w Paczkomacie będzie czekała na Ciebie nagroda główna! Trzymamy kciuki! Znajdziesz ją wtedy w Paczkomacie razem z nagrodą gwarantowaną!

Wkrótce również otrzymasz wiadomość, gdy przesyłkę dostarczymy do wybranego przez Ciebie paczkomatu. W zależności od liczby zgłoszeń może potrwać to nawet kilka dni. Zapewniamy Cię jednak, że już w tej chwili siedzimy i zawijamy paczki jak te świstaki 24/7.

Czekałem cierpliwie. Tydzień. Potem drugi. W międzyczasie padła strona konkursu… Prawie dobiłem do miesiąca… W końcu nie zdzierżyłem i skomentowałem na FB wpis, gdzie proponowali wgapianie się w jakiś obrazek. O dziwo, pomogło. Znaczy się, na FB dbają o wizerunek, Blipa mają… Gdzieś pewnie mają, bo obserwowanie tagów swoich produktów i firmy jak widać InPost przerosło.

Sugestia kontaktu mailowego i… poszło! Co prawda twojej małą, na co zwróciłem uwagę i trochę głupio by tak było ściągać przesyłki metodą pull, ale dobrze, niech przyjdzie.

W sumie dostarczenie poszło bardzo szybko, bo już następnego dnia po porannym kontakcie mailowym i popołudniowej informacji o wysyłce, dostałem informację (tak, SMS i email…) o tym, że paczka jest gotowa do odbioru.

I teraz zaczyna się gigantyczny WTF. Odebrałem, ale w przesyłce była tylko książeczka rabatowa. Nie było zamówionego zestawu FreeM. Dostałem za to maila o następującej treści:

Witamy
Jeśli jest Pan zainteresowany otrzymaniem karty FreeM
to prosimy o podanie danych na które ma karta zostać wysłana.
Tzn : Imię Nazwisko, adres (ulica, nr domu/mieszkania, kod pocztowy,
miejscowość)

Pozdrawiamy
BOK FreeM

Zastanawiam się, czy ktoś na głowę upadł czy jak? Obiecaliście zestaw startowy, gwarantowany w konkursie? Obiecaliście. Obiecaliście, że dojdzie w tej paczce? Obiecaliście. To gdzie on jest? Nie tylko ja nie dostałem. A może InPost nie ufa swojej usłudze na tyle, by wysłać nią swój zestaw startowy, hę?

W każdym razie, jedyne do czego nie mam zastrzeżeń, to kontakt mailowy na info@… przy wyjaśnianiu całej sprawy. Ale chyba jakby nie na tym usługa ma polegać.

Dla jasności: nie chodzi o kiepską, z null null, wymagającą Flash aplikację. Nie chodzi o termin dostarczania przesyłek (czy też całkowite zniknięcie zamówienia w systemie, bo podejrzewam, że o to chodziło), nie chodzi o twojej, nie chodzi w końcu o samą kartę, którą – jak InPost pisze – mogę zamówić do domu, albo pewnie nawet którą by – po wysłaniu stosownego maila – dostarczono paczkomatem, a którą aktualnie i tak nie mam już czasu się bawić. Chodzi o całokształt promocji, która – jeśli o mnie chodzi – przyniosła skutek odwrotny do zamierzonego.

World of Goo – po promocji.

O częściowych wynikach już pisałem w poprzednim wpisie, teraz pojawiło się pełne podsumowanie. Można zauważyć parę ciekawostek, szczególnie ze względu na Linuksa i gry.

Po pierwsze, kwoty wpłacane na koniec promocji były wyższe, niż na początku. W ostatnich dniach średnia dziennie wpłacana kwota wzrosła do ok. 3 USD. Interesujący jest też rozkład wpłacanych kwot w rozbiciu na system operacyjny. Windows to przeciętnie 2 USD, Mac – 2,5 USD. Jeszcze więcej mają Linuksy różnej maści, przy czym najwięcej użytkownicy pochodnych Debiana (pewnie głównie Ubuntu) – 3,5 USD. Ktoś mówił, że linuksiarze to nie rynek na gry?

Interesujący jest też podział ilościowy – Windows 65% ogółu kupionych wersji, Mac – 18%, Linux – 17%, z czego same debianopochodne to 8% ogółu sprzedanych kopii. Oczywiście trudno uogólniać wynik pojedynczej promocji na całość rynku, ale wygląda, że Linuksy to znacznie więcej, niż – często przytaczane – 1-3% rynku.

Ostatecznie w czasie promocji urodzinowej sprzedano 83 tys. kopii gry. Średnia cena nie została podana, ale ze względu na wzrost średniej ceny w ostatnich dniach na pewno jest wyższa niż 2,03 USD (i na pewno niższa, niż 3 USD), co oznacza, że urodziny przyniosły firmie ok. 200 tys. USD przychodu.

Zainteresowanych zapraszam do źródła, czyli wpisu na blogu producenta, tam też ciekawe porównanie hojności mieszkańców danego kraju na podstawie PKB i wpłacanej kwoty, zestawienie średniej per kraj, no i dane źródłowe.

Plus, podziękowania dla Zala za info o całej akcji.

World of Goo – urodziny przedłużone.

Jak pisał Zal, gra World of Goo z okazji urodzin została przeceniona na „płacisz tyle, ile chcesz”. Promocja miała skończyć się 19. października, ale – szczęśliwie dla mnie, bo zapomniałem kupić – została przedłużona do 25. października. Przy okazji, firma ujawniła wyniki promocji.

Jak można wnioskować po przedłużeniu promocji, okazała się ona – z punktu widzenia firmy – sukcesem. Na promocji, do dnia 19. października, grę kupiło ok. 57 tys. ludzi, a przeciętną płaconą ceną było 2,03 dolara, z czego przeciętnie 13% poszło na prowizję dla PayPal, co daje i tak 100 tys. USD (przed podatkiem).

Najwięcej ludzi, bo prawie 17 tys., zapłaciło najmniej, ile się da, czyli jednego centa. Następna duża grupa (prawie 16 tys.), to ludzie płacący 1 do 2 dolarów. Pamiętać trzeba, że gra nie posiada żadnych zabezpieczeń przed kopiowaniem, dostępne jest demo, więc pewnie spora liczba jednocentówek to legalizacje wersji pirackiej, ewentualnie ludzie, którzy chcą zrobić kuku producentowi (się przeliczą, nie dopłaca) lub PayPalowi (może, może…).

22,7% ludzi deklarowało w ankiecie, że płacą tyle, bo na tyle mogą sobie aktualnie pozwolić, 22,1% zadeklarowało, że podoba im się ten model dystrybucji i dlatego chcą go wesprzeć.

Czy można mówić o sukcesie takiego modelu dystrybucji? Moim zdaniem – tak. Najważniejsze jest oczywiście zdanie firmy, ale warto popatrzeć na sam histogram wpłacanych kwot. Sporo ludzi wpłaca połowę lub ćwierć ceny sugerowanej. Trzeba też pamiętać o tym, że większość ludzi, którzy kupili grę w promocji, za niską cenę, bez promocji nie kupiła by jej wcale.

A ja? Na pewno kupię. Za ile? Pewnie za okolice równowartości piwa w pubie. Szczerze mówiąc, na tą chwilę nie mam nawet gdzie jej przetestować, bo akceleracja 3D mi nie działa.

Więcej danych nt. przedłużenia promocji, dane źródłowe itp. na blogu producenta gry.