5 sposobów na efektywne korzystanie z emaila

Nie lubię wpisów o produktywności, ale z poczty elektronicznej korzysta wiele osób i przerażająca część robi to w sposób tragicznie nieefektywny. Przynajmniej moim zdaniem. Ponieważ email jest dla mnie od paru lat w pracy jednym z podstawowych sposobów komunikacji i narzędzi pracy, pozwolę sobie na opisanie paru prostych sposobów na efektywniejsze korzystanie z niego.

1. Korzystaj z IMAP

Jeśli zdarzyło się komuś stracić bezpowrotnie zawartość skrzynki z powodu utraty komputera czy padu jego dysku, korzystać z poczty elektronicznej w różnych miejscach czy na różnych komputerach i nie mieć dostępu do jakiegoś maila czy swojej odpowiedzi na jakiegoś maila bo został na innym komputerze to znaczy, że warto zacząć korzystać z IMAP[1].

Dodatkowa zaleta jest taka, że jeśli przesuniemy ręcznie maila do folderu (o tym zaraz), to będzie on w tym folderze wszędzie, a nie tylko na komputerze, na którym przesuwamy, ale wszędzie.

Wiem, że rada może wydać się dziwna, ale wiele osób, zwłaszcza tych, które zaczynały korzystać z poczty dawno temu, nadal korzysta z POP3. Szczególnie, że kiedyś IMAP nie był dostępny w darmowych usługach (przynajmniej większości z nich).

2. Foldery i filtry do sortowania poczty

Praktycznie każdy klient poczty umożliwia tworzenie reguł, na podstawie wielu kryteriów i wykonywanie na ich podstawie różnych czynności, takich jak usuwanie maili czy też przenoszenie ich do stosownego folderu. Zwykle ogranicza się to do kasowania spamu lub przenoszenia go do folderu spam, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by sortować np. maile z przedszkola do folderu przedszkole, a maili z ciągiem znaków faktura czy vat do folderu faktury. Jeśli ktoś korzysta z list mailowych albo dostaje powiadomienia z automatów, to na pewno zna.

Oczywiście sortować można także ręcznie, po prostu przenosząc maile do odpowiednich folderów, posortowanych zagadnieniami. Zwykle jednak, szczególnie przy większej skali, wygodniej jest używać filtrów.

3. Sortowanie poczty na serwerze

Teraz zaprzeczę sam sobie, bo przed chwilą pisałem o filtrach w kliencie pocztowym. Rozwinięciem tego jest skorzystanie z filtrów na serwerze. Czyli takich definiowanych w panelu naszego ISP pocztowego. Mogą mieć mniejsze możliwości konfiguracji (m. in. dlatego warto mieć proste filtry, przy okazji łatwiej je zaprogramować i utrzymywać), ale sortowanie odbędzie się w momencie wejścia poczty na serwer, czyli wiadomości będą zawsze posortowane, a poza tym unikniemy problemu z synchronizacją filtrów. Kto ma dobre filtry w programie pocztowym, dużo poczty przychodzącej i musiał szukać ważnego maila przez webmail w nieposortowanych na pewno doceni. Rozwiązanie ma wadę – filtry dostępne na serwerach mogą być uboższe od tych wbudowanych w programy pocztowe, ale IMO warto się dostosować.

4. Wątkowanie

Warto korzystać z programu pocztowego, który umożliwia przełączenie się na widok z wątkami. O ile sam domyślnie sortuję pocztę chronologicznie, o tyle często przełączam się na widok z wątkowaniem, jeśli muszę znaleźć konkretnego maila w rozgałęzionym wątku. Niby cytowanie całości ma eliminować potrzebę cofania się do starszych wiadomości, ale zwyczajnie nie działa w przypadku rozgałęzień. Poza tym, w widoku z wątkami od razu widać kto, kiedy i komu odpowiadał, więc wygodniejsze i szybsze, niż grzebanie w cytatach.

5. Notatnik zawsze przy sobie

Jeśli już korzystamy z programu pocztowego i jest on zawsze otwarty, to można wykorzystać edytor maili jako… notatnik. Brak jakiegokolwiek szukania programu do zrobienia notatki, czekania na uruchomienie, problemów z wyborem miejsca, gdzie zapisać plik (wiadomo, że notatka trafi do folderu szkice/drafts; warto nadać tytuł odpowiadający treści). Formatowanie jak w edytorze mailowym jest zwykle wystarczające[2], chociaż osobiście uważam, że przy szybkich notatkach nie warto bawić się w jakiekolwiek formatowanie, co najwyżej można użyć punktowania. Co więcej, jeśli korzystamy z IMAP, to taka notatka jest niezależna od komputera, na którym ją piszemy – nie trzeba jej przesyłać, będzie od razu dostępna z różnych maszyn. Zresztą notatki i tak zwykle robię po to, żeby wysłać później maila.

PS. Kiedyś napisałem i leżało w szkicach. Może komuś się przyda.

[1] W zasadzie z IMAPS, czyli jego szyfrowanej wersji, ale po pierwsze to oczywiste, a po drugie wpis ma traktować o efektywniejszym korzystaniu z poczty email, a nie o bezpieczeństwie. Konsekwentnie odpuszczam ten temat w całym wpisie.

[2] Jeśli ktoś korzysta z HTML. Jeśli ktoś pisze – jak ja – w plain text, to temat formatowania zupełnie odpada, zresztą uważam, że formatować warto na końcu, jak mamy całą treść.

Piwik, czyli fajne darmowe statystyki na stronę

O statystykach dla stron Piwik usłyszałem dawno temu. Idea wolnego odpowiednika Google Analytics[1] bardzo mi się spodobała, ale do instalacji nie doszło. Powód prozaiczny – nie miałem maszyny 24/7 działającej na sensownym łączu i posiadającą sensowną moc obliczeniową. Sensowną, tj. taką, żeby instalacja MySQL nie wydawała mi się zabójstwem na maszyny. Niedawno o statystykach przypomniał mi wpis ryśka, a obecne na blogu statystyki stat4u są coraz bardziej niewystarczające, głównie ze względu na brak aktualizacji od dłuższego czasu (ostatnia zmiana kilkadziesiąt miesięcy temu). Szczególnie, że chciałem się pobawić w referral fun.

Postanowiłem zaryzykować i zainstalować Piwika na Dockstarze. Co prawda miałem wrażenie, że 128 MB RAM i dysk 2,5″ 5400 RPM, na dodatek w kieszeni USB to nie jest to, co MySQL lubi najbardziej, ale spróbować można. Instalacja Piwika na lighttpd jest prosta i nie ma czego tak naprawdę opisywać. Ku mojemu zdziwieniu MySQL zajął tylko ok. 10% pamięci, a statystyki się zbierały.

Niestety, kliknięcie czegokolwiek w dashboardzie było męczarnią – skrypty PHP na serwerze mieliył po procku (niby 1,2 GHz, ale ARM, poza tym jakieś drobiazgi do łapania spamerów na Blox tam działają) nieprzyzwoicie intensywnie i nieprzyzwoicie długo. Znaczy dziesiątki sekund. Ale to co zobaczyłem było bardzo obiecujące, więc wrzuciłem Piwika na tymczasowego VPSa, który zasadniczo się nudzi (hell yeah, spojrzałem i prawie drugi rok mija darmowego testu, ale to offtopic, więc spuśćmy zasłonę miłosierdzia).

Po prostu rewelacja. Piwik pokazuje wiele rzeczy, których w stat4u nie ma (o statystykach wbudowanych w Blox nie wspominam, bo trudno to nazwać statystyką). Skąd ktoś przyszedł, gdzie poszedł, ile czasu spędził na stronie, rozbicia na systemy operacyjne, wykorzystywane pluginy, aktywność, powracający użytkownicy. I do tego wszystko estetycznie podane. Niby nic kluczowego się nie dowiedziałem, ale zdecydowanie bardziej mi się to podoba. I mam nad wszystkim kontrolę. Próbka jest mała, ale już mogę stwierdzić, że stat4u ma parę błędów (pewnie skutek braku aktualizacji).

Z drobnych poprawek, które warto wykonać: mimo, że to nie high traffic site, warto doinstalować APC, jest szybciej. Być może spróbuję wrócić na Dockstara z doinstalowanym APC, ale może nic z tego nie wyjść – może PHP wisiał na zapytaniach do baz – mało czasu miałem, nie wnikałem. Poza tym, wolałbym to jednak mieć na czymś porządniejszym, niż ADSL.

W każdym razie, w ramach popularyzacji tego oprogramowania, jeśli ktoś chciałby zobaczyć jak Piwik wygląda na jego własnych realnych danych, a nie ma warunków/ochoty na stawianie go samodzielnie, to może podpiąć na swojej stronie na dłuższą chwilę[2] u mnie (free, no strings attached). Chętnych zapraszam do kontaktu mailowego. Warunki są trzy. Pierwszy: nie więcej niż powiedzmy 10k UU miesięcznie (nie apteka) ze względu na wydajność maszyny. Drugi: best effort, czyli nie gwarantuję działania systemu, mogą być przerwy, nie gwarantuję przywrócenia z backupu itp. Oczywiście można dawać znać jak coś nie będzie działać i postaram się poprawić (bo mam tam własne niekrytyczne zabawki), ale wiecie jak jest. Na ten moment uptime system to 4 m-ce. Trzeci: zastrzegam sobie prawo do absolutnie subiektywnego wyboru chętnych (zwł. znajomi (jeśli się pojawią – nie jest to warunek konieczny) mają pierwszeństwo, podobnie jak nietechniczni/nieadmini – zakładam, że techniczni jakby chcieli, to by sami sobie postawili), wyłączenia usługi w dowolnym momencie wybranym serwisom itp. Jasne, postaram się uprzedzić wcześniej. Jeśli są jakieś wątpliwości co do warunków/coś pominąłem – proszę o pytania w komentarzach.

[1] Google Analytics odpada. I tak za dużo wiedzą, więc staram się unikać produktów ze stajni Google.

[2] VPS będzie działał jeszcze jakiś miesiąc. Potem, jeśli wszystko pójdzie dobrze, planuję przeniesienie się (z gratami) na jakieś 3 m-ce na testowego dedyka, a potem… Albo będzie działać na Dockstarze, albo przedłużę dedyka, albo zawinę zabawki.

Czy to naprawdę kod źródłowy tego programu?

Polecam cały artykuł Is that really the source code for this software? a dla niecierpliwych lub niespikających krótkie streszczenie. Wiele wolnego oprogramowania przychodzi w postaci binarnej. Dołączony jest do niej kod źródłowy w teorii odpowiadający dokładnie temu, z którego zostały zbudowane wersje binarne. Zagadnienie jest ważne zarówno z punktu widzenia wolności oprogramowania, jak i bezpieczeństwa.

Autor ww. artykułu postanowił sprawdzić, jak to wygląda w praktyce dla popularnych dystrybucji Linuksa (Debian, Fedora, OpenSUSE). Na przykładzie tak prostego oprogramowania jak tar. Wykorzystał do tego celu minimalne instalacje systemu, korzystał ze źródeł dostarczonych w dystrybucjach i metod budowania zalecanych przez dystrybucje.

Wyniki są dość zaskakujące: ani razu nie udało mu się uzyskać dokładnej (bit w bit) kopii tego prostego przecież pakietu wykorzystując kod źródłowy.

W przypadku Debiana różnice były minimalne (data i id buildu w plikach wykonywalnych), w przypadku OpenSUSE było gorzej. Powstałe pliki binarne były 5 razy większe od oryginału. Po wykonaniu strip na wersjach binarnych sytuacja wyglądała już podobnie jak w przypadku Debiana. Najgorzej wypadła Fedora – nie tylko różnic było najwięcej, ale autorowi artykułu nie udało się ustalić przyczyn wszystkich rozbieżności . Jak pisze „niełatwo stwierdzić, czy samodzielny build ze źródeł będzie funkcjonował identycznie, jak opublikowana wersja binarna z dystrybucji”.

W przypadku skomplikowanych pakietów i projektów luźniej podchodzących do kwestii wolności oprogramowania, niż dystrybucje Linuksowe (np. firmware routerów z wykorzystaniem wolnego oprogramowania – często zamieszczają kernel, ale zwykle jest to wersja waniliowa wzięta na żywca z kernel.org…) różnice będą jeszcze większe. Gdyby ktoś znalazł komentarz RMS do sprawy, proszę o linka – bardzo jestem ciekaw, co ma do powiedzenia w tej sprawie.

UPDATE: Problem czy to naprawdę kod źródłowy danej binarki został dostrzeżony i doceniony, idea reproducible builds stała się popularna.