Urlop.

W przeciwieństwie do zeszłorocznego, w tym roku nie tak bardzo offline. I trochę musiałem, i trochę chciałem. Musiałem, bo parę spraw niezwiązanych z pracą do załatwienia było, a chciałem, bo była okazja do przetestowania Aero2 w plenerze, czyli warunkach bojowych i trochę do odrobienia zaległości sieciowych.

Przy okazji, na wypadek gdyby Aero2 nie miało zasięgu, doładowałem też prepaida w Play do smartfona. Jestem zaskoczony, w przypadku Aero2 pozytywnie, bo Aero2 w modemie bez anteny śmigała praktycznie bez problemów (z wyjątkiem jednego upalnego dnia, kiedy najpierw przestało działać w jednym punkcie, po niedługim czasie w kolejnym i musiałem się przenieść na piętro). W przypadku Play negatywnie – nie wiem, czy to wina smartfona (Sony Xperia mini pro), czy sieci Play, ale totalny brak zasięgu na sieci (nadajnikach) Play, a na innych (np. Plus) nie chciał łączyć. I nie tylko w tym jednym miejscu. Ogólnie jeśli chodzi o zasięg Play w tym smartfonie – totalna porażka i pieniądze na starter dosłownie wyrzucone w błoto. Teraz żałuję, że nie przełożyłem karty między smartfonem a modemem – miałbym pewność, kto jest winien.

Bardzo dobrze trafiliśmy z pogodą. Można powiedzieć nawet, że za dobrze, bo dwa dni były takie, że do godziny siedemnastej nie chciało się wychodzić z domu. Trochę więcej podróżowania, bo dzieciaki dobrze już znoszą wyjazdy, także te dłuższe. Tu chwilowo zawieszam temat polskiego morza i podróżowania, bo zasługuje na osobną notkę. Pewnie niebawem się pojawi, bo szkic jest.

Jeśli chodzi o faunę, to – poza standardowym zestawem – na miejscu spotkaliśmy padalca. Poza tym, odwiedziliśmy żubry, dziki jelenie i bielika, a na jednym wyjeździe spotkałem dziwne coś, co było koloru żuka gnojowego i kształtu z grubsza mrówki. I długości paru centymetrów. Niestety, nie doceniłem niecodzienności zjawiska i nie zrobiłem zdjęcia, więc teraz mnie męczy ptytanie co to było? Nie mogę znaleźć odpowiedzi w sieci. Największą atrakcją były jednak motyle w motylarni w Trassenheide. No i – mniej live, bo przez szybę – pająki. Do tego w muzeum ciekawe eksponaty związane z owadami i pajęczakami.

Trochę wtopiłem z książkami – zabrałem za mało, a na laptopie średnio się książki czyta. No i jak już mam laptopa z siecią, to wolę pobuszować na necie…

Z zabaw na plaży – latawce. Muszę się postarać o dłuższą linkę. I chyba jak będę miał czas, to pobawię się w robienie własnych konstrukcji. Przez głowę przeszedł mi też pomysł na fotografowanie z latawca, ale raczej nie zostanie zrealizowany i pozostanie w sferze ciekawostek.

Ogólnie urlop udany, choć inny od ostatnich. Wypocząłem.

PS. Notka zaległa. Nie ma to jak pisać szkice i nie publikować…

Nextbike monitorowany

Rowery miejskie w Poznaniu, mimo swoich niedoskonałości, stały się na tyle popularne, że ich liczba na poszczególnych stacjach czasami spada w okolice zera. Jak tylko dowiedziałem się, że Nextbike udostępnia aktualizowane na żywo informacje dotyczące rowerów na poszczególnych stacjach (duże, naprawdę duże brawa i szacun), wpadłem na pomysł, że fajnie byłoby mieć dostęp do danych przez komórkę (stara Nokia 3110c, Opera mini) w lekkiej i wygodnej formie. Po prostu od razu łatwo sprawdzić, ile jest rowerów na której stacji Nextbike, czy jest sens iść na daną stację, czy lepiej na tramwaj, albo pieszo, bo roweru raczej nie znajdziemy.

Ponieważ oryginalny XML jest dość ciężki (~250 kB, szczegółowe dane o wszystkich krajach, miastach i stacjach), postanowiłem wyciągać z niego tylko najważniejsze dane i tylko dla Poznania, a następnie wrzucać do lekkiego HTML.

Aktualnie powstało coś takiego: dostępność rowerów Nextbike w Poznaniu.

Działa prosto: wget i mały skrypt perlowy z użyciem modułu XML::Simple (przyznaję, przez ułamek sekundy chciałem to opędzić grep + awk), wywołanie z crona co 5 minut (mógłbym częściej, ale póki co nie widzę sensu, szczególnie, że na razie tylko ja korzystam) i wyplucie wyniku do statycznego HTML. Jest data aktualizacji, są kolory. Nie jest piękne, pewnie się nie waliduje, ale jest b. lekkie (całość aktualnie waży ok. 500 bajtów, docelowo – pewnie dodam trochę tekstu – mniej, niż 1kB) i działa. Liczę na komentarze dot. funkcjonalności i wyglądu.

PS. Coś dawno nie wypożyczałem roweru…

UPDATE: Za sprawą Sternika nie zaciągam już 250 kB, tylko od razu dane dla danego miasta – częstotliwość zmieniona co minutę. I nieco inny URL wykorzystuję. I w ogóle polecam wpis Sternika o Nextbike (dead link, wersja live, wersja IVR i za moment być może wersja z Google maps).

Konferencja Atmosphere 2013

O konferencji Atmosphere 2031 dowiedziałem się z maila. Organizator jest ten sam, co PLNOG i ma świadomość, że na PLNOG nie tylko sieciowcy jeżdżą, ale także sysadmini. Atmosphere w założeniu miało być dla devopsów i wypełnić lukę między konferencjami dla programistów, a konferencjami dla sieciowców. Organizator sprawdzony (na PLNOG ludzie się zapisują nie znając agendy), konferencja na miejscu w Poznaniu, tematyka ciekawa, więc uznałem, że warto się wybrać, bo może być ciekawie. Zresztą na pierwszego PLNOGa też pojechaliśmy na zasadzie „zobaczmy, co będzie”. I było wtedy fajnie, nie tak krótkie wrażenia z pierwszej edycji PLNOG opisałem (część 1 i część 2).

Oczywiście nie wybrałem się sam. Zebraliśmy mieszany skład (sysadmini, programiści, i ja robiący za management i z doskoku sieć) i… pojawił się pierwszy problem. Strona konferencji jest w całości w języku angielskim, sporo zagranicznych prowadzących… O ile administratorzy raczej u nas sobie ze spikaniem radę dają, to okazało się, że dla części programistów jest to problem. Szybki kontakt z organizatorami i wiemy, że jest mieszane, ale ok. połowy wykładów jest po angielsku. W praktyce: jak ktoś nie zna języka, to przy takiej proporcji nudzić się też raczej nie będzie. Nawet jeśli opuści któryś wykład, to znajdą się ciekawi ludzie, żeby pogadać w przerwie.

Jeśli chodzi o atmosferę, to spodziewałem się drugiego PLNOG. Tymczasem było znacznie bardziej kameralnie, co przełożyło się na zupełnie inną atmosferę. Mniej ludzi, mniej oficjalnie, w jednej z sal wykładowych obok tradycyjnych krzeseł były z tyłu leżanki różnej maści. Fajny pomysł, szczególnie w połączeniu z ekranami po bokach, na których wyświetlana była treść prezentacji. Można było odpocząć (fizycznie), nie tracąc przy tym wykładu. Bo siedzenie przez cały dzień na krzesłach to jednak nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Wracając do atmosfery – bardzo fajnie. Inaczej, niż na PLNOG, ale fajnie.

Pora na wady: za głośna muza na afterparty. Ciężko było pogadać w lokalu, z kolei na zewnątrz było jednak za zimno. Zdaję sobie sprawę, że problem jest nietrywialny do rozwiązania. I występuje raczej zawsze, nie tylko na konferencjach, ale także przy zwykłych wypadach do lokali, w większym lub mniejszym stopniu. Kolejna wada – z mojego punktu widzenia – to proporcje tematyczne. Mam wrażenie, że jednak z 70% wykładów na których byłem, było celowanych w programistów. Niemniej, były dwie ścieżki, więc był wybór, a na obu naraz nie byłem. Last: jak pierwszego dnia rozdawane są gadżety, to przyda się coś do noszenia. Nie wymagam plecaka/torby (PLNOG rozpieszcza), ale choćby reklamówka ułatwia życie. I długopisy + notes byłyby fajne. Choćby parę kartek w identyfikatorze.

Prezentacji omawiać po kolei nie będę. Generalnie było ciekawie, także te niby offtopiczne prezentacje były OK. Niektóre z prezentacji ciut zbyt pojechane/hermetyczne jak na mój gust, ale ogólnie dobrze. Jeśli chodzi o uczestników, to zdecydowanie dominowały na plakietkach Allegro i Wikia. Sporo także wykładowców z tych firm. W sumie trudno się dziwić… Jak na pierwszy raz – zdecydowanie fajnie. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się dotrzeć.

No i tyle tych dość chaotycznych i spóźnionych wrażeń z konferencji Atmosphere 2013 (zacząłem pisać wcześniej, potem zapomniałem o nim). Ku pamięci: przez dziewięć edycji PLNOG nie udało mi się nigdy niczego wygrać, mimo wielokrotnego poświęcenia i porannego wstawania do rannych ptaszków. Ostatnio zgarnąłem dwie nagrody. Na Atmosphere kontynuowałem dobrą passę. Mam podejrzenie, że odkryłem hacka, ale muszę to jeszcze sprawdzić…