Tidal

Całkiem niedawno pisałem o Spotify, a tu nagle wpis o Tidal? Ano bywa i tak. Wszystko za sprawą opisywanej na Pepper okazji. Nadal aktywnej, zresztą. W skrócie: na każdym numerze w Plus (także karta!) można aktywować Tidal HiFi[1] na… rok. Za darmo, no strings attached[2].

Za darmo to uczciwa cena[3], więc stwierdziłem, że wypróbuję. Co prawda zarówno Tidal, jak i Spotify oferują pełną wersję za darmo na próbę, ale znam się na tyle, że wiem, że dłużej zajmie mi składanie playlisty. O ewentualnych zabawach z API nie wspominając. Kupiłem kartę SIM, przedłużyłem ważność, aktywowałem. Zadziałało od razu.

Po zalogowaniu zostałem odpytany o lubianą muzykę. Niestety, nie poświęciłem temu należytej ilości czasu, a szkoda. Nie znalazłem bowiem żadnego sposobu, by wrócić do uczenia, i trochę mnie zbąbelkowało. Powoli rozszerzam bąbel, ale… właśnie powoli. Zauważyłem, że serwis wygląda praktycznie identycznie jak Spotify. Sterowanie podobne, ceny podobne, funkcje podobne. Nawet podobne rozmieszczenie elementów, przynajmniej w web playerze.

Tidal wydał mi się jednak bardziej logiczny i intuicyjny. Np. funkcja trwałego pomijania utworu dostępna jest w web playerze na widoku, w postaci ikony przypominającej znak zakazu. Można wybrać blokadę utworu lub artysty. Jest to funkcja, której brakowało mi w Spotify, więc jak tylko zobaczyłem, że jest w Tidal, to poszukałem dokładniej. Okazało się, że i w Spotify jest! Nawet w podobnym miejscu, tyle, że ukryta dodatkowo warstwę głębiej w menu za „trzykropkiem”[4].

Jeśli chodzi o API to nie bawiłem się jeszcze w żadnym przypadku, ale z pobieżnego rozpoznania wyszło mi, że Tidal ma szczątkowe, Spotify niezłe, z całą oficjalną dokumentacją dla developerów. W najbliższym czasie mam zamiar przyjrzeć się możliwości synchronizacji playlist między serwisami, wtedy pewnie napiszę więcej. Zwłaszcza, jeśli nie znajdę gotowca.

Wersja family w obu przypadkach kosztuje tyle samo – 30 zł. Spotify miewa wsparcie w sprzęcie (np. głośniki WiFi) i daje możliwość sterowania różnymi urządzeniami z aplikacji. Nie wiem, czy Tidal także to oferuje i nie sprawdziłem, czy sprzęt korzysta z jakiegoś wspólnego standardu. Jeśli tylko ficzer obecny tylko w Spotify, bo byłby kolejny argument za wyborem tego właśnie serwisu.

Spotify to także większa ilość playlist. Znalazłem i coś w stylu wczoraj w Radio Nowy Świat, i podobną wersję dla Radio 357. Próżno tego szukać na Tidal.

Czyli teoretycznie wszystko przemawia za Spotify. Jednak prawda jest taka, że odkąd włączyłem Tidal, to zupełnie nie ciągnie mnie do powrotu do Spotify.

Tak czy inaczej, w kościach czuję, że nie da się zrobić automatycznej synchronizacji między nimi, więc serwis agnostyczne słuchanie raczej nie nastąpi i coś będę musiał wybrać. Prawdopodobnie wybiorę właśnie Spotify. A Tidal? Może zostanie tymczasowo muzą do pracy, w stylu osobnej playlisty?

[1] Czyli zwykły płatny pakiet, normalnie kosztujący 19,99 zł/m-c. Jest jeszcze dwukrotnie droższy HiFi Plus z niby jeszcze lepszą jakością i dodatkowymi bajerami.
[2] Jakby się kto pytał o zdanie, to czuję, że któraś z firm chce sobie szybko nabić ilość klientów. Np. przed sprzedażą.
[3] Niezupełnie za darmo, bo musiałem najpierw kupić starter za 5 zł, następnie przedłużyć mu ważność za kolejne 5 zł. No ale to pomijalne.
[4] Jakby te kropki były kreseczkami, to byłby, w gwarze frontendowców, hamburger. Jak się ten twór nazywa – nie wiem. Hamburger dietetyczny? Lód (gałkowy)? Kapanie?

Spotify

W końcu się skusiłem na Spotify. Co prawda do tej pory największy portal z pirackim contentem, czyli YouTube, dawał radę, ale inni członkowie rodziny byli innego zdania. W sumie rozumiem. YouTube na telefonie to nieporozumienie. Wymaga włączonego ekranu i focusa na odtwarzającej aplikacji. To do słuchania muzyki jest zupełnie zbędne, a tylko rozładowuje baterię.

Na razie korzystam z wersji free, ale kupno wersji family[1] jest postanowione. W zasadzie mógłbym mieć wersję premium, bo dają, chyba na trzy miesiące[2], ale odkryłem ciekawostkę. Przy korzystaniu z przeglądarki internetowej, z ublockiem, nawet wersja free nie ma reklam. Co prawda korciło wypróbowanie ficzerów dostępnych w wersji płatnej, ale ponieważ i tak chwilowo nie mam czasu, gram z przeglądarki. I oznaczam ulubione.

Jeśli chodzi do ficzery to jest najważniejsze – możliwość pobierania muzyki do słuchania offline. Przyda się do zrobienia składanek do słuchania w aucie. Co prawda i tak mało jeżdżę ostatnio, ale składanki się przydadzą. Do tej pory nastawiałem się na album splitter opisany przy okazji tego wpisu.

Kolejna sprawa: jest aplikacja na Linuksa. Niejedna, bo widziałem jakieś nieoficjalne, działające w konsoli. Nie testowałem, bo ta oryginalna nawet działa, ale ponieważ miała reklamy, to wróciłem do przeglądarki. Sama aplikacja posiada ciekawą funkcjonalność – pozwala sterować odtwarzaniem na innych podłączonych urządzeniach. Wygląda bardzo interesująco, tym bardziej, że widziałem np. głośniki WiFi, które potrafią same odtwarzać Spotify. Może kiedyś na coś podobnego się skuszę.

Dostępność muzyki bardzo dobra. W sumie chyba nie zdarzyło mi się nie znaleźć czegoś z mainstreamu. Niszowych kapel garażowych nie ma, ale tego się spodziewałem. Raczej zdziwiłbym się, gdyby były. W końcu nie miały oficjalnych wydań albumów. Trochę brakuje mi danych o utworze i płycie z której pochodzi. Zdarzyło mi się trafić na wersje koncertowe, gdy szukałem podstawowych, z albumów.

To, co najbardziej mnie rozczarowało, to funkcja podpowiadania muzyki. Gdzie te ML i AI, się pytam? Nie no, oczywiście, coś tam się znalazło. Ale nadal, spodziewałem się czegoś, co zareaguje na like czy skip na utworze. Tymczasem nic takiego się nie dzieje, podpowiada wg swojego widzimisię. W dodatku zauważyłem, że ma tendencję do zapętlania się na tych samych utworach. Znaczy nic, czego nie było w YouTube. Szkoda, bo przydałby się tryb odkrywania nowej muzyki, czyli polecania utworów albo wykonawców w jakiś sposób podobnych, ale różnych. W wersji idealnej – ze sterowaniem poziomem losowości. Wygląda jednak, że Spotify skupiło się na radiach i różnego rodzaju listach itp. grupach tematycznych.

No nic, spróbuję zrobić na razie własne składanki… dlatego oznaczam ulubione utwory.

[1] Wersja family kosztuje aktualnie 30 zł. Jestem praktycznie pewien, że przed chwilą było to 25 zł.
[2] Też co chwilę się zmienia. Były trzy m-ce, są cztery.

UPDATE Z miejsca obok pojawiły się godne odnotowania sugestie dotyczące YouTube na Androidzie, rozwiązujące problem świecącego ekranu: LibreTube, Newpipe. Obie appki niedostępne w oficjalnym sklepie Google, wymagany F-Droid.

Line-in line-out

Jak pisałem, terminal HP T630 ma interesujące rozwiązanie dotyczące portów line-in oraz line-out. Posiada jedno gniazdo, oznaczone na obydwa sposoby. Trzeba zatem jakoś wybrać funkcję tegoż gniazda. Ewentualnie zmienić tryb działania z line-in na line-out.

Ci, którzy opowiadają anegdotki o uruchamianiu dźwięku pod Linuksem mogą sobie dopisać ten przypadek do kolekcji[1]. Bowiem ani nie działało od kopa, ani rozwiązanie nie było proste, czy oczywiste. Na plus – było graficzne. Żadnej edycji plików konfiguracyjnych w ulubionym edytorze tekstowym. Ale po kolei…

Zaczęło się tak, że po instalacji systemu i środowiska graficznego włączyłem jakiś klip na YouTube w przeglądarce, by sprawdzić, czy wszystko działa płynnie. Obraz działał, ale dźwięku nie było. Na wszelki wypadek sprawdziłem, czy wieża jest włączona i nie jest wyciszona – nie była. Sprawdziłem też głośność w systemie – dźwięk nie był wyciszony. Widget sterował właściwym – na oko – urządzeniem. Uruchomiłem mikser i nawet pokazywało, że przeglądarka coś tam gra. Znaczy powinno grać. Tyle, że niczego nie było słychać.

Spojrzałem na urządzenia wyjściowe i od razu sprawa była jasna – dźwięk był kierowany na HDMI. A przecież mój monitor głośników nie ma. Zmieniam zatem wyjście i… zonk. Do wyboru miałem albo HDMI, albo gniazdo słuchawkowe. Dla przypomnienia – jest ono z przodu obudowy, więc kabel tam wpięty wyglądałby nieestetycznie. No ale dla testu można przepiąć… Zgodnie z przewidywaniami, po wpięciu w gniazdo słuchawkowe, wszystko działało. No dobrze, to gdzie się podział line-out?

Przejrzałem wszystkie opcje w mikserze. Parafrazując im bardziej Puchatek zaglądał w różne opcje, tym bardziej line-out nie było. W tym momencie przyszło mi do głowy, że pewnie to jakaś funkcja modułu odpowiadającego za obsługę dźwięku. Czyli pewnie wystarczy załadować moduł z odpowiednimi parametrami i dźwięk będzie. Nie wiem, czy bardziej wyszedłem z wprawy, bo dawno takich rzeczy nie robiłem, czy miałem pecha. W każdym razie modułów z snd w nazwie załadowanych było całkiem sporo. I jakoś wybierając co sensowniejsze z nazwy i uruchamiając modinfo nie zauważyłem stosownej opcji.

Pomyślałem, że na pewno nie jestem pierwszy z takim problemem i uruchomiłem wyszukiwarkę. Znalezienie stosownej frazy do wyszukiwarki nie jest proste. Tym bardziej, że nie bardzo mogłem się zdecydować, czy szukać konkretnie dla HP T630, czy dla układu obsługującego dźwięk, czy może ogólnie dla Linuksa.

Ostatecznie trafiłem na ten wpis opisujący jak zmienić funkcję portów pod Linuksem. Przy pomocy opisywanego programu hdajackretask pochodzącego z pakietu alsa-tools-gui można sobie wyklikać stosowne mapowanie line-in na line-out, zmienić mikrofon w wyjście audio itp. Oczywiście zadziała tylko dla programowalnych układów, dających taką możliwość. I tak, chodzi o parametry modułu jądra audio. Czyli nie ma magii, za to jest GUI.

[1] Swoją drogą  ciekaw jestem jak zmienia się to pod Windows. T630 sprzedawany był „bez systemu”, ale miał zainstalowany oryginalny, bodajże holenderski, Windows. Niestety, nie przewidziałem, że będzie taka ciekawostka do sprawdzenia i usunąłem go przy instalacji.