Barszcz Sosnowskiego, barszcz Mantegazziego

Jak co roku, jest trochę paniki związanej z barszczem Sosnowskiego, wczoraj trochę poczytałem (głównie Wikipedię), podyskutowałem, podsumowanie przemyśleń poniżej.

Kiedy barszcz jest groźny?

Nie jest tak, że barszcz Sosnowskiego jest bardzo groźny i wyjątkowy czy rzadko występujący w Polsce. Żeby był naprawdę groźny, muszą wystąpić trzy czynniki:

  1. wysoka temperatura – rośnie wrażliwość ludzi
  2. wysoka wilgotność – rośnie wrażliwość ludzi; wystarczy się spocić
  3. nasłonecznienie – dokładnie promieniowanie UV, warunek konieczny do wystąpienia głębokich oparzeń, tak naprawdę jeśli nie ma słońca, to można nie zauważyć kontaktu.

Niestety, idealnie pasuje do obecnej aury, stąd pewnie ostatnie doniesienia o oparzeniach. Plus media wyolbrzymiają temat, a przecież rośliny te obecne są w kraju od wielu lat.

Czy to barszcz Sosnowskiego?

W Polsce rosną dwa podobne, niebezpieczne gatunki roślin – barszcz Sosnowskiego i barszcz Mantegazziego. Nie jest łatwo je rozpoznać, główną cechą są inne liście. Z opisów wynika, że w sumie nie ma specjalnie co rozróżniać. Bowiem oba mają podobne działanie (oparzenia), oba są podobnie traktowane i zwalczane. Barszcz Mantegazziego jest po prostu mniej medialny (albo zwyczajnie mylony). Gdyby ktoś chciał określić, która to roślina, najprościej patrzeć na liście. Barszcz Sosnowskiego ma zaokrąglone, natomiast barszcz Mantegazziego ma ostre końcówki.

Barszcz Sosnowskiego

Powyżej barszcz Sosnowskiego, zaokrąglone końcówki liści; źródło Wikipedia

Barszcz Mantegazziego

Powyżej barszcz Mantegazziego, ostre końcówki liści; źródło Wikipedia

Czy zwalczać?

Wikipedia podaje, że roślina jest zwalczana w Polsce, ale szybkie wyszukania pokazują, że… niekoniecznie, albo, raczej, że z mizernym zaangażowaniem. Tak czy inaczej, raczej byłbym zwolennikiem zwalczania i zgłaszania, szczególnie, jeśli chodzi o miejsca łatwo dostępne dla ludzi, zwłaszcza dla dzieci. Trochę śmieszna/żenująca jest odpowiedź urzędu, który od razu chciałby przymuszać. Pewnie wystarczyłoby uprzejmie poinformować właściciela działki, co to u niego rośnie i jak się tego pozbyć, nie trzeba od razu sięgać po środki prawne. Usunięte, bo doczytałem pierwsze akapity.

Jeśli chcemy w Polsce tępić trochę bardziej ambitnie barszcz, to brakuje mi listy adresów email, pod które można wysyłać zgłoszenia dotyczące barszczu (bo to nie pożar, nie dzwoniłbym na 112 ;-)). Widzę też potencjał na aplikację dla smartfonów – określenie pozycji z dokładnością do kliku metrów, możliwość załączenia zdjęcia i wysłanie maila pod stosowny (dla danego rejonu kraju) adres. Urząd nawet mógłby odpowiedzieć po interwencji zgłaszającemu… Gdyby ktoś znał listę, to poproszę o linka. W sumie nawet można na Wikipedię wrzucić.

Skąd w ogóle temat? Ano uprzedziłem rodzinę, żeby uważali. Efektem jest znalezienie barszczu w odległości kilkudziesięciu metrów od jednego z kąpielisk w Wielkopolsce…

Trolling is an art

Jadę sobie pewnego poranka tramwajem jedną z główniejszych ulic Poznania (skoro jeździ tramwaj, to główniejsza, prawda?), w pewnym momencie rzut oka przez okno na kamienicę i widzę coś takiego. Widzicie?

Kamienica Poznań

Źródło: fot. własna

Pewnie nie widzicie, bo te nowoczesne wynalazki w postaci skrzyżowania komputera, tableta, telefonu i aparatu fotograficznego to w sumie do niczego się dobrze nie nadają. Więc może zbliżenie na najistotniejszy element:

Kamienica Poznań - tabliczka

Mieszkańcy Poznania wyrażają wdzięczność miłościwie panującym. Rok 2015. Źródło: fot. własna

Tu powinno dać się dojrzeć. Tabliczka porządna, a’la pamiątkowa (ciekawe czy takie tabliczki mają jakąś specjalną nazwę?), porządnie przymocowana. Nie wiem od jak dawna to wisi, w oczy się zbytnio nie rzuca, pięknie wkomponowane w tło. Ja zauważyłem 16 marca. Będę kontrolował co jakiś czas czy przypadkiem nie zdjęli, jak zauważę, to dam znać. Ale trolling na najwyższym poziomie. I to IRL! 🙂

Nawiasem, monitoring w tej okolicy prawie na pewno jest, więc władze zapewne o wyrazach wdzięczności wiedzą…

Gdyby komuś nie udało się odczytać napisu powyżej (małe zdjęcia, komputery niszczą wzrok), to poniżej zdjęcie nie pozostawiające wątpliwości co do treści napisu:

Tabliczka na kamienicy - Poznań

Mieszkańcy Poznania wyrażają wdzięczność miłościwie panującym. Rok 2015. Źródło: fot. własna

UPDATE: Okazuje się, że to nie zwykli mieszkańcy spontanicznie zamieścili tablicę, tylko mieści się tam (nieźle ukryty, swoją drogą) lokal. Konkretnie anarchistyczny klub/księgarnia Zemsta. Tak czy inaczej, piękny trolling.

Wybory samorządowe – głosowanie poza miejscem zameldowania

Byłem przekonany, że w przypadku wyborów samorządowych można głosować tylko tam, gdzie się jest zameldowanym na stałe. Jest nieco inaczej – można się dopisać, choć wymaga to nieco zachodu. IMO nawet więcej, niż nieco, ale wygląda, że się da.

Dokładny opis procedury, wraz z dokumentami i wymaganiami znajdziecie we wpisie dotyczącym wyborów samorządowych na Ulepsz Poznań.

Jak dla mnie trochę przerost biurokracji nad treścią: dwa dokumenty (przy czym deklaracja jest dokładnym powieleniem danych zawartych we wniosku), ksero dowodu osobistego (c’mon, to już wpisanie danych dowodu i okazanie go w urzędzie nie wystarczy?). Do tego dochodzą zaświadczenia z zakładu pracy, akty własności, oświadczenia sąsiadów lub osób wspólnie zamieszkujących. Dużo. Jak dla mnie – za dużo.

Inna sprawa, że nie interesowałem się na kogo głosować, bo byłem przekonany, że i tak głosować nie mogę, więc parcia na pójście na wybory nie mam. Po prostu sobie odpuszczę (choć w sumie samorządowe ważniejsze…), a zamiast tego wyprostuję (w końcu) kwestię stałego zameldowania. Tu też ilość zmian i biurokracji mnie przeraża, będę musiał poszukać jakiejś checklisty co muszę zrobić przy zmianie stałego zameldowania. Węszę hardcore na milion miejsc.

Nawiasem, do prostowania kwestii meldunkowych bardzo zniechęciła mnie dawno temu dezinformacja w UM. Zapytałem w informacji, co muszę zrobić w przypadku meldunku czasowego, usłyszałem, że muszę gonić z książeczką wojskową do WKU. Zapytałem o adres i dostałem… samą ulicę (Bułgarska IIRC). Okraszoną – po moim zapytaniu o dokładny adres – tekstem, że „wszyscy wiedzą, gdzie jest WKU w Poznaniu”. Otóż nie wszyscy mają takie hobby, by studiować lokalizacje WKU w miastach, w których nie mieszkają[1].

[1] Tak, mogłem sprawdzić na necie. Ale wtedy nie miałem netu. I jakby od tego jest informacja w UM, żeby tak podstawowe dane zapewnić. No i nie było to coś, co spędzało mi sen z powiek. Więcej: do niczego ten meldunek czasowy nie był przez lata w praktyce potrzebny. A potem były szumne deklaracje, jak to miłościwie nam panujący znoszą obowiązek meldunkowy. AFAIK nadal nie znieśli, nasi mistrzowie skutecznych działań…