Historia pewnego upgrade

Minęły prawie 2 lata odkąd zrobiłem upgrade tej maszynki do Lenny’ego. Stwierdziłem, że Squeeze, którego używam od dłuższego czasu jest dobry, przydałoby się parę nowych pakietów no i można przetestować jak ten upgrade wychodzi. KDE 3.5 też jakoś nie jest tym, co mi ostatnio pasuje (a pasuje mi LXDE), więc stwierdziłem, że parę dni wolnego to dobry moment, żeby zrobić upgrade.

Problem numer jeden, który uniemożliwił mi zalecaną wersję upgrade’u, to za mała ilość wolnego miejsca. 1 GB wolnego na /, po porządkach 1,3 GB. Zdecydowanie nie to, co tygrysy lubią najbardziej. Postanowiłem, że po prostu podmienię wpisy w sources.list z lenny na squeeze, zrobię wajig update; wajig upgrade a następnie wajig dist-upgrade. Wcześniej wywaliłem jeszcze javę i OpenOffice. Gołe dist-upgrade niestety nie mieściło się.

Update poszedł bez problemu, po nim kontrolny reboot. Wszystko ładnie działa. Pora zatem na dist-upgrade. Ten też w zasadzie przebiegł bezproblemowo. Jedyne co pojawiło się z dziwnych rzeczy, to ostrzeżenie, że nie może korzystać z dependency based boot, które skrypty przeszkadzają i gdzie szukać pomocy. Oczywiście zapisałem sobie te komunikaty, dałem OK. Update się zakończył, pora na reboot.

I tu zaczęły się schody. Przy próbie montowania /home z osobnej partycji, stwierdził, że /dev/hda3 nie istnieje i zaproponował uruchamianie w maintaince mode. Hm! Stwierdziłem, że pewnie kwestia kernela (mam własny), więc doinstaluję dystrybucyjny. Prawie się udało, niestety grub nie chciał się zaktualizować – brak dysków w /dev. Faktycznie ich nie było. Trochę powalczyłem ze skryptami startowymi, które były prawdziwą przyczyną zamieszania (bez większych sukcesów, namierzyłem jedynie nieuruchomiony hald) i stwierdziłem, że skoro / jest na osobnej partycji, to najszybciej będzie zainstalować system debootstrapem. Przy okazji zmigruję z ext3 na ext4.

Tylko jak uruchomić debootstrap, jeśli USB jest nieczynne (dziękujemy padniętym kondensatorom na płycie), a live nie ma? Przełożę dysk! Tak też zrobiłem. Niedługo później system był zainstalowany. Teoretycznie, bo aktualnie przy wejściu do gruba wykonuje malowniczy reboot.

Właśnie ściągam płytę instalacyjną. Mam nadzieję, że nagrywarka i czytnik są sprawne i że po zainstalowaniu instalatorem będzie się bootował.

Podsumowując: mam dość upgrade’ów, a konkretnie żonglowania sprzętem, na dłuższy czas, a już na pewno nie na sprzęcie, gdzie w prosty sposób nie można odpalić live. Najlepiej z USB.

Super Cebula czyli łamanie GPL po polsku.

Sprawa została opisana m. in. na osnews i w sumie ten wpis miał być jednym z komentarzy, ale z różnych względów lepiej jak zostanie tutaj (a trackbacka się nie dorobili). Na wstępie disclaimer: nie uruchamiałem gry, więc będę opierał się na dostępnych screenshotach, video i lekko spekulował.

Przede wszystkim mam wątpliwości, czy w ogóle kiedykolwiek doszło do złamania GPL, a przynajmniej w tym obszarze, który zarzuca się autorom gry Super Cebula (dead link). Jak znam życie, to zmianie uległy jedynie grafiki (nie podejrzewam autorów o umiejętność zmiany czegokolwiek w kodzie, skoro mieli problem ze 100% czystym użyciem licencji GPL, zrobieniem spolszczenia itd., sorry). Co oznacza, że (interaktywna) informacja o licencji była dostępna w identyczny sposób, jak w oryginale (chyba, że dany fragment lub plik do którego się odnosi został wycięty, o co jak pisałem nie podejrzewam autorów).

Licencja GPL (nie mówię o jej pochodnych), a przynajmniej niektóre jej wersje, nie zabrania linkowania do niewolnych bibliotek czy mediów. Dlatego nawet jeśli oryginalne grafiki są na GPL (która nawiasem średnio się nadaje do licencjonowania czegoś innego niż kod źródłowy/tekst), to można je bezkarnie zmienić.

Faktem jest, że wygląda, że pierwotnie zabrakło informacji o źródle. Piszę wygląda, bo nie mam pewności, czy link do strony domowej, skąd można pobrać kod nie pojawia się w samej grze. Ale tak naprawdę jeśli chodzi o ducha GPL to jest zachowany – nikt nie będzie miał problemu ze zrobieniem własnego klona gry, choćby o nazwie Super Kaczka (Super Che, Super whatever). Jedyne co musi mieć, to parę grafik.

Faktem jest też, że na uwagi zareagowali szybko i prawidłowo (oby wszyscy łamiący GPL tak reagowali…).

Gorzej, że gra nadal przedstawia się ona jako Super Tux – widoczne na video ok. 3. sekundy:

Nie powinno to mieć miejsca – twórcy Super Tux wypuścili normalną grę dla dzieci, a nie agitkę o dyskusyjnych walorach estetycznych. I to jest tak naprawdę jedyne łamanie GPL, o którym można mówić, a chyba na które nikt nie zwrócił uwagi. W sumie nawet nie tylko GPL, tylko być może naruszenie osobistych praw autorskich – całkiem jakbym wziął kawałek jakiegoś zespołu (na wolnej licencji), zmienił tekst, podłożył mój lichy wokal i rozprowadzał to dalej pod ich nazwą. Ciekawe, czy to też poprawią, biorąc pod uwagę istniejące dokonania, może być z tym problem…

Wygląda, że niechcący zafundowano kandydatowi PO lepszą reklamę, niż sztab zakładał tworząc samą grę. Swoją drogą mam mieszane uczucia co do samego pomysłu – z jednej strony jest ciekawy, z drugiej – komu by się chciało łazić głową jakiegoś faceta? I kto jest adresatem gry? Bo chyba dzieci nie będą grały w nędzną agitkę i podniecały się wskoczeniem na PiS…

Jeśli chodzi o świadomość nt. GPL w społeczeństwie, to nie sądzę by sprawa coś zmieniła. Sporo w tym winy samej GPL (v. 2.0), która ma sporo alternatyw i nie jest prosta i jednoznaczna.

BTW na której wersji licencji GPL jest Super Cebula i Super Tux z którego korzystali? Przyjąłem, że 2.0, ale jeśli nie, to może być weselej…

Akcja rewitalizacja, ale gdzie organizacja?

Jeden z wortali tematycznych przechodzi rewitalizację. Jako rzecze wikipedia jest to termin obecnie nadużywany i nazywa sie tak każdą większą modernizację. Prawda.

Jako medium spotkania wybrano IRC. Nie wiem co było motywacją tego wyboru, ale wiem, że ciężko jest prowadzić w ten sposób sensowną dyskusję w więcej niż kilka osób. Cóż, próbować można…

Tradycyjnie ludziom ciężko było się zgrać czasowo – IRC ma to do siebie, że zwykle ktoś przychodzi chwilę wcześniej, na kogoś się czeka, w tym czasie towarzystwo się rozkręca i zaczynają się offtopici. Miało się zacząć o 21:00, w praktyce coś zaczęło się dziać dopiero 30 minut później (TBH, widząc tempo poszedłem spać – nic nie zapowiadało, że coś się jeszcze wydarzy). Rozkręciło się po 22:00… Nigdzie wcześniej nie była podana orientacyjna długość spotkania. Ja rozumiem, że „zaczynamy o X i siedzimy aż nam się znudzi” to jest jakaś metoda, ale jest to metoda fatalna.

Kolejny „miły” akcent to defaultowe odebranie prawa głosu przybyłym. Nie bardzo rozumiem, po co ściągać ludzi na określoną godzinę, na żywo, jeśli zabiera się im możliwość wypowiedzi? Niby można było poprosić o voica (na kanale obok, niech żyje prostota), ale IMO nieładnie jest kogoś zapraszać do dyskusji bez możliwości wypowiedzi. Rozumiem odebranie głosu, jeśli ktoś ewidentnie przeszkadza, ale z defaulta? Śmierdzi TWA. Prościej wrzucić log z kanału do przeczytania dla zainteresowanych (tak zrobili ci z większym doświadczeniem(?) – poprosili o logi).

Spotkanie zakończyło się o 23:00. Zasadniczym ustaleniem – z mojego punktu widzenia – było to, że był chaos i że trzeba zrobić kolejne spotkanie, poświęcone mniejszej ilości tematów. Szybkie ustalenia widać tu – trochę lipa jak na potencjał kilkunastu/kilkudziesięciu osób i 2h…

Inne wrażenie: nie wiadomo, dokąd tak naprawdę chcemy iść (nie ma wybranej wizji/polityki, zwał jak zwał), ale ustalamy jak idziemy i wybieramy narzędzia.

Czemu ten wpis? Bo jako żywo przypomina mi to, co działo się w SzLUUG. A koniec końców i tak ważne rzeczy załatwiało kilka osób, na telefon itp. Po prostu, prościej mieć spójną wizję i szukać ludzi, którzy ją poprą, niż zebrać ludzi i starać się wymyślić coś, co można robić wspólnie.

Na koniec parę rzeczy, o które chciałem zapytać/powiedzieć na spotkaniu:

  • Jakie są kryteria dodawania kanałów RSS do planety?
  • Czemu ktoś miałby pisać dla wortalu, skoro może u siebie? Można to podlinkować, ew. poprosić o zgodę na wykorzystanie tekstu.
  • Czemu wortal dla początkujących z Linux w nazwie zajmuje się *BSD? To zwyczajnie myli. Wortal z definicji powinien zajmować się węższą tematyką.
  • Skoro większość rzeczy jest wzorowanych na innych portalach, czy nie prościej wspomóc je merytorycznie, tym bardziej, że wortal jest pod kreską?
  • Mniej czasu na spotkania i dyskusje o pracy, więcej pracy.
  • Mam nadzieję, że nie będzie nikomu przeszkadzało, jeśli będę robił wpisy na wiki. Jakby przeszkadzało, to sobie usunie ew. poprosi, żebym tego nie robił.

Intencją wpisu jest, by był odebrany jako konstruktywna krytyka.

UPDATE: Pojawiło się pełne podsumowanie spotkania. Lepiej rozwiązane – formularzem – jest zadawanie pytań (także tych trudniejszych, na które odpowiedź potrwa dłużej lub wymaga dyskusji) oraz wyjaśnione wątpliwości dot. uzupełniania wiki.