Jak nie szukać pomocy (na IRC).

Co prawda dotyczy IRC, ale przypuszczam, że dla różnego rodzaju forów będzie prawdziwe. Oto krótki przepis, jak nie szukać pomocy w Internecie (zwł. IRCu):

  1. Wejdź na kanał poświęcony jakiejś dystrybucji.
  2. Pochwal się, że własnoręcznie zrobiony kernel nie działa.
  3. Zapytaj dlaczego?
  4. Oświadcz, że UUID są do niczego.
  5. Zapytaj czego nie wkompilowałem?
  6. Oświadcz, że na kernelu dystrybucyjnym działa, ale jest on do niczego, bo coś innego nie działa, a poza tym własny kernel jest boski i überzoptymalizowany.
  7. Nie podawaj żadnych szczegółów nt. niedziałania czegoś innego, w szczególności – mimo próśb – nie podawaj opcji w swoim kernelu, które sprawiają, że działa.
  8. Zaproponuj twierdzącym, że jednak coś innego powinno działać, żeby sami uruchomili coś innego, totalnie im niepotrzebnego.
  9. Oświadcz pomagającym, że nie umieją (chociaż im działa, także na własnym kernelu) i nie jesteś jasnowidzem, żeby wiedzieć, czemu Twój kernel nie działa, bo nie wiesz co się pozmieniało między wersjami dystrybucji.
  10. Wklej linka do bug reporta, gdzie jest fragment z logów, gdzie jak wół stoi, którą opcję trzeba zmienić przy kompilacji.
  11. Oświadcz, że nie czytasz release notes.
  12. Powiedz pomagającym, że są irytujący, zapytaj ich, czy wydaje im się, że są Linux guru i wiedzą, co jest dobre a co złe.
  13. Zaproponuj opisanie sytuacji na blogu.
  14. Nie dziękuj i wyjdź.

W razie wątpliwości: marudź, nie odpowiadaj na pytania lub rób to wymijająco, nazywaj rozwiązania stosowane w dystrybucji głupimi. Przecież wiesz lepiej. Jak najczęściej pytaj dlaczego nie działa?, konkrety podawaj tylko w ostateczności.

MSPANC

Etyka AdBlocka?

Widzę, że ostatnio znowu głośno się zrobiło z powodu blokowania reklam AdBlockiem. W sumie wiele hałasu o nic, bo sprawa jest prosta – reklamy na stronach to dołączona, niezamówiona treść i transakcja wiązana. Jeśli czytam wpis na blogu, to nikt nie wymaga, bym przeczytał wszystkie wpisy, prawda? Jeśli czytam maile, to nikt nie wymaga ode mnie czytania spamu, prawda? Użytkownicy przeglądarek tekstowych i bez kompletu pluginów (flash) też pewnie korzystają „nieuczciwie”, bo mogą coś zablokować… Idiotyczne podejście.

Blokowanie reklam i inne sposoby zwiększania czytelności treści to nic złego, więc na moim komputerze mogę oglądać strony, które chcę, nie oglądać stron, których nie chcę. Mogę surfować po Internecie w trybie tekstowym, z wyłączonym Flash, zmienionym CSS, wyłączonym dźwiękiem, blokowaniem fragmentów stron, albo wyciętą literką a, jeśli mi się to zamarzy. Tak długo, dopóki to mój komputer i mój dostęp do Internetu. Jeśli ktoś dostarczy mi komputer i łącze za darmo i w warunkach korzystania będzie zapis, że do korzystania wymagane jest oglądanie czegoś tam (patrz FreeM), to będziemy rozmawiać inaczej (jacyś chętni?). Wszystko inne to zamach na wolność użytkownika Internetu.

Nie ma się co dać zwariować ludziom twierdzącym, że nasz komputer i łącze to nie do końca nasz komputer. Oni mają na względzie wyłącznie własny interes i przypuszczam, że reprezentują raczej firmy emitujące reklamy, niż właścicieli stron (no chyba, że uznamy SEO spamerów za właścicieli stron…). Podobnie jak przy prawach autorskich dotyczących muzyki – nie chodzi o interes artystów (muzyków), tylko o interes wytwórni.

Poza tym, większość stron obwieszonych reklamami jest zwyczajnie słaba. Ich jedyną „zaletą” jest dobre spozycjonowanie się w wyszukiwarkach i ew. chwytliwe tytuły. No i dostarczanie zysku właścicielom i pośrednikom. Jeśli ktoś naprawdę uważa, że warto docenić autora, to można skorzystać chociażby z Flattr, który póki co jest niestety mało popularny, a który jest prostym, uczciwym i świadomym sposobem na wynagradzanie autorów (niekoniecznie stron – każda twórczość może zostać wynagrodzona).

Tymczasem (sam emitując reklamy – kto chce, niech ogląda, kto chce, niech się wystawia, komu przeszkadza, niech blokuje; nie wnikam i szat nie drę, że komuś wygodniej bez reklam) polecam AdBlock Plus, moje filtry Adblock i dodawanie wszelkich inwazyjnych sieci i reklam. I mam nadzieję, że niebawem będzie moduł udający, że Adblocka nie ma.

A wszelkie rozmowy nt. etyki w kontekście AdBlocka i blokowania reklam w Internecie uważam za grube nieporozumienie. Jeśli ktoś żąda wynagrodzenia za treść, to robi płatny dostęp i tyle. Reszta jest darmowa i nie ma co się dać zwariować.

Zamykają Delicious. I co teraz?

Branch Predictor donosi, że zamykają Delicious. I przyznaję, że mnie to martwi, bo po pierwsze korzystam z tego portalu (co widać w o mnie), pod drugie sama idea bardzo mi się podobała. Nie jest to co prawda lokalna wymiana linków (tylko) ze znajomymi, ale za to były tagi, byli inni ludzie, dobrze działało wyszukiwanie. A samo trzymanie bookmarków na zewnątrz, z dostępem z wielu miejsc (komórka, różne komputery) to świetna sprawa.

No ale trudno, będzie trzeba poszukać czegoś w zamian. Tymczasem pora pomyśleć o tym, jak zrobić backup linków z Delicious. Szybki gógiel zwraca 10 sposobów na backup linków z Delicious, a ja zwolennikom CLI polecam dodatkowo ten szybki sposób:

wget --no-check-certificate --user=username --password=password -Obackup.xml https://api.del.icio.us/v1/posts/all

Oczywiście przepis pochodzi z tego wpisu.

Teraz, mając backup, nie pozostaje nic innego, jak tylko znaleźć działającą alternatywę opartą o tagi (sugestie mile widziane) i pomyśleć nad importem.

Dodatkowo dobrze jest skorzystać z pierwszego sposobu ze wspomnianych 10 (Export to HTML format) – sposób nie tak dobry do importu, ale za to daje klikalnego gotowca do użycia w przeglądarce. Niestety, tagi są widoczne tylko w źródle strony.