Prąd do budzika za darmo.

W budziku[1] wysiadła bateria. Zwykła bateria R14. Można kupić kolejną baterię i mieć spokój na rok czy dwa, a można pokombinować. Mam w domu trochę akumulatorów R6 (AKA AA), więc wpadłem na szatański – jak mi się wydawało – pomysł użycia akumulatora AA jako zamiennika.

Okazało się, że pomysł miałem dobry, bo jeśli chodzi o długość, to R14 i R6 są dokładnie takie same. Ale okazuje się, że nie jestem pierwszą osobą, która na to wpadła i nie trzeba wcale robić przejściówki pogrubiającej typu DIY (w planie był papier i taśma klejąca), bo za grosze dostępne są gotowe adaptery.

Pozostają dwie sprawy. Różnica napięcia 1,2V w akumulatorach vs. 1,5V w zwykłych bateriach. Nie do końca pomijalne, bo niektóre sprzęty czują różnicę (na różne sposoby, do „nie działa” do np. sygnalizowania rozładowania baterii). Okazuje się, że zegarek działa.

Sprawa druga, to pojemność. R14 nie są grubsze tak po prostu. Mają też większą pojemność, czyli starczają na dłużej, niż R6. Wg wiki, baterie R14 to od 8000 mAh w przypadku baterii alkalicznych, przez 6000 mAh w przypadku akumulatorów NiMH do 3800 mAh w przypadku zwykłych cynkowo-węglowych. Biorąc pod uwagę, że używałem zwykłych, a planuję użyć akumulatorów R6 o pojemności ok. 2000 mAh[2], spodziewać się mogę ok. 50% czasu korzystania, co w zupełności wystarczy.

Na deser jeszcze jedna sprawa. Wszystko jest interesujące tym bardziej, że akumulatory AA (3 sztuki) są używane w lampce z panelem słonecznym Sunnan (sekcja lampki Sunnan z IKEA). Co znaczy, że można je w takiej lampce w stosunkowo prosty i w miarę elegancki sposób[3] ładować za darmo, bez użycia prądu z sieci. Czyli kolejny krok bliżej niezależności energetycznej (taki mój konik, ekonomicznie to specjalnie sensu nie ma, póki co).

Umieszczenie tymczasowej baterii bez stosownej przejściówki okazało się nietrywialne, ale wykonalne. Budzik działa. Dam mu parę dni, żeby sprawdzić czy nie ma ewidentnych niedokładności i – jeśli będzie OK – kupuję przejściówkę i dedykowany akumulator (pewnie komplet od razu).

[1] Casio TQ 313. Aktualnie pełniącym rolę zwykłego zegarka. Jeśli chodzi o budziki, byłem bardzo wybredny i używałem tylko Casio. Powód był prosty – moje budziki musiały być na baterię, wskazówkowe i bardzo ciche. Był więc mniejszy, czyli Casio TQ 110 i większy, czyli Casio TQ 313 (jakoś nie widzę możliwości kupna w sieci, ani na stronie Casio, jeśli wycofany to wielka szkoda). Dość drogie, ale warto – działają latami, są dokładne. Teraz budzik mam w komórce, ale to zupełnie inna historia.

[2] Wiem, są akumulatory R6 o większej pojemności, nawet 2700 mAh, ale od dłuższego czasu korzystam tylko z ogniw nowej generacji, nie tracących szybko pojemności (np. Sanyo Eneloop), a te mają zwykle niższą pojemność od tradycyjnych. Lub są nieprzyzwoicie drogie, w przypadku wariantu znacznie większego od 2000 mAh.

[3] Elegancki optycznie. Rozwiązanie zastosowane w tej lampce jest bardzo prymitywne, jeśli chodzi o regulację napięcia i kontrolę ładowania. Tzn. w zasadzie brak czegokolwiek.

UPDATE: Ostatecznie korzystałem z Sanyo Eneloop 1900 mAh. Budzik przestał działać jakieś 2-3 tygodnie temu, co oznacza, że bateria wystarczyła na jakieś 2,5 roku pracy. Lepiej niż dobrze. 🙂

Gołębie.

Historia lubi się powtarzać. Wtedy był jeden, biedny, przestraszony gołąb. A dziś był replay na sterydach. Nie jeden gołąb, tylko dwa. W ogóle nie przestraszone (może dlatego, że dwa?). Obsrane pół klatki schodowej. I w ogóle nie próbowały wylecieć, cierpliwie czekały, dopiero łaskawie się ruszyły, jak im okno otworzyłem, a dzieci podeszły.

Ze śmiesznych rzeczy – sąsiedzi chyba myślą, że wleciały przez okno. Tyle, że okno było zamknięte. Stawiam, że jednak wchodzą drzwiami i wlatują do góry.

Nowe słowa.

Jak nazywamy część, która się żarzy w żarówce? Żarnik. A jak nazywamy tę część, która świeci w lampie? No i tu pojawia się problem… Możemy powiedzieć żarówka, ale to nazywa tylko określony rodzaj, podobnie jak świetlówka, dioda, płomień itd., a chcemy być precyzyjni (nazwać tylko elementy świecące w lampie) i ogólni jednocześnie (nazwać wszystkie rodzaje tych elementów). Zawsze można powiedzieć element świecący, ale to długie i niezbyt ładne.

Bardzo ładnym IMO rozwiązaniem tego problemu jest określenie świetlnik. Analogiczne do żarnik (coś, co się żarzy), wirnik (coś, co wiruje), nieużywane. Czego to dzieci nie wymyślą… 🙂