Szczere marki – billboard Biedronki

Prawda w oczy kole, mówi przysłowie. Teraz najwidoczniej zakłuło Biedronkę, której nie spodobał się projekt Szczere marki – gdyby tylko firmy mówiły prawdę autorstwa Jakuba Biela. Przedstawił on fikcyjne slogany reklamowe nawiązujące zarówno do działalności popularnych marek, jak i ich stereotypowych przywar. O co poszło? Ano o taką niewinną grafikę przedstawiającą fikcyjny billboard Biedronki:

Grafika przedstawiająca billboard z napisem "od 2002 roku więcej palet w alejkach niż otwartych kas" i logo Biedronka
Oryginalna grafika. Źródło: mirror z Twitter/X.

Nie znam treści pisma więc nie wiem o co dokładnie przyczepiła się Biedronka. Może uznali, że grafika prezentuje zdjęcie prawdziwego billboardu? To jeszcze miałoby jakiś sens. Jeśli nie, to niestety, Biedronka najwidoczniej ma problem z faktami i akceptacją krytyki. I chyba nie wie czym jest Efekt Streisand.

O zmniejszającej się ilości kas obsługiwanych przez ludzi pisałem niedawno. I – jak widać w komentarzach tamtego wpisu – nie chodzi o konkretną sieć. Na wojnę paragonową między Lidlem i Biedronką w postaci tekstów na paragonach od kiedy to dana marka jest najtańsza też chyba wszyscy zdążyli zwrócić uwagę. Slogan z fikcyjnego billboardu Biedronki świetnie – moim zdaniem – do tego nawiązuje.

Jeśli chodzi o palety w alejkach to… cóż, bez problemu mogę dostarczyć zdjęcia. Nie muszę nawet polować – mam wrażenie, że stoją tam zawsze. Prawdę mówiąc w „mojej” Biedronce potrafią stać w taki sposób, że nawet sprawna dorosła osoba ma problem z dotarciem do towaru na półkach. Aż się zastanawiałem, czy starsi ludzie nie przychodzą do tego sklepu? Może nie potrzebują towarów z półek? Czy po prostu przywykli i nie narzekają?

A może to tylko zagranie w stylu nieważne jak mówią, ważne żeby mówili? Jeśli tak, to udane, bo gdyby nie reakcja wobec twórcy, to pewnie bym się o projekcie Szczere marki nie dowiedział.

UX przy zakupach

Mamy XXI w., a dokładnie rok 2024. Zachłystujemy się AI, a tymczasem zakupy online wyglądają, jak wyglądają. Będzie krótka, nieco marudna historia.

Zakup

Wczoraj kupiłem pewną związaną z komputerami rzecz w sklepie, którego nazwa zaczyna się na X, a kończy na kom. Niedrogi drobiazg, więc odbiór w sklepie. Wróć, w salonie! Mamy XXI w., więc mamy salony, nie sklepy. Zakup zrobiłem w sobotę późnym wieczorem. Podczas składania zamówienia w appce, było napisane, że jutro do odbioru. Ale jak to? W niedzielę? No nic, może pomyłka. Choć sprawdzam godziny otwarcia salonu i widzę, że w niedziele też czynne:

x-kom godziny otwarcia
poniedziałek - sobota 09:00 - 21:00
niedziela 09:00 - 21:00

Więc może jednak? Dobrze by się składało, bo akurat salon mam po drodze do komisji wyborczej…

Powiadomienia

W niedzielę rano sprawdzam pocztę i widzę maila, że zamówienie „oczekuje w salonie”. Na dokładkę zauważam takiego samego SMSa. I że mam 3 dni na odbiór Dokładnie tak było napisane:

Subject: Odbierz swoje zamówienie 70xxxxxxxxxxxxx
[…]
Status zamówienia:
zamówienie przygotowane do odbioru
[…]
Twoje zamówienie czeka na Ciebie w naszym salonie x-kom Poznań.
Możesz odebrać je w ciągu 3 dni roboczych.

I tak samo jest napisane w appce!

status: oczekuje w salonie

Nawet sprawdziłem, czy nie jest to niedziela handlowa, ale nie, zwykła. Przyznam, że zacząłem się zastanawiać jak to możliwe, że sieciówka jest czynna w niedzielę, bo zdaje się tylko właściciele mogą pracować i ich rodzina. No ale może pracownicy dostają udziały i to czyni ich właścicielami? W sumie nieważne. Appka pokazuje, że mogę odebrać dzisiaj:

salon x-kom
zamówienie odbierzesz: dzisiaj

Rozczarowanie

No to pędzę! Wchodzę do galery handlowej. Podchodzę do salonu i… zamknięte na głucho. Spuszczone rolety. Odbioru nie będzie. Znalazłem przyczynę. Sprawdzając godziny otwarcia w appce przeoczyłem jedną informację:

x-kom godziny otwarcia
poniedziałek - sobota 09:00 - 21:00
niedziela 09:00 - 21:00
zamknięte w niedz. niehandlowe

Prawda, że świetnie napisane? Trzeba czytać do końca[1]! Ach, gdyby tylko dało się napisać niedziele handlowe 09:00 – 20:00

No ale i tak, całe te powiadomienia o zakupach. Biedny system nie wiedział, że sklep będzie w tę niedzielę nieczynny? A skoro wiedział, to czy nie można było opóźnić wysyłki informacji, że zamówienie czeka w salonie? Ew. – trudniejszy wariant – dostosować treści, że będzie do odbioru w poniedziałek? Czy też w ogóle dać tam po prostu daty?

Tak sobie myślę, że może nam nie trzeba AI, tylko odrobiny zastanowienia się, jak wykorzystać proste, od dawna dostępne informacje.

[1] Tak, to jest ten sam screenshot, który umieściłem jako pierwszy. Za pierwszym razem nieco oszukałem i obciąłem go, ale dokładnie tak czytałem. Szukałem informacji, czy jest otwarte w niedzielę i znalazłem godziny otwarcia, więc nie czytałem dalej.

Zmiany algorytmów Google

W wielu miejscach ludzie narzekają, że Google zmieniło algorytmy, ich strony spadły w rankingu, choć stosowali się do zaleceń Google, a biznes upada. To oczywiście smutne, tylko nie do końca widzę w tym winę Google. Oparcie biznesu o jednego partnera było świadomą decyzją. Stosowanie się do zaleceń Google w sprawach SEO nigdy nie dawało gwarancji, że zawsze będzie dobrze, prawda? Gwarancji, że te zalecenia się nie zmienią też nie było. Gdyby tylko w jakiś sposób dało się przewidzieć, że gigant będzie kierował się wyłącznie własnym zyskiem…

Zmiany i błędy

Błędy się zdarzają. Zmiany też. Uzależnianie się od jednego dostawcy zawsze jest poważnym ryzykiem. Nawet, jeśli dostawca wydaje się duży i solidny[1]. Zresztą, akurat Google od dawna pokazuje apetyt na to, by korzystać z czyjegoś dorobku, niekoniecznie dzieląc się zyskiem. Pamiętacie Accelerated Mobile Pages? Już wtedy twórcy treści narzekali, że ruch klientów nie trafia do nich i tracą zyski z reklam. Reklam Google, oczywiście. No ale skoro Google mogło dostarczyć ludziom wynik wyszukiwania AKA content, w dodatku od siebie, to po co miałoby przekierowywać klienta na źródło i płacić za wyświetlenia/kliknięcia w reklamy? A jeszcze osoba, która szukała gotowa dodać stronę do bookmarków i nie skorzystać następnym razem z wyszukiwarki, gdzie Google może mu wyświetlić reklamy w wynikach wyszukiwania… No czysta strata przecież.

Błędy zdarzają się i grubszego kalibru, nawet przy płatnych usługach. Bo indeksowanie i pokazywanie w wyszukiwarce jest bezpłatne i bez żadnych dwustronnych umów i gwarancji. A przecież zdarzyło się zablokowanie i usunięcie usług, za które płacono. Oczywiście z danymi[3].

AI

Przeżywamy właśnie zachłyśnięcie się AI[2], które pakowane jest dosłownie wszędzie. Czy ma to sens, czy nie. Jest to symbol/synonim nowoczesności, więc pewne było, że wyniki wyszukiwania też będą to wykorzystywać. Zresztą, Bing zrobił to już dawno. Głośno robi się o błędach wyszukiwarek opartych o AI. Oczywiście, takie błędy są. I pewnie będą, szczególnie, że wiemy, że LLMy lubią halucynować. Ale… w tradycyjnych wyszukiwaniach też były. Tylko po prostu nikt raczej nie robił afery, gdy link był nieadekwatny czy zawierał błędne informacje. No chyba, że w wynikach wyszukiwania, tłumaczenia albo na Google Maps znalazło się coś godzącego w znaną osobę lub instytucję. Wtedy było trochę śmiechu i szybka korekta. I jakoś nikt nie robił afery.

W sumie zastanawiam się, kiedy do ludzi dotrze, że LLMy są niezłe odtwórczo, ale niespecjalnie są w stanie coś nowego wymyślić. I tak naprawdę żerują na tym, co ludzie wymyślili wcześniej. I bez dostępu do tych danych są niczym. Można obserwować bunt twórców treści w serwisie Stack Overflow. Ciekawe kiedy powstanie zdecentralizowana, szanująca autorów alternatywa…

Zmiany algorytmów Google

Dla jasności – sam obserwuję zmiany algorytmów w Google u siebie na blogach. Pozycje i liczby odsłon w Google webmaster tools zmieniły się istotnie, liczba wejść – mierzona niezależnie – spadła. Też istotnie. Wszystko to zaczęło się w ostatniej dekadzie kwietnia 2024. Odnotowuję z kronikarskiego obowiązku, bo nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. I po części pewnie kwestia pogody.

Wyszukiwarki

I na zakończenie nie całkiem nie na temat: DuckDuckGo nie działało podczas awarii Bing. Wiedziałem, że korzystają z ich wyników (od czasu rozwiązania/zawieszenia współpracy z Yandex – chyba już tylko z nich), ale w obecnej sytuacji poszukam jakiejś alternatywy dla podstawowej wyszukiwarki. Świata to nie zmieni, bo i tak jestem multiwyszukiwarkowy – często sprawdzam wyniki w 2-3, poza tym, na różnych komputerach mam różną domyślną, ale spróbować można. Póki co silnym typem jest Qwant – działający na europejskich, bardziej sprzyjających prywatności, zasadach.

[1] A może „zwłaszcza”? Jak głosił slogan z pewnej reklamy duży może więcej. Podmioty o dużym udziale na rynku będą miały tendencję do monopolu/oligopolu, bo taki jest naturalny trend ekonomiczny. A że monopol nie służy klientom, to wiemy. Pytanie tylko czy i kiedy taki duży dostawca zechce skorzystać ze swojej pozycji.
[2] Gdzie chwilowo AI = LLM, co do prawdziwej sztucznej inteligencji ma się nijak.
[3] Już po opublikowaniu tego wpisu Google zamieściło oficjalne stanowisko w tej sprawie. Są pewne rozbieżności, np. podobno backupy nie zostały usunięte. Ale mimo to do przywrócenia wykorzystano zewnętrzne backupy. Hm!

UPDATE: Dodany link do stanowiska Google w sprawie usunięcia usług.